Skocz do zawartości

ZzB

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    350
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

110 Excellent

Informacje

  • Skąd
    Reda /k.Gdyni

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

  1. Trochę brudzingu tam jest, ale głownie na wózku podwozia. Dach delikatnie pocieniowałem w rynienkach deszczowych (ale fakt- przydałoby się jeszcze postarzyć sprężyny od pantografu). Trochę brudu trafiło na podłogę wewnątrz kabiny pasażerskiej. I to w zasadzie wszystko. Długo zastanawiałem się co zrobić z zewnętrznem kabiny ale ostatecznie skończyło się tylko na drobnych odpryskach lakieru. Te tramwaje które udało mi się zobaczyć jeżdzące po torach były ... czyste. No cóż ... czyli czas wrócić do czołgów i błota
  2. Hej. Właśnie sobie uświadomiłem, że od ostatniego wpisu minęło pół roku. Przyznaję bez bicia ze całe lato i kawałek jesieni nie kiwnąłem palcem przy modelu. Ale wraz z jesiennymi deszczami wróciła wena. I co najważniejsze – wolny czas. Bo wolnego czasu zawsze miałem deficyt. Tak jak wspomniałem nadszedł czas na drobiazgi. Spośród tych drobiazgów najtrudniejszą rzeczą był pantograf, składający się zasadniczo z kilku drucików i dużej ilości powietrza. Sporym wyzwaniem było dobranie takiej ilości kleju żeby z jednej strony wszystko się jakoś trzymało a z drugiej żeby nie pozalewać połączeń. W efekcie pantograf składałem do kupy kilka razy, bo z uporem zamieniał się pod własnym ciężarem w kupkę drucików. Ale ostatecznie udało się. I to nawet całkiem nieźle, bo miesiąc później przetrzymał solidną katastrofę (o czym niżej) Z pozostałych drobiazgów zdecydowałem się pokazać tylko numer linii i motorniczego. Uchwyt numeru powstał, jak wszystko inne, z trawionej puszki po piwie (miniaturka po lewej stronie zdjęcia). Ramię uchwytu ma 0.4 mm szerokości - i to jest ostateczna granica tego, co potrafię uzyskać domowymi metodami. Natomiast jeśli chodzi o motorniczego to .. na pewien czas utknąłem na doborze kolorów. Bez problemu można znaleźć zdjęcia z epoki, ale niestety wszystkie czarno-białe. Dlatego malując chińskiego kartofla postanowiłem wspomóc się zdjęciem jednego z bohaterów serialu Miodowe lata I kiedy już miałem wszystko pokończone, podkusiło mnie, żeby pokazać tramwaj koledze. Owinąłem gablotkę folią bąbelkową, włożyłem do siatki i wyszedłem z domu. Ledwie skręciłem za róg budynku gdy podmuch wiatru rąbnął siatką o ścianę. Folia wytłumiła co mogła ale dmuchnęło naprawdę solidnie. Nawet przez chwilę się zastanawiałem czy tego tak nie zostawić. W sumie wyszła niezła diorama Ostatecznie zdecydowałem się na odbudowę, szczególnie że katastrofę przetrwał wspomniany na początku pantograf. Nie wszystko się udało odtworzyć, m.in. wyrwany został jeden z relingów z wnętrza kabiny – bez zdjęcia dachu nie było szans na wklejenie go na miejsce. I tak oto po dwuletniej podróży dotarliśmy do celu. Dzyń dzyń... Proszę wysiadać. Przystanek końcowy. ZzB
