Jędrek Napisano 4 Kwietnia 2008 Share Napisano 4 Kwietnia 2008 szukając materiałów nt. japońskich miniaturowych okrętów podwodnych Ko-Hyoteki trafiłem na artykuł Andrzeja Krajewskiego opublikowany na stronach newsweek.pl, pomyślałem sobie, że będzie to dobry wstęp do tematu poniżej artykuł zacytowany w całości: "Wrak japońskiej miniaturowej łodzi podwodnej odnaleziony koło Sydney pomógł rozwikłać wojenną zagadkę sprzed 64 lat. Niespełna dwa miesiące temu nurkowie amatorzy przypadkiem natrafili na wrak miniaturowej łodzi podwodnej, leżący na dnie 5,5 km od zatoki Sydney. To odkrycie zelektryzowało opinię publiczną w Australii. Czyżby po 64 latach miał się wyjaśnić los słynnej japońskiej łodzi M-24, która 31 maja 1942 roku wzięła udział w jedynym w czasie II wojny światowej ataku na Sydney? Operację przeprowadziły trzy takie jednostki, z których dwie zostały zniszczone. A co z trzecią, która także nie powróciła do bazy? Od II wojny światowej nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie. 27 listopada 2006 roku australijski minister obrony Brendan Nelson potwierdził, że odnaleziony wrak to rzeczywiście M-24. Oświadczył jednocześnie, iż rząd podejmie kroki mające na celu ochronę szczątków historycznego okrętu. Stocznia w japońskim Kure wybudowała 57 takich miniaturowych łodzi podwodnych. Jednostki te, zaprojektowane w połowie lat 30. XX wieku, nazywały się Ko-Hyoteki. Ich długość wynosiła 24 m, a wyporność - 46 ton. Malutkie okręciki, obsługiwane przez dwóch marynarzy i uzbrojone w dwie wyrzutnie torpedowe, miały wkradać się do portów wroga i z zaskoczenia niszczyć cumujące w nich statki. Napędzane silnikami elektrycznymi łodzie potrafiły rozpędzić się do około 20 węzłów. Jednak wówczas ich akumulatory wyczerpywały się już po 55 minutach (czyli po przepłynięciu ok. 18 mil morskich). Nawet przy oszczędnym użytkowaniu napędu łodzie Ko-Hyoteki potrafiły pokonać najwyżej 80 mil. Na olbrzymim akwenie Oceanu Spokojnego nie miały więc szans na skuteczne działanie. Tę przeszkodę Japończycy pokonali, montując na wielkich podwodnych krążownikach zaczepy umożliwiające przewożenie miniaturowych łodzi. Dzięki temu oceaniczne okręty podwodne mogły dostarczyć ładunek nawet na odległość 14 tys. mil (ok. 25 tys. km). Pierwszy raz okręcików Ko-Hyoteki użyto 7 grudnia 1941 roku podczas ataku na Pearl Harbor. Do bazy amerykańskiej Floty Pacyfiku wpłynęło pięć takich jednostek. Wszystkie spotkał ponury koniec. Dwie zostały zatopione przez amerykańskie niszczyciele, dwie zaginęły bez wieści, natomiast ostatnia osiadła na mieliźnie, a dowodzący nią chorąży Sakamaki został pierwszym jeńcem wziętym do niewoli przez Amerykanów podczas II wojny światowej. W Pearl Harbor miniaturowym łodziom podwodnym nie udało się zatopić ani jednego okrętu. Na wiosnę 1942 roku pod kierunkiem admirała Yamamoto, który dowodził japońską flotą, opracowano plan jednej z największych operacji morskich w historii świata. Prawie cała japońska flota miała wziąć udział w zdobyciu atolu Midway, leżącego na samym środku Pacyfiku. Tydzień wcześniej w celu wprowadzenia w błąd przeciwnika postanowiono przeprowadzić ataki w zupełnie innych rejonach świata przy użyciu miniaturowych łodzi podwodnych. Plan zaczęto realizować wieczorem 29 maja, kiedy to trzy statki Ko-Hyoteki przedarły się na teren brytyjskiej bazy w Diego Suarez na Madagaskarze. Wystrzelone przez nie torpedy poważnie uszkodziły pancernik Ramillies i zatopiły niewielki zbiornikowiec British Loyalty. Załogi czekających na pełnym morzu podwodnych krążowników nie doczekały się jednak triumfalnego powrotu przywiezionych przez nie miniaturowych łodzi. Wszystkie zostały zatopione przez Brytyjczyków tuż po ataku. Kolejny akt tego