Skocz do zawartości

Marcin Witkowski

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    815
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    23

Ostatnia wygrana Marcin Witkowski w dniu 9 Lutyego

Użytkownicy przyznają Marcin Witkowski punkty reputacji!

Reputacja

836 Excellent

2 obserwujących

Informacje

  • Zainteresowania
    F-14 Tomcat
  • Zawód
    Fotograf

Ostatnie wizyty

1 405 wyświetleń profilu
  1. Cześć Być może niektórzy już słyszeli, ale mogą być i tacy, dla których będzie to zupełnie nieodkryty temat. Kilka dni temu zadebiutował IN SCALE podcast., w którym razem z Kamilem Trembaczem i Kubą Chłodkiem dotykamy tematów modelarstwa redukcyjnego w różnych jego aspektach. Znajdziecie nas na YouTube: https://www.youtube.com/@in_scale_podcast A także na Spotify wyszukując po nazwie. Nie ukrywamy, że liczymy na Wasze "suby" i wszystkie lajki czy komentarze, bo to przydaje się twórcom publikującym w sieci. Pozdrawiamy i czekamy na każdy komentarz, sugestie czy uwagi. Do miłego
  2. Było wcześniej pytanie o wykonywanie świateł. Dziś więc nieco w tym temacie. Światła pozycyjne w napływach wykonałem powiększając nieco wnęki w poszyciu jakie przewidział producent na elementy przezroczyste, a następnie wkleiłem zgrubnie ukształtowany kawałek kolorowego tworzywa. Tak by możliwie pasował do wnęki. Na tym etapie można się pokusić o nawiercenie tworzywa i wpuszczenie np. metalizera, albo pomalowanie ścianek, które będą wewnętrznymi powierzchniami, tak by zaimitować klosz. Po wklejeniu tworzywa tak to wygląda. Metoda zakłada obróbkę już na powierzchni modelu, więc można nie żałować kleju, tak by uszczelnić spoinę. Następnie nadmiaru materiału pozbywamy się odcinając piłką, dalej pilnikami i oczywiście do uzyskania idealnej powierzchni papierami ściernymi, czy gąbkami polerskimi. Oczywiście kluczowym jest zadbanie, by podczas obróbki nie zniszczyć powierzchni modelu. Na tym etapie niespecjalnie dbałem o właściwy kształt lamp, bo ten będzie wypracowany osstatecznie przez wytrasowanie kształtu, zamaskowanie, a później położenie podkładu i malowanie. Wygląda to więc na zdjęciach dość siermiężnie, a odsłoni się dopiero po malowaniu. Dlatego akurat dla powodzenia w przypadku tych lamp, zrobiłem je z naddatkiem materiału przezroczystego.
  3. Zaiste uroczy. Szczególnie w kwestii kolorystyki.
  4. Dziś kolejna przeróbka, którą wziąłem na tapet. Zdążając do zbudowania gotowej do malowania bryły modelu przypasowałem owiewki, które wieńczą kadłub. Na prawdę nie wiem co robili podczas, albo w przeddzień, projektowania tego elementu poczciwi Panowie z Hasegawy, ale chyba musiało być jakieś zakrapiane święto w Shizouce, bo to im wtedy kompletnie nie wyszło i tak zostało Czyli za krótko, za kanciato Jako, że kształt i wielkość, a także profil w ujęciu przekojowym tych elementów był kompletnie niewłaściwy, postanowiłem dokonać korekty. Oczywiście z wykorzystaniem blaszki mosiężnej, bo podobnie jak w przypadku końcówek skrzydeł, czy krawędzi wlotów powietrza, tu też mamy do czynienia z ostrymi krawędziami, które wymagają trwałości na dystansie budowy. Jednocześnie przyjąłem tym samym kompletnie inną koncepcję zainstalowania w przyszłości dysz silników. Ale o tym nieco później. Najpierw wyciąłem wstępny kształt z mosiądzu wysokoniklowego. Który po podłożeniu pod element zestawu i