Merten Napisano 6 Listopada Share Napisano 6 Listopada (edytowane) Dużo projektów rozgrzebanych więc czas sobie skomplikować życie i zacząć coś znowu. Kupiłem niedawno haubicę 28 cm z D-Models (28 cm Krupp Küstenhaubitze), zacząłem grzebać przy temacie dział z Wielkiej Wojny używanych przez Niemców no i się zaczęło... Podczas II wojny używali dość często (jak na ten kaliber często) zdobycznych francuskich moździerzy 280 mm Mortier de 280 TR Modèle 1914 Schneider pod oznaczeniem 28 cm Mörser 601(f). Zdobyto ponad 70 sztuk. W szczytowym okresie było ich na froncie [alert: dalej są bzdury z tymi ilościami, bo było dużo więcej o czym w poście z dnia 12.11.2024] na pewno dobrze ponad 20 (w październiku 1944 na Ost-Froncie było ich jeszcze 17, a rodzimych 21 cm Morser 18 "tylko" 80. Czyli licząc te dwa typy francuskich moździerzy było blisko 20%. Co ciekawe nie tworzono z nich oddziałów wsparcia, tylko po 1-2 sztuki przydzielano do pułków artylerii dywizji piechoty i traktowano jak "zwyczajną" artylerię polową. A zwyczajne to te działa nie były, bo w skali walk naziemnych to był potwór. Ciężka haubica miała pocisk 45 kg (do dziś najczęściej używane kalibry 150-155 mm), pocisk najpopularniejszego moździerza przełamania 21 cm Mrs 18 już 113 kg, ale tu mamy 205 kg. No i teraz o samym przygotowaniu. Ze złych wieści, to najważniejsza jest taka, że ani jeden taki moździerz do naszych czasów nie przetrwał. Z lepszych wiadomości, to że przetrwały dwie kompletne lufy z zamkami i kołyskami. Z bardzo dobrych wieści to, że te dwa komplety luf znajdują się w Warszawie. Zostały zdobyte na bolszewikach w 1920 roku i jedna z nich stoi w Muzeum Techniki Wojskowej. Do tego okazuje się, że Francuzi mają dość dobrze "scyfryzowane" archiwa i są dostępne instrukcje do tych dział z rysunkami poglądowymi. Niestety "poglądowe", to coś bardzo różnego niż rysunki techniczne, no ale trudno. Jest też sporo niezłej jakości zdjęć z czasów Wielkiej Wojny i kilka nie najlepszych niemieckich z drugiej wojny. Ale tylko dzięki nim i rysunkom można zrobić lawetę, platformę i przede wszystkim określić położenie nitów na nich. A nitów jest tu dostatek! Na początek parę zdjęć i rysunków, a projektowanie w 3D w toku. Życzcie cierpliwości proszę! Fajnie by było coś dokończyć. Tak oto wygląda to co przetrwało trzy wojny: Tak wygląda na rysunku całość z platformą, lawetą, dźwigiem do pocisków i wózkiem. Tak wyglądał służąc w Wehrmachcie. A tu w rękach pierwotnych właścicieli... Edytowane 12 Listopada przez Merten Bzdury popisałem... 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
djack Napisano 6 Listopada Share Napisano 6 Listopada Ciekawy projekt. Jakiego programu używasz? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
M.A.V. Napisano 6 Listopada Share Napisano 6 Listopada ambitnie ! powodzenia w budowie , będę zaglądał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 6 Listopada Autor Share Napisano 6 Listopada Oczywiście do tego trzeba było zrobić setki zdjęć plus obmierzyć trochę delikwenta. Jak widać ten egzemplarz (ta lufa z zamkiem) pochodzi z 1915 roku. Wyprodukowany specjalnie dla Rosji, więc i są rosyjskie bicia. Masa lufy z zamkiem 240 pudów i 20 funtów, czyli 3940 kg. Żeby nie było za łatwo rysunki, które mam są trochę późniejsze, a na zdjęciach widać, ze konstrukcja ewoluowała. Najbardziej samej platformy, ale o tym jeszcze będzie. No i tu już zrobiona lufa z zamkiem. A program to Fusion. 