Skocz do zawartości

Starachowicka armata przeciwlotnicza 75 mm wz. 36/37


Jendrass1

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 123
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Jendrass, są jeszcze jakieś fotki na forum "odkrywcy"

Jarekk, zgodnie z tym, co twierdzą mądrzejsi ode mnie (na forum "Odkrywcy") to jest to wersja półstała 75mm wz.38

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się nie znam i pytam z ciekawości: czy ta nasza pelotka była kiedykolwiek wykorzystana jako p-panc tak jak niemiecka 88-mka? Toż w wersji mobilnej wydaje się znakomita do tej roli, a kaliber jak na tamte czasy zabójczy dla wszystkiego co jeździło...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się nie znam i pytam z ciekawości: czy ta nasza pelotka była kiedykolwiek wykorzystana jako p-panc tak jak niemiecka 88-mka?

 

Trzeba by jeszcze raz przeczytać "Starachowicki wrzesień"

Z tego co pamiętam (słabo oj słabo bo czytałem w podstawówce lat temu...) to incydenty takie były bardzo mocno sporadyczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jarekk myślę, że przy niewielkiej grubości ówczesnych płyt pancernych stosowanych na niemieckich, radzieckich i czeskich pojazdach pancernych raczej nie było by problemu z ich wyeliminowaniem z walki lub zniszczeniem. Wszak znane są przypadki kiedy Amerykanie strzelali ze swoich 75mm pocisków odłamkowych i burzących do czołgów japońskich a siła uderzenia i eksplozja często powodowała wyrwanie płyt ze spawów lub nitów, pęknięcia płyt, wepchnięcie płyty do środka, zerwanie wyposażenia wewnętrznego które masakrowało lub ciężko raniło załogę. Można też było zdemolować zawieszenie czy wybić uzbrojenie z mocowania...

Tak więc taki pocisk miałby szansę jeśli nie na zniszczenie to wypunktowanie czołgu/samochodu pancernego z walki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś bym nie popuszczał wozy fantazji w kwestii łojenia niemieckich czołgów przez nasze pelotki. Po pierwsze mieliśmy ich (75tek) mało bo ok 52 sztuk czyli 11% z planowanej ilości 280 sztuk. Ich wpływ na walkę z panzerami mógł być tylko incydentalny. Dwa pamiętajmy, że płk. Maczek przed wojną dostał jeszcze w trakcie manewrów 10 BK "warringa" od obserwatorów za użycie 40tek Boforsa do strzelań na wprost do wozów pancernych przeciwnika. Strzelanie więc z dział plot niezgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem, w naszym wojsku (niestety) traktowano jako wykroczenie (co dziwi). Wrześniowa praktyka szczęśliwie zweryfikowała takie podejście i Boforsy zebrały swoje żniwo

Słowem potencjalnie możliwość rozpirzenia jakiegoś panzera była i pewnie swobodnie pocisk odłamkowy poradziłby sobie z Pz I, II a może nawet III ale to wszystko wynikało z braku obrony plot i potrzeby mocnej improwizacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowem potencjalnie możliwość rozpirzenia jakiegoś panzera była i pewnie swobodnie pocisk odłamkowy poradziłby sobie z Pz I, II a może nawet III ale to wszystko wynikało z braku obrony plot i potrzeby mocnej improwizacji.

 

Chodziło Ci może o improwizowaną obronę ppanc, a nie plot? Czy dobrze rozumiem? Mnie w moim pytaniu bardziej chodziło o to, czy z naszego "flaka" dało się zrobić "paka" i ładować do niego pociski ppanc tak jak to robili Niemcy. Chociaż strzelanie odłamkowymi pewnie też miałoby wpływ mocno destrukcyjny na większość niemieckich wozów (weźmy np. Sdkfz-ty wszelkiej maści) biorąc pod uwagę kaliber.

