Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'włochy' .
-
IBG kontynuuje swoją linię włoskich pojazdów, tym razem dając nam model działa samobieżnego M40 da 75/18. • Zarys historyczny: Semovente M40 było pierwszym włoskim, gąsienicowym działem samobieżnym, które trafiło do czynnej służby. Łącznie wyprodukowano 60 sztuk, wszytkie w 1941 roku. Były budowane na podwoziu późnej odmiany czołgu M13/40. Przydzielano je do dywizjonów samobieżnych (wł. Gruppo Semovente), które następnie miały trafiać w szeregi pułków artylerii należących do dywizji pancernych. Łącznie sformowano sześć dywizjonów wyposażonych w działa M40. Każdy z nich liczył 10 dział i 5 wozów dowodzenia (Carro Comando M40), rozdzielonych pomiędzy dowództwo, dwie baterie artylerii i rezerwę. Każda z trzech dywizji pancernych miała otrzymać dwa takie dywizjony. Początkowo każdą parę numerowano jako V. i VI. dywizjon konkretnego pułku artylerii. Zmieniło się to w maju 1942 roku, gdy każdy z dywizjonów otrzymał swój indywidualny numer, zaczynając od DLI. (551.), a kończąc na DLVI. (556.). Powodem takiej zmiany był fakt, że z czasem pierwotne plany dotyczące przydziałów zmieniły się. Aby tekst był łatwiejszy w odbiorze od tego momentu będę posługiwał się jedynie numeracją serii DL, nawet jeśli rzeczywiście nie obowiązywała w omawianym momencie. Dwa pierwsze dywizjony (DLI. i DLII.) trafiły na front Afrykański w styczniu 1942 roku. Początkowo należały do 133. D.Panc. "Littorio", jednak na miejscu przekazano je w ręce 132. D.Panc. "Ariete", jako że ta uczestniczyła w działaniach frontowych już od dłuższego czasu. Zaraz po pierwszej dwójce do Afryki wysłano także DLIII. dywizjon, jednak ten został zatopiony w trakcie transportu na Morzu Śródziemnym i spoczywa na dnie do dziś. Następnie oddział odtworzono z powrotem we Włoszech, już na działach M41 i w powiększonym składzie. Swój faktyczny koniec spotkał wiosną 1943 roku w Tunezji. Następny dywizjon (DLIV.) przybył do Afryki dopiero w sierpniu 1942 roku, gdzie przydzielono go do 133. D.Panc. "Littorio". Jeszcze przed wypłynięciem wydzielono z niego dwa rezerwowe działa i wysłano je do okupowanej Słowenii. Brakujące pojazdy szybko uzupełniono, prawdopodobnie wozami pierwotnie należącymi do DLV. dywizjonu. W międzyczasie ww. DLV. dywizjon został przydzielony do 10. RACo - zgrupowania pancernego przygotowywanego do planowanej inwazji na Maltę. Z planu ostatecznie zrezygnowano jesienią 1942 roku, a dalsza działalność oddziału jest niepewna. Możliwe, że przynajmniej część jego sprzętu została rozdysponowana pomiędzy inne dywizjony w ramach uzupełnień. Niepewne jest czy w ogóle przydzielono mu załogi, jednak widniał na liście aktywnych jednostek jeszcze w 1943 roku. Ostatni, DLVI. dywizjon, trafił do Afryki we wrześniu 1942 roku. On także został przydzielony do 133. D.Panc. "Littorio" jako rekompensata za oddziały wcześniej oddane do dywizji "Ariete". Niedługo później wszystkie cztery dywizjony walczące w Afryce zostały zniszczone podczas II Bitwy pod El Alamein, razem ze swoimi dywizjami. Semoventi da 75/18 sprawdziły się w boju i były jednymi z najlepszych pojazdów bojowych w służbie włoskiej. Funkcjonowały głównie jako artyleria bezpośredniego wsparcia i niszczyciele czołgów. Działa M40 dały początek całej rodzinie podobnych pojazdów, które ostatecznie wyszły z użycia dopiero