Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów '1/144' .
-
Po ponad 2 latach od rozpoczęcia budowy wreszcie zakończyłem prace nad Boeingiem 787-9 PLL LOT SP-LSC w okolicznościowym 'niepodległym' malowaniu, które było powodem tak długiego trwania projektu. Pierwsze kalki kupione w 8A okazały się bowiem ekstremalnie cienkie i podatne na zwijanie i nie udało mi się ich położyć. Dopiero wydanie przez Banzai S-F swojej wersji kalek, choć też nie pozbawionych błędów, pozwoliło zakończyć projekt. Model został delikatnie zwaloryzowany: nacięcia bieżnika w oponach głównego podwozia, wychylenie lotek stateczników poziomych, "kabelki" w komorach podwozia i na goleniach, element osłaniająca wydech z APU, osłony wlotów powietrza na 'brzuchu', kilka kalkomanii ze składziku na oznaczenia 'techniczne'. Malowałem Gunze C - choć z powodu przeoczenia skrzydła też pomalowałem na biało a powinny być jasno-boeingowo-szare. Lakier końcowy Tamiya X-22, weathering "cieniami do powiek" Tamiya. Miłego oglądania
- 14 odpowiedzi
-
- 13
-
I znowu kolejna praca ze stajni 1/144. Tym razem nie taki "mikrus", jest to bowiem model tzw. "Królowej nieba" czyli Boeing 747 w wersji transportowej. To już mój drugi model 747-8F w malowaniu linii Cargolux. Tym razem w specjalnym malowaniu okolicznościowym "cutaway". Model zacząłem w kwietniu 2019 i na parę miesięcy prace zawiesiłem. Prace wznowiłem od otworzenia przestrzeni ładunkowej, czego producent, Revell, nie umożliwia 'fabrycznie'. Do budowy zostało wykorzystanych również kilka części z pasażerskiego Jumbo od Zvezdy. Były to wentylatory silników, wszystkie koła i komora przedniej goleni oraz sama goleń. Te elementy w Revellu niestety nie trzymały parametrów - koła są za małe, a łopaty niektórych wentylatorów były źle odlane. Dodatkowo dla uatrakcyjnienia samolot został umieszczony na fragmencie płyty postojowej lotniska. A żeby dodać do scenki trochę "życia" z pomocą przyszły fajne dodatki z Rocast models, które są świetnej jakości. Ponieważ w sklepie nie było dostępnych niektórych produktów, które by tu doskonale pasowały - być może za jakiś czas pojawi się 'update'. Malowanie: kadłub - Revell 32371, skrzydła i stateczniki - Mr.Hobby C338. Waloryzacja zestawem fototrawionym Microdesign dedykowanym do 747-8, który oceniam dość dobrze, poza faktem, że niektóre elementy nie pasują - są zbyt duże. Czas na zdjęcia (uwaga dużo) - zapraszam do oglądania i komentowania
- 6 odpowiedzi
-
- 15
-
- 1/144
- boeing 747
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Model skończony jeszcze w maju, mój pierwszy Roden, musiałem się bardziej "napracować" Kalkomanie (doskonałe) od Caracal'a. Malowany głównie Gunze. Dałem za mało obciążenie 'w nos' i model siada na ogonie - stąd tylna podpora, która była używana również w prawdziwym samolocie, dlatego to nie takie sci-fi. Efekt jaki jest każdy widzi:
- 2 odpowiedzi
-
- 10
-
Moja przygoda z 'modelarstwem' zaczęła się we wczesnych latach '80 od lepienia modeli pasażerów nabywanych w miarę możliwości i podaży w CSH. Do hobby wróciłem przy okazji zakupu prezentu w postaci modelu Boeinga 747-8, który miał być niby dla syna, ale wiadomo było, że sprawi frajdę mi. I tak niepostrzeżenie wciągnąłem się w to z powrotem w grudniu 2014. Początki były niełatwe, jako dziecko modeli praktycznie nie malowałem, więc, o ile sklejanie nie było większym problemem, o tyle malowanie owszem. Skończyło się tym, że model pomalowałem pędzlem pożyczonymi farbkami Citadel. Efekt końcowy był dość marny, a na domiar złego okazało się, że fabryczne kalkomanie nie są poprawne dla tego modelu i malowania (Lufthansa). Napisałem więc maila do Revell'a i po miesiącu otrzymałem list z nowymi kalkami. Nie miałem więc wyjścia i musiałem zmyć starą farbę i położyć nową. Niestety nie mam dobrego zdjęcia tego modelu, jedynie coś takiego: Jako, że zawsze podobały mi się 'duże' samoloty kolejny wybór padł na bardzo dobry model Revella Antonov An-124 Rusłan. Było to duże wyzwanie, gdyż model ma wiele elementów, wiele wariantów wykonania i największy arkusz kalkomanii, jaki do tej pory miałem. Pierwszy model, niejako 'treningowy' znalazł miejsce w pokoju syna pod sufitem, natomiast kolejny robiłem już uważniej dla siebie ;) Wyszło nienajgorzej, choć jako ciekawostkę podam fakt, że model pomalowałem nierozcieńczonymi emaliami Revella - wtedy jeszcze nie miałem pojęcia o ModelWork.pl Szukając jakiejś 'przewodniej' tematyki, wymyśliłem, że będę składał samoloty transportowe i na warsztat trafił kolejny przyjemny model Revell'a C-17 Globemaster III. Był to pierwszy model pomalowany aerografem (tanim chińczykiem) i to w dodatku Vallejo Air. Z perspektywy czasu wciąż lubię ten model, ale skomplikowane czynności obsługowe przy aerografie skierowały mnie ku innym farbom.