  3. Hej. Jak wspomniałem – wózek jezdny to już czysta przyjemność w stosunku do „szybek”. Szkoda tylko, że przynajmniej połowa osprzętu jest ukryta pod kabiną pasażerską, więc przyszło mi zastosować metodę kniazia Potiomkina. Czyli odpuścić sobie większość tego, czego za ChRLD widać nie będzie (a to oznaczało rezygnację m.in. z praktycznie całego układu hamulcowego). A jak bardzo tej większości „nie widać” – doskonale ilustruje ostatnie z zamieszczonych dziś zdjęć. Torowisko jest improwizacją – sklonowałem w żywicy segment torów rozmiaru H0, następnie rozciąłem go w poprzek podkładów i rozsunąłem na potrzebną szerokość. Koła są ruchome, ale chyba się złamię i przykleję wagon do torowiska. Dłubię aktualnie pantograf który składa się z kilkunastu drucików i dużej ilości powietrza. Już kilka razy musiałem zaczynać nieomal od nowa po zbyt energicznym ruchu ręki (mam nadzieję że całość nie rozsypie się podczas malowania ;P). Po dodaniu lusterek, wycieraczek i innych drobiazgów koniecznością stanie się gablotka. Więc o przekładaniu modelu z miejsca na miejsce chyba lepiej zapomnieć. I to by było na tyle. Następnym razem pantograf, oświetlenie i różne-łatwo-urywalne-drobiazgi. No i pan motorniczy w żółtym berecie. ZzB
  4. Hej. Przyznaję bez bicia, że „mycie szybek” w tej skali to nie to samo, co w realu. Po kilku próbach zaczęło mnie po prostu męczyć. Co pomyślałem, że mam wreszcie koniec to makro wyprowadzało mnie z błędu. W końcu dałem sobie spokój. Najwyraźniej pewna ilość paprochów po prostu będzie i już. Dach zajął mi więcej czasu niż to widać na zdjęciach. Dokładność wymiarów konieczna do prawidłowego spasowania „dołu” z „górą” przekroczyła moje najśmielsze wyobrażenia. Na dodatek kabina lekko się zwichrowała. Lekko – czyli 1 mm różnicy na przekątnych. Ale to wystarczyło, żeby geometria połączenia kłuła w oczy. Szlifowałem, pasowałem, szpachlowałem, znowu szlifowałem. I tak w koło Macieju. W końcu udało mi się namówić obie części do związku partnerskiego. Dalej to już spacerek – uchwyty przyciąłem z igieł, klosze lamp wytoczyłem z kawałków polistyrenu przyklejonych do czubka wykałaczki. Za motorniczego robi chiński „kartofel”. Całą torebkę „kartofli” obu płci zakupiłem na Aliexpresie za obłędne 10 PLN razem z wysyłką. Cudów jak widać nie ma, ale po lekkim dorzeźbieniu powinien zacząć przypominać człowieka. Niniejszym ogłaszam, że najgorsza, najbardziej irytująca część modelu czyli !@#$%^ szyby mam za sobą. Czas na odpoczynek - w następnym odcinku wózek jezdny Niech Wam majówka lekką będzie. ZzB
  5. Hej. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że "drewniak" może przywołać tyle fajnych wspomnień Daję znać. Tak sobie myślałem, żeby postawić tam jakąś Lodzię-tramwajarę. Albo posadzić na stopniu gościa ze Sport-em w zębach. Ale sam takiej figurki nie wyrzeźbię. A w sieci to tylko Wehrmacht... Pozdrowionka ZzB
  6. Hej. Lato się skończyło, nadeszła jesień, potem zimowa jesień a przeszkadzajek wszelakich zamiast sezonowo ubywać to przybywało. W końcu po świąteczno-noworocznym szaleństwie powiedziałem – DOŚĆ. Wysłałem Ślubną na narty i wziąłem tydzień urlopu z mocnym postanowieniem, że będę robił … NIC. Dużo NIC. Przez ten tydzień przeczytałem więcej książek niż przez ostatnie pół roku. Znalazłem czas żeby wybrać się do kina. I co najważniejsze znalazłem też czas żeby powalczyć z pomostami. Nie zrobiłem zbyt wiele zdjęć, więc wstawiam to co mam. Teraz tylko umyć szybki, zamontować klamki w drzwiach i można będzie przymierzać się do dachu. Tak BTW – dach mocno zacienia wnętrze. Ciekawe ile z tego, czym nafaszerowałem Konstala pozostanie widoczne Do następnego przystanku. ZzB
  7. ... ale za to widać na nich dokładność maszyny (skoro TY uzyskałeś taki efekt to znaczy "da się"). Na pierwszym zdjeciu (winda kotwiczna) widać warstwy na dużym bębnie - ale w porównaniu do grosza dla mnie są akceptowalne. Patrzyłem jeszcze na ryfle podstawy armaty (2 fotka), zbiorniki spręzonego powietrza (3 fotka), reflektor Aldisa (4 fotka). Jeżeli te elementy powstały z drukarki 35 mikro, to dla mnie taka dokładność wystarczy. Dzięki za pomoc. BTW - pokrętło zaworu z fotki 1 (to najbliższe grosza) to też wydruk czy trawionka ? Pozdrowionka ZzB
  8. Hej. Doświadczenie doświadczeniem. Ale jeżeli maszyna nie ma wystarczających możliwości to - cytując klasyka - z g... bicza nie ukręcisz. Też się przymierzam do druku 3d i w podobnej skali co Edward. Dlatego podglądam takie wątki. Bo nie chciałbym zamienić kilkuletniego zapasu piwa na gustowny acz bezużyteczny bibelocik. Dzięki za jednoznaczną odpowiedź : "da się". Reszta jest ... treningiem. Pozdrowionka ZzB
  9. Hej. Chciałem „cieplej” to mam … „cieplej” Znaczy – trzeba uważać czego sobie życzę, bo może mi się spełnić. Pomosty dalej się lepią – znacznie wolniej, bo tramwaj przegrał z ogródkiem i rowerem. Więc dziś – ławki. W ostatecznym rozrachunku gorzej być nie mogło – w wagonie są cztery komplety po dwie ławki. Dlatego przyszło mi rzeźbić wszystko ręcznie zamiast wykpić się klonowaniem w żywicy. Jak widać na pierwszym zdjęciu – elementy zostały wytrawione, powyginane i wypełnione szpachlówką. I dopiero na szpachlówkę trafiła imitacja deskowania. Ale najtrudniejsze było dopiero przede mną – uparłem się wykonać ozdobne podpórki ławek. Po przeliczeniu wymiarów okazało się że ich grubość wynosiła 0.3 mm. Taka pajęczynka to prawie granica moich możliwości – i to zarówno jeśli chodzi o trawienie jak i o sam montaż. Żeby podpórka nie gięła się od oddechu sklejałem ze sobą trzy „warstwy”. I mimo tych trzech warstw blachy wystarczyło lekkie drgnięcie pensety żeby podpórka nadawała się do wyrzucenia. Na drugim zdjęciu widać wyłamaną końcówkę podpórki – tą konkretną ławkę zostawiłem, bo po zamontowaniu w modelu uszkodzenie jest w zasadzie niedostrzegalne gołym okiem I tak oto wygląda prawie kompletna część pasażerska. Do następnego przystanku. ZzB
  10. Hej. Zanim sprawiłem sobie komorę pŕożniową używałem "wirówki". Z blachodachówki wygiąłem koszyczek, który zaczepiałem na końcu smyczy (ale takiej od owczarka a nie ratlerka). Do koszyczka trafiała zalana żywicą forma (obudowana klockami Lego coby się nie rozpadła, rozmiar tej obudowy limitował wymiary koszyczka), łapałem za drugi koniec smyczy i kręciłem. Siła odśrodkowa metra smyczy wystarczała żeby odpowietrzyć formę. Trzeba tylko ZAWSZE dobrze posprawdzać wszystkie połaczenia, bo jakby się coś urwało... Pozdrowionka ZzB
  11. ZzB

    Polska kupi czołgi K2

    Problem niestety polega na tym, że od jakiegoś czasu KOSZTUJE to nas kupę pieniędzy. Tyle że efekty ... hmm... Weźmy taki ORP Gawron/Ślązak budowany przez 18 lat... Wiem, że to wszytko są informacje "tajne/poufne", ale chętnie przeczytałbym jakąś sensowną analizę, jaki procent budżetu MON (powiedzmy z ostatnich 20 lat) został zamieniony na realny wzrost siły bojowej WP. A jaki wydany na wunderwaffe w rodzaju mobilnych ołtarzy polowych.
  12. Hej Jako że prace przy pomostach wciąż trwają, dziś ciąg dalszy przedziału pasażerskiego. Podłoga w przedziale była różnie wykonana – czasem linoleum, czasem drewniane listwy a czasem tylko zwykła sklejka. Postanowiłem zmierzyć się z listwami. Za pierwszym razem ambitnie przetrawiłem szczeliny na wylot. Wyszło … średnio. Przy zachowaniu proporcji szczeliny były zbyt wąskie aby cokolwiek prześwitywało spod spodu – co doskonale widać na pierwszym zdjęciu. A jednocześnie deskowanie stało się wiotkie jak skrzydło motyla. Za drugim razem tylko podtrawiłem szczeliny – efekt wizualny taki sam, ale element stał się znacznie sztywniejszy. W następnej kolejności zająłem się nagrzewnicami. Nagrzewnice to właściwie sztuka dla sztuki – wszystkie umieszczone były pod ławkami, więc z zewnątrz będą praktycznie niewidoczne. Ale zdecydowałem, że jest to niezły test moich możliwości technologicznych, szczególnie jeśli chodzi o precyzję podtrawiania. Bo ławki też miały mieć deskowanie. A na dodatek były ustawione na ozdobnych podporach. Ale to już w następnym odcinku Mam nadzieję, że przy trochę cieplejszej aurze. ZzB
  13. Hej Wykrakałem z tym „okrągłym segregatorem” Do kosza powędrowała i ta wersja, którą się ostatnio chwaliłem. I następna. I jeszcze następna … Dopiero kolejne przeszły kontrolę jakości. W międzyczasie bogatszy o zdobyte doświadczenie ulepiłem przedział pasażerski. Inna sprawa że był o niebo łatwiejszy – płaskie ściany, płaska podłoga. Nic, tylko ciąć i sklejać. Tak więc minęliśmy pierwszy przystanek. Mam nadzieję, że dalej wreszcie będzie z górki… P.S. Na fotce „rodzinnej” szyby w pomostach zaklejone są od wewnątrz taśmą malarską. Przekonałem się na własnej skórze, że upaćkanie przeźroczystego plastiku jest …. problemem. Pozdrowionka ZzB
  14. Hej Po zakończeniu budowy Śmiałego, którego wbrew planowi Kusiciela zlepiłem w 1/87, postanowiłem przeprosić się z 1/72. Ale też przy okazji zrobić sobie urlop od militariów i machnąć jakiegoś cywila. Okazało się to jednak dużo trudniejsze niż początkowo sądziłem. Pancerka zwykle jest „zamknięta”. A jeżeli już widać wnętrze to zwykle przez otwarte włazy lub zdjętą wieżę. Natomiast „cywile” mają karoserię która jest cienkiej blachy a nie pancernych płyt. Oraz … okna. Dużo okien. A niektóre z tych okien są wygięte. Po kilku nieudanych próbach wytłoczenia „szyb” z przezroczystego plastiku uznałem, że zanim zacznę biegać trzeba nauczyć się chodzić. Szukając czegoś co ma płaskie oszklenie trafiłem na wycinankę stareńkiego tramwaju. Tramwaj Konstal N to powstała w końcu lat 40-tych adaptacja niemieckiego wagonu KSW. Tramwaje tego typu produkowane były w wersjach od N do 5N, do 1962 roku i charakteryzowały się tym, że miały drewnianą kabinę. W tym czasie nie byłem nawet w planach na następną pięciolatkę więc mocno się zdziwiłem bo wygląd tramwaju wydawał mi się dziwnie znajomy. Ba – miałem nawet wspomnienia z jazdy w młodości takim „drewniakiem”. Co samo w sobie było niezapomnianym przeżyciem ponieważ centralnie umieszczony wózek jezdny szarpał całym wagonem a od zgrzytów kół o szyny potrafiły rozboleć zęby W przepastnych archiwach internetu wygrzebałem jednak informację że wczesne Konstale były w Gdańsku długo eksploatowane na linii prowadzącej na Stogi-Przeróbkę (m.in. po nieistniejącej już linii na ulicy Łąkowej), ponieważ nowsze tramwaje były za ciężkie dla mostu saperskiego nad Nową Motławą. Tak więc ostatecznie okazało że to nie pierwsze objawy Altzheimera tylko rzeczywiste wspomnienia :). Tym samym wyszedł mi nieplanowany powrót do przeszłości. Chociaż nie jestem do końca pewien czy „drewniak” którym jeździłem był N-ką czy którąś z późniejszych wersji. Tyle wspomnień – czas na model. Bardzo szybko okazało się, że nawet z płaskimi szybami łatwo nie będzie. Słupki okienne miały 0.5 mm szerokości, co wykluczało użycie polistyrenu. Zdecydowałem się więc na „kanapkę” z wytrawionej blachy, chociaż nawet z elementami z blachy trzeba było obchodzić się wyjątkowo delikatnie. Przy okazji musiałem rozwiązać problem sklejenia kilku takich warstw – cyjanopan wysychał za szybko, kleje oparte na butaprenie zostawiały trudne do usunięcia elastyczne wypływki, kleje polimerowe słabo łączyły blachę. Ostatecznie udało mi się z żywicą, która wiązała przez kilka godzin. Jednak nic za darmo - klejone elementy trzeba było dokładnie unieruchomić i mocno ścisnąć. W efekcie w ciągu jednego dnia mogłem skleić co najwyżej dwie warstwy. Kilka warstw – kilka dni. Oczywiście zaraz po rozwiązaniu poprzedniego problemu pojawił się kolejny - okazało się że nie jestem wstanie dociąć odpowiednio precyzyjnie szybek okiennych. Konieczne stało się wklejenie przezroczystego tworzywa jako jednej z warstw „kanapki”. Kiedy już wydawało się że mam z górki, uświadomiłem sobie, że przy wyliczaniu liczby warstw „kanapki” nie wziąłem pod uwagę grubości spoin. W konsekwencji ścianka zamiast 0.9 mm grubości miała 1.2 mm. Niby mało. Ale wystarczająco, żeby zabrakło miejsca na odsuwane drzwi (różnicę grubości widać na lewym dolnym zdjęciu) Dość narzekania. Może się okazać, że i ta wersja ostatecznie powędruje do „okrągłego segregatora” ale chyba wreszcie mam się czym pochwalić. Znaczy czas ruszać z zajezdni…. „…Pan motorniczy w żółtym berecie Przystanął, oświadczył mi Że mnie zabiera w podróż po świecie Wiadomość włożyłem w drzwi ...” Pozdrowionka ZzB
  15. Hej. Lato nadeszło. Oczywiście nagle i niespodziewanie. Wskutek czego Śmiały przegrał sromotnie ze szklarnią, remontem dachu i kilkoma innymi przeszkadzajkami. Ale w końcu udało się dolepić szczególiki, naładować wóngla do zsypni i na koniec wszystko gruntownie usyfić. Wyszło lepiej niż w przypadku BRDM-a, ale sporo mi jeszcze brakuje do konkurencji Inna sprawa, że dopiero na fotkach zauważyłem, że tu i ówdzie poodpadały nity, że odkleiły się stopnie w lokomotywie... Czyli przed zaparkowaniem w gablocie trzeba będzie jeszcze poświęcić Śmiałemu trochę czasu. Co nie zmienia faktu, że po prawie dwuletniej podróży dojechaliśmy wreszcie do stacji końcowej. 3majcie się ciepło. Do następnego modelu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.