Skocz do zawartości

Su-34 Italeri 1/72 W Polskich barwach


spiton

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 69
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

hmm to po prostu niechlujne i brzydkie tu nie ma sie czym tluamczyc wiekiem...

Brzmi bardzo poważnie. Wezmę sobie do serca i przemyślę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24831107_1617211521668200_5112807373874154189_o.jpg?oh=41ac7db70663e326e3a712f10f24a96f&oe=5AC4B9BC

Dorobiłem rakiety przeciwlotnicze, i tu taki smaczek. Zawsze kusiło mnie, żeby rakiety montować parami, dwie do przodu, dwie do tyłu. Su-34.,ma potężny "odwłok, w którym śmiało może się zmieścić aparatura namierzająca cele na podczerwień. Która połączona z tą "patrzącą do przodu" znacznie rozszerzyła by zakres strzelań rakietami na podczerwień.. Ciekaw jestem co o tym myślicie ?

 

PS. fota robiona komórką ,_)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki patent w praktyce w ogóle ktokolwiek kiedykolwiek zastosował, albo chociaż na serio rozważał?

Odpalenie rakiety do tyłu, szczególnie przy znacznej prędkości samolotu, znacząco by ją wyhamowało na starcie.

Nie wiem czy to praktyczny pomysł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Solo, tak sobie myśle, że przy walce manewrowej, dotychczas, żeby taki AIM uchwycił ślad termiczny wroga, musiałeś zajśc go od ogona. Walczące w ten sposób samoloty nie lecą znowu tak szybko, bo jest przeciążenie. pewnie jest to 400-700 na godzine. I ta mozliwość, że możesz strzelać do tyłu chyba jednak dawałaby znaczny wzrost sytuacji, w których wróg byłby uchwytny. Myśle, że po prostu klasycdzne myśliwce nie miały takiego odwłoka, żeby w nim aparature zamontowac,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby takie rozwiązanie miało sens, to by miały odwłok ;).

zakładasz, że jakby coś miało sens, to by już dawno istniało. to oczywisty błąd ,_)Bo przeczy idei postępu.

Ja zakładam takie warianty.

1. Walka powietrzna. Samoloty o podobnej manewrowości wykonują manewry. samolot z detektorem podczerwieni i rakietami w dwóch kierunkach jest niebespieczny, bo nie mozna go minąć, co często się w walce powietrznej dzieje.

2. Nasz Su atakuje cele naziemne, po czym tylni detektor podczerwieni monitoruje tylna półsfere, i jak tylko cos zaczyna strzelać, to wypuszcza rakiete.

3. Zakładając na podwieszeniu głowice obserwacyjna, mogącą patrzyć również w tył, możnaby tak umieszczonym uzbrojenieniem atakować obiekty w tylnej półsferze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Walka powietrzna. Samoloty o podobnej manewrowości wykonują manewry. samolot z detektorem podczerwieni i rakietami w dwóch kierunkach jest niebespieczny, bo nie mozna go minąć, co często się w walce powietrznej dzieje.

 

Dobrze gadasz, tylko źle kombinujesz

Współczesne rakiety mogą zakręcać o 180st. od kierunku lotu. Nie ma sensu montować rakiet kierując je do tyłu, skoro mogą być skierowane do przodu i po prostu zawrócić. Odwrócenie tego procesu (skierowana do tyłu, ale ma lecieć do przodu) będzie bardziej kłopotliwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Walka powietrzna. Samoloty o podobnej manewrowości wykonują manewry. samolot z detektorem podczerwieni i rakietami w dwóch kierunkach jest niebespieczny, bo nie mozna go minąć, co często się w walce powietrznej dzieje.

 

Dobrze gadasz, tylko źle kombinujesz

Współczesne rakiety mogą zakręcać o 180st. od kierunku lotu. Nie ma sensu montować rakiet kierując je do tyłu, skoro mogą być skierowane do przodu i po prostu zawrócić. Odwrócenie tego procesu (skierowana do tyłu, ale ma lecieć do przodu) będzie bardziej kłopotliwe.

