FAHR Napisano 6 Kwietnia Share Napisano 6 Kwietnia Niniejszy post jest nieco zedytowanym zapisem mojej rozmowy na PW z kolegą JSJ, który udzielił mi fachowej pomocy przy budowie zestawu Dragon nr kat. DRA6479 umożliwiając budowę zgodnego merytorycznie wozu służącego w I Brygadzie Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Mam nadzieję, że informacje w nim zawarte przydadzą się innym modelarzom chcącym wykonać model tego czołgu lub innych naszych wozów z tego okresu. Dodam, że kolega JSJ wyraził zgodę na upublicznienie naszej rozmowy, podzielając moje zdanie, za co podobnie jak za okazaną ogromną pomoc i cierpliwość serdecznie dziękuję. Mam zamiar zrobić wóz nr 238, na pierwszym planie z pierwszego zdjęcia. Niby prosty temat: t-34/76 model 1942 z fabryki nr 112, wieża (umownie) płaska, odlewana, ale... zobacz, gdzie on ma reflektor;) Ten wóz przeprawiła się na przyczółek razem z wozem nr 237 (drugi plan) tak więc, drugie zdjęcie to te same czołgi już na promie. Nasz 238 po prawej. Teraz zobacz na płytę czołową, gniazdo z przewodem pod reflektor jest a reflektora na płycie czołowej nie ma... jest z boku... taka sytuacja. Niby możnaby przyjąć, że na nowy kadłub (model 1943) dali w fabryce jeszcze starą wieżę i temat rozkminiony, ale zwróć uwagę na zaczepy holownicze- stary typ. Kolejna rzecz, jak jest na boku reflektor, to jest tam też klakson? Na zdjęciach naszych czołgów jeszcze przed utworzeniem brygady nie ma takiego czołgu- wszystkie wozy mają reflektor na płycie czołowej. Michulec pisze, że wozy dostarczone w celu uzupełnienia strat po Lenino i do rozbudowy do brygady to były już nowsze mod. 1943 z "mutrami". To tyle na początek. Co sądzisz? Hej, potwierdzam większość Twoich obserwacji poza tą, że na kadłubie „238” widać stary typ haków holowniczych. Brak mi lepszej kopii drugiego zdjęcia, ale ja na nim widzę haki już typu nowego (w przybliżeniu stosowane od jesieni 42.), czyli takie jak na eksponacie MWP w Wa-wie - mała podstawa, lekki uskok na szczycie garbu i oddzielne mocowania pazurów blokujących (ten z mutrą ma te same, tyle że widziane pod nieco innymi kątami). Z tego wynika, że to czołg zgodny z resztą pierwotnie pozyskanych latem 43. Kadłub nie jest z tych, które szły pod mutry, bo miałby już dodaną zewnętrzną osłonę przed jarzmem km., a on jej nie ma. Na zdjęciach z okresu sieleckiego są podobne przykłady, co sugeruje, że gdy brygada była uzbrajana w te teciaki, osłona była właśnie wchodzącą nowością produkcyjną. Co do lampy na przodzie, faktycznie jej nie ma, a typowe miejsce po niej znaczy „bąbel” - przelot kabla. Nie widać wspornika, który powinien być nieco poniżej - stąd domysł, że uległ destrukcji i to skłoniło kogoś do przeniesienia mocowania na wzór z nowszych kadłubów. W zestaw starszego wzoru nie wchodził klakson, więc po przeniesieniu lampy w zasadzie nie powinien się tam ujawnić. Ale mogła zajść całkowita zmiana, tzn. np. adaptacja nowej lampy razem z sąsiadującym klaksonem (z magazynu albo z jakiegoś wraku). Pierwsze zdjęcie mam w innym wydaniu (zał.) i jest ciut wyraźniejsze, ale jednak nie pozwala mi stwierdzić, czy taką właśnie opcję oznacza ciemny kształt pod lampą. Na teraz to tyle. - J. [...] porównaj jak możesz te