ułożeniu na obudowie ostatniej części komory dopalacza pokazuje różnicę w obrysie. By metalowy element przyjął właściwy kształt wokół części silnika posłużyłem się stolarką metodą klinów. Po czym nie żałując ulubionego czarnego CA zespoliłem elementy ze sobą. Przyjemność dalszej pracy polegała na obróbce mechanicznej i kolejnym porcjom czarnego cyjanoakrylu. Bliski finalnego efekt prac pilników i papierów ściernych. Analogiczne prace przeprowadziłem po drugiej stronie. Wprawne obserwatorskie oko dostrzegło zapewne pojawienie się mosiężnych gniazd na stery wysokości. Zrobiłem je z rurek, których około 4mm długości w głąb pozwolą na lepsze zapanowanie nad ustawieniem usterzenia poziomego w przyszłości. Rurki osadziłem w modelu przez nawleczenie na cieńsze i długie rurki co pozwoliło kontrolować geometrię. Rurki zamocowałem klejem żywicznym, po czym rozmontowałem stelaż z cieńszej rurki. Usterzenie poziome przy takim rozwiązaniu jest teraz do zamontowania po prostu przez wsadzenie w gniazdo bez konieczności klejenia. Napomknąłem, że robiąc owiewki na obudowach dyszy od nowa zmieni się sposób instalowania dysz. Producent przewidział wklejenie dysz zespolonych z komorami dopalaczy bezpośrednio do kadłuba, a następnie przyklejenie z boku rzeczonych owiewek. Przy tym kształcie do jakiego doszedłem obecnie, komory dopalaczy z turbinami muszę osadzić w kadłubie niezależnie, a dysze dołożyć później, niejako wsuwając je od spodu. Ale powinno się to udać bez większych problemów. Jednocześnie uzyskuję widoczną na zdjęciach samolotu mikroszczelinę między owiewką, a karbonową obudową komór dopalaczy. Będzie to więc bardziej odpowiadające rzeczywistości.
  5. Wątpię. Widać po tym elemencie, że tzw. tow bar czyli uchwyt do katapulty, ma tu kontakt.
  6. Jeden element - jedna odsłona relacji Nie napisałem tego, a już miałem pod palcem (chyba w przypadku Super Horneta nadmieniałem), że o ile nie jestem przesadnym zwolennikiem żywic, to te muszę na prawdę pochwalić. Kolegom, którzy chcą wzbogacić model, a nie mają zapału czy czasu by robić takie cuda-wianki, jak w gonzowym Lightningu, gdzie relacja z wnęki może wyjść na bogatszą niż cały warsztat niejednego modelu, taka żywica może dać dużo radochy. A z drugiej strony nieco też odstrasza, bo trudniej to zamontować niż zestawowy element i maluje się dość karkołomnie. Aaa, bo też mi się zapomniało. Oprócz wymiany tłoka z siłownika, dołożyłem też ślizg na środku wnęki. Powstał z aluminium. Dołożę tu jeszcze jakieś kalkomanie, czy przewody biegnące na goleń. Ale to już przy pracach nad podwoziem.
  7. Jedziemy dalej z relacją by dogonić stan obecny. Wanna kokpitu ma bezpośredni związek "sufitowo-podłogowy" z wnęką przedniego podwozia, której jak już pokazałem w poprzedniej części zafundowałem odchudzanie. Zastosowałem też podobny zabieg jak w przypadku Super Horneta, czyli wklejenie żywicznej wnęki kosztem poszycia powiększając otwór na wnękę w zestawie, a następnie zastąpienie fragmentu poszycia kadłuba, tak by to wystawało nieco nad światło wnęki. Dzięki temu adaptacja żywicznego dodatku była łatwiejsza, a i merytorycznie o wiele bardziej odpowiada temu co być powinno. Na poszycie w tym przypadku wybrałem PLA o grubości 0,13mm. Zrobiłem poszycie z dwóch warstw, by uzyskać lekki schodek-obrzeże, który jest na krawędzi, a na którym opierają się pokrywy. Element