Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'włochy' .
-
IBG ostatnio na poważnie wzięło się za włoski sprzęt, więc jest i kolejny wóz do kolekcji - czołg średni M11/39. Szybka dawka historii: M11/39 był pierwszym włoskim czołgiem średnim produkowanym seryjnie. Do służby trafił w 1939 roku. Wyprodukowano zaledwie 100 egzemplarzy, po czym produkcję przestawiono na usprawniony model M13/40. Z owych 100 czołgów utworzono I i II batalion czołgów średnich, a także samodzielną kompanię dla Włoskiej Afryki Wschodniej (AOI). Jeden batalion liczył 36 czołgów w dwóch kompaniach, a kompania samodzielna składała się z 24 maszyn w pięciu plutonach. Obydwa bataliony trafiły do Afryki Północnej, gdzie w 1940 roku wzięły udział w inwazji na Egipt, a następnie zostały zniszczone na przełomie '40 i '41 roku. Kompania dla AOI została podzielona na dwie mniejsze o numerach 321 i 322, które także utracono razem z koloniami na wschodzie w 1941. Pozostałe 4 egzemplarze trafiły do ośrodków szkoleniowych na terenie Włoch, z czego conajmniej jeden został rozmontowany. Po raz ostatni czołgu M11/39 w boju użyły wojska Włoskiej Republiki Socjalnej w 1944 roku. Zawartość pudełka: Instrukcja: Schematy malowania: Wstępne spostrzeżenia: Pozytywne: Detale modelu są zdecydowanie zgrabniejsze, niż w przypadku poprzednich włoskich maszyn. Odchudzono gąsienice, koła napędowe i koła powrotne. Zdecydowanym plusem jest zmiana sposobu montażu dwóch wspomnianych kół, co zmniejszyło przerwę między połowami. Zmieniła się także ilość żeber wylotów powietrza na pokrywie silnika - teraz jest ich więcej, co bliżej odpowiada pierwowzorowi. Ogółem czołg został odwzorowany całkiem dobrze. Negatywne: Niestety projektanci IBG po raz kolejny popełnili ten sam błąd dotyczy kształtu błotników. Tak jak i w poprzednich przypadkach kompletnie nie przypominają pierwowzoru, jednak tym razem problem jest zdecydowanie bardziej zauważalny. Przy okazji poprawienie ich na własną rękę może okazać się sporym wyzwaniem ze względu na specyficzny kształt. Front błotników modelu jest zdecydowanie za krótki i brakuje mu przedniego punktu mocowania, co widać na załączonych zdjęciach: Błotnik typu wczesnego (16 czołgów) Widać też inny sposób montażu haków. Błotnik typu późnego (84 czołgi) Błotnik IBG Warto zaznaczyć, że błotnik z ilustracji na pudełku to niehistoryczna kombinacja dwóch odmian. Mimo wszystko najwięcej błędów pojawia się w schematach malowań. Lećmy więc po kolei. Uwagi ogólne: - Żaden M11/39 nie miał namalowanej przedniej rejestracji. Praktyka ta została wprowadzona dopiero na wiosnę 1941 roku, gdy do produkcji trafiała najpóźniejsza odmiana czołgu M13/40, a ani jeden M11 nie pozostał w czynnej służbie. - Schematy sugerują, że powinniśmy namalować ogumienie na kole powrotnym, jednak w rzeczywistości takowego nie było. - IBG źle dobrało kolory do proponowanych malowań, więcej poniżej. Schemat numer 1: Po pierwsze i najważniejsze - schemat, który chciało nam przedstawić IBG w rzeczywistości nie był dwukolorowy, a trójkolorowy. Trzy kolory widać wyraźnie na tym zdjęciu: Był to kamuflaż improwizowany, malowany w polu. Składał się z kolorów piasku (1), zielonego (2) i szarego (3), najprawdopodobniej pochodzących ze zdobycznych brytyjskich zapasów. Mogły więc to być te same kolory, których Brytyjczycy używali w swoim wzorze "Caunter". IBG proponuje użycie kolorów "Saharyjski Khaki" i "Szaro-zielony", które w tym wypadku nie są odpowiednie. Kolejnym błędem jest oddział, któremu IBG przypisało owe malowanie - producent mówi o II. batalionie, jednak w rzeczywistości był to I. batalion. Schemat numer 2: Znów rozchodzi się o kolor. IBG proponuje jednolity "Szaro-zielony", problem jednak w tym, że żaden M11/39 nigdy nie został pomalowany w ten sposób. Standardowym malowaniem fabrycznym tych czołgów były duże, naprzemienne pasy w kolorach "Rdzawy Czerwony" i "Ciemny Zielony". W trójkolorowy kamuflaż opisany w punkcie powyżej przemalowano tylko 36 egzemplarzy należących do I. batalionu, natomiast cała (lub prawie