Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'takom' .
-
W ostatnich trzech latach skala okrętowa 1:350 przeżywa prawdziwy renesans. Za sprawą chińskich producentów modele pływadeł wyrastają jak grzyby po deszczu, a bohater niniejszego inboxa jest jednym z przedstawicieli tego trendu. Zapraszam do krótkiego przedstawienia modelu TAKOM 6017. Model przychodzi do nas w niewielkim, ale dosyć wysokim pudle z całkiem estetyczną grafiką. Ta ewidentnie była przygotowywana na podstawie modelu 3d użytego przy produkcji, bo szczegółowość ujęcia okrętu na grafice stylizowanej na obraz odpowiada detalowi wyprasek modelu. Na pewno nikt tego nie malował pędzlem, na postawie zdjęć Grzmiącego Po bokach tradycyjnie propozycja kamuflażu oraz zestawienie zawartości. W środku znajdziemy pięć dużych plastikowych ramek i jedną malutką, blaszkę z podstawowymi częściami fototrawionymi i arkusik kalomanii. Czyli same podstawy, ale pozwalające na zrobienie co najmniej poprawnej miniatury. W pudełku brak modnych ostatnio dodatków z druku 3d, ale zdaje się, że TAKOM nie oferował ich jeszcze do żadnego swojego modelu. Szkoda, bo gdyby dorzucili drukowane działa oraz karabiny to model byłby kompletny i nie potrzebowałby według mnie dodatkowej waloryzacji. No to zerknijmy co sobą prezentują ramki: Ramka A: Ramka B: Rameczka E: Ramka F: Ramka L: Ramka K: Kilka wybranych ujęć części z bliska. Poszycie kadłuba jest mocno przeskalowane, pomaga to przy weatheringu i teraz właściwie wszyscy producenci tak robią. Tutaj jednak wygląda to już trochę groteskowo - przy niszczycielu należy to robić subtelniej. Na burtach wypadało będzie przewiercić bulaje. Na szczęście mają one drobny detal, według mnie obejdzie się bez blaszek. Nie wiem jak wyglądał pokład na prawdziwym okręcie, ale tutaj TAKOM nie poszalał ze szczegółowością. Śruby - chyba najgorsza część modelu. Są baaaaaardzo opuchnięte: Kotwicom także brakuje trochę smukłości: Przy nadbudówkach robi się już jednak dużo przyjemniej. Detale są przeskalowane, ale z blaszkami nie uzyskalibyśmy takiego przyjemnego efektu głębi. Po pomalowaniu powinny wyglądać całkiem całkiem. Komin - nie wiem jeszcze jak spasowanie połówek, ale jeżeli będą do siebie pasowały to jego wygląd będzie solidny. Co do zasady projektant poradził sobie z ukryciem śladów po wypychaczach: Przy szalupach pozwolił mu na to podział na kilka części: Osłony dział prezentują się bardzo ładnie: Sama artyleria niestety troszkę gorzej, ale w plastiku chyba i tak nic lepszego nie da się odlać: Maszt dupy nie urywa, ale wstydu także nie ma. Na szczęście jest w jednym kawałku, więc odpada problem właściwego spionowania elementów - uproszczenie, które odbieram pozytywnie. Przepięknie wyszły za to wyrzutnie torped (wyglądają prawie jak drukowane 3d od Very Fire Oraz to coś, co nie wiem czym jest Najważniejszym z dodatków w pudełku jest blaszka fototrawiona: Zawiera ona relingi, elementy anteny i troszkę innej drobnicy: Arkusik kalkomanii jest symboliczny: Instrukcja w formie książeczki jest niewielka, ale za to bardzo czytelna: Na jej końcu mamy bardzo efektowne malowanie Grzmiącego. Nie ukrywam, że chęć jego odwzorowania najbardziej mnie do zakupu tego modelu przekonała. Podsumowując: model nie zrewolucjonizuje światka modelarstwa okrętowego, ale na pewno przystaje do trzeciej dekady XX wieku To produkt ewidentnie budżetowy, jego siłą jest niszowa tematyka (modeli MW ZSRR jest tyle co kot napłakał, szczególnie drugowojennych) oraz cena. Moim zdaniem model najlepiej sprawdzi się u tych, którzy chcą sprawdzić czy szkutnictwo im leży, czy też nie. Na Grzmiącego nie wydadzą fortuny, a w środku znajdą jakość przebijającą starusieńkie (a tylko takie są) Tamiye lub nawet nowsze modele Trumpetera. Bardziej doświadczeni szkutnicy nie znajdą tutaj tego, co oferuje Very Fire albo Border Model, ale hej - u kogo innego kupicie ruskie pływadło? Model jest dostępny także w zestawie TAKOM 6018W, razem z późniejszą, chińską modernizacją okrętów projektu 7.