oryginalne zdjęcia i te z moimi bazgrołami - czerwone kreski to kształty jakie widzę przy zaczepach, zwłaszcza przy tym lewym zaczepie są wyraźne - zielone kreski to listwy pod włazem mechanika-kierowcy i gniazdem km - osłona km-u jest, widać nawet "dziurkę" do celownika Może zacznę od reflektora. Widok takiej sytuacji jak na zdjęciu sprawia, że trudno ją określić inaczej, niż efekt przeróbki wynikłej z potrzeby w trakcie eksploatacji (choćbyśmy najsceptyczniej ją oceniali). Mnie nie są znane żadne wzmianki czy obrazki pozwalające na inne interpretacje, a z niejakim trudem znalazłem podobny do tego na „238” przypadek wśród polskich zasobów muzealnych. Znów brak wspornika lampy, majaczą tylko ślady po nim. Jest to na kadłubie jeszcze mocno wcześniejszym, zdradzającym produkcję STZ (Kołobrzeg, zał. 1. i 2.). Oczywiście, do ewakuacji STZ jesienią 42. taka konfiguracja w produkcji tam powstać nie mogła, więc mamy do czynienia z przeróbką postprodukcyjną i w tym przypadku ewidentnie obejmującą zewnętrzne wyprowadzenie zasilania i konieczne wewnętrzne doprowadzenie przewodu/ów do nowego wyjścia (narożnik pod wieżą). Gdyby poszukać takich kwiatków za wschodnią granicą, podejrzewam, że byłby niezły wysyp, bo tego „towaru” po różnych przejściach są tam nieprzebrane ilości. Haki: Plamki na zdjęciu, mogące oznaczać uszkodzenia, rysy czy obce ciała, trudno mi uznać za coś konkretnego, np. część omawianych detali. Tak np. nie wiem, co tam jest między uchwytem a mufką wyjścia kabli, ot, identyfikuję co się da z rzeczy standardowych i powtarzalnych w pewnych seriach. Haki zakwalifikowałem według swojego rozeznania cech różniących je od poprzedników - do tych wymienionych dodam, że starsze były nieco wyższe. Przykład jest na zał. 3. Tylko że na tej fotografii, mimo ogólnego podobieństwa, jest czołg z okolic lata 42., czyli o rok starszy od „naszych” - miał m. in. mniejszy wariant luku dostępowego w tylnej płycie. Co więcej, i taka postać kadłuba zyskała ok. 42/43. nowe haki - to pół roku przed wyprodukowaniem czołgów dla polskiej brygady. Argumentując tak jakby „naokoło”: te ze starymi, w służbie krasnej armii, raczej zostały skutecznie wybite przed czasem akcji na zdjęciach z polskim „238”, dlatego ze świecą szukać na zdjęciach sprzętu 1. BP takiego rodzynka, mogącego pochodzić z jakichś uzupełnień. Jarzmo km.: Wkład kulowy miał przecież również otwór do celowania. Ale ekstra-osłona powinna się uwidaczniać jako spora i dość jasna plama; nieraz zasłania ona część śrub na pierścieniu dociskowym wokół wnęki. Na zdjęciu widzimy sytuację, jak na zał. 4. - 6. - najbardziej odpowiada to pochylonemu ku dołowi karabinowi lub samej obsadzie kulistej, stąd mały odblask na jej górnej części. Podsumowując: 1. Haki nowe (zdjęcie 1) 2. Kadłub nowy w sensie 112 z r. 43 czyli duży właz rozrusznika a tył taki jak na zdjęciu nr 2 3. Błotniki przednie bez przetłoczeń 4. Reflektor na boku ale bez klakson 5. Pozostanę przy osłonie km:P 6. Przednią belka z naspawanym płaskownikiem zdj. 3 Program jest do zaakceptowania :). Ja mam pewną wątpliwość, której Ty nie musisz mieć wobec oczywistego niedostatku informacji: Otóż chyba nie da się przesądzić, czy błotniki przednie nie miały przetłoczeń. Z fotografii