Skocz do zawartości

[G]"Heinrich...to coś nas zaraz kopnie"-1:72


artoor_k

Rekomendowane odpowiedzi

Według znanych faktów Niemcy wkroczyli do Radomia 8 września 1939 roku o 15.30 po licznych bombardowaniach...Ponoć opór nie był duży...Ponoć weszli bez większych incydentów...Podobno...zgodnie z powszechnie obowiązującymi faktami. Według historyków nie istniała godzina 19.00 dnia 9 września 1939...To co przeczytacie poniżej nie znajduje się w żadnym podręczniku do historii...gdyż podobno się nie zdarzyło...

 

9 września 1939

18.30

 

Nieduży pojazd pancerny z niedużą prędkością jechał radomską ulicą. Prędkość była wystarczająco niska żeby dowódca mógł obserwować okna zabudowań ale też odpowiednia by kierowca mógł szybko dodać gazu w razie zagrożenia.35-cio letni Klaus Möllemann oglądał opustoszałe miasto. Jego wyprostowana i nieco sztywna sylwetka sprawiała wrażenie wychowanka Hitler-Jungen ale Klaus był zwykłym żołnierzem. Dostał rozkaz przeprowadzenia zwiadu w mieście to przystąpił do jego wykonania go ze zwykłym sobie poczuciem obowiązku.

Kierowca Panzera był całkowitym przeciwieństwem swego dowódcy. Przygarbiony, małomówny 38-letni Heinrich Hallervorden był specem w swoim fachu. Mimo iż został przydzielony do czołgu Möllemanna zaledwie dwa tygodnie wcześniej szybko dostosował się do stanowczości dowódcy i jego szybkiego podejmowania decyzji. Również Klaus nauczył się pracować z nowym kolegą. Ich współpraca układała się bez większych problemów.

Zbliżała się godzina 19.00. Nie dojechali jeszcze do budynku obok którego mieli zawrócić i wracać do punktu zbornego. Słońce zdecydowanie chyliło się ku zachodowi czerwieniejąc i kładąc długie cienie od przydrożnych latarni. Panzerem rzucało nieco na kostce brukowej ale obaj byli do tego przyzwyczajeni. Heinrich utrzymywał stałą prędkość 10 km/h. Nagłe głuche dudnienie nie zwróciło ich uwagi. Walka ,nawet odległa była słyszana na kilometry a jej dźwięki były czasem dziwne...Te dziwne dźwięki jednak nie ustawały a zdawały się zbliżać...

-Nasza artyleria nie próżnuje...Chyba ustawili się żeby strzelać co dwie sekundy...Durnie, zamiast napić się i spać to psują amunicję.

:powiedział Heinrich a Klaus wyczuł w jego głosie uśmiech.

-Chyba masz rację stary ale wolałbym żeby nie podnosili mi ciśnienia na noc.Znowu nie usnę do drugiej...-podsumował Möllemann.

-Spójrz!-krzyknął nagle- Przed nami chyba ten budynek o którym mówiło rozpoznanie!-to mówiąc podniósł do twarzy zdjęcie lotnicze fragmentu miasta-Dodaj gazu bo chciałbym już się stąd zabierać. Do obozu mamy niedaleko ale coraz mniej mi się tu podoba.

Panzerem rzuciło gdy Heinrich zwiększył prędkość.Klaus poślizgnął się i wpadł głębiej do wieży pojazdu uderzając się boleśnie w goleń.Już miał zafundować kierowcy solidną reprymendę twarzą w twarz ale otworzył usta i zamarł...Dudnienie które słyszeli nie było wystrzałami...Nie mogło nimi być bo wystrzał to huk, który znali aż za dobrze a to co się wciąż zbliżało brzmiało jak spadająca na beton gruba blacha...i to raz za razem...

-Klaus-Heinrich był blady-coś tu idzie do cholery!

-Heinrich!Ogarnijcie się!-Klaus był nie lepszy ale musiał jakoś przywołać siebie i kolegę do porządku-CO MOŻE IŚĆ!? CZY WIDZIELIŚMY COŚ WIĘKSZEGO OD 7TP!?