w latach '50-ych. Do dziś przetrwały trzy takie maszyny - jedna w USA (należąca do DLIV. dywizjonu), druga we Francji (prawdopodobnie należąca do DLV. dywizjonu) i trzecia w Egipcie (przydział nieznany). Przejdźmy więc do tego, co proponuje nam producent. • Zawartość pudełka: Już na pierwszy rzut oka da się zauważyć, że nie jest tak dobrze jak możnaby tego oczekiwać. – Układ jezdny, który dostajemy to ponownie stary wzór, znany z pierwszych modeli włoskich maszyn od IBG. Nie da się ukryć, że nie wygląda to najlepiej i sam producent jest tego świadom, bo np. w modelu Semovente da 90/53 dostaliśmy odchudzoną i poprawioną wersję tego elementu. Niestety w tym przypadku nie pokuszono się o poprawki i trzeba będzie zabrać się za nie na własną rękę. – Dość dziwną wydaje się decyzja o odlaniu obydwu włazów pojazdu jako jednego, dużego elementu. Jeśli ktoś będzie chciał wykonać model z otwartymi włazami także będzie musiał się trochę namęczyć. – Detalem który sprawił, że wyjątkowo zawiodłem się na tym modelu jest celownik głównego uzbrojenia, a raczej jego brak. Celownik ten powinien znajdować się w niewielkim otworze po prawej stronie dachu wozu, jednak klapa zakrywająca ów otwór została odlana w pozycji zamkniętej jako część nadbudowy, a co za tym idzie - modelu nie da się wykonać w konfiguracji bojowej. Ze względu na połączone włazy i brak jakiegokolwiek wnętrza umieszczenie go na makiecie, np. w trakcie postoju z załogą, także będzie problematyczne. – Oczywiście standardowo dla tej serii wraca także problem źle zaprojektowanych błotników, które nijak nie przypominają oryginału. Chcę uniknąć ponownego rozpisywania się na ten temat, dlatego osoby ciekawe szczegółów odsyłam do mojej recenzji nt. czołgu M13/40 od IBG. • Instrukcja montażu: Przeglądając instrukcje krok po kroku możemy natrafić na więcej dziwnych decyzji projektanta, których sensu nie umiem dostrzec jakkolwiek bym na nie nie spojrzał... – Kroki nr. 7 i 8 mówią nam, abyśmy po bokach pojazdu przyczepili elementy fototrawione PE-1 i PE-2. Są to stopnie pomagające załogantom wejść na pojazd. Jak można jednak zauważyć, pośród metalowych elementów znajdziemy trzy odmiany tych stopni: - Pierwszą (PE-3 i PE-4) dla wczesnych M13/40 z długimi błotnikami; - Drugą (PE-5 i PE-9) dla późniejszych M13/40 i wszystkich pochodnych z krótkimi błotnikami; - Trzecią (PE-1 i PE-2) dla M14/41 i wszystkich pochodnych z długimi błotnikami. W przypadku Semovente M40 poprawną odmianą jest ta druga (PE-5 i PE-9), jako że została wyposażona w dodatkowe osłonki, chroniące nogi załogantów przed gąsienicami i rekompensujące brak długich błotników. Mimo to, projektant zastosował odmianę trzecią, która nijak ma się do pierwowzoru. Co prawda na zdjęciach z frontu możemy znaleźć maszyny, którym osłonki na stopniu brakuje, jest mocno zdeformowana, lub nie mają owego stopnia wcale, ale jest to jedynie wynik działań bojowych w trudnym terenie. Fabrycznie każdy pojazd z krótkimi błotnikami dostawał stopnie typu drugiego. – Ponownie krok nr. 8. Tym razem wskazuje się nam, abyśmy umieścili element Y16 na lewym błotniku wozu. Elementem tym jest podnośnik używany w trakcie napraw układu jezdnego. Problem w tym, że nasz model ma już jeden taki podnośnik. Znajduje się on z tyłu, zaraz obok zapasowego koła jezdnego i łącznika gąsienic (element A8). W rzeczywistości