-
Cześć, Niestety ledwo co dołączyłem do Szanownego Grona, a musiałem ze względów osobistych zrobić sobie ponad roczną przerwę od modelarstwa i innych hobby zresztą też. W każdym razie, po roku i ponownym otwarciu warsztatu postanowiłem na "pierwszy-drugi ogień" wziąć takomowskiego Tygrysa Ausf. E: Nie zamierzam niczego dodawać póki co, po prostu chcę go w miarę poprawnie skleić z pudełka z Waszą pomocą . A na koniec może pomyślę o jakiejś małej winietce. Zacząłem sklejać od kadłuba, którego jeszcze nie zamykam, bo chcę środek machnąć na czarno na wypadek gdybym chciał zostawić włazy otwarte i powkładać tam jakichś figurantów. Plus trochę drobnicy. Na razie skleja się w miarę dobrze, ale instrukcja bywa niejasna i mam wrażenie, że Takom trochę przekomplikował zestaw w paru miejscach, gdzie ~2mm element potrafi się składać z 3-4 elementów. No ale brnę do przodu.
-
Pozdrowienia, drodzy przyjaciele! Ukończono kolejny model. Tym razem zrobiłam na zamówienie. Bardzo znany model firmy Takom. Model największego niemieckiego niszczyciela czołgów z okresu II wojny światowej. Od dawna chciałem jego zebrać, a teraz okazja spadła. Wielu ją kolekcjonowało, wielu zna ją z wad. Wszystko, jak wiele, musiało pasować do przedniej części i grubej kalkomanii. W przeciwnym razie nie było żadnych problemów. Nie jest to skomplikowany, szybko montujący się model. Ale kolorowanie takiego potwora zajęło więcej czasu) Prototyp z instrukcją. Zrobił myśliwego, który nie był bardzo zabity, ponieważ nie mieli zbyt wiele czasu na wojnę. A ja naprawdę nie lubię bardzo brudnych modeli. W kwestii farb i chemii wszystko jak zawsze - Tamiya, Gunze, AMMO i wszystko co było pod ręką. Miłego oglądania, koledzy!
- 4 odpowiedzi
-
- 11
-
-
Model skończony prawie rok temu, w końcu doczekał się jako takiej galerii. Jeden z niewielu ostatnio moich ulepków stojący samotnie na podstawce ale zdjęcia tego czołgu z Bovington nie pozwalały na inne umiejscowienie go. Model Takoma, całkiem przyjemny. Do tego Friule, lina Eureka, światełka Voyager i gwintowana końcówka lufy z RB Model. Podstawka prosta, model nie brudzony za bardzo. Zapraszam do oglądania: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
-
Gdyż ponieważ bo brakło mi powietrza w butli a nigdzie teraz nie uzupełnię, malowanie BAZa stanęło na czarnym podkładzie. Muszę się zmusić i zrobić w końcu kalki na F-105 a w międzyczasie zaczałęm projekcik który chodzi mi od dawna po głowie - mianowicie Chieftain z Bovington. Wszystko zaczęło się od zdjęcia: I w sumie tylko tyle i aż tyle. Mam też inne, ten sam czołg, inne ujęcie inny czas: Zobaczymy co z tego wyjdzie. Bazą będzie Chieftain mk.11 Takoma. Do niego mam Friule i światła Voyager. Zastanawiam się nad lufą Accurate Armour ale 16,5 GBP to sporo za kawałek żywicy. Zobaczę co reprezentuje zestawowa lufa i podejmę decyzję. Enyłej, początki. Guziczki, jeszcze nie lukrowane i wóżki zawieszenia: . CDN.
