grzesioj Napisano 22 Lutego 2010 Share Napisano 22 Lutego 2010 Jak w temacie, czyli radziecki niszczyciel czołgów SU-100, model firmy Dragon, wykonany w skali 1:72. Warsztatu na szczęście nigdzie nie ma, bo, po pierwsze - doszedłem do wniosku, że i tak nic odkrywczego nie jestem w stanie Wam zaprezentować, po drugie zaś, sam model przedstawia obraz mojej modelarskiej klęski . W zasadzie mógłbym go tutaj nie prezentować, zaś jedynym powodem, że to robię, jest to, że los przymusił mnie do pomalowania go w całości farbami akrylowymi, co było dla mnie całkiem nowym doświadczeniem, być może wartym Waszej oceny . Model oczywiście sklejony jest prosto z pudełka, w całości malowany pędzelkiem. Sam model - jak to model Dragona - czyli, wypraski wyśmienicie odlane, choć elementy nie zawsze do siebie idealnie pasujące, DS-owe gąsienice , trochę blaszek i beznadziejne kalkomanie . Nie chodzi tutaj o ich jakość techniczną, bo Ci, którzy mieli do czynienia z Dragonem, wiedzą, jakie są. Chodzi o coś innego. Mimo, że naukę języka rosyjskiego zakończyłem mniej więcej 20 lat temu, wydaje mi się, że "20 lat sowieckiego Uzbekistanu" powinno pisać się 20 лет Советского Узбекистана a nie tak, jak jest napisane, czyli 20 лст Соввтского Узбеккстана. Ale, mniejsza o to, nie zrobiłem malowania z tymi kalkomaniami. Moje problemy z modelem zaczęły się w zasadzie od samego początku - nic nie wychodziło, tak, jak tego bym chciał. Przednia, doklejana płyta pancerza (po co? nie można tego było od razu zrobić w całości z kadłubem?) okazała się troszkę jakby za szeroka, było jej trochę za dużo "na prawo", w związku z czym musiałem nieco zdewastować pięknie zaznaczone spawy. Gąsienice okazały się zniekształcone, sztywne jak rzemienne pasy, no i o jakie 2 milimetry za krótkie, przez co ściągnęły skrajne koła do środka (a nie próbowałem ich rozciągać, bo kiedyś taka próba zakończyła się zerwaniem: patrz Jagdpanzer IV L/70 Dragon 1:72). Padłem również przy próbie wykorzystania finezyjnych osłon silnika, wykonanych jako blaszki fototrawione. Skończyło się na powyginaniu, porwaniu śrubokrętem i w końcu ich wyrzuceniu i zastosowaniu plastikowych elementów. Najgorzej zaś było z malowaniem. Przy nakładaniu czwartej, cieniutkiej warstwy lakieru Humbrol, na tyle kadłuba zaczęły pojawiać się charakterystyczne zmarszczki odłażącej farby. Dlaczego dopiero teraz!!! Ale najgorsze było przede mną. Próba zmycia tej farby zakończyła się klęską - zrobiło się z niej coś w rodzaju kleju, którym przyklejane są ceny do towarów - wałkujący się, lepki, niczym niezmywalny - ani rozpuszczalnikiem do farb, ani terpentyną, ani acetonem. Tylko się kleił, i kleił... Musiałem cierpliwie poczekać aż rozpuszczalniki odparują, poodrywać przyklejone klejem CA wydechy (jeden się trochę uszkodził) i brutalnie zdrapać to, co zostało z farby (a pamiętajmy, że na reszcie modelu było już 4 warstwy pięknie położonego, miękkiego jeszcze lakieru). Oczywiście przy tej operacji poździerałem paluchami lakier ze wszystkich krawędzi modelu. Masakra. No - i musiałem dalej malować akrylami, w strachu, żeby to, co jeszcze było na modelu, na nim pozostało. Efekt jest taki, jak widać na poniższych zdjęciach. Pierwsza partia zdjęć została wykonana w trybie makrofotografii, na świeżym powietrzu, w pochmurny, wietrzny i mokry dzień. Trzy z nich (które?) zrobione były "z ręki" nocą na kuchennym stole przy świetle sufitowej świetlówki, przy ustawieniu przesłony na 2.6 oraz czasie otwarcia migawki 0.5 sekundy. A oto i sam bohater relacji: Pierwsze zdjęcie, porównawcze, jak zwykle z zapałeczką... Obrzydliwe pokłady kurzu widoczne na tym zdjęciu na szczęście nie są zatopione w lakierze, lecz po prostu osiadły na powierzchni modelu, a ja zobaczyłem je dopiero na zdjęciu . Na poniższym zdjęciu widać uszkodzenie osłony prawego wydechu, spowodowane odrywaniem jej przy pomocy noża z powodu wiadomego... W niedzielę zaś wyszło z rana piękne słoneczko, ale ja, mając już tyle zdjęć modelu, nie chciałem powtarzać sesji i wykonałem tylko kilka fotografii modelu. Zdjęcia wykonane na biurku w pokoju. Podstawka - gotowiec Dragona. Szczerze mówiąc, po obejrzeniu tych lepszych zdjęć doszedłem do wniosku, że model nie jest aż tak tragiczny . A tu, na koniec, radziecka myśl techniczna: Oceniajcie, krytykujcie . pozdrawiam Grzesiek PS. Model ten, przynajmniej chwilowo, zniechęcił mnie do dalszego klejenia. Dodatkowo, obaj z synem dostaliśmy surowy zakaz zajmowania się swoim hobby (bo nic innego w domu nie robimy i czynimy syf...), zatem na razie to mój model ostatni. Ograniczę się do komentowania dokonań innych. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Andrzej_LK Napisano 22 Lutego 2010 Share Napisano 22 Lutego 2010 ładnie ze wszystkiego wybrnąłeś i model jest zacny. farby akrylowe po pewnym treningu okazują się dużo lepsze od olejnych (sam przekonywałem się z oporami), są też lepiej tolerowane przez kobiety :-) pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do czynnego sklejania. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Piotr D. Napisano 22 Lutego 2010 Share Napisano 22 Lutego 2010 Padłem również przy próbie wykorzystania finezyjnych osłon silnika, wykonanych jako blaszki fototrawione. Skończyło się na powyginaniu, porwaniu śrubokrętem i w końcu ich wyrzuceniu i zastosowaniu plastikowych elementów. W razie problemów z fototrawionymi osłonami silnika, polecam zastosować siateczki pozyskiwane z herbaty ekspresowej liptona w "piramidkach". W praktyce daje to taki efekt: Jak na problemy które opisujesz model wyszedł Ci całkiem ładnie. A z klejenia nie rezygnuj. Marudzenie "słabej" płci zawsze da się przezwyciężyć;-) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
grzesioj Napisano 22 Lutego 2010 Autor Share Napisano 22 Lutego 2010 (edytowane) ładnie ze wszystkiego wybrnąłeś i model jest zacny. Dzięki za słowa otuchy. Wlałeś miód w me serce... W razie problemów z fototrawionymi osłonami silnika, polecam zastosować siateczki pozyskiwane z herbaty ekspresowej liptona w "piramidkach". W praktyce daje to taki efekt: No, jeśli to skala 1:72 (a jednak, chyba nie...), to rzeczywiście ekstra . Muszę jakoś nakłonić drugą połówkę, żeby zaczęła konsumować rzeczoną herbatę . pozdrawiam Edytowane 22 Lutego 2010 przez Gość Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mac eyka Napisano 22 Lutego 2010 Share Napisano 22 Lutego 2010 Nie, no z twojej relacji wynikało, że model wyszedł ci tragicznie. A tu taka niespodzianka. Gratuluje, wyszedł ci bardzo ładnie. Jak napisałeś, model pędzlowany, a wcale tego nie widać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
grzesioj Napisano 22 Lutego 2010 Autor Share Napisano 22 Lutego 2010 Nie, no z twojej relacji wynikało, że model wyszedł ci tragicznie. A tu taka niespodzianka Bo starałem się unikać ujęć, na których byłoby widać, że sp...łem model . Takich, jak na przykład poniższe (tu samo zdjęcie jest do d..., sprawę kiepści również perspektywa zdjęcia - makrofotografia): Jednak odpowiednio zrobione zdjęcia dużo dają... pozdrawiam Grzesiek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Andrzej_LK Napisano 22 Lutego 2010 Share Napisano 22 Lutego 2010 jesli chodzi o wszystko na podwoziu T 34 to zdecydowanie warto zainwestować w fototrawione gąsienice Parta. z rozciaganiem DS mam pozytywne doświadczenia - rozciągałem gąski do Shermana i bardzo ładnie mozna je było naciągnąć. może wazny jest wzór gąsienicy i jej "solidność". jak mówią Brytyjczycy - keep going! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
grzesioj Napisano 22 Lutego 2010 Autor Share Napisano 22 Lutego 2010 Pewno masz rację, jest tylko jedno ale. Będąc kiedyś na gościnnych występach w Rzeszowie, na życiowym zakręcie sklejania StuG'a Revella, poprosiłem pana w sklepie modelarskim o pokazanie mi gąsienic fototrawionych dedykowanych revellowskiej trójce. Były bardzo fajne. Kosztowały trochę więcej niż sam model, poza tym trzeba je było w jakiś sposób wymontować z blaszki i pozaginać. Uśmiechnąłem się głupio do pana i mu podziękowałem, tłumacząc (z resztą - zgodnie z prawdą), że jak dla mnie są one za drogie, bo pewno nie będę ich umiał użyć i wylądują w koszu. Od tamtego momentu u mnie nic się nie zmieniło. Poza tym - może kiedyś, kiedy zacznę sklejać (o ile zacznę) modele na półkę, a nie na bitewne pole , może użyję czegoś takiego, bo myślę, że tego fototrawione gąsienice by nie przetrzymały . z rozciaganiem DS mam pozytywne doświadczenia - rozciągałem gąski do Shermana i bardzo ładnie mozna je było naciągnąć. może wazny jest wzór gąsienicy i jej "solidność". Być może. Gąsienice do Shermana są "pełne", ja próbowałem rozciągnąć (raczej - naciągnąć) gąsienice posiadające rzędy otworków na koła zębate. pozdrawiam Grzesiek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.