każdy pojazd na podwoziu M przewoził ze sobą tylko jedno takie narzędzie, a w przypadku Semovente M40 poprawnym położeniem jest właśnie to tylne. Podnośnik na lewym błotniku mogliśmy znaleźć jedynie na wczesnych czołgach M13/40 (z długimi błotnikami) i maszynach na podwoziu M42, ale żadna z nich nigdy nie miała miejsca na dwie sztuki (gdy podnośnik znajdował się na błotniku, z tyłu montowano drugie koło zapasowe). Co ciekawe ani tego, ani poprzedniego błędu nie znajdziemy we wcześniejszych modelach używających tego samego wzoru podwozia. Wychodzi więc na to, że ktoś w IBG specjalnie włożył dodatkowy wysiłek w zmodyfikowanie tego modelu, tylko po to, żeby bardziej oddalić go od pierwowzoru... – Już ostatni punkt dotyczący kroku nr. 8. Tym razem chodzi o element U5 - karabin maszynowy. Producent mówi nam, abyśmy umieścili go na dachu po wklejeniu zamkniętych włazów. Problem jest jednak taki, że w rzeczywistości ta konfiguracja nie była możliwa, ponieważ kaem mógł być używany wyłącznie przy otwartych włazach. Gdy chciano je zamknąć trzeba było go wymontować i umieścić w uchwycie wewnątrz pojazdu. Tak samo było w przypadku czołgów i wozów dowodzenia. Gdyby pozostawiono go na zewnątrz, to właz po prostu by o niego zahaczał, nie dając się zamknąć lub otworzyć. Sam dobór karabinu też mógł być lepszy. Co prawda Breda Mod.38 występowała na tych działach w polu, jednak fabrycznym wyposażeniem była Breda Mod.30, której tu nie uświadczymy. • Schematy malowania: Teraz przechodzimy do mojej ulubionej części każdej recenzji, czyli schematów malowania. No i tu zadziało się coś dziwnego... Jak można zauważyć, każdy ze schematów został podpisany jako "Carro Comando M13/40", a nie "Semovente M40 da 75/18". Wychodzi więc na to, że podczas tworzenia instrukcji ktoś w IBG przekopiował tekst z jednego z poprzednich modeli, a potem zapomniał go podmienić... Podobna sytuacja zaszła przy spisie ramek znajdującym się na drugiej stronie instrukcji - mówi on, że w pudełku znajdziemy ramkę "S", która zawiera klapę włazu z modelu Carro Comando. W rzeczywistości takowej oczywiście nie ma, o czym informuje nas karteczka dołączona do zawartości pudełka. Wracając do schematów - ze względu na ww. błąd nie wiem czy dalsza część podpisów też nie jest wynikiem pomyłki, jednak i tak sprostuję je tam, gdzie będzie trzeba. Muszę także zaznaczyć, że IBG posługuje się numeracją sprzed maja 1942, więc opisane przez nich V. i VI. dywizjon 132. pułku w moim tekście występowały jako DLI. i DLII. – Schemat nr.1 nie zawiera większych błędów. Zarówno wizualizacja, jak i podpis są poprawne. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to użycie słowa "batalion" zamiast "dywizjon" i podany zakres roczny - trójkątne oznaczenia w tym oddziale pojawiły się dopiero w '42 roku, więc ograniczenie się do "1942" byłoby lepszym rozwiązaniem. – Schemat nr.2 również jest poprawny pod względem wizualnym, ale błąd zawarto w podpisie. Oznaczenie widoczne na maszynie było unikalne dla VI/132. (DLII.) dywizjonu, konkretnie jego pierwszej baterii, a nie V/132. (DLI.). Z tyłu wozu możemy nawet zauważyć namalowany rzymski numer "VI". – Schemat nr.3 także przedstawia maszynę z pierwszej baterii DLII. dywizjonu. Tym razem to podpis jest poprawny, ale ilustracja już niekoniecznie. Ten egzemplarz także powinien nosić numery "133" i "VI" namalowane