 

Masz racje. sprawę załatwia detektor podczerwieni skierowany do tyłu. a Rakietę oderwę i przylepie , tak jak Pan Bóg przykazał ,_)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Masz racje. sprawę załatwia detektor podczerwieni skierowany do tyłu. a Rakietę oderwę i przylepie , tak jak Pan Bóg przykazał ,_)

 

Sprawe załatwia JHMCS , a właściwie obrót głowy ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Masz racje. sprawę załatwia detektor podczerwieni skierowany do tyłu. a Rakietę oderwę i przylepie , tak jak Pan Bóg przykazał ,_)

 

Sprawe załatwia JHMCS , a właściwie obrót głowy ..

W tym samolocie obrót głowy nic nie da. Nie mówić o tym, że głowa się tak nie wykręca ,_))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze kusiło mnie, żeby rakiety montować parami, dwie do przodu, dwie do tyłu. (...) Ciekaw jestem co o tym myślicie ?

Moim zdaniem rakieta po zejściu z wyrzutni nadal leciałaby "na wstecznym". Duże stateczniki w tylnej części spowodowałyby natychmiastowe obrócenie jej przodem do kierunku lotu i cały misterny plan... Twój Su-34 miałby szczęście, gdyby nie zestrzelił się sam.

 

trochę te dywagacje o strzelaniu przez ramię w samoobronie kojarzą mi się z tym:

 

po co wchodzić na ogon i strzelać komuś w plecy, skoro po prostu można zestrzelić go z daleka?

 

przez prawie 50 lat dwa wrogie bloki próbowały wymyślić najlepsze sposoby zabijania przeciwnika i mimo kasy i czasu włożonego nigdy nie zobaczyliśmy rakiet montowanych tył naprzód. I pewnie jest kilka innych powodów niż "No nie pomyślalem o tym!"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze kusiło mnie, żeby rakiety montować parami, dwie do przodu, dwie do tyłu. (...) Ciekaw jestem co o tym myślicie ?

Moim zdaniem rakieta po zejściu z wyrzutni nadal leciałaby "na wstecznym". Duże stateczniki w tylnej części spowodowałyby natychmiastowe obrócenie jej przodem do kierunku lotu i cały misterny plan... Twój Su-34 miałby szczęście, gdyby nie zestrzelił się sam.

zwróć uwagę, że siła działałaby na rakietę normalnie. To tylko kwestia oporu powietrza, który by pozwolił w pierwszym momencie lotu lepiej przyspieszyć, bo opór powietrza pchał by rakietę do przodu. A nie w kierunku przeciwnym do ruchu. Tak, że kierunek przyspieszenia byłby normalny, a zatem raczej by jej nie obróciło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ja sie wtrącę do tych dywagacji:

Po pierwsze,

To tylko kwestia oporu powietrza, który by pozwolił w pierwszym momencie lotu lepiej przyspieszyć, bo opór powietrza pchał by rakietę do przodu. A nie w kierunku przeciwnym do ruchu. Tak, że kierunek przyspieszenia byłby normalny, a zatem raczej by jej nie obróciło.

Zdaje się, że nie uważałeś na tym wykładzie z mechaniki lotu. Tak na szybko w czasie t=0.000nic sekundy po odłączeniu się rakiety od samolotu, rakieta czy też raczej pocisk ma prędkość równą prędkości samolotu, później pojawia się opór aerodynamiczny i rakieta zwalnia (względem ziemi), zjawia się Isaac Newton i przy pomocy jabłka powoduje, że pocisk opada w stronę ziemi. Silnik pocisku, napędzając pocisk w przeciwną stronę lotu samolotu a tym samym pocisku (który co prawda zwalniając ale jednak leci nadal w tym samym kierunku co samolot), tylko zmniejsza jego prędkość, co powoduje jeszcze szybsze opdadanie pocisku w kierunku ziemi. Tak więc silnik pocisku zamiast napędzać, spowalnia pocisk i powoduje co najwyżej straty na ziemi, jak jakiemuś biednemu ludziowi na głowę spadnie. Aczkolwiek w tej teorii niech się lepiej wypowie Mikele, bo ja lubiłem robić drzemki na wykładach z mechaniki lotu albo przerabiałem mechanikę płynów

 

Po drugie.

zakładasz, że jakby coś miało sens, to by już dawno istniało. to oczywisty błąd ,_)Bo przeczy idei postępu.