archiwalnych wynika, że albo - albo. Zauważam jednak, że na wyraźniejszych obrazkach daje się zobaczyć po jednym przetłoczeniu w odległości ok. 8 cm od brzegu. Dla formalności poniżej przykłady, a kwestię dla modelu zostawiam Tobie. Druga uwaga - co do przedniej belki: Za gładko to wygląda, aby był na niej dospawany płaskownik. Zapewne jest to jednolity profil wychodzący z odlewu. Nie dysponuję żadnymi detalicznymi ujęciami tych zaczepów na tylnej klapie (zrobić je raczej trzeba). Coś mi się zdaje, że należałoby sięgnąć do zestawu zdjęć, skąd pochodzi to „zielone” ze strzałkami. Sam detal nie jest zbyt tajemniczy - kawałek paska o szer. ok. 3 cm tworzy haczyk o wys. ok. 4 cm z zagięciem w „U” na ok. połowy tej wysokości. Położenia łatwo wyznaczyć według śrub. Przy okazji - w.w. Twoje zdjęcie pokazuje właściwe miejsca zawiasów pokrywy z siatką (ja załączam foto jej odpowiedniej wersji z zawiasami dokręcanymi pod blachą). Na modelu widzę późniejsze produkcyjnie rozwiązanie (okres jesienny 43.) - jeśli tak zostanie, to traktuj tę pokrywę jako domniemany ponaprawczy zastępnik. Półrocze 1943 dla produkcji „Sormowa” oznaczało pewien okres przejściowy, bo przestawiano się na czołgi z „mutrami”, gdzie indziej składane już od roku, i jest prawdopdopodobne, że przy czasowo równoległej produkcji, dla jakiegoś porządku (niekoniecznie z żelazną konsekwencją) różne nowsze detale właśnie im aplikowano. Jak zapożyczono mutry, tak pewnie zapożyczono i tę pokrywę z trzema zawiasami, którą poza z. 112 wprowadzono jako bodajże łatwiejszą w dopasowaniu, a i same zawiasy były prostsze. Nie można za dużo wprost wnioskować z planików mieszczących np. rok historii sprzętu na dwu stronach. Niestety, także teksty nt. z. 112 są rzadkie i zdawkowe. [...] Przegląd archiwaliów jednoznacznie wskazuje, że rachityczne zapinki z górnego zdjęcia, męczone od początków T-34, ustępowały w montażach produkcyjnych i w naprawach bardziej solidnym „zamkozawiasom” rodem pewnie z Charkowa. Z fabryki taki np. przyszły „238” mógł więc wyjechać w postaci jak na zdjęciu (jego widok z przodu jest w moim poście nad fotografią złomu pokrywy) - to jest wóz z 4.43., a więc z powodzeniem ewentualny przedstawiciel naszych małowieżowców. Ale przyjąć można bez ryzyka błędu rzeczowego, że w eksploatacji zdemolowane zatrzaski trzeba mu było zastąpić tym nowym patentem. Tak czy siak, komentatorom mogącym kojarzyć eksponat warszawski tylko od czasu jego wystawienia, detale „nabyte” po różnych bojach mogą się wydawać „wrodzonymi”. Ta merytoryczna zagwozdka nie ma oczywistego rozwiązania, ale za jej zauważenie masz „plus dodatni”. [...] kolejne wątpliwości... koła napędowe: - na rzutach/rysunkach są późne - na zdjęciach wcześniejsze - na obiektach muzealnych są wszystkie I bądź tu mądry... Musiała przyjść kolej i na to . Koło wczesne (modyfikacja pierwotnego) najwyraźniej dominowało w tej grupie czołgów. Mimo tworzonych od 42. nowych wersji, całkowicie odlewanych, zapasy tych starych musiały być spore i nie tylko w z. 112 produkcja z nich korzystała - to znów sytuacja, że niektóre pojazdy doczekały się w czasie swojego „życia” wymian, a inne nie. Przed przejściem do wieży mam już natomiast wątpliwość- właz, może masz dobre