Skocz do zawartości

Grumman F6F-5 Hellcat 1/72 Hasegawa


Banny

Rekomendowane odpowiedzi

princeton_1.jpg

 

princeton_2.jpg

 

princeton_3.jpg

 

medium_1-F6F-5-VF27.jpg

(źródło: internet (1, 4), Naval History http://www.history.navy.mil/photos/events/wwii-pac/leyteglf/cvl23-l.htm (2), Osprey "Hellcat Aces of..." (3) )

 

Grumman F6F-5 Hellcat No "1", pilot Lt Cdr Fred Bardshar, dowódca VF-27, USS Princeton CVL-23, październik 1944.

 

Trochę historii.

 

24 październik 1944 stał się jednocześnie dniem wielkiej sławy jak i największej katastrofy dla jednostki "Cat Mouths" stacjonującej na USS Princeton. Biorąc udział w największym starciu wojny na Pacyfiku (tzw Bitwie o Zatokę Leyte) lotniskowiec wczesnym rankiem wyrzucił VF-27 w powietrze. W ostrej bitwie powietrznej nad wyspą Pollilo piloci Hellcatów przyozdobionych szczęką tygrysa zgłosili zestrzelenie 36 maszyn przeciwnika! Czterech pilotów (Lt Carl Brown, Lt Jim Shirley, Lt Gene Townsend, Ens Tom Conroy) zdołało zaliczyć tytuła "asa dnia". Wracając nie mieli już jednak gdzie wylądować...

 

O 9:38 pojedyńcza Judy zdołała sie przedrzeć nad Princetona i ulokować bombę 250kg w jego pokładzie. Amerykańskie lotniskowce znosiły znacznie mocniejsze ciosy, ale tym razem zabrakło szczęścia. Pożar spowodował wybuch torped i paliwa uzbrojonych Avangerów pod pokładem, a po kilku godzinach magazynów amunicyjnych. Los lotniskowca został przesądzony...

 

Biała "1" dowódcy VF-27 Bardshara była milczącym świadkiem tragedii Princetona (można ją dostrzec na pokładzie w fotkach z akcji ratunkowej, zdjęcia nr 1 i nr 2) i poszła razem z nim na dno. W momencie trafienia okrętu w powietrzu było jeszcze 9 maszyn VF-27 i wylądowały one na pozostałych lotniskowcach Task Group 38.3 Szczególną przeprawę miał Lt Carl Brown który nie dość, że ranny to wracał na ciężko uszkodzonym F6F "7 PAPPER DOLL". Lotniskowce nie kwapiły się aby go przyjąć bo groziło to rozbiciem i zablokowaniem pokładu w środku bitwy, ale Essex wydał jednak zgodę. Pilotowi udało się cało posadzić maszynę (scenę tę pokazuje zdjęcie nr 3, w tle płonący Princeton!). Chwilę potem pokiereszowną "7-ke" zepchnięto do oceanu.

 

O pilocie.

 

Frederic Abshire Bardshar był nie tylko skutecznym asem (7.5 zwycięstwa) ale przede wszystkim wykazał się talentem dowódczym. VF-27 objął po śmierci Cdr-a Wooda, który zginął 19 czerwca podczas "mariańskiego odstrzeliwania indyków". Podczas bitwy o Leyte Bardshar dowodził nie tylko VF-27, ale także Air Group 27 (czyli całymi siłami lotniczymi Princetona). VF-27 został przeorganizowany i wrócił do akcji pod dowództwem Bardshara w czerwcu 1945. W tym czasie było już jednak "pozamiatane" i jednostka nie miała okazji się ponownie wyróżnić. Po wojnie Bardshar wspinał się na szczeblach wojskowej kariery dochodząc do stopnia Vice Admirała. W czasie Wojny Wietnamskiej dowodził USS Contellation. Zmarł w 1993.

 

Więcej o ostatnich chwilach Princetona i o walkach VF-27 (w tym relacje Bardshara i Browna!) można znaleźć w Ospreyowym "Hellcat Aces". Polecam!

 

O modelu.