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 12 Listopada Autor Share Napisano 12 Listopada (edytowane) Powoli dalej. Trochę się martwię, bo na razie robię to co udało mi się obejrzeć i sfotografować. Jak patrzę na rysunki i zdjęcia, to trochę przeraża, ze potem będzie trzeba trochę (i więcej niż trochę) zgadywać, ale... na razie radośnie do przodu. Fotki kołyski z lufa poniżej. Nieskończony jeszcze cały duży element naprowadzania w pionie. Jako, że oglądanie samych fotek z programu do projektowania jest raczej mało seksi , to będę trochę ubarwiał opowiadaniami o tym moździerzu. Nie mogę się wystrzelać (heh! ale żarcik!) ze wszystkich historii na raz, więc na razie tylko korekta do pierwszego posta. Okazuje się, że znalazłem zestawienie ile rzeczywiście było 28 cm Mrs 601(f) w służbie. Otóż w marcu 1944 występowały wyłącznie na froncie wschodnim i było ich aż 72! 28 sztuk w Grupie Armii "Środek", 35 w Grupie Armii "Północ" i 9 w Grupie Armii "A" (z tych ostatnich 3 były używane w artylerii nadbrzeżnej nad Morzem Czarnym). Co najdziwniejsze dla mnie, to że GA "Północ" miała ich aż tyle. To już było dawno po odwrocie spod Leningradu i jakbym miał obstawiać, to powiedziałbym, że jako pierwsze je porzucili, a tutaj... taka niespodzianka. O mobilności będzie w innej opowiastce. Do tego okazuje się, że w arsenałach pozostawały dodatkowo 23 takie moździerze w wersji samobieżnej. Niesprawne chyba jednak. Taki przetrwał jeden w Dreźnie, chociaż w stanie dość słabym. Zdjęcie na samym dole. Poza wszystkim mam nadzieję, że ktoś to czyta. A dla mnie to odreagowanie przy tworzeniu kolejnych szkiców, brył, wcięć, wycięć, rozciągnięć, itd... No i jeden z tych samobieżnych, co to na wojnę nie pobieżał (Muzeum w Dreźnie). Edytowane 12 Listopada przez Merten 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 16 Listopada Autor Share Napisano 16 Listopada Miałem ambitny zamiar zrobić też przynajmniej część tego moździerza w wersji przygotowanej do transportu (jakieś elementy drugiego egzemplarza). W każdym razie lufę i kołyskę, które były przewożone oddzielnie. No i niestety to się raczej nie uda. Nawet kołyska, która była przewożona w wydawać by się mogło, prosty sposób (tym bardziej, że przetrwał zaczep do przodka i mogłem go sobie obejrzeć i wymierzyć), to już cały system osadzenia jej na kołach, to czarna magia. W muzeum jest ona po prostu położona na osi, ale w żaden sposób nie zabezpieczona do transportu, a na rysunkach widać, że było do tego kilka elementów. Nie wiem o co chodzi z tymi elementami oznaczonymi znakami zapytania. Może kiedyś gdzieś spotkam coś co przypomina tą konstrukcję... Aha! Rysunek jest z 1916 roku, a zdjęcia rosyjskiego egzemplarza wcześniejsze. Widać, ze później stosowano solidniejsze koła. Widać też wzmocnienie/żebrowanie na prowadnicy kołyski, którego na zdjęciu nie ma. No, ale w modelu zrobiłem, bo mi się podoba. Wychodzi na to, że bez rysunków technicznych ponad połowę czasu pracy nad modelem zajmuje oglądanie zdjęć, planów i kombinowanie jak to miało wyglądać... Na koniec czasem aż mnie trzęsie jak oglądam swoje zdjęcia i widzę jak ten eksponat jest przechowywany. Tu się należy kilka słów uchodzących powszechnie za wulgarne i obelżywe. To była naprawdę wspaniała zdobycz na bolszewikach! Naprawę koła muszą gnić i rosnąć na wszystkim mech? 