dramatu rozegrał się 31 maja 1942 roku u wybrzeży Australii. Przed nadejściem zmroku trzy miniaturowe łodzie podwodne odczepiły się od kadłubów okrętów transportujących i popłynęły w stronę oddalonej o 7 mil morskich zatoki Sydney. W australijskim porcie nikt nie spodziewał się takiej wizyty. Wprawdzie w lutym 1942 roku ponad setka startujących z lotniskowców japońskich samolotów zbombardowała pięciotysięczne miasteczko Darwin, ale wydarzyło się to na północy kontynentu. Na odległym południu Australii japońskie zagrożenie wydawało się zupełnie nierealne. System czujników elektromagnetycznych i sieć przeciwtorpedowa, oddzielająca zatokę Sydney od pełnego morza, były dopiero budowane. Dokładnie o godzinie 20 australijski jacht Lolita, przerobiony na okręt patrolowy, napotkał japońską łódź M-14, wyplątującą się z sieci przeciwtorpedowej. Zaskoczeni Australijczycy natychmiast rzucili bomby głębinowe, ale w płytkich wodach zatoki żadna nie wybuchła. Dopiero kolejny atak, przypuszczony przez łódź patrolową Yarroma, sprawił, że miniaturowy okręcik eksplodował pod wodą. Trzy godziny później załoga innego patrolowca - Lauriana - zauważyła wystający ponad lustro wody kiosk malutkiej łodzi podwodnej. Natychmiast ściągnięto inne okręty, które obrzuciły bombami głębinowymi cały kwartał zatoki. Ich wybuchy poważnie uszkodziły miniłódź M-21. Marynarze - porucznik Keiu Matsuo i bosman Masao Tsuzuku - gdy spostrzegli, że zakleszczyły się klapy obu wyrzutni torpedowych i ich misja nie ma już szansy na powodzenie - popełnili samobójstwo, wysadzając okręt w powietrze. Torpedy odpalił jedynie trzeci okręt podwodny - M-24, dowodzony przez podporucznika Katsuhisę Bana. Jednak i on został zawczasu dostrzeżony - o godzinie 23.25 zauważyła go załoga amerykańskiego krążownika USS Chicago i otworzyła ogień ze wszystkich dział. Jednocześnie w stronę intruza pognały okręty osłony. Podporucznik Ban i nawigator Mamoru Ashibe musieli wiedzieć, że ich szanse maleją z każdą sekundą. Jednak odczekali jeszcze chwilę, zanim odpalili dwie torpedy w stronę USS Chicago. Potem M-24 zanurkował, uchylając się przed atakiem wrogich jednostek. Nie wiadomo, czy ścigany zdążył prześledzić tor wystrzelonych torped. Jeśli nie, to życie oszczędziło mu sporego rozczarowania. Obie ominęły krążownik. Pierwsza wypadła na brzeg i nie wybuchła. Druga zaś posłała na dno dawny prom pasażerski Kuttabul, stojący przy nabrzeżu jako pływający hotel. Życie straciło dziewiętnastu australijskich i dwóch brytyjskich marynarzy. Japoński oficer także nie przeżył ryzykownej akcji. Uszkodzony w wielu miejscach odłamkami kadłub M-24 stracił szczelność i okręcik nie dopłynął do punktu, gdzie czekały na niego okręty-bazy. Dopiero teraz, po 64 latach, dowiedzieliśmy się, że do miejsca ocalenia zabrakło mu zaledwie trzech kilometrów. Okręt podwodny I-24 czekał na niego aż do 7 czerwca. Wreszcie komandor Hankyu Sasaki, godząc się z porażką, nakazał wszystkim powrót do domu. Na pożegnanie o północy I-24 wynurzył się na wysokości Bellevue Hill, dzielnicy Sydney, i oddał dziesięć strzałów z pokładowego działa w stronę miasta. Szczęśliwym dla mieszkańców trafem tylko jeden pocisk eksplodował, niszcząc sklep warzywny państwa Richards, stojący przy Fletcher Street. Inny zaś wybił dziury w ścianach pobliskich domów, a jedyne rany odniosła pani Woodward, na której łóżko spadł kawałek muru. Japoński atak, choć zakończony klapą, poruszył australijską opinię publiczną. Przy użyciu olbrzymich środków namierzono i wydobyto z dna zatoki dwa miniaturowe okręciki. Z wraków udało się sklecić jeden egzemplarz, który wożono po całym kraju, demonstrując zainteresowanym. W końcu łódź trafiła do Muzeum Wojny w Canberze. Ciała japońskich