zdjęcie takiego, jaki powinien być? Na poprzednich zdjęciach też można było spotkać nowsze koła - takie dostawały prawdopodobnie wozy z mutrami, małowieżowe być może po części też, trudno coś twierdzić na pewno. Tu na pierwszym zdjęciu masz czołg z mutrą, co poznać można po innym niż u tamtych wariancie zbiorników na tyle. Zrobisz, jak uznasz za słuszne. Dołączam trochę zdjęć z włazem na wieży. Dwa pierwsze to umownie z prod. 1942 r., reszta z 43. W przypadku tych z 43. jest zauważalna na zewnątrz zmiana (ze zmniejszeniem) osłony zamka oraz jej pozycji - przesunięcie nieco w prawo; znalazła się ok. 285 mm od osi podłużnej pokrywy. Czy zbiorniki paliwowe wczesne opierały się o osłony wydechów czy kończyły się przed nimi? Był tylko jeden sposób ich montażu czy ich rozmieszczenie mogło się nieznacznie różnić? Na jednych zdjęciach one są zamontowane bliżej osi wzdłużnej wozu a na innych bardziej rozstawione na boki, że aż zachodzą na błotnik. Nie ma żadnej alternatywy w pozycjonowaniu tych zbiorników, są tylko ewentualne niedokładności w wymiarach elementów. Licząc bez wglądu w dokumentacyjne tolerancje, przyjąłbym możliwe wahnięcia w lewo czy prawo po ok. 5 mm. Ale nie znam sytuacji wchodzenia szerokości zbiornika w strefę szerokości błotnika. Co można stwierdzić na mur lub prawie: - Górne mocowanie zbiornika to kątownik z dwoma otworami na śruby - jest to element na środku szerokości, a rozstaw otworów wynosi ok. 140 mm (po 70 mm od osi zbiornika). - Szerokość zbiornika wg analizy zdjęć wynosi ok. 600 mm. Dalej, na przykładzie zbiornika prawego: - lewy otwór w kątowniku jest pod śrubę mocującą płytę tylną w prawym górnym narożniku. Ta śruba znajduje się ok. 874 mm od osi płyty, - osie pary śrub mocujących za pomocą dolnego wspornika są 840 mm od osi płyty (czyli ok. 34 mm na lewo od tej mocującej na górze i 37 mm od prawego wcięcia płyty), - odległość wewnętrznych krawędzi zbiornika od osi płyty wynosi ok. 644 mm (874 + 70 - 300), - ten wymiar daje ok. 9 mm odstępu między zbiornikiem a osłoną pr. rury wydechowej (przy zdokumentowanej szerokości osłony 290 mm; na czołgach z. 112 często sięga ona ok. 300 mm); odległość osi rury od osi płyty to 490 mm, - wspornik dolny (jeden z dwóch podłączalnych symetrycznie, prawy lub tutaj lewy) ma swoją oś symetrii ok. 110 mm od osi zbiornika, - nie jest to ściśle na osi dolnych śrub, ale dopasowanie zapewnia podłużny w poziomie otwór na śrubę w obu stopkach wspornika (niższej i nieco ukrytej wyższej), - w praktyce wspornik o szerokości 100 mm może wystawać ok. 7 (+/- X) mm poza obrys boczny dołu tylnej płyty kadłuba. Z tego wszystkiego wynika, że mógł się zdarzać styk boku takiego zbiornika z osłoną wydechu, jak również odstęp rzędu 15 mm (niedokładności wykonawcze). To wyczerpuje możliwości „lawirowania”. Wiem, że na rysunkach i modelach mogą być i bywają bzdury, bo np. z reguły owe zbiorniki są za szerokie - trudno ocenić więc, czego się trzymać przy konfrontacji ze zdjęciami oryginałów. Na marginesie - rysunki i modele zwykle prezentują na tyle górnych powierzchni zbiorników zagadkowe, nieistniejące realnie „pipki”, które nie wiadomo, co oznaczają. Na tych powierzchniach były tylko (po 1 na zbiornik) spore gniazda