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Albatros Napisano 16 Listopada Share Napisano 16 Listopada To jest chyba problem muzeów w Polsce, swoista schizofrenia… z jednej strony nic nie można… jeżeli chciałbyś się zapoznać bliżej z eksponatem, zrobić lepsze zdjęcia, zajrzeć do środka (jeśli chodzi o czołgi) czy do kokpitu samolotu (czyli wejść np. na drabinkę), otworzyć osłony silnika… nie, nie wolno. Nikt nie chce gadać. Ja rozumiem, że trudno zostawić bez opieki i że każdy robi co chce, ale napisać maila, umówić się z pracownikiem, który podejdzie, obsługa umożliwi jakieś pomiary, czy dokładniejsze oględziny… pod ich okiem i z dbałością o bezpieczeństwo eksponatu. Ale nie da się nic, i oczywiście argumentacja jest jedna, to eksponat, zabytek, nie wolno, bo zniszczysz. A z drugiej strony pod okiem tych dbających o bezpieczeństwo muzeów eksponaty gniją i dosłownie rozpadają się na kawałki… i jak może to wyglądać w innej rzeczywistości? Właśnie jestem po wizycie w brukselskim Royal Museum of the Armed Forces and Military History, okazało się że cała galeria z samolotami z I wojny światowej, która najbardziej mnie interesowała, jest zamknięta, bo remont. Chwila rozmowy z przemiłym gościem w kasie i razem idziemy, żebym mógł sobie obejrzeć. Wpuścił mnie tam, pogadaliśmy, oczywiście nie tak długo jakbym chciał, bo musiał wracać na swoje stanowisko, ale dało się jednak obejrzeć niedostępną kolekcję… u nas oblężone twierdze… Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 16 Listopada Autor Share Napisano 16 Listopada (edytowane) Ja najbardziej się zdziwiłem podejściem w niemieckich muzeach. Na przykład w Chemnitz można latać po parowozach ile dusza zapragnie. Ostrzegają tylko, że są olejowane i nie odpowiadają za Twoje buty i ubranie. Dużo (większość?) z tych maszyn ma 100+ lat. Ale najbardziej zaimponowali mi w Berlinie. W Muzeum Techniki stoją tam dwa parowozy PKP, które jakoś trafiły do tego muzeum w... nie do końca jasnych okolicznościach. Co ciekawe parowozy niemieckie wyglądają tam jakby wczoraj wyjechały z fabryki, a te "nasze" mają tabliczki, że muzeum uznało, że ich historia służby jest tak bogata (niemieckie, potem polskie, potem niemieckie, potem znów polskie i na koniec Muzeum Techniki w Berlinie), że nie można zniszczyć historii, która na nich narosła. W efekcie stoją na hali, pod dachem, ogrzewanej, z oznaczeniami PKP, ze wszystkimi przeróbkami jakich w nich dokonano. Jeden z nich (jedyny w całym muzeum) stoi na kanale oczystkowym i można przejść pod nim, co jest dla wszystkich mega-atrakcją. I co można powiedzieć? Super, że tak się stało, bo pewnie u nas nie zostałby po nich żaden ślad. Kto widział co się dzieje w Muzeum Kolejnictwa w Warszawie, to wie o czym mówię. Ale wracając do eksponatów wojennych, to mam nadzieję, że to niedługo ogarną. Nowe Muzeum Wojska Polskiego jest olbrzymie i ma masę niewykorzystanego miejsca. Byle szybko! Co nie oznacza, że kogokolwiek dopuszczą do tych zabytków oczywiście. Edytowane 16 Listopada przez Merten Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Albatros Napisano 16 Listopada Share Napisano 16 Listopada No to jeszcze jedna ciekawa rzecz z Brukseli, muzeum bardzo ściśle współpracuje z kilkoma stowarzyszeniami i korzysta chętnie z pracy wolontariuszy. Prowadzą oni sklep muzealny, i - uwaga - stowarzyszenie prowadzi warsztat i przeprowadza renowację eksponatów muzealnych. Tak dzieje się np. z LVG CVI, który jest