poszycia przygotowałem jako pełną ramę, z opcją wycięcia w tylnej części dopiero na etapie wklejania poszycia, już po pomalowaniu i zainstalowaniu wnęki. Albo zainstalowaniu i pomalowaniu, bo taką kolejność wybrałem. Tylną, wąską część wnęki, zdecydowałem się oddzielić od zasadniczej wnęki, i wkleić osobno. Tak by lepiej dopasować ją do spodniej części kadłuba w tym miejscu. Ścianki wnęki i krawędzie otworu na nią w zestawowym elemencie zeszlifowałem dzięki czemu elementy zeszły się idealnie bez konieczności szpachlowania. Po wklejeniu kokpitu, wnęki i spodu nosowej części kadłuba, mogłem pomalować wnękę. Zastosowałem jako bazę biały surfacer i na to biały MRP-099. Reszta to już kolorowanki farbami akrylowymi, olejnymi i z wykorzystaniem kredek. Na etapie malowania zdecydowałem się wymienić tłoczysko siłownika, napędzającego mechanizm odpowiadający za pokrywy podwozia. Wykorzystałem igłę lekarską.
  8. Dzięki za wpis. Z tą kolorystyką, to jak patrzę na zdjęcia różnie bywało. Ale fakt jest taki, że pod koniec użytkowania F-14 kabiny zostały przystosowane do używania przez pilotów gogli noktowizyjnych, więc co mogli, to malowali na czarno. Kolor podłogi zrobiłem "na oko", bo wg wszystkich zdjęć mi ten kolor bardziej podchodził pod 36375 niż 231, więc takim pomalowałem zarówno podłogę i takie będą też tylne ścianki. Nie przejmuję się tym aż tak mocno bo pod zamkniętą owiewką nawet lekkie odstępstwo (w jaśniejszą stronę) będzie właściwie niezauważalne.
  9. Jak we "wstępniaku" napisałem, model będzie miał zamkniętą owiewkę kabiny. Nie wszystko więc będzie dobrze widoczne. Dlatego odpuściłem waloryzację z wykorzystaniem jednego z dostępnych dodatków żywicznych, czy też popularnych ostatnio kolorowych drukowanych zamienników. Postanowiłem za to lekko stuningować to co w pudełku, sprawdzając przy tej okazji pomysł na odwzorowanie w formie jakiejś namiastki, czy też imitacji napisów i piktogramów na panelach. Pomijając nie do końca właściwe odwzorowanie Hasegawy względem oryginału, to z efektu malarskiego jestem całkiem zadowolony. Imitację materiału, którym zamaskowane były ściany boczne kabiny, zrobiłem z Magic Sculpta albo masy szpachlowej od Gunze, których używam zamiennie. (szczeliny pod panelami później zaszpachlowałem) W kabinie operatora brakowało drążka do sterowania zasobnikiem AAQ-14, który - i tu ciekawostka do kabiny F-14 trafił z zamkniętego programu samolotu A-12. Mój joystick dorobiłem modyfikując element zestawowy z Super Horneta. Drążek na konsoli centralnej zrobiłem całkowicie od nowa. bo zestawowy nie przystawał. (zdjęcie na etapie wstępnego malowania) A manetki przepustnicy musiałem zrobić od podstaw, bo w zestawie nie ma takiego podzespołu wcale. (zdjęcie na etapie instalacji przycisków) Konsolę z prowadnicami przepustnicy wzbogaciłem o lamelki uszczelniające z folii aluminiowej oraz osłonę dźwigni manualnego sterowania skosem skrzydeł z cienkiej folii. (zdjęcie z etapu przyklejania tej ostatniej) Na lewej, pionowej konsoli, dorobiłem dźwignie podwozia i hamulca postojowego. A rzutem na taśmę przed wklejeniem do kadłuba, postanowiłem poprawić wygląd prawej pionowej konsoli w kabinie RIO i panel z wskaźnikami zrobiłem z cienkich pasków zielonej folii. Będzie ciekawie odbijać światło czasami. Widać przy okazji gotowy drążek po lewej stronie. Nowe zrobiłem też pedały orczyka. (zdjęcie na etapie finalnej obróbki) Po pomalowaniu i wklejeniu wyglądają całkiem-całkiem. W finale po zamknięciu owiewki pewnie pozostanie po nich wspomnienie i te ułomne smartfonowe zdjęcia Ostatnim zabiegiem przed instalacją kokpitu w kadłubie, było pasowanie z wnęką od Airesa. Konieczne okazało się zdjęcie materiału właściwie do prześwitu, co widać na elemencie wnęki.