 

Hellcata Hasegawa wydała w 1989 i obecnie mało kto go składa. Co nie dziwi, bo są lepsze zastawy w 1/72, poczynając od Academy przez Italerkę a kończąc na świeżo wydanych Eduardzie i Dragonie. Tym niemniej ja regularnie sięgam po zakurzone pudełka zalegające szafę. To prosty modelik, ale w obrysie oddaje sylwetkę myśliwca prawidłowo. Do tego wypukłe linie podziałowe, za wyjątkiem osłony silnika, która ma delikatne wgłębne (wygląda jakby projektant formy nagle się rozmyślił heh). Największą chyba bolączką zestawu są płytkie wnęki podwozia. Części pozwalają na wykonanie zarówno F-3 jak i F-5. Wykonałem późniejszą wersję, tradycyjnie dla siebie bez zmian i poprawek (czyli "z pudła" albo "vintage", jak kto woli). Wyjątkiem jest dołożenie rakiet z innego zestawu, bo rozwiązywało to problem z brakiem pylonów pod skrzydłami.

 

Ach, no i kalkomanie... Zestawowe zawierają 2 oznaczenia McCampbella (Minsi i Minsi III) oraz "19" Vraciu (obydwa to klasyka klasyki hehe). Niestety jedyne oznaczenie do F6F-5 czyli "Minsi III" nie nadaje się do zastosowania, gdyż jest tylko na prawą stronę. Nie miałem ochoty dokupować innych kalek, mimo że Techmod ma sporą ofertę do Hellcata i wybrałem coś ze starych ścinek. Wahałem się tylko między "1" Bardshara a "7" Browna.

 

Model składa się łatwo, części dobrze pasują, szpachlówka w śladowych ilościach. Jedynie obróbka wypukłych linii może wymagać pewnej wprawy. Malowanie emalią Model Mastera, werniks akrylowy. Są osmalenia i wash w lotkach, ale nie wiem czy będą widoczne na tak ciemnym kolorze. Obić i obrapań tym razem nie robiłem.

 

Zapraszam do obejrzenia i skomentowania. Także do przeczytania wstępniaka, bo się napracowałem jak rzadko ostatnio!

 

f6f-5_hasegawa_0.jpg

 

f6f-5_hasegawa_1.jpg

 

f6f-5_hasegawa_2.jpg

 

f6f-5_hasegawa_3.jpg

 

f6f-5_hasegawa_4.jpg

 

f6f-5_hasegawa_5.jpg

 

f6f-5_hasegawa_6.jpg

 

f6f-5_hasegawa_7.jpg

 

f6f-5_hasegawa_8.jpg

 

f6f-5_hasegawa_9.jpg

 

f6f-5_hasegawa_10.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstęp i historia jak najbardziej

Patrząc na model to mam mieszane uczucia bo mam wrażenie, że poszedłeś w tym modelu na łatwiznę

w porównaniu do wcześniej prezentowanych modeli. Powiem tak, wykonanie poprawne ale nie porywające.

Myślę, że jakbyś chciał to byś z tego modelu zrobił limuzynę a tak wyszedł maluch

Ale to tylko moje zdanie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajny temat - jak to Hellcat, ale trochę szkoda, że to ta wypukła hassegawa. Ładnie pomalowany - fajne oszklenie i gładka powierzchnia, ale mam pewne uwagi merytoryczne. Nie podobają mi się czarne okopcenia - schematycznie podszedłeś do sprawy. To jeden z tych modeli, na których warto właśnie poeksperymentować, bo i tak szału nie będzie, a w razie czego strata niewielka - może warto jeszcze chwycić za jakieś pastele i urealnić to trochę? Po drugie według mnie to wczesny F5, który powinien mieć szybkę za kabiną (tak jak i Papper Doll). Ach jaka szkoda, że tak mało zdjęć paszczatych hellcatów przetrwało - pewnie masę ciekawych negatywów spoczywa gdzieś w Zatoce Leyete razem z wrakiem Princetona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak niedawno prezentowany Hs-126 Matchboxa to był szybki projekt. Ponieważ zbytnio się nie rozczulam i nie wdaje w pracochłonne poprawki robiąc modele z pudła to są tego 2 efekty: 1) mogę stosunkowo szybko wykonać model, 2) jakość efektu końcowego mocno zależy od jakości zestawu wyjściowego.

 

Generalnie Hellcat spełnia moje oczekiwania i założenia. Tak go sobie mniej więcej wyobrażałem planując wykonanie i w sumie jestem z niego zadowolony, choć na pewno na forum były (i będą) pokazywane ładniejsze F6F.