-
Francuski pułkownik Jean Baptiste Eugène Estienne niedługo przed wybuchem I Wojny Światowej wypowiedział słowa, które okazały się być proroczymi: "Panowie, to, kto wygra wojnę, zależy od tego, kto pierwszy umieści działo kalibru 75 mm na pojeździe, który może się poruszać w każdym terenie." Zdanie to wypowiedział 23 sierpnia 1914 r–2 lata i 23 dni przed pierwszym atakiem czołgów. Pułkownik Estienne został w ten sposób ojcem francuskiej broni pancernej, ale to nie Francuzi zbudowali pierwsze czołgi - przyjmuje się, że jako pierwsi uczynili to Anglicy, latem 1915 roku. Oczywiście, pojawiały się wcześniej różne projekty, ale nie udało się ich przekuć w dającą się użyć broń. Historia Po udanych próbach terenowych w styczniu i lutym 1916, które wykazały, że Mark I sprawnie pokonywał 2,5 metrowe okopy i zasieki z drutu kolczastego, pojazd został skierowany do produkcji. Angielska nazwa czołgu – Tank oznaczająca zbiornik, została użyta, aby zmylić wywiad wroga. Dodatkowo zakamuflowano przedsięwzięcie, twierdząc oficjalnie, że zakłady produkują zbiorniki na zamówienie Rosji. W sumie wyprodukowano 150 czołgów Mark I w wersji „żeńskiej” (wyposażone w 5 ciężkich karabinów maszynowych) i „męskiej” (wyposażone w 2 armaty kalibru 57 mm i 3 karabiny maszynowe umieszczone w sponsonach). Największą wadą czołgu była jego awaryjność – po kilku godzinach walki pojazd nadawał się do kapitalnego przeglądu. Dodatkowo odczuwalny dla załogi był brak amortyzacji, wyciszenia oraz skutecznej wentylacji. Na podstawie czołgu Mark I skonstruowano brytyjskie samobieżne działo polowe Gun Carrier Mark I, które weszło do służby w 1917. Zastosowanie bojowe 15 września 1916, 49 czołgów Mark I miało wspomagać atak piechoty brytyjskiej w bitwie nad Sommą. Na linię frontu dotarły tylko 32 czołgi, z czego 5 ugrzęzło w podmokłym terenie, a 9 uległo awarii. Pozostałe 18 wozów nie odegrało decydującej roli w przebiegu walk. Atakowały w znacznym rozproszeniu (w grupach po dwa, trzy wozy) na nieprzyjaznym terenie, pomimo to były zaskoczeniem dla Niemców. Użycie ich zaowocowało znacznym zmniejszeniem strat. 17 września w sztabie brytyjskiego dowódcy, generała Douglasa Haiga, znaleźli się: pułkownik Ernest Swinton i porucznik Albert Gerald Stern, obaj zaangażowani w rozwój broni pancernej. Generał Haig był jednak sceptycznie nastawiony do nowego wynalazku i nie spowodował szerszego i bardziej celowego wykorzystania czołgów. Okazało się to błędem, ponieważ ich pojawienie się na linii frontu zaskoczyło Niemców w równym stopniu, jak generała Haiga ich skuteczność. Gdy okazało się, że czołgi zrobiły we froncie wyrwę o szerokości kilkunastu kilometrów i głębokości kilkudziesięciu, wojska Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego nie mogły wykorzystać powodzenia, ponieważ zaopatrzenie pozostało daleko w tyle i czołgi z braku amunicji wycofano na tyły. Źródło: Wikipedia **************************************************************** Model Takoma nawet prosto z pudła robi dobre wrażenie, w zasadzie nie wymaga dodatków. Ja jednak pokusiłem się o dwie zmiany: lufy od Abera oraz wykonaną we własnym zakresie osłona przeciw granatom. Poprawki wymagałaby jeszcze nadbudowa stanowiska kierowcy (jest zbyt wąska i są dostępne żywiczne zamienniki), ale to zostawiłem w spokoju. Malowanie akrylami AmmoMig, brudzenie - różne oleje i pigmenty oraz specyfiki, co tam było pod ręką. Reprezentuje pojazd z okresu Bitwy nad Sommą we wrześniu 1916 roku. Malowanie - tzw. Solomon camouflage, szybko okazało się nieskuteczne, niepotrzebnie zbyt kolorowe. Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić jego wygląd. Zapraszam do galerii: Z pozdrowieniami Hubert
- 7 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- i wojna światowa
- dzień weterana
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