po bokach tylnego trójkąta. Numer 133 oczywiście odnosi się do pierwotnego przydziału obydwu dywizjonów, które zostały sformowane przez 133. pułk dywizji "Littorio", a dopiero później przeniesione do 132. z dywizji "Ariete". – Schemat nr.4 ponownie jest poprawny wizualnie, ale błędnie podpisany. To konkretne działo należało do pierwszej baterii DLVI. dywizjonu z dywizji "Littorio". Rozpoznanie konkretnego oddziału po oznaczeniach w tym przypadku jest dość proste, ponieważ włoskie oddziały artylerii samobieżnej nie miały z góry ustalonego systemu, a co za tym idzie - większość dowódców poszczególnych dywizjonów musiała wymyślić je na własną rękę. • Podsumowanie: Niestety, mnie osobiście ten model dość mocno rozczarował. Miałem zamiar kupić kilka sztuk i umieścić je na makiecie, jednak ze względu na takie, a nie inne decyzje projektanta raczej nie osiągnę zamierzonego efektu i będę musiał zrezygnować. Co prawda jest to najlepszy plastikowy model tego pojazdu chwilowo dostępny na rynku, ale wyłącznie dlatego, że właściwie nie ma konkurencji - jedyną alternatywą są badziewne quickbuildy z Italeri. Przy okazji naszła mnie refleksja dotyczącą produktów IBG jako ogółu: Czasem wygląda to tak, jakby firma sama nie widziała co właściwie chce osiągnąć. Z jednej strony w pudełkach dostajemy blaszki fototrawione, dzięki którym możemy uzyskać lepszy detal i dopieścić nasze modele, jednak z drugiej spotykamy się z elementami bardzo topornymi, jak i dziwnymi decyzjami projektantów, które sprawiają, że miejscami model w ogóle nie przypomina pierwowzoru. Wiele decyzji podjętych podczas projektowania wydaje się być mocno nieprzemyślanych, co ostatecznie prowadzi do produktu nijakiego, który w pełni nie podpasuje żadnej grupie odbiorców, bo każda znajdzie jakieś "ale". Jeśli chcemy wypuścić model prosty, dla casualowego odbiorcy, to po co bawić się np. w blaszki? Z drugiej strony jeśli chcemy modelu odkładnego, to czemu nie zadbać o każdy detal, tylko o niektóre, wybrane? Zachęcam do pozostawienia własnych przemyśleń
-
IBG ostatnio na poważnie wzięło się za włoski sprzęt, więc jest i kolejny wóz do kolekcji - czołg średni M11/39. Szybka dawka historii: M11/39 był pierwszym włoskim czołgiem średnim produkowanym seryjnie. Do służby trafił w 1939 roku. Wyprodukowano zaledwie 100 egzemplarzy, po czym produkcję przestawiono na usprawniony model M13/40. Z owych 100 czołgów utworzono I i II batalion czołgów średnich, a także samodzielną kompanię dla Włoskiej Afryki Wschodniej (AOI). Jeden batalion liczył 36 czołgów w dwóch kompaniach, a kompania samodzielna składała się z 24 maszyn w pięciu plutonach. Obydwa bataliony trafiły do Afryki Północnej, gdzie w 1940 roku wzięły udział w inwazji na Egipt, a następnie zostały zniszczone na przełomie '40 i '41 roku. Kompania dla AOI została podzielona na dwie mniejsze o numerach 321 i 322, które także utracono razem z koloniami na wschodzie w 1941. Pozostałe 4 egzemplarze trafiły do ośrodków szkoleniowych na terenie Włoch, z czego conajmniej jeden został rozmontowany. Po raz ostatni czołgu M11/39 w boju użyły wojska Włoskiej Republiki Socjalnej w 1944 roku. Zawartość pudełka: Instrukcja: Schematy malowania: Wstępne spostrzeżenia: Pozytywne: Detale modelu są zdecydowanie zgrabniejsze, niż w przypadku poprzednich włoskich maszyn. Odchudzono gąsienice, koła napędowe