cała) reszta pozostała w malowaniu fabrycznym. Gdy czołgi w zielono-brązowych pasach służyły na pustyni farby, którymi je pomalowano blakły i zlewały się ze sobą, przez co na czarno-białych zdjęciach czołgi z II. batalionu i kompanii dla AOI najczęściej wyglądają na jednokolorowe. Niewykluczone, że czołgi treningowe pozostające we Włoszech w pewnym momencie przemalowano w "Saharyjski Khaki", ale z pewnością żaden z nich nie był całkowicie zielony. Warto nadmienić, że Australijczycy nie przemalowywali zdobycznych czołgów włoskich. Schemat numer 3: Ten schemat przedstawia wóz oryginalnie należący do kompanii dla AOI, zdobyty przez siły południowoafrykańskie. Malowanie to wzór fabryczny opisany w punkcie powyżej, jednak znów IBG podsuwa nam zły kolor. "Rdzawy Czerwony" oznaczony literką G się zgadza, ale zamiast prawidłowego "Ciemnego Zielonego" zasugerowano "Szaro-zielony". Nie zgadza się też opis, bo kompania walcząca na wschodzie nigdy nie miała "plutonu dowodzenia" - czy to przed podziałem, czy po nim. W każdym przypadku dowodził jeden czołg. Rozpiska wszystkich wymienionych kolorów: - Saharyjski Khaki/Saharian Khaki/Kaki Sahariano (FS 33434) - Szaro-zielony/Grey Green/Grigioverde (FS 34159) - Ciemny Zielony/Dark Green/Verde Scuro (FS 14036) - Rdzawy Czerwony/Rusty Red/Rosso Ruggine (FS 20100) Dokładnych kolorów używanych do malowania kamuflażu "Caunter" niestety nie znam, bo brytole to nie moja działka. Swoją drogą wiem nawet z jakiej książki IBG czerpało informacje, bo sam ją posiadam. Jak widać na załączonym zdjęciu skopiowano nie tylko schematy, ale i zawarte w nich błędy. Książka to "Carro M Vol.2" autorstwa Antonio Tallillo, Andrea Tallillo i Daniele Guglielmi. Ogólnie bardzo dobra publikacja, jednak posiadająca parę błędów, takich jak te wymienione wcześniej. Wynikają głównie z faktu, że doborem ilustracji zajmowała się osoba trzecia, a nie jeden z autorów. Wczytując się w tekst można je wyłapać, jednak najwyraźniej osoby odpowiadające za research w IBG tego nie zrobiły. Tekst z pierwszej strony instrukcji także zawiera trochę baboli, ale już nie będę się przesadnie rozpisywał. Podsumowując: Na pierwszy rzut oka model wydaje się być całkiem porządny. Poprawiono sporo wad poprzedników, a detal jest naprawdę fajny. Zawiódł jedynie research team. A no i klasycznie - błotniki.
-
Ibegowy M13/40 z późnej produkcji w 1:72 po paru modyfikacjach. Egzemplarz o rejestracji RoEto 3359 należał do LII. batalionu czołgów z RECAM (wrzesień '41 - styczeń '42). Jakiś czas temu popełniłem recenzję tego modelu. Pisałem tam między innymi o tym, jak tragicznie odwzorowano błotniki czołgu, więc przerobiłem je do właściwej formy. Na prawym boku nadbudowy dodałem uchwyt, podporę pod antenę i zaślepkę na drugi port radiowy, których brakowało. Nieco uzgrabniłem zawieszenie podpiłowując zęby koła napędowego i odchudzając koło powrotne. Odchudziłem też szczelinę wizjera kierowcy. Przy okazji podczas budowy natknąłem się na parę innych wad/błędów, których nie zauważyłem podczas pisania recenzji: • Punkt obrotu wieży znajduje się 3 - 4 mm za miejscem w którym powinien być. Przez to wieża w jakiejkolwiek innej pozycji niż "domyślna" będzie za bardzo wysunięta w stronę, w którą patrzy armata. Jeśli ktoś chciałby zbudować zgodny historycznie model z obróconą wieżą, będzie musiał odciąć oryginalny zaczep i przykleić ją na oko. • Ręczny rozrusznik (ten cypek na środku tylnej płyty kadłuba zaraz nad zaczepem holowniczym) to model zamontowany tylko w pierwszych 50 egzemplarzach. W tej wersji czołgu powinien być odlany nieco wyżej i bardziej poziomo (jak wyglądał na prawdę dobrze widać na ostatnim zdjęciu). Przy okazji odlano go bez nałożonej osłonki. • Montaż elementów kadłuba nie został dobrze przemyślany, trzeba się z nim nieźle namęczyć, zwłaszcza z przednią-górną płytą. • Nałożenie kalki ze znakiem do rozpoznania z powietrza (białe koło na wieży) nie należy do najprostszych. Jeśli wcześniej zamontuje się zaczep KM-u, trzeba będzie go odrywać i przyklejać na nowo, już na kalce.