w tej chwili restaurowany. Można nawet ich odwiedzić w warsztacie w muzeum. Więc „wpuszczenie” ludzi z zewnątrz, pasjonatów tylko ubogaca muzeum, otwiera na ludzi, sprawia że muzeum żyje. Mógłbym tylko pomarzyć, żeby tak było np. w Muzeum Lotnictwa w Krakowie… 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 21 Listopada Autor Share Napisano 21 Listopada Taka luźna uwaga jeszcze... Praca z rysunkami poglądowymi to jednak czasem jest koszmar. Teraz powstają te zębatki i całe mocowanie kołyski z lufą. Natomiast trochę miałem walki z wymiarami. W rysunku technicznym jak ktoś coś skraca, to jest to wyraźnie zaznaczone. Tutaj już niekoniecznie. W każdym razie w pierwszym projekcie kołyska, która powstała na podstawie proporcji względem lufy okazała się o ponad 1 cm za krótka. W rzeczywistości to było 40 cm (!!!). Całe szczęście po obmierzeniu oryginału poprawiłem i jest ok. Do tego dochodzi taka kwestia jak widać poniżej na zdjęciu, czyli nie do końca rozprostowany rysunek. Tu też można zgubić parę (kilkanaście, a w przypadku elementu długiego na ponad 3 metry nawet kilkadziesiąt). W takich przypadkach pewne są tylko wymiary sprawdzane w pionie. Więc to ciągle praca podwyższonego ryzyka i jak już się wydawało, że coś jest zrobione, to wychodzą niespodzianki, jak się przejdzie do kolejnych elementów projektu... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 24 Listopada Autor Share Napisano 24 Listopada Zastanawiam się czy prędzej zgłupieję do reszty czy uda mi się to skończyć. Czasem przychodzi pokusa pójścia na skróty, żeby odpuścić niektóre szczegóły, bo nie wszystko będzie widać, ale... klauzula sumienia nie pozwala. I taka interaktywna (mam nadzieję zabawa). Jak sądzicie: który rodzaj pocisku jest tu w użyciu? Zdjęcia podobno spod Leningradu z lutego 1944. Tylko gdzie ten Leningrad niby, bo nie widać, a przecież ten moździerz miał zasięg tylko 10 km, więc dlatego piszę "podobno" chociaż taki opis jest w Bundesarchive. No i teraz zdjęcie pocisku czarno-białe i rysunki. Mam swój typ, ale... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 28 Listopada Autor Share Napisano 28 Listopada Kolejne wieści z frontu. Przyszły wycięte laserem podesty do moździerza. na poprzednich zdjęciach słabo je może widać, ale były dwa po lewej i trzy po prawej stronie. Dziwny wzór z dziurkami nie do wydrukowania na żywicznej, więc zamówiłem wypalanie laserem. Jeszcze pachną spalenizną. Te większe otwory mają 0,57 mm, a mniejsze 0,25. Ładnie wyszło. A tak cały arkusz... 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 1 Grudnia Autor Share Napisano 1 Grudnia Modelowanie w 3D chyba najbardziej wymaga po prostu wytrwałości. Ale są czasem takie elementy, które dają frajdę i wymagają trochę więcej pokombinowania. W całym tym moździerzu nie było nic bardziej skomplikowanego do wyrysowania niż uchwyt pocisku. I nie chodzi o cały mechanizm, tylko o te płaskie uchwyty z żebrowaniami, które trzymały pocisk. Jest frajda jak się wybrnie z takiego projektu, gdzie geometria zmienia się we wszystkich możliwych płaszczyznach i kierunkach. Masa szczegółów, a ten uchwyt ma 1,5 cm wysokości. Ale rozrywka lepsza niż sudoku. Post powyżej dałem zdjęcie z pociskami Niemcami trzymającymi takowy na dźwigu i naszła mnie ochota, żeby pilnie to zrobić. Pocisk do druku pójdzie jako skorupa. W sumie to duży jest i szkoda żywicy. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