i koła powrotne. Zdecydowanym plusem jest zmiana sposobu montażu dwóch wspomnianych kół, co zmniejszyło przerwę między połowami. Zmieniła się także ilość żeber wylotów powietrza na pokrywie silnika - teraz jest ich więcej, co bliżej odpowiada pierwowzorowi. Ogółem czołg został odwzorowany całkiem dobrze. Negatywne: Niestety projektanci IBG po raz kolejny popełnili ten sam błąd dotyczy kształtu błotników. Tak jak i w poprzednich przypadkach kompletnie nie przypominają pierwowzoru, jednak tym razem problem jest zdecydowanie bardziej zauważalny. Przy okazji poprawienie ich na własną rękę może okazać się sporym wyzwaniem ze względu na specyficzny kształt. Front błotników modelu jest zdecydowanie za krótki i brakuje mu przedniego punktu mocowania, co widać na załączonych zdjęciach: Błotnik typu wczesnego (16 czołgów) Widać też inny sposób montażu haków. Błotnik typu późnego (84 czołgi) Błotnik IBG Warto zaznaczyć, że błotnik z ilustracji na pudełku to niehistoryczna kombinacja dwóch odmian. Mimo wszystko najwięcej błędów pojawia się w schematach malowań. Lećmy więc po kolei. Uwagi ogólne: - Żaden M11/39 nie miał namalowanej przedniej rejestracji. Praktyka ta została wprowadzona dopiero na wiosnę 1941 roku, gdy do produkcji trafiała najpóźniejsza odmiana czołgu M13/40, a ani jeden M11 nie pozostał w czynnej służbie. - Schematy sugerują, że powinniśmy namalować ogumienie na kole powrotnym, jednak w rzeczywistości takowego nie było. - IBG źle dobrało kolory do proponowanych malowań, więcej poniżej. Schemat numer 1: Po pierwsze i najważniejsze - schemat, który chciało nam przedstawić IBG w rzeczywistości nie był dwukolorowy, a trójkolorowy. Trzy kolory widać wyraźnie na tym zdjęciu: Był to kamuflaż improwizowany, malowany w polu. Składał się z kolorów piasku (1), zielonego (2) i szarego (3), najprawdopodobniej pochodzących ze zdobycznych brytyjskich zapasów. Mogły więc to być te same kolory, których Brytyjczycy używali w swoim wzorze "Caunter". IBG proponuje użycie kolorów "Saharyjski Khaki" i "Szaro-zielony", które w tym wypadku nie są odpowiednie. Kolejnym błędem jest oddział, któremu IBG przypisało owe malowanie - producent mówi o II. batalionie, jednak w rzeczywistości był to I. batalion. Schemat numer 2: Znów rozchodzi się o kolor. IBG proponuje jednolity "Szaro-zielony", problem jednak w tym, że żaden M11/39 nigdy nie został pomalowany w ten sposób. Standardowym malowaniem fabrycznym tych czołgów były duże, naprzemienne pasy w kolorach "Rdzawy Czerwony" i "Ciemny Zielony". W trójkolorowy kamuflaż opisany w punkcie powyżej przemalowano tylko 36 egzemplarzy należących do I. batalionu, natomiast cała (lub prawie cała) reszta pozostała w malowaniu fabrycznym. Gdy czołgi w zielono-brązowych pasach służyły na pustyni farby, którymi je pomalowano blakły i zlewały się ze sobą, przez co na czarno-białych zdjęciach czołgi z II. batalionu i kompanii dla AOI najczęściej wyglądają na jednokolorowe. Niewykluczone, że czołgi treningowe pozostające we Włoszech w pewnym momencie przemalowano w "Saharyjski Khaki", ale z pewnością żaden z nich nie był całkowicie zielony. Warto nadmienić, że Australijczycy nie przemalowywali zdobycznych czołgów włoskich. Schemat numer 3: Ten schemat przedstawia wóz oryginalnie należący do kompanii dla AOI, zdobyty przez siły południowoafrykańskie. Malowanie to wzór