marynarzy zostały skremowane, a prochy w październiku 1942 roku przekazano za pośrednictwem państw neutralnych do ojczyzny. Rząd Japonii zamienił ich przybycie w narodowe święto, ściągając na pogrzeb tłumy ludzi. Po sromotnej klęsce w bitwie o Midway japońska propaganda bardzo potrzebowała takich bohaterów. Poległym marynarzom za pośrednictwem admirała Yamamoto pochwały udzielił sam boski cesarz Hirohito. Pośmiertnie awansowano też wszystkich o dwa stopnie. Wciąż żyje brat dowódcy M-24, liczący dziś 74 lata Kazutomo Ban. W połowie grudnia 2006 roku w wywiadzie dla "The Sydney Morning Herald" ujawnił, że podporucznik Ban nie miał brać bezpośredniego udziału w tej operacji. Na pokładzie dowodzonej przez komandora Hankyu Sasaki oceanicznej łodzi podwodnej I-24 (jednej z czterech, jakie wchodziły w skład Ósmego Dywizjonu Okrętów Podwodnych i które od wielu dni czatowały w pobliżu zatoki Sydney na odpowiednią chwilę do ataku) doszło jednak do wypadku, w którym zginęła załoga wyszkolona do akcji na przewożonym okręcie Ko-Hyoteki. Katsuhisa Ban i bosman Mamoru Ashibe musieli więc przejąć jej rolę. Przygotowywali się do samobójczej misji przez dwa tygodnie. W dniu jej rozpoczęcia podporucznik pomodlił się, ogolił. Potem rozdał swoje pieniądze kolegom. Zostawił też na karteczce krótką notatkę. "Narody, które boją się śmierci, na pewno zostaną zniszczone - japońska młodzież musi o tym pamiętać" - napisał po południu 31 maja. - Odczuwam ulgę, że znamy miejsce śmierci brata, ale teraz myślę, że powinniśmy go zostawić, by spoczywał w pokoju - mówi Kazutomo Ban. - Nie widzę sensu w wyciąganiu tego okrętu i zakłócaniu jego spokojnego snu. Życzenie to wydaje się jednak mało realne, bo ludzie uwielbiają awanturnicze epopeje i związane z nimi pamiątki. Nawet jeśli końcowym rezultatem oceanicznej misji okazał się zatopiony stary prom i zniszczony warzywniak państwa Richards." Jędrek ps. dwa modele FineMolds w skali 1:72 zostały niedawno zaprezentowane w dziale In-box (A-Target typ A "Sydney Bay" i A-Target typ A "Pearl Harbor") Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jędrek Napisano 4 Kwietnia 2008 Autor Share Napisano 4 Kwietnia 2008 trochę wyszukanych w sieci zdjęć: /źr. strony www: awm.gov.au, history.navy.mil, combinedfleet.com, militaryphotos.net/forums / kiedyś trafiłem na ładną galerię jednego z egzemplarzy muzealnych, niestety gdzieś się link zapodział Jędrek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jędrek Napisano 4 Kwietnia 2008 Autor Share Napisano 4 Kwietnia 2008 kilka fotek znalezionego po latach zatopionego okrętu tego typu: więcej poczytać i pooglądać można na stronie soest.hawaii.edu Jędrek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kamil zoszak Napisano 5 Kwietnia 2008 Share Napisano 5 Kwietnia 2008 Powyższe zdjęcia przedstawiają pierwszy okręt IJN zatopiony przez amerykanów na 50 minut przed atakiem lotniczym na Pearl Harbour. Na jednym ze zdjęć widać dziurę po pocisku w kiosku okrętu. Pocisk pochodził z niszczyciela Uss WARD. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
PKD4GA Napisano 5 Kwietnia 2008 Share Napisano 5 Kwietnia 2008 Jedrek - w ostatnim MSiO bylo cos na w/w temat. Pozdr. Pawel Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
u-boot Napisano 27 Września 2008 Share Napisano 27 Września 2008 Mam pytanie z cyklu "wiem, że nic nie wiem". Jakimi kolorami (wg. humbrola) były malowane te okręty? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jędrek Napisano 30 Września 2008 Autor Share Napisano 30 Września 2008 w instrukcji modeli Fine Molds jest podany czarny dla całego okrętu, na zdjęciach też wyglądają jakby były całe czarne Jędrek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.