-Ale przecież to słyszysz!

-No słyszę! Dlatego pod ścianę tą trumną, cała stop i CICHO! Jeśli jest tu jakaś nowa polska broń to musimy o niej zameldować.

Heinrich wycofał Panzera pod ścianę,zatrzymał, skrzyżował ręce na piersiach i wpatrzył się w wizjer.Klaus dał krótki meldunek przez radio mówiąc że jak tylko określą co się zbliża natychmiast dadzą znać. Wątpił że Polacy mogli zbudować jakiś nowy pojazd.Prędzej uwierzyłby w Wunderwaffe...Po coraz bliższym dźwięku określił że maszyna (bo co innego?!) znajduje się jakieś 300-500 metrów od nich i zaraz wychynie z którejś z lewych przecznic...

Spodziewał się wszystkiego ale nie tego co ujrzał...Z ulicy wyszedł potwór...Maszyna miała około 15 metrów wysokości a poruszała się na dwóch nogach! Z 500 metrów widział ją dość wyraźnie gdyż oświetlały ją promienie zachodzącego słońca.Dwa działa na przodzie na oko wykraczały poza kaliber 88mm.Dwa boczne wysięgniki miały po dwa otwory wylotowe ale wszystko przyćmiewały 4 potężne działa które maszyna miała zamocowane na szczycie korpusu. Malowanie aparatu było standardowe dla polskich wojsk pancernych więc musiał być polski...Klaus miał złożyć meldunek, chciał tego ale nie mógł, po prostu zamarł...Korpus potwora powoli obrócił się w kierunku Panzera. Maszyna nieco przysiadła i zaczęła iść w kierunku czołgu ciągle przyśpieszając.Hałas był niesamowity...Potwór biegł robiąc 15 metrowe kroki.Klaus myślał że załoga tego czegoś ich nie widzi,modlił się o to!W momencie pożałował że słysząc poprzednio to dudnienie nie dał rozkazu odwrotu-coś potem by wymyślili ale może nie patrzyliby teraz na coś o czym nikomu się nie śniło! Będąc 300 metrów od czołgu maszyna jeszcze przyśpieszyła. Klaus wiedział już co się stanie...

-Heinrich-powiedział spokojnie do skamieniałego kierowcy-to coś nas zaraz kopnie...

Nieznana maszyna na 100 metrach pochyliła się do przodu, w kilka susów pokonała pozostałą odległość ,stanęła na lewej nodze pochylając się mocno w lewo. Prawa noga ugięła się mocno, dwa przednie palce zgięły się w dół...

P6220008-1.jpg

... i metalowa stopa z potworną siłą uderzyła w przód czołgu. Heinrich zginął na miejscu. Wstrząs połamał mu wszystkie kości. Klaus zdążył schować się bardziej do wieży ale niewiele mu to dało. Czołg w momencie uderzenia został poderwany w powietrze,przelatując jakieś 15 metrów. Inercja złamała Klausowi kręgosłup.Umarł zanim czołg zatrzymał się leżąc na boku.Nieznany wehikuł minął Panzera i nie zmniejszając prędkości oddalił się.

Gdy Niemcy znaleźli resztki czołgu nie odpowiadającego na wezwania nie byli w stanie stwierdzić co się stało.Przednia płyta była wręcz wbita w kadłub.Widniał w niej prostokątny otwór. Nie wiedziano jak to wytłumaczyć.W raporcie napisano że Panzer I pod dowództwem Klausa Möllemanna uległ zniszczeniu w wyniku przewrócenia się na niego kilkupiętrowego budynku...Zgadzało się tylko że to z czym spotkał się Panzer I miało faktycznie kilka pięter...