 

Takie coś już dawno wymyślono, tylko w samolotach bombowych, jeśli dobrze pamiętam to się nazywało chyba "tylny strzelec" . Jeśli chodzi o samoloty myśliwskie to patrz punkt "Po trzecie"

 

Po trzecie.

Niejaki BELL Lawrence 1894-1956 amerykański konstruktor lotniczy, na żądanie wojska, które chciało by w myśliwcu (zdaje się , że chodziło o P-39) zabudować karabin maszynowy w ogonie strzelający do tyłu (w samoobronie, bo jak tu już napisano, walka polegała na wejściu wrogowi na ogon), powiedział mniej wiecej takie słowa:

"a po co tygrysowi zęby w d..."

 

Mam nadzieję, że wyszło bardziej na wesoło niż na poważnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak więc silnik pocisku zamiast napędzać, spowalnia pocisk i powoduje co najwyżej straty na ziemi, jak jakiemuś biednemu ludziowi na głowę spadnie.

 

Z Twojego wywodu wynika raczej, że prędkość rakiety=0 m/s będzie trwać bardzo krótko, tym samym pocisk spadnie nieco (pewnie z kilkadziesiąt metrów), ale potem gdy silnik Sidewindera rozpędzi go, wtedy raczej będzie już pracować i lecieć normalnie. Nie sądzę żeby istniało jakiekolwiek ryzyko upadku pocisku na ziemię.

Po prostu po odpaleniu rakiety do tyłu, będzie ona na początek mocno hamowana (aż do "stanięcia" w powietrzu), ale to wszystko dość krótko, potem już poleci normalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....tylko zmniejsza jego prędkość, co powoduje jeszcze szybsze opadanie pocisku w kierunku ziemi.
Pan Newton i jego grawitacja nie zależy od prędkości rakiety. Jest stała. Rakieta po wyczepieniu, o ile jest moment, w którym rakieta leci swobodnie, i tak ulegnie grawitacji.Jak tylko pojawi się ciąg, rakieta poleci we właściwym kierunku, bo rakieta nawet nie potrzebuje siły nośnej, by przeciwstawić się grawitacji
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile silniki Su nie będą przeszkadzać w namierzeniu i śledzeniu celu to pomysł raczej jest wykonalny. Pocisk pokroju R-60 osiąga ponad 3000km/h i przyśpieszenie raczej ma na tyle duże, ze wytracenie prędkości z którą samolot leciał nie jest problemem. Dodatkowo cel sam się zbliża, a prędkości sumują. Skoro pocisk daje się rozpędzić do tej prędkości w tak krótkim czasie, a jednocześnie jest na tyle sprawnie kierowany, że trafia w cel to jakiegoś większego "zachwiania" przy prędkości 0 raczej też by nie było. Oczywiście wiąże się to z zauważalnym skróceniem skutecznego zasięgu i może gorsza rubieżą. Zasadniczo tego typu rozwiązań nie stosuje się raczej dla tego, że z założenia samoloty o takim przeznaczeniu nie powinny operować w sytuacji gdy ktoś może je zajść od tyłu. Instytucja "tylnego strzelca" nie funkcjonuje już od kilku dekad. Obecnie, a właściwie od tych kilku dekad, jeśli ktoś zdołał cię zajść od tyłu to trzeba zakładać, ze podobna rakieta już jest w drodze. Wtedy pomóc mogą flary, odpowiedni manewr, katapulta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile silniki Su nie będą przeszkadzać w namierzeniu i śledzeniu celu to pomysł raczej jest wykonalny. Pocisk pokroju R-60 osiąga ponad 3000km/h i przyśpieszenie raczej ma na tyle duże, ze wytracenie prędkości z którą samolot leciał nie jest problemem. Dodatkowo cel sam się zbliża, a prędkości sumują. Skoro pocisk daje się rozpędzić do tej prędkości w tak krótkim czasie, a jednocześnie jest na tyle sprawnie kierowany, że trafia w cel to jakiegoś większego "zachwiania" przy prędkości 0 raczej też by nie było. Oczywiście wiąże się to z zauważalnym skróceniem skutecznego zasięgu i może gorsza rubieżą. Zasadniczo tego typu rozwiązań nie stosuje się raczej dla tego, że z założenia samoloty o takim przeznaczeniu nie powinny operować w sytuacji gdy ktoś może je zajść od tyłu. Instytucja "tylnego strzelca" nie funkcjonuje już od kilku dekad. Obecnie, a właściwie od tych kilku dekad, jeśli ktoś zdołał cię zajść od tyłu to trzeba zakładać, ze podobna rakieta już jest w drodze. Wtedy pomóc mogą flary, odpowiedni manewr, katapulta.