M.A.V. Napisano 1 Grudnia Share Napisano 1 Grudnia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Albatros Napisano 1 Grudnia Share Napisano 1 Grudnia Super to wychodzi, sam muszę się zabrać za naukę projektowania 3D, jak ktoś to ogarnia tak jak Ty, to już otwiera się kosmos możliwości w modelarstwie świetna robota Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 1 Grudnia Autor Share Napisano 1 Grudnia (edytowane) @Albatros Dzięki i bardzo zachęcam! To łatwe. Wszystko co wiem o tym programie wytłumaczyły mi tutoriale paru Hindusów z Youtube'a. Reszta to praktyka. Zawodowo nie mam z tym nic wspólnego. Edytowane 1 Grudnia przez Merten 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 6 Grudnia Autor Share Napisano 6 Grudnia (edytowane) Takie spostrzeżenie.... Wadą tego moździerza, z punktu widzenia kogoś kto chce go odtworzyć, jest liczebność obsługi. Na niektórych zdjęciach widać po 10-11 chłopa, którzy zasłaniają większość elementów. No, a fotograf na froncie podczas I wojny to jednak było wydarzenie, wszyscy chcieli mieć pamiątkę. A teraz czasem figę widać. Mój ulubiony jest pan żołnierz z papieroskiem. Tylko jeden, ale to jedyne zdjęcie od frontu. Nie mam też rysunku. Facet zasłonił właściwie wszystko. Za plecami ma wyciągarkę i jeszcze jakieś inne tajemnicze urządzenia. Swoją drogą jak na swój kaliber i masę pocisku, to było to dość kompaktowe, niewielkie "działo". Rzeźbienie idzie dalej. teraz powstaje sobie łoże. Z boków to dość łatwe. Są zdjęcia i rysunki. Przodu się trochę obawiam. Paradokslanie średnie jakościowo zdjęcia zrobione przez Niemców w 1944 dają trochę więcej pojęcia, bo są zrobione z bardzo różnych ujęć. Francuskie niemal wyłącznie zza pleców załogi. I tu jeszcze z jednym z podestów, ale jak pokazywałem one zostały już wypalone laserem, więc nie będą drukowane. Ale ich projekt powstał tutaj (Corela nie ogarniam) i można je sobie popodstawiać. Edytowane 6 Grudnia przez Merten 6 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 10 Grudnia Autor Share Napisano 10 Grudnia (edytowane) No i ta przednia płyta, co to muszę mocno zgadywać jak wyglądała. Na zdjęciu prezentuje się tak. Widać "wyciągarkę", którą zasłonił francuski żołnierz z poprzedniego posta. Zakładam, że jej zadaniem było wciągnięcie lufy z sankami na których leżała na kołyskę. Tak to wyszło. Ten moździerz był do transportu rozkładany na 4 części. Niegłupio pomyślane, bo jak na ten kaliber, to te części były dość lekkie nawet w transporcie 23 tony, a na stanowisku bojowym 16. A. lufa; B. kołyska z sankami; C. łoże z dźwigiem i wózkiem na amunicję; D. platforma z wanną, która była pod nią; Widać taki "zestaw" na zdjęciu z października 1915 roku z fabryki Schneidera w Le Havre. Swoją drogą manufaktura niezła. Tu moździerz 280 mm, jakieś działa okopowe po prawej, a po lewej rowery. No, ale żeby nie tylko projekty pokazywać, to pora zacząć już coś podrukować. Na razie poukładanie na stole na slicerze (PreForm). Jak widać niecałe 39 ml żywicy na to pójdzie, ale planował 14 godzin druku. Po namyśle zmienił potem na trochę ponad 10. Jako, że jest dużo nitów, a drukarki nie przepadają za półokrągłymi elementami, to drukuję warstwami 25 mikronów no i wyliczył 1990 warstw do położenia. W każdym razie właśnie dziś przyszła żywica i odpalam drukarkę po 4 latach przerwy. Czyszczenie, nowe oprogramowanie i start. Zobaczymy co z tego będzie... Edytowane 