fabryczny opisany w punkcie powyżej, jednak znów IBG podsuwa nam zły kolor. "Rdzawy Czerwony" oznaczony literką G się zgadza, ale zamiast prawidłowego "Ciemnego Zielonego" zasugerowano "Szaro-zielony". Nie zgadza się też opis, bo kompania walcząca na wschodzie nigdy nie miała "plutonu dowodzenia" - czy to przed podziałem, czy po nim. W każdym przypadku dowodził jeden czołg. Rozpiska wszystkich wymienionych kolorów: - Saharyjski Khaki/Saharian Khaki/Kaki Sahariano (FS 33434) - Szaro-zielony/Grey Green/Grigioverde (FS 34159) - Ciemny Zielony/Dark Green/Verde Scuro (FS 14036) - Rdzawy Czerwony/Rusty Red/Rosso Ruggine (FS 20100) Dokładnych kolorów używanych do malowania kamuflażu "Caunter" niestety nie znam, bo brytole to nie moja działka. Swoją drogą wiem nawet z jakiej książki IBG czerpało informacje, bo sam ją posiadam. Jak widać na załączonym zdjęciu skopiowano nie tylko schematy, ale i zawarte w nich błędy. Książka to "Carro M Vol.2" autorstwa Antonio Tallillo, Andrea Tallillo i Daniele Guglielmi. Ogólnie bardzo dobra publikacja, jednak posiadająca parę błędów, takich jak te wymienione wcześniej. Wynikają głównie z faktu, że doborem ilustracji zajmowała się osoba trzecia, a nie jeden z autorów. Wczytując się w tekst można je wyłapać, jednak najwyraźniej osoby odpowiadające za research w IBG tego nie zrobiły. Tekst z pierwszej strony instrukcji także zawiera trochę baboli, ale już nie będę się przesadnie rozpisywał. Podsumowując: Na pierwszy rzut oka model wydaje się być całkiem porządny. Poprawiono sporo wad poprzedników, a detal jest naprawdę fajny. Zawiódł jedynie research team. A no i klasycznie - błotniki.
-
Ibegowy M13/40 z późnej produkcji w 1:72 po paru modyfikacjach. Egzemplarz o rejestracji RoEto 3359 należał do LII. batalionu czołgów z RECAM (wrzesień '41 - styczeń '42). Jakiś czas temu popełniłem recenzję tego modelu. Pisałem tam między innymi o tym, jak tragicznie odwzorowano błotniki czołgu, więc przerobiłem je do właściwej formy. Na prawym boku nadbudowy dodałem uchwyt, podporę pod antenę i zaślepkę na drugi port radiowy, których brakowało. Nieco uzgrabniłem zawieszenie podpiłowując zęby koła napędowego i odchudzając koło powrotne. Odchudziłem też szczelinę wizjera kierowcy. Przy okazji podczas budowy natknąłem się na parę innych wad/błędów, których nie zauważyłem podczas pisania recenzji: • Punkt obrotu wieży znajduje się 3 - 4 mm za miejscem w którym powinien być. Przez to wieża w jakiejkolwiek innej pozycji niż "domyślna" będzie za bardzo wysunięta w stronę, w którą patrzy armata. Jeśli ktoś chciałby zbudować zgodny historycznie model z obróconą wieżą, będzie musiał odciąć oryginalny zaczep i przykleić ją na oko. • Ręczny rozrusznik (ten cypek na środku tylnej płyty kadłuba zaraz nad zaczepem holowniczym) to model zamontowany tylko w pierwszych 50 egzemplarzach. W tej wersji czołgu powinien być odlany nieco wyżej i bardziej poziomo (jak wyglądał na prawdę dobrze widać na ostatnim zdjęciu). Przy okazji odlano go bez nałożonej osłonki. • Montaż elementów kadłuba nie został dobrze przemyślany, trzeba się z nim nieźle namęczyć, zwłaszcza z przednią-górną płytą. • Nałożenie kalki ze znakiem do rozpoznania z powietrza (białe koło na wieży) nie należy do najprostszych. Jeśli wcześniej zamontuje się zaczep KM-u, trzeba będzie go odrywać i przyklejać na nowo, już na kalce.