-
W związku z dużą ilością wolnego czasu, która w tej niecodziennej rzeczywistości się pojawiła i biorąc pod uwagę, że dawno tu żadnego warsztatu nie prowadziłem - czas to zmienić ? Na warsztat aktualnie 'wleciał' stary i marnej jakości model Revella Model powstaje powoli i w ramach "radosnej twórczości", zdjęć początków nie robiłem. Będzie on docelowo w locie. Generalnie aby jakoś to wyglądało zdecydowałem na zeszlifowanie wypukłych linii podziłu i nitów, stąd cały czas prace kręcą się w pętli szpachlowanie-szlifowanie-rycie linii. Tak to wyglądało 2 dni temu.
- 21 odpowiedzi
-
Tak sobie powolutku dłubię, uczę się. Horten Go 229 / Ho IX - Zoukei Mura BAe Harrier GR Mk.7 - Revell
- 8 odpowiedzi
-
- 3
-
RF-4E to rozpoznawcza, nieuzbrojona* wersja Phantoma latająca jeszcze m.in. w Japońskich Siłach Samoobrony. Platz jedno ze swoich wydań Phantomów zadedykował właśnie im i jedynej japońskiej jednostce korzystającej z samolotu, 501 hikotai. W zestawie dostajemy dwa modele i możliwość wykonania ich w dowolnym z malowań, w jakich operowały RF-4E Nipponu. Zaglądamy do środka. Każdy model jest zapakowany w osobny worek, w którym część elementów radośnie lata luzem, a część opakowana jest w mniejsze worki. Sporo elementów umieszczono na badylach przywodzących na myśl mroczne czasy starego Airfixa, przez co niektóre się odłamały i tylko czekają, aby się zgubić. Na początek najpiękniejszy element modelu, czyli kalkomanie. Drukowane przez Cartografa, i tu właściwie mógłbym skończyć opis. Jakość jest doskonała, merytorycznie też jest bez zarzutu. Mamy trzy wersje kolorystyczne maskotki jednostki, Woody'ego Woodpeckera i numery seryjne dla 8 maszyn. 4 z nich to duże numery dla maszyn z lat 70., a 4 to mniejsze numery pod współczesne kamuflaże - po dwa dla malowania niebiesko-błękitnego i zielono-ciapkowego. Dwie z załączonych maszyn otrzymały latem tego roku oznakowania na pożegnanie Phantomów w służbie. Mamy zupełnie słuszną ilość stencili cudnej jakości, gdybym znał japoński, to bym Wam z nich poczytał Niewiele brakowało, żeby zaopatrzyć model w numery seryjne dla wszystkich RF-4E w Japonii, ale to drobiazg. Przechodzimy do tematu plastiku, i zaczyna się rollercoaster emocjonalny. Bo ogółem detal jest bardzo ładny i delikatny, za to jak już pojawiają się uproszczenia, to po całości. Piloci wyglądają jak grafiki pokazujące etapy życia płodowego człowieka, a z kolei kokpit wygląda bardzo przyjemnie. Zupełnie sensowna wnęka podwozia na nosie wygląda jak wyjęta z innego modelu, jeśli porównamy ją z wnękami podwozia głównego. Nie ma tam nic poza jamkami skurczowymi i otworem do zamocowania zamkniętych osłon. Same golenie podwozia i koła też wyglądają karykaturalnie. Z drugiej strony, bardzo dużym plusem jest wykonanie z przezroczystego plastiku elementów nosa, skrywających wyposażenie fotograficzne. Świetnie wyglądają delikatne elementy wlotów powietrza, choć już wydechy są takie sobie. Podwieszeń nie ma za wiele (i prawidłowo), więc nie ma się czym ekscytować. Na koniec rollercoastera powinien być najbardziej przerażający zjazd, i oto on. Projektanci postanowili zasłonić zupełnie ładny kokpit owiewką z czterema wielgachnymi bolcami na szybach. Nie sądzę, żeby dało się to jakkolwiek sensownie wyprowadzić. Ot, montaż bezklejowy. Nie ma chyba też sensu walczyć, bo poza tym owiewka jest paskudnie gruba i zdecydowanie zbyt mocno zaznaczono na niej obramowanie owiewki. Z drugiej strony tak odlane obramowanie można całkiem elegancko zalać farbą, i chyba o to chodziło. Zamawiając Phantoma myślałem że będę w stanie porównać go jakoś z innymi modelami w 1/144, które mam pod ręką, ale ten model jest tak skrajnie nierówny, że nie wiem jak go odnieść do takiego MiGa 21 z Eduarda. Detal powierzchni lepszy, kalkomanie lepsze, a jakość szkła i wnęk - o lata świetlne w tyle za Edkiem. Patrząc na zdjęcia i podział technologiczny tego i innych wydań Phantomów mogę stwierdzić, że powyższe uwagi będą się odnosić do każdego Platzowego Phantoma, czy to F-4EJ, czy F-4 amerykańskiego lotnictwa lub marynarki. Merytorycznie za to zdecydowanie wygląda jak Phantom i ma wszystkie cechy japońskiego rozpoznawczaka, więc jeśli zrobię go "w locie" i wymienię owiewkę na vacu, to będzie z tego piękny model Pozdrawiam!