O Bartek, fajnie, że się wypowiedziałeś.

czyli 1. detektor podczerwieni umieścić daleko od strug silnikowych samolotu, żeby nie było zakłóceń. Czyli końcówki skrzydeł chyba, albo kolcówki stateczników, bo jednak ten odwłok, to nie najlepsze miejsce.

2. Ja głównie myślałem o strzelaniu do flaku. Po takim nalocie(to w końcu bombowiec) pewnie taki Su został by ostrzelany, przez jakies działko. I teraz, powstaje ciekawa zależność. Otwarcie ognia, uruchamia rakietę SU. czyli strzelec jest poddenerwowany. Normalnie prół by do oddalającej się sylwetki SU na luzie. A tak, to duży stres...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale z rakiety powietrze-powietrze naprowadzanej w podczerwieni to raczej ciężko będzie strzelać do flaku i jakiegokolwiek innego celu naziemnego. Znaczy jest to wręcz niemożliwe. Operowanie takim samolotem czy to szturmowym czy uderzeniowym w miarę nisko w rejonie celu wymaga raczej założenia, że ew. flak został wyeliminowany lub go nie ma. W przeciwnym razie przeżywalność samolotu jest niska. A jeśli nawet samolot tego typu prowadzi atak na jakieś cele naziemne to odejście robi zazwyczaj na tyle dynamiczne by utrudniało celowanie ew. flaku i oczywiście nie spotkać się z jakimiś przeszkodami terenowymi. W takich sytuacjach samoloty pokroju Su-25 często zapobiegawczo puszczają flary.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Slash, czytałem kilka wspomnień gości co latali odrzutowymi szturmowcami, i pomijając konflikty niesymetryczne, po takim ataku, zawsze flak napieprza. W końcu nikt nie atakuje nieważnych celów, a te ważne mają ochrone...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale co rozumiesz pod pojęciem flak? I skoro cele są ważne to czemu ten flak nie napieprzał przed atakiem gdy samolot był na zbliżaniu tylko po ataku gdy jest na odejściu, szczególnie że cel był ważny?

Bo został zaskoczony. Su przyleciał nad ziemią ,_)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli przed atakiem leciał nisko żeby zapobiec ostrzałowi, a po ataku już wysoko żeby strzelali?

 

Już od dość dawna tendencja jest taka żeby ataki naziemne wykonywać poza możliwością ostrzału z ziemi lub przy możliwie niskim jego prawdopodobieństwie. Po prostu każde celowe wystawienie się na ogień plot to mniejsza lub większa szansa na utratę samolotu, a w dzisiejszych czasach zazwyczaj doktryny zakładają straty 0%. Ostatni A-10 został wyprodukowany jeszcze przed Pustynna Burzą. Dziś spokojnie zastępują go samoloty myśliwskie wyposażone w odpowiednie pociski i przede wszystkim elektronikę nie dostępną w latach '80. Głównie z uwagi na jej brak, wówczas trzeba było się świadomie wpychać w pole rażenia wrogiego plot. Dziś już nie ma potrzeby takiego ryzyka. Kiedyś sam wpadłem na pomysł samolotu, nie koniecznie małego, który środki rażenia mógłby spokojnie zrzucać z wysokości wykluczającej ostrzał z ziemi, zrzucone zaś środki spokojnie mogłyby być namierzane przez jednostki naziemne. I później przeczytałem w Technice Wojskowej czy czymś takim o właśnie takiej wersji Herculesa. Hercules na odpowiedniej wysokości krąży nad strefą działania. Ma dość paliwa i środków rażenia by prowadzić misję dłuższy czas. Odpala pociski kierowane lub zrzuca bomby naprowadzane laserowo z ziemi, a więc przez kogoś kto jest "na miejscu" i ma spokojnie czas na rozeznanie w sytuacji oraz wycelowanie. A na pewno więcej niż przelatujący szybko pilot, który głownie myśli o tym żeby z ataku wyjść cało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.