- 5 odpowiedzi
-
- 15
-
-
Niedawno wydany przez IBG włoski czołg średni M13/40 z późnej produkcji w skali 1:72; poniżej znajdują się zdjęcia wszystkich ramek, instrukcji, a także ewentualne uwagi dotyczące zgodności z oryginałem. Trochę historii: Model ma przedstawiać pojazd z późnego (a tak na prawdę docelowego) okresu produkcji (wiosna - jesień 1941, 410 egzemplarzy). Wersję tę kolokwialnie nazywa się "trzecią serią produkcyjną" dla uproszczenia nomenklatury. Cechy dzięki którym można odróżnić ją od wersji wcześniejszych, a także późniejszych (jak M14/41) to: krótkie błotniki z pogubionymi krawędziami, pionową krawędzią boczną i odsłoniętym otworem technicznym, stopnie z dodatkową osłonką, jarzmo KM-ów w kadłubie z dwoma śrubami na górze, antena radiowa (na ogół), kwadratowa kopułka na dachu wieży, wlew do chłodnicy w kształcie "grzybka" z korkiem w tylnej części, żebrowanie grilli po bokach wlewu równoległe względem całości pojazdu, rury wydechowe z dwoma wzmocnieniami, tylko jedno zapasowe koło i podnośnik z tyłu. Czołg występował również w wersji CR (Centro Radio) ze zdublowanym układem radiowym i dwiema antenami (druga znajdowała się po tej samej stronie kadłuba co ta pierwsza, ale z tyłu). W przypadku gdy drugie radio było nieobecne w miejscu anteny umieszczano okrągłą zaślepkę. Jedny większy problem z rozróżnianiem jaki może się pojawić to odróżnienie późnego M13/40 od najwcześniejszego M14/41; pierwsze 40 - 50 egzemplarzy M14 zewnętrznie wyglądało identycznie do późnych M13, ale w środku miały już nowy silnik. Pierwszy taki pojazd miał tablicę rejestracyjną RoEto3498, a jedyny zachowany RoEto3521. Jeśli więc ktoś ma taką ochotę, może wykonać model jako wczesnego M14/41. Grafika na pudełku: Ramki: Układ jezdny został uproszczony, mi osobiście takie rozwiązanie jak najbardziej odpowiada w tej skali. Elementy fototrawione: Kalki: Instrukcja: O ile preferencje dotyczące układu jezdnego są kwestią subiektywną, to niestety nie obyło się też bez błędów względem oryginału; Przednia część błotników wygląda zupełnie inaczej niż powinna. Górna krawędź wystaje za bardzo do przodu, a boczna zamiast pionowo umieszczona jest pod kątem i biegnie do złego punktu na kadłubie. Do tego brakuje otworu technicznego. Krawędź powinna przebiegać mniej więcej tak, jak narysowana przeze mnie zielona linia. Na nadbudowie natomiast brakuje zaślepki (żółty) na porcie drugiego radia, a także podpory (zielony) dla podstawowej anteny gdy ta jest złożona. Dodatkowo koło napinające ma zdecydowanie zbyt szeroki rozstaw; szpara pomiędzy połowami powinna być tylko nieco grubsza od zębów gąsienicy. Niestety, również w przypadku proponowanych malowań pojawiły się błędy, i to we wszystkich czterech... Na każdym z trzech pierwszych schematów brakuje numeru pułkowego (zaznaczone na zielono) i/lub batalionowego (zaznaczone na żółto). W rzeczywistości wszystkie powinny być białe, ale na rysunku są kolorowe żeby ułatwić odczytanie. Dodatkowo na pierwszym schemacie tylne oznaczenie jest źle umiejscowione (powinno znajdować się na wieży), a z przodu nie powinno być trójkątnego emblematu. IBG wybrało akurat jeden z niewielu czołgów tego batalionu, który go nie nosił. Możliwe, że nastąpiła też pomyłka z numerem rejestracyjnym - producent i opracowania tematyczne podają "RoEto 3334", natomiast ja na zdjęciach tego konkretnego egzemplarza zdecydowanie widzę "3354". W przypadku schematu nr. 4 źle dobrano prostokąty na wieży. Ich kolor oznacza kompanię, do której należy dany czołg; Czerwony - pierwsza Niebieski - druga Żółty - trzecia XI. batalion nigdy nie posiadał więcej niż 26 czołgów M13/40, a co za tym idzie nie mógł utworzyć z nich trzech kompanii, najwyżej niepełne dwie. Dopiero później został uzupełniony nowymi M14/41. Edit. 17.08.24r. – uzupełnienie i poprawy w świetle nowych informacji.