 

Czym było to monstrum? Otóż w 1936 roku w Polsce rozpoczęto projekt "Szybkobiegacz". Był to program badań nad zwiększeniem możliwości typowego piechura. Planowano to osiągnąć poprzez budowę specjalnego skafandra który mechanicznie zwiększałby udźwig i prędkość poruszania się typowego człowieka.W 1937 pierwszy prototyp był gotowy. Napęd skafandra był elektryczny.Niestety pobór mocy był duży więc pierwsze próby przeprowadzono "na kablu". Ochotnik, szeregowy Janusz Wilk po założeniu aparatu mógł biegać z prędkością około 60 km/h i unieść 150 kg. Próba była na tyle obiecująca że priorytetem stało się pozbycie kabli doprowadzających energię. Zrealizowano to przez system urządzeń które można określić jako wysokowydajne dynama. Umieszczone one były w kolanach i biodrach skafandra. Poprzez ruch żołnierza produkowały one energię która z kolei napędzała silniczki elektryczne wspomagające piechura.Pobór mocy nadal był duży ale rozwiązanie to umożliwiło działanie skafandra przez około 8h. Już w połowie 1938 roku istniał oddział "Biegaczy" złożony z ludzi wyposażonych w takie skafandry.

Jednostka spełniała swoje założenia w pełni. Była szybsza nawet od oddziałów konnych. Problemem był jednak brak opancerzenia skafandra. Oczywiście była możliwość dopancerzenia ale zmniejszał się przez to udźwig piechura i jego mobilność. Kolejnym krokiem było zbudowanie maszyny którą można sterować a żołnierz byłby ukryty wewnątrz.Prace nad projektem rozpoczęto bezpośrednio po sukcesie "Biegaczy".Wstępny zarys był gotowy w grudniu 1938 roku. Prace rozpoczęto już w styczniu w nowozałożonej "POLSKIEJ WYTWÓRNI MASZYN KROCZĄCYCH" w Klewkach na Mazurach. Maszyna gotowa była w lipcu 1939 roku. Olbrzymi wehikuł oznaczony jako PWMK MADZ (Mech Artyleryjski Dalekiego Zasięgu) v.2S, mający ponad 15 metrów wysokości uzbrojony był w 4 działa wielkokalibrowe , dwa działa okrętowe, 5 stanowisk potrójnych kaemów oraz dwa dwulufowe granatniki z możliwością ognia ciągłego.Załoga liczyła dwie osoby:dowódcę oraz operatora uzbrojenia.Pozostałe dane utajniono.Maszynę zaprezentowano władzy po próbach napędu tzn na początku sierpnia 1939. Pokaz obejmował próbne strzelanie oraz prezentację mobilności.Wehikuł, na którym dowódca ,kapitan Janusz Wróbel napisał "RUDY" (tłumaczył się później że to imię jego psa) bez problemu uzyskiwał prędkość 80 km/h i był w stanie ostrzeliwać z głównych dział pozycje nieprzyjaciela położone w promieniu ponad 10 km. Pokaz wywarł duże wrażenie na oficjelach którzy zarządzili rozpoczęcie produkcji seryjnej. Oprócz "Rudego" zbudowano dwie mniejsze jednoosobowe maszyny kroczące typu "Dmuchawa" z uzbrojeniem przeciwlotniczym, które miały chronić większego brata w razie ataku z powietrza.

 

Niestety, wybuch wojny nie pozwolił na masową produkcję "kogutów" jak zaczęto potocznie nazywać maszyny kroczące. Ukończono tylko "Rudego"i dwie "Dmuchawy".Użycie bojowe nie było znaczne.Nie dopuszczono do pełnego kontaktu z nieprzyjacielem. Postawiono na ataki z dystansu więc "Rudy" służył jako ruchome stanowisko artylerii dalekiego zasięgu.Pierwszy bezpośredni kontakt miał miejsce w Radomiu 8 września gdy "Rudy" wykończył czołg typu Panzer I uderzając go nogą w pełnym biegu.