-
Bry! W ostatni weekend ekipa Shelf Oddity wybrała się do równie słonecznych Czech na organizowane przez Eduarda co dwa lata Modell Brno. Na stołach pojawiło się wiele prac w naszej skali przywiezionych przez modelarzy z różnych krajów. Oprócz popularnych produktów Revella czy Eduarda można było zobaczyć sporo modeli zbudowanych z mniej typowych zestawów - A-modelu, Dora Wings, Eastern Express, Dora Wings, MikroMir czy Minicraft. Kilka panoramicznych ujęć na początku relacji może pomóc w porównaniu wielkości i proporcji pomiędzy modelami w skali 1/144. Czasami są to dość spore niespodzianki - np. raczej niepozorny C-119 w porównaniu z RQ-4 czy Iłem-14. Z góry przepraszam za ilość zdjęć ale ciężko było przestać fotografować... Chcielibyśmy przy okazji podziękować i pozdrowić wszystkich spotkanych modelarzy i producentów 144-ki. Rozmowom i wymianie uwag nie było końca. Ok, spójrzmy na fotki (autorstwa lejgo_inc i mojego). Do następnego razu! Pozdrawiam, Marek
-
W przerwie od rozgrzebywania kolejnych modeli udało mi się coś skończyć i nawet przygotować galerię. Przyjemny zestaw Pit-Road/GWH oraz świetne kalkomanie Fundekals zainspirowały mnie swego czasu do bliższego przyjrzenia się Vulcanowi. Po chwili przyglądania się wpadł mi w oko wczesny Vulcan B2 XH556 z jednostki treningowej RAF 230 OCU w Finningley, ok. 1962. Poniżej fotka oryginału wygrzebana z czeluści Internetów. Aby w miarę poprawnie odwzorować wczesną wersję B2 musiałem nieco zaingerować w zestaw - zniknęły anteny z nosa oraz końcówki ogona samolotu. Sonda do tankowania w powietrzu też została uznana za niebyłą. Być może zapowiadane przez GWH wydanie Vulcana z rakietą GWH Blue Steel ułatwi nieco życie modelarzom pod tym względem. Produktem ubocznym mojej zabawy z Vulcanem jest zestaw fototrawiony ShelfOddity. Lakiery GS MrColor GX Cool White oraz bezbarwny GX100 Super Clear III ułatwiły życie podczas malowania - dało się je spokojnie kilkukrotnie przepolerować niebieskimi ściereczkami 3M - taka kanapka: malowanie, polerowane, malowanie... Na deser – wielkie podziękowania dla Leszka lejgo_inc za obfotografowanie modelu. Obróbka zdjęć to już efekt paru upojnych wieczorów spędzonych przeze mnie za monitorem. Początek lat 60-rych, baza RAF Finningley. Jakoś przed świtem. Biało dość. Rzut oka na dolną część modelu – maszyna z jednostki treningowej, wprowadzającej nowy samolot dla załóg dopiero zaczęła się brudzić. Kilka zbliżeń. Dziękuję za wytrwałość w oglądaniu i pozdrawiam, Marek
- 10 odpowiedzi
-
- 1
-
Zakończyłem dłubanie kolejnego maleństwa w 1/144. Ogólnie rzecz biorąc i patrząc na model nieco z dystansu - podoba mi się. Jednak w szczegółach i w zbliżeniach - już mniej. Widzę, że ciągle mam podstawowe problemy z wykończeniem powierzchni. Dlatego na razie biorę sobie na wstrzymanie, muszę nabrać nieco dystansu i weny modelarskiej. A oto kilka zdjęć, niestety wykonanych smartfonem, więc przepraszam za nienajlepszą jakość ? Model powstał, jak zaznaczyłem w temacie na bazie zestawu Dragon, do tego kupiłem doskonałe blaszki Shelf Oddity, kilka elementów zostało też wykorzystanych z zestawu Revella (kokpit, część goleni podwozia).
- 10 odpowiedzi
-
- 1
-
Czołem ponieważ w ostatnim 'okresie' składam tylko miniaturowe samoloty, które z reguły są za proste na osobny warsztat, postanowiłem założyć taki mini-warsztat zbiorczy. Czasami warto mieć coś takiego choćby dla innych 'składaczy' - można podzielić się swoją wiedzą lub poprosić o pomoc Kolegów.