-
Samoloty SVA zostały zakupione przez Polskę w 1920 roku w liczbie ok. 90 sztuk. Od początku towarzyszył im niebywały pech. Już podczas oblotu na Lotnisku Rakowickim przez w włoskiego pilota, samolot uległ wypadkowi, zabijając kilku polskich żołnierzy. Relację z tej tragedii można przeczytać tutaj: https://blogkazamata.wordpress.com/2021/01/07/tragiczny-wypadek-lotniczy-07-02-1920-r-w-krakowie-1920/ Przez kilka najbliższych lat katastrofy towarzyszyły Samolotom SVA w Polsce niczym straszne widmo. Skrzydła odpadały w locie, ginęli piloci instruktorzy i uczniowie. Jeden z tych wypadków barwnie opisany przez ówczesną prasę miał miejsce w 1923 roku, a jakże, również w Krakowie: https://zycieitechnika.blogspot.com/2014/04/ Modele Fly mają swój nieodparty urok. Pomimo wielu niedoróbek prezentują na tyle ciekawe tematy, że są pożądane przez miłośników płótna i drutu. Jednak przy SVA ponura passa i tutaj dała o sobie znać. Model był u mnie na warsztacie od lutego. Zagubił się wiatrochron, połamały główne zastrzały - te części musiałem dorabiać i sztukować samodzielnie. Już po wklejeniu zastrzałów okazało się, ze zewnętrzne są za krótkie i nie dosięgają górnego płata (są odlane jako całość w kształcie litery N, więc trudno je dopasować na sucho). Jeden udało się odkleić i dosztukować brakujące 2 mm, w drugim musiałem odciąć za krótką część. Po odcięciu zaginęła - 2,5 cm słupek zniknął w malutkiej pracowni pozbawionej dywanu i włochatych mebli... dorobiłem z metalu. Naciągi nie są tak łatwe, na jakie wyglądają ze względu na kąty, pod którymi należy je montować. Model zmęczył mnie na tyle, że na pewien czas zostawiam szmatopłaty. Model Fly wspiera wersję włoską i litewską. Polskie SVA 10 nieco się różniły - zwłaszcza kształtem chłodnicy - należy wkleić tę od SVA 5, również dostępną w zestawie. Kalki umożliwiają zbudowanie samolotu w barwach Wyższej Szkoły Pilotów w Grudziądzu w latach 20-tych. Godło WSP jest jednak trochę za "mięsiste". No i tyle. Przyjemnego oglądania, jeśli po tych strasznych historiach mogę tak się wyrazić... Zdjęcia robione telefonem, jednak podczas transferów straciły na jakości...
-
Witam przechodniów, kolejny mój plastik. Myślałem, że nie będę ich robić a jednak... Zacząłem go robić pomiędzy świętami a nowym rokiem i myślałem, że Nowy Rok zacznę z ukończonym tym samolotem i Romą z kartonu w 1:200, ale 3 stycznia przyszedł na świat potomek ? i nie było czasu na nic, teraz mam troszkę możliwości pomiędzy przewijaniem ? więc wrzucam co skleciłem. Nie jest porywające wykonanie, ale powoli załapuję co i jak. No dobra tyle wstępu, ogólnie model dobrze spasowany, przynosi sporo frajdy, przynajmniej mi przyniósł, zrobiony prosto z pudła bez żadnych dodatków. Pomalowany pactrami i psiknięty lakierem vallejo, nie robiłem żadnych podziałów blach washem gdyż ten co mam (vallejo) albo mnie nie lubi albo nie wiem jak go używać, następny model już postaram się zrobić z blachami, użyję innego washa. Jak macie jakiś godny polecenia to proszę o wskazówki, używam lakieru akrylowego vallejo. No to tyle, zapraszam do galerii. Zdjęcia otwierają się z fotosika, bez reklam. PZDR