- 5 odpowiedzi
-
- 15
-
Niedawno wydany przez IBG włoski czołg średni M13/40 z późnej produkcji w skali 1:72; poniżej znajdują się zdjęcia wszystkich ramek, instrukcji, a także ewentualne uwagi dotyczące zgodności z oryginałem. Trochę historii: Model ma przedstawiać pojazd z późnego (a tak na prawdę docelowego) okresu produkcji (wiosna - jesień 1941, 410 egzemplarzy). Wersję tę kolokwialnie nazywa się "trzecią serią produkcyjną" dla uproszczenia nomenklatury. Cechy dzięki którym można odróżnić ją od wersji wcześniejszych, a także późniejszych (jak M14/41) to: krótkie błotniki z pogubionymi krawędziami, pionową krawędzią boczną i odsłoniętym otworem technicznym, stopnie z dodatkową osłonką, jarzmo KM-ów w kadłubie z dwoma śrubami na górze, antena radiowa (na ogół), kwadratowa kopułka na dachu wieży, wlew do chłodnicy w kształcie "grzybka" z korkiem w tylnej części, żebrowanie grilli po bokach wlewu równoległe względem całości pojazdu, rury wydechowe z dwoma wzmocnieniami, tylko jedno zapasowe koło i podnośnik z tyłu. Czołg występował również w wersji CR (Centro Radio) ze zdublowanym układem radiowym i dwiema antenami (druga znajdowała się po tej samej stronie kadłuba co ta pierwsza, ale z tyłu). W przypadku gdy drugie radio było nieobecne w miejscu anteny umieszczano okrągłą zaślepkę. Jedny większy problem z rozróżnianiem jaki może się pojawić to odróżnienie późnego M13/40 od najwcześniejszego M14/41; pierwsze 40 - 50 egzemplarzy M14 zewnętrznie wyglądało identycznie do późnych M13, ale w środku miały już nowy silnik. Pierwszy taki pojazd miał tablicę rejestracyjną RoEto3498, a jedyny zachowany RoEto3521. Jeśli więc ktoś ma taką ochotę, może wykonać model jako wczesnego M14/41. Grafika na pudełku: Ramki: Układ jezdny został uproszczony, mi osobiście takie rozwiązanie jak najbardziej odpowiada w tej skali. Elementy fototrawione: Kalki: Instrukcja: O ile preferencje dotyczące układu jezdnego są kwestią subiektywną, to niestety nie obyło się też bez błędów względem oryginału; Przednia część błotników wygląda zupełnie inaczej niż powinna. Górna krawędź wystaje za bardzo do przodu, a boczna zamiast pionowo umieszczona jest pod kątem i biegnie do złego punktu na kadłubie. Do tego brakuje otworu technicznego. Krawędź powinna przebiegać mniej więcej tak, jak narysowana przeze mnie zielona linia. Na nadbudowie natomiast brakuje zaślepki (żółty) na porcie drugiego radia, a także podpory (zielony) dla podstawowej anteny gdy ta jest złożona. Dodatkowo koło napinające ma zdecydowanie zbyt szeroki rozstaw; szpara pomiędzy połowami powinna być tylko nieco grubsza od zębów gąsienicy. Niestety, również w przypadku proponowanych malowań pojawiły się błędy, i to we wszystkich czterech... Na każdym z trzech pierwszych schematów brakuje numeru pułkowego (zaznaczone na zielono) i/lub batalionowego (zaznaczone na żółto). W rzeczywistości wszystkie powinny być białe, ale na rysunku są kolorowe żeby ułatwić odczytanie. Dodatkowo na pierwszym schemacie tylne oznaczenie jest źle umiejscowione (powinno znajdować się na wieży), a z przodu nie powinno być trójkątnego emblematu. IBG wybrało akurat jeden z niewielu czołgów tego batalionu, który go nie nosił. Możliwe, że nastąpiła też pomyłka z numerem rejestracyjnym - producent i opracowania tematyczne podają "RoEto 3334", natomiast ja na zdjęciach tego konkretnego egzemplarza zdecydowanie widzę "3354". W przypadku schematu nr. 4 źle dobrano prostokąty na wieży. Ich kolor oznacza kompanię, do której należy dany czołg; Czerwony - pierwsza Niebieski - druga Żółty - trzecia XI. batalion nigdy nie posiadał więcej niż 26 czołgów M13/40, a co za tym idzie nie mógł utworzyć z nich trzech kompanii, najwyżej niepełne dwie. Dopiero później został uzupełniony nowymi M14/41. Edit. 17.08.24r. – uzupełnienie i poprawy w świetle nowych informacji.