Gdy rozkazy z dowództwa przestały dochodzić do pojazdu, załoga zdecydowała się na próbę walki z najeźdźcą do ostatniego naboju a potem na utopienie "Rudego" w jednym z polskich jezior.Póki była amunicja "Rudy" walczył ile mógł. ,nawet gdy "Dmuchawy" uległy zniszczeniu . Ostatni raz widziano "Rudego" jak z pełną prędkością zmierzał w kierunku Sudetów...Nie są znane jego dalsze losy...ale ten film obrazuje co mogło się z nim stać i gdzie się może znajdować:

Jest prawdopodobne że serial "Czterej pancerni i pies" został wyprodukowany by zamazać prawdziwą historię "Rudego" ale jest to teoria nie do potwierdzenia.Nikt przecież nie uwierzyłby ,że posiadaliśmy niekonwencjonalną machinę bojową mogącą zmienić bieg wojny i historii.

 

Model przedstawia atak "Rudego" na czołg typu Panzer I.Spotkanie to miało miejsce w Radomiu dn. 9 września 1939 roku.Wszelkie szczegóły z budowy znajdują się w WARSZTACIE.RUDY powstał od podstaw na bazie modelu papierowego.Panzer I to model firmy Italeri a ulicę wykonała firma TM Diorama. Całość malowana Humbrolami i Valejo Dziękuję kibicom oraz zapraszam do oglądania i komentowania Mam nadzieję że nie zrobiłem jakichś gigantycznych nieścisłości, rozminięć i błędów stylistycznych w historii Jakby co dawać znać

 

P6220002.jpg

P6220003.jpg

P6220019.jpg

P6220004.jpg

P6220006.jpg

P6220009.jpg

P6220012.jpg

P6220010.jpg

P6220017.jpg

P6220013.jpg

P6220015.jpg

P6220018.jpg

 

Na koniec zdjęcie z perspektywy "Rudego"

P6220016.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ehh.. szkoda, że to już galeria.. poprzednie twoje prace były ciekawsze i lepsze pod względem wykonania :]

tym razem dosięgnęło cię "zmęczenie materiału", za długo nad projektem siedziałeś i chyba nie wiedziałeś co z tym fantem zrobić..

mech.. jak to mech.. zielony i od północnej strony :P

tank też szału nie robi.. a po podstawce hula wiatr :]

 

do warsztatu sporadycznie zaglądałem.. ale liczyłem na co najmniej dobrze zdetalowany fragment ulicy, kawał kamienicy, porzucone w popłochu pojazdy cywilne, wśród których pomykają czołgi najeźdźców i ostrożnie skrada się to wielkie na dwóch łapach..

cóż.. twoja wizja była skromniejsza..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ehh.. szkoda, że to już galeria.. poprzednie twoje prace były ciekawsze i lepsze pod względem wykonania :]

tym razem dosięgnęło cię "zmęczenie materiału", za długo nad projektem siedziałeś i chyba nie wiedziałeś co z tym fantem zrobić..

mech.. jak to mech.. zielony i od północnej strony :P

tank też szału nie robi.. a po podstawce hula wiatr :]

 

do warsztatu sporadycznie zaglądałem.. ale liczyłem na co najmniej dobrze zdetalowany fragment ulicy, kawał kamienicy, porzucone w popłochu pojazdy cywilne, wśród których pomykają czołgi najeźdźców i ostrożnie skrada się to wielkie na dwóch łapach..

cóż.. twoja wizja była skromniejsza..

 

Coż, nie sposób się z tym nie zgodzić...Wizja była inna ale prawda jest taka że nie mam już gdzie stawiać modeli...o rozbudowanych dioramach nie wspomnę. Z portfelem też trzeba się liczyć...Śmieci może jeszcze jakieś dojdą...Zmęczenie materiału...to chyba najlepsze określenie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, mogłeś dać trochę jakiś śmieci na chodnik.

 

Ale tak to fajnie, oczywiście najlepiej prezentuje się Chodzidło, kamo, brudzenie itd

Ale reszta też niczego sobie.

 

No szacunek za całą wyżej napisaną historię

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mech i sam pomysł jest świetny

Co do podstawki to przydało by się kilka detali więcej, ale rozumiem że zmęczenie już Cię dopadło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.