 

Z tym zakazem strzelania do czołgów z broni plot to mnie mocno zdziwiłeś. Nie wiedziałem o czymś takim, a kuriozum to zaiste ogromne. To w zasadzie odpowiada na moje pytanie - pewnie nikt w WP nie pomyślał nawet o takiej dualnej roli tych dział. 52 sztuki takiej broni to dużo. To tak jakbyśmy mieli 52 Pak 40. Kilka zamaskowanych 88-mek w Afryce potrafiło dokonać prawdziwej rzezi angielskich tanków z Matyldami Mk II włącznie z pancerzem grubości ponad 70mm. Myślę, że dobrze przygotowane stanowiska mogłyby dokonać prawdziwego spustoszenia w nacierających czołgach idących w "klinie".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że "88" były na wyposażeniu oddziałów frontowych, czyli w dywizjach pancernych i obsługi ich miały doświadczenie w sytuacjach aby prowadzić ogień improwizowany do różnych celów. Nasze "75" były tylko na zapleczu i obsługi widziały czołgi tylko na obrazkach. O strzelaniu do celów opancerzonych nie mieli raczej pojęcia. Obecnie, kojążę tylko strzelanie z Boforsów amunicją przeciwlotniczą do sowieckich czołgów w Grodnie. Skutki były raczej słabe. Chyba lekkie uszkodzenia i … wianie bojców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że "88" były na wyposażeniu oddziałów frontowych, czyli w dywizjach pancernych i obsługi ich miały doświadczenie w sytuacjach aby prowadzić ogień improwizowany do różnych celów.

 

O ile dobrze pamiętam w 1939 Flakabteilung były samodzielnymi jednostkami wspierającymi główne dywizje frontowe (piechoty i pancerne). Nawet w Afryce na początku kampanii były to jednostki niezależne od 15 D. Panc. i 5 D. L.

 

Rozumiem Panowie o czym mówicie z tym, że nikt wtedy o Blitzkriegu pojęcia nie miał, niemniej boli trochę fakt, że w naszej doktrynie wojskowej nikt nie wpadł na to, że zarówno Boforsy jak i 75-tki można używać w dwóch rolach tak jak to zrobili Niemcy (Flak/KwK). Tym bardziej, że armaty plot były szeroko wykorzystywane do niszczenia celów naziemnych już w czasie wojny domowej w Hiszpanii. Tak więc z tym większym zdziwieniem przyjąłem to co napisał Jendrass, że u nas doktryna mówiła coś zupełnie innego niż praktyka wojny prowadzonej z użyciem tego typu sprzętu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ale armaty były mobilne i mogły targać dwa rodzaje amunicji. Wiem, wiem, że to i tak mało przy tej ilości, ale jednak. Kilka większych wyrw w nacierającej dywizji pancernej (np. taki Panzer IV, którym w owym czasie woził się dowódca batalionu) z pewnością ostudziłoby zapał do ataku

Szkoda... wielka szkoda, że nikt o tym nie pomyślał w owym czasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z literatury TBiU wynika, że był tylko jeden rodzaj amunicji do armaty, przeciwlotnicza wz. 34/St.

Co do przeciwlotniczego( przeciwpancernego) odwodu manewrowego Naczelnego Wodza to taka jednostka istniała. 11 dywizjon artylerii przeciwlotniczej (zmotoryzowany) – 12 armat z ciągnikami. Tylko, że jego zadaniem była osłona rządu na całym szlaku od Warszawy do Zaleszczyk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie bardziej dziwi, że Brytyjczycy mając swoje doskonałe 94 mm Mk. 3 Vickers (3,7 in. AA Gun Mk. 3) nie wykorzystywali ich do zwalczania czołgów.

 

Nie mniej jednak wykorzystanie przez Maczka artylerii plot do zwalczania czołgów bardzo dobrze o nim świadczy jako o oficerze i dowódcy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sukcesy i pomysłowość Niemców wynikała chyba z faktu, (często wspomina sie o tym w literaturze) że u nich to dowódcy niskiego szczebla decydowali w jaki sposób i jakimi środkami zrealizują rozkaz bojowy. Nie zakładano im "kagańców" co często zdarzało sie w innych armiach.

Zauważcie jak często strzelano z „88” z pozycji marszowej. Czy to się mieściło w jakichkolwiek instrukcjach? Na komendy i działoczyny do strzelania nie było czasami czasy. Czy angielski oficer The Royal Artillery wydałby komendy do otwarcia ognia z armaty stojącej na kołach?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam, znam. Dlatego mój sarkazm.

 

Niemniej Anglicy jak trzeba było to się wyrwali ze schematów i potrafili działać nie-według-instrukcji-dołączonej-do-produktu. Ale tego to się od przeciwników nauczyli właśnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.