-
Samoloty SVA zostały zakupione przez Polskę w 1920 roku w liczbie ok. 90 sztuk. Od początku towarzyszył im niebywały pech. Już podczas oblotu na Lotnisku Rakowickim przez w włoskiego pilota, samolot uległ wypadkowi, zabijając kilku polskich żołnierzy. Relację z tej tragedii można przeczytać tutaj: https://blogkazamata.wordpress.com/2021/01/07/tragiczny-wypadek-lotniczy-07-02-1920-r-w-krakowie-1920/ Przez kilka najbliższych lat katastrofy towarzyszyły Samolotom SVA w Polsce niczym straszne widmo. Skrzydła odpadały w locie, ginęli piloci instruktorzy i uczniowie. Jeden z tych wypadków barwnie opisany przez ówczesną prasę miał miejsce w 1923 roku, a jakże, również w Krakowie: https://zycieitechnika.blogspot.com/2014/04/ Modele Fly mają swój nieodparty urok. Pomimo wielu niedoróbek prezentują na tyle ciekawe tematy, że są pożądane przez miłośników płótna i drutu. Jednak przy SVA ponura passa i tutaj dała o sobie znać. Model był u mnie na warsztacie od lutego. Zagubił się wiatrochron, połamały główne zastrzały - te części musiałem dorabiać i sztukować samodzielnie. Już po wklejeniu zastrzałów okazało się, ze zewnętrzne są za krótkie i nie dosięgają górnego płata (są odlane jako całość w kształcie litery N, więc trudno je dopasować na sucho). Jeden udało się odkleić i dosztukować brakujące 2 mm, w drugim musiałem odciąć za krótką część. Po odcięciu zaginęła - 2,5 cm słupek zniknął w malutkiej pracowni pozbawionej dywanu i włochatych mebli... dorobiłem z metalu. Naciągi nie są tak łatwe, na jakie wyglądają ze względu na kąty, pod którymi należy je montować. Model zmęczył mnie na tyle, że na pewien czas zostawiam szmatopłaty. Model Fly wspiera wersję włoską i litewską. Polskie SVA 10 nieco się różniły - zwłaszcza kształtem chłodnicy - należy wkleić tę od SVA 5, również dostępną w zestawie. Kalki umożliwiają zbudowanie samolotu w barwach Wyższej Szkoły Pilotów w Grudziądzu w latach 20-tych. Godło WSP jest jednak trochę za "mięsiste". No i tyle. Przyjemnego oglądania, jeśli po tych strasznych historiach mogę tak się wyrazić... Zdjęcia robione telefonem, jednak podczas transferów straciły na jakości...
-
Witam przechodniów, kolejny mój plastik. Myślałem, że nie będę ich robić a jednak... Zacząłem go robić pomiędzy świętami a nowym rokiem i myślałem, że Nowy Rok zacznę z ukończonym tym samolotem i Romą z kartonu w 1:200, ale 3 stycznia przyszedł na świat potomek ? i nie było czasu na nic, teraz mam troszkę możliwości pomiędzy przewijaniem ? więc wrzucam co skleciłem. Nie jest porywające wykonanie, ale powoli załapuję co i jak. No dobra tyle wstępu, ogólnie model dobrze spasowany, przynosi sporo frajdy, przynajmniej mi przyniósł, zrobiony prosto z pudła bez żadnych dodatków. Pomalowany pactrami i psiknięty lakierem vallejo, nie robiłem żadnych podziałów blach washem gdyż ten co mam (vallejo) albo mnie nie lubi albo nie wiem jak go używać, następny model już postaram się zrobić z blachami, użyję innego washa. Jak macie jakiś godny polecenia to proszę o wskazówki, używam lakieru akrylowego vallejo. No to tyle, zapraszam do galerii. Zdjęcia otwierają się z fotosika, bez reklam. PZDR