10 Grudnia przez Merten 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 11 Grudnia Autor Share Napisano 11 Grudnia Cała ta zabawa byłaby super, gdyby nie mycie wydruków potem. Syf, smród, lepi się. Okropne to. A tak to powychodziło. Przesadziłem z grubością pokręteł, bo 0,3 mm. Albo za mało podpórek. Byłoby do wyciągnięcia, ale pogrubiłem i potem puszczę jeszcze raz. Tu trochę "zzumowane". Na tym ostatnim wydruku to płyta przednia łoża. W sumie mogłem ja puścić razem z wyciągarką. Ale nic to. Warstwy widać dopiero na kołysce i to tez tylko po powiększeniu. Na żywo to wygląda dużo lepiej, ale pewnie lekko ściernym przejadę. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano 14 Grudnia Autor Share Napisano 14 Grudnia (edytowane) I teraz taka sytuacja, ze równocześnie idą wydruki i dalsze projektowanie. Chciałem też już coś pokleić, ale wyszło na to, że najpierw to muszę do okulisty po okulary się udać. No niestety nadszedł ten czas, a póki co boję się odcinać podpórki z wydruków, bo po prostu niedowidzę. Powstała platforma z "wanną" do moździerza. To była dziwna konstrukcja i poniekąd to zdecydowało, ze się za niego wziąłem. Z jednej strony dość mały i lekki jak na swój kaliber, ale mobilności mu to nie poprawiło. Coś za coś. Inne moździerze z tego okresu choć ciężkie, to po zamontowaniu na stanowisku bojowym z reguły mogły prowadzić ostrzał w promieniu 360 stopni. Ten tylko 22 stopnie. Żeby zmienić kąt ostrzału jeszcze bardziej trzeba go było rozebrać i jeszcze raz posadowić na stanowisku (!!!). Chory pomysł, chociaż na realia I wojny światowej pewnie wystarczał. Podczas drugiej to już byłą tragedia. Dlatego Niemcy użyli tych dział w dość dużej liczbie, ale raczej traktując jako broń jednorazowego użytku. Sam fakt, że skierowano go po prostu do dywizji piechoty, a nie do oddziałów wsparcia wyraźnie o tym świadczy. Tu poniżej widać platformę i "wannę", która pozwalała na odrzut lufy poniżej poziomu ziemi. Tu można zajrzeć do środka wanny. Ta ażurowa konstrukcja w środku to ogranicznik podniesienia lufy, o który przy maksymalnym podniesieniu (60 stopni) opierała się kołyska. Coś tam próbowałem lufę z zamkiem poskładać. Niestety musiałem komorę w lufie rozwiercić, bo jakimś cudem jednak wyszła za ciasna. No, ale to próbny wydruk, więc na bieżąco poprawiam. Niektóre elementy zrobiłem też po prostu za cienkie. Trzeba trochę przeskalowywać - zwłaszcza grubsze muszą być powierzchnie płaskie. Inna sprawa jak zwykłe zdjęcie z telefonu wyciąga jakieś nierówności i pył ze szlifowania. I wydrukowane łoże. Edytowane 14 Grudnia przez Merten 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Merten Napisano Niedziela o 20:23 Autor Share Napisano Niedziela o 20:23 (edytowane) No i prawie skończone. Prześwietlenie pacjenta. I poskładane wydruki do zdjęcia. Mam już okulary, więc można zacząć sklejać. Najbardziej męczące oczywiście wycinanie podpór po druku. Zaklejone taśmą uchwyty bloczka, żeby nie połamać przy obróbce. Trochę błędów przy wydruku wyszło, ale widać, że "krzywa uczenia się" rosła, bo przydarzyły się na początku projektowania, a potem już było lepiej. No i niektóre elementy robiłem za bardzo w skali i nie wyszły. Po prostu niektóre trzeba pogrubić. Ale to jest fajne, że od razu można nanieść poprawki i następne wydruki już dobre. Edytowane Niedziela o 20:38 przez Merten 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.