  10. Na całe moje szczęście, ten model raczej z warsztatu poleci co najwyżej na półkę, do gabloty
  11. Nie ma tu jakiejś filozofii czy wiedzy tajemnej Tnę nożyczkami chirurgicznymi, a jeśli blaszka jest nieco grubsza, jak ta 0,2mm którą wykorzystałem przy końcówkach skrzydeł, czy na krawędzie wlotów, co widać poniżej, to sięgam po nożyce krawieckie. Obrabiam "na grubo" pilnikami, a na koniec papiery ścierne. Więc nic co odbiegałoby od standardów. Krawędzie wlotów stosownie naostrzone trzymały się dość długo i miały szansę dotrwać w swojej plastikowej istocie do finału, ale Tomcat pojechał do Telfod na stolik klubowy IPMS Polska w pudełku zaszło "ale urwał". Przez co model dostał kolejną porcję uszlachetnienia mosiądzem wysokoniklowym. Operacja podobna do tej na końcówkach skrzydeł, czyli w wyznaczonym taśmą obszarze zdjęcie plastiku na mniej więcej grubość metalowego przeszczepu, a następnie naklejenie przeszlifowanej (pomaga w adhezji) blachy czarnym CA. Po wyschnięciu obróbka. To nie koniec podobnych zabiegów na tym modelu, więc jak mawiają starzy Indianie - stej tjuned
  12. Jedynie taki, że zwykłego mosiądzu nie miałem w tej grubości. Ale ogólnie, to niedokarmiona alpaka, tudzież nowe srebro, to super materiał do pracy
  13. Jedną z rzeczy, która niezależnie od tego jak byśmy się starali upodobnić model do pierwowzoru, na zdjęciach zdradza, że mamy do czynienia jednak z imitacją w skali, są wszelkie krawędzie. W rzeczywistości niekiedy ostre do tego stopnia, że można się o nie skaleczyć, w modelach zwykle są obarczone wadami wynikającymi choćby z ograniczeń technologicznych. Jest z tym dziś w modelach lepiej niż kiedyś, ale wtrysk nie zrobi nam ostrej niczym nóż krawędzi. Ja krawędzie usterzenia, czy klap ostrzę. Podobnie zrobiłem z końcówkami skrzydeł. Odpowiednio zaostrzyłem krawędzie, ale z pełną świadomością, że kruchy plastik Hasegawy w tej formie może nie dotrwać do końca dość "brutalnej" budowy. I tak też się stało, że końcówka skrzydła w pewnym momencie się wyszczerbiła. Nie było więc opcji jak wykorzystać metal, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Na poniższych obrazkach mój sposób na wymianę krawędzi na taką, która nie dość, że jest ostra, to i odporna na uszkodzenia. Wykorzystałem tu alpakę o grubości 0,2mm klejoną czarnym CA. Podobny zabieg zrobiłem w przypadku górnych krawędzi wlotów powietrza, ale o tym w jednym z kolejnych postów.
  14. Panele odpowiedzialne za odprowadzanie gorącego powietrza na kadłubie to temat, który (ależ mnie korciło!) początkowo chciałem zrobić z ulubionych blaszek, później zostawić jak to fabryka z Shizouki zrobiła, a ostatecznie po prostu poprawiłem zestawowe elementy. Listki wywietrzników najprostszym możliwym sposobem, czyli nożykiem olfy, odchudziłem. Wyglądają akceptowalnie, z jednym zasadniczym zastrzeżeniem. Ten po prawej stronie kadłuba, powinien mieć listki prostopadle do osi kadłuba, a nie pod skosem. Ale to jedno z tych ustępstw, które "biorę na klatę". Odchudzone listki pozwalają rzucić okiem do środka, więc w dość prost sposób dorobiłem kawałki ścianek, rurki którymi pewnie transmitowany jest płyn chłodzący, a pod to wszystko podkleiłem cienką siateczkę. Wstępnie też pomalowałem te elementy. Dość mocno przerobiłem "bobrzy ogon". Ten element mnie wręcz zaszokował tym jak bardzo odstaje od kształtu jaki powinien mieć. Napompowany, za gruby, więc po sklejeniu do kupy i wklejeniu płyt hamulców, mocno popracowałem pilnikami. Od spodu na tyle zaciekle, że aż przedobrzyłem, więc oprofilowanie trzeba było odtworzyć dodając materiału Wyciąłem też otwory na zasobniki mieszczące kasety z flarami i chaffami. Zamierzam zostawić puste wnęki, bo samolot testowy, którego model robię zapewne latał właśnie w takiej konfiguracji. Może to być nawet bardziej chwytające za oko, bo wnęki mają żółty kolor. Rurę zrzutu paliwa dorobiłem z mosiądzu, a antenę systemu RWE z plastiku. Na jednym ze zdjęć widać porównanie z ogonem zestawowym na etapie odchudzania i szpachlowania. Szpachlowanie okazało się konieczne, bo przy szlifowaniu do pożądanej grubości w niektórych miejscach materiał się skończył Odchudzony ogon przykleiłem do górnej połówki kadłuba. Będzie tu jeszcze nieco roboty, bo trochę linii będę musiał wytrasować. W sekcji dziobowej podziałałem min z lukiem wentylującym działko. Tu też miałem zakusy by zaprojektować trawionkę, ale padło na szybszą opcję wycinania blaszek ręcznie. Nie do końca jestem zadowolony z efektu, ale w stosunku do zestawu, jest to i tak in plus dla modelu. Te kompromisy... Na powyższym zdjęciu z etapu przypasowania, widać także zaszpachlowane tzw. NACA vents, czyli chwyty powietrza wentylującego działo. To największa różnica NF-14D w stosunku do normalnego samolotu wersji D. Nie miał tych wlotów. Owiewka wylotu luf działka przeszła dość poważne profilowanie. Była za krótka i zbyt pękata. Wspominałem, że nie będę nikomu polecał Hasegawy? A co do wylotu luf działka, to zaglądając do środka coś tam zawsze widać, więc coś zrobiłem.
  15. Właściwie opisał Rymulus. Nie mam zdjęć z prac nad tymi światłami, które są na końcówkach skrzydeł, czy stateczników. Ale pokażę za jakiś czas tak kompletnie na surowo jak to wygląda w przypadku świateł na napływach. Dodam do opisu Rymulusa, że kawałek tworzywa kształtujemy tak by pasował do wycięcia w miejscu, gdzie ma być światło w płatowcu. Można podmalować jakimś chromem, by lampa była lepiej widoczna, można też nawiercić stosowny otwór, który po wypełnieniu czy to lakierem, czy jakimś metalizerem, stworzy nam imitację żarówki. Wklejamy na CA zalewając dość solidnie, a na koniec obrabiamy. Tymczasem kolejne drobne tematy, które Hasegawę zbliżają do pierwowzoru. Wymieniłem dość prostym zabiegiem powierzchnie pod upustami powietrza z wlotów. Tu błędem było niewłaściwe wyprofilowanie. Z kolei na szczycie kadłuba widać zrobioną z CA sposobem opisanym w poprzednim "wejściu antenowym" podstawę pod antenę GPS. A na ogonie postanowiłem możliwie najprostszymi środkami poprawić, a właściwie stworzyć grille wentylujące komorę silnika. Zakładałem, że wyjdzie to słabiej niż ostatecznie wyszło. PLA 0,1mm, nówka-sztuka nożyk olfy, szbki klej Tamiya z precyzyjnym pendzelkiem-aplikatorem (bo różnie z nimi bywa) i to w zasadzie tyle.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.