 

Co do okopceń to są w rzeczywistości prawie niewidoczne. Flesz użyty przy kilku zdjęciach bardzo je wyciągnął. Wykonanie takich śladów na tak ciemnym kolorze jak dark sea blue jest bardzo trudne. Zresztą w ogóle to dość niewdzięczny kolor do obróbki, bo washa też nie widać... Kolejny problem to powierzchnia powinna być bardziej błyszcząca, ale wypolerowanie modelu z wypukłymi liniami nie wchodzi w grę. Stąd satyna na całości.

 

Zapewne sięgnę kiedyś jeszcze do tematu Hellcata z jakimś lepszym zestawem, ale na pewno zrobię go już w malowaniu 3-kolorowym.

 

Ach, sprawa okienek za kabiną... Możliwe, ale pewności nie ma. Biorąc pod uwagę, że wygląd tego samolotu jest w sporej części domniemany, a sam zestaw daleki od doskonałości to nie przejmowałem się tym i zrobiłem go jako "późnego".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Banny, rozumiem Twoje podejście choć go nie podzielam. Zadajesz sobie za każdym razem wiele trudu, aby dowiedzieć się masy interesujących szczegółów o maszynie i pilocie, prawie zawsze możesz podeprzeć się zdjęciem. Dlaczego więc nie pójść o krok dalej i spróbować oddać na modelu tych wszystkich ciekawych smaczków konkretnej maszyny, albo chociaż konkretnego typu samolotu. Glossy Sea Blue to faktycznie jeden z najtrudniejszych kolorów do realistycznego malowania, ale kolor okopceń to zupełnie inna sprawa. Nie było Hellcatów kopcących na jednolicie czarno - jest cała masa zdjęć, które z pewnością znasz, więc Twój model padł w tym względzie ofiarą schematyzmu - cóż za różnica czy weźmiesz farbę (czy cokolwiek innego czym to robiłeś) czarną czy szarą lub jakąś inną - odpowiedniejszą? Podobnie ze stopniem połysku - dlaczego musi być satynowy? Przecież są lakiery błyszczące - można mieszać błyszczące z matowymi, a nawet malować płynami do podług i jest połysk.

Zły nie jest, ale chciałby zobaczyć Twoje modele z takim "backgroundem" historycznym jak dotąd, ale po przestawieniu priorytetu z ilości na jakość. Dla pocieszenia powiem Ci, że mój granatowy hellcat sprzed kilku dobrych lat był znacznie gorszy: th_bcb8d08aeeede6c7.jpg poobijałem go dramatycznie - dobrze, że Ty swojego oszczędziłeś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przejrzałem mnóstwo zdjęć i jednolite Hellcaty z reguły nie noszą jakis drastycznych śladów eksploatacji. Przypuszczam że farba Glossy Sea Blue była trwalsza niz poprzednio stosowane farby lub/i w późniejszej fazie wojny warunki eksploatacji nie były już tak ekstremalne. Poza tym "1-ka" Bardshara wyglądała na nowy samolot i należy mniemać że maszyna dowódcy sił lotniczych Princetona była szczególnie wychuchana przez mechaników.

 

Podejscie do odtworzenia mam różne, zależne od jakości modelu i dostępnej dokumentacji, także nie zarzucaj mi schematyzmu. Zapraszam przykładowo do obejrzenia mojej interpretacji "Big Hoga" http://www.modelwork.pl/viewtopic.php?f=64&t=28843

 

Chyba jest nawet podniszczony bardziej niż Twój Hellcat! (który zresztą jest bardzo fajny, pokazywałeś gdzieś galerie?)

 

PS Mam lakiery błyszczące, ale kładąc je aerografem trudno uzyskać lustrzaną powierzchnię (no chyba żeby model "zalać", ale ja tego nie robię). Już prędzej pędzlem, ale wtedy są z kolei inne problemy. Wolę dlatego lakier satynowy, łatwiej nad nim panować i uzyskać jednolitą powierzchnię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Kolego Banny

 

Niestety muszę się zgodzić z kolegą Adamo722 i MikeP. Twój Hellcat w porównaniu z ostatnimi świetnymi Japończykami wypada średnio, choć jest schludny i wykonany w niesztampowym malowaniu.

 

Ach, no i kalkomanie... Zestawowe zawierają 2 oznaczenia