wlewowe. Załączam trzy zdjęcia mogące być wzorcowym przedstawieniem umiejscowienia zbiorników. Na pierwszym warto zauważyć też, że ok. 20 mm odstępu od płyty pancerza pod zbiornikiem jest wypełnione - to płyta drewniana. Prawdopodobnie stanowiła izolację cieplną, bo przecież ten kawałek kadłuba grzał się niebezpiecznie dla paliwa. A powiedz, czy była jakaś prawidłowość w stosowaniu wież w danym okresie produkcji względem numeru odlewu na nich umieszczonych? Chodzi mi o to, że czołg w MWP ma stosunkowo niski numer 823 a np. wozy bodaj z 1942 r. mają te numery czterocyfrowe. Osobiście na modelu dałem numer 825 (nikt mi nie zarzuci, że jest zły bo i tak na zdjęciach go nie widać). Kolejna rzecz, na części wież jest z ten numer z jednej strony a na części z dwóch, chociaż nie wiem czy one wszystkie są "sormowe". Te numery to temat na „magisterkę” - nic tylko ruszyć do rosyjskich archiwów, obejrzeć ich zbiory muzealno - pomnikowe w tzw. reprezentatywnej próbie i zacząć powoli zbierać się do pisania :). Z tego, czym np. ja, maluczki dysponuję, praca taka nie powstanie. Może przeoczyłem jakiś trop, ale mam to gdzieś - łamigłówka ta czeka na rozwiązanie „tam”. Jednak akurat wieże odlewane zwane pierożkami, produkcji z. 112 wykazują, moim zdaniem, zadziwiającą konsekwencję od początku do końca i jak te z muzeum, gdy są na wyraźnym zdjęciu, to zawsze na widzianym boku mają odlany numer. Stąd wniosek, że dwustronne numery były tam normą. O mutrach na ich podwoziach się nie wypowiem, bo prawdopodobnie pochodziły tylko z „importu”. Natomiast numerowanie dwustronne stosowali jeszcze na 85-kach w 1944. Nie wiem, ile przykładów małych wież odlewanych możesz podać jako numerowanych po jednej stronie. Mnie po Twoich pytaniach udało się znaleźć dwa - kadłub pierwszego jest z STZ, więc wieża pewnie też - to najwidoczniej kopia wzoru sormowskiego. Jest na zdjęciu z Kołobrzegu parę postów wyżej. Podobnie, po prawej stronie ma numer wieża na jeszcze jednym zdjęciu u mnie i też kadłub z STZ sugeruje, że ona jest tamtejsza, choć tym razem jako kopia wieży produkowanej dla z. 183. Ale to wszystko - zarówno na wieżach STZ, jak i z. 183 nie daję rady znaleźć ani jednego więcej takiego oznaczenia i trudno - szkoda chyba sobie głowę zawracać. Mutry to zupełny mętlik i po prostu ręce opadają, bo na nich żadnego porządku w takich oznaczeniach nie widzę. Ani co do ich obecności, ani powtarzalności, ani pozycji, formy czy znaczenia. Są lub nie, numery krótkie i długie, z dodatkiem liter lub bez. Lepiej jest z wieżami na 85-kach, bo przynajmniej można przypisać im regułę pozycjonowania - sormowskie j.w., tagilskie z tyłu, a na tych z z. 174 nie spotyka się numerów odlanych na zewnątrz. Wracając do małych sormowskich - nie mam też pojęcia, dlaczego te numery mają tak dziwne zróżnicowanie. Nie sądzę, aby to były numery w klasycznym znaczeniu, świadczące o jakiejś kolejności w produkcji, raczej domyślam się w nich kodów mogących zawierać informacje typu technologicznego (coś z daty, stanowiska formowania, kod formy - matki czy jakieś takie tam), zresztą mogące zmieniać znaczenie w czasie. „Nieznany T-34” - i właśnie mamy w tym jedno z potwierdzeń. 6 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.