Poproszony, że tak powiem do tablicy, dodam tylko tak od siebie, że moja opinia wyrażona w artykule zamieszczonym w w/w wydawnictwie jest tylko i wyłącznie moją opinią i nie każdy musi się z nią zgadzać. Jednakże, jeśli się weźmie pod uwagę, że model ma jak najwierniej odwzorowywać oryginalny samolot to dotyczy to nie tylko konstrukcji samego samolotu, ale oczywiście również śladów eksploatacji, jeśli oczywiście się gustuje w tak zdewastowanych modelach (to jest oczywiście sprawą gustu). Technika zalewania linii podziału tzw. washem jest oczywiście efektowna wizualnie i uplastycznia model, ale niestety nijak się ma do wyglądu realnego samolotu (no chyba, że mamy do czynienia z jakimś zdewastowanym egzemplarzem, który latami stał tylko pod chmurką i na dodatek w muzeum…). Moim zdaniem, jeśli się poświęca dziesiątki godzin czasu w budowę wiernego modelu to niestety wykonując ślady eksploatacji należy się opierać tylko i wyłącznie na zdjęciach oryginalnego samolotu i starać jak najwierniej oddać fakturę powierzchni emalii lakierniczych, typowe ślady eksploatacji, zabrudzenia itp. Sztuka ta jest bardzo trudna i bardzo często po tych zabiegach możemy uzyskać pobrudzony model, a nie wierne ślady eksploatacji . Ja wykonując moją F-16 C w skali 1:32 bazowałem na zdjęciach konkretnego samolotu, zdjęcia dla porównania poniżej:
Pozdrawiam:
Norbert Czajkowski
ps. Model przedstawiony na powyższych zdjęciach nigdy nie brał udziału w żadnym konkursie modelarskim. W konkursach modelarskich startowałem kiedyś modelem samolotu F-16 ale wykonanym w skali 1:48 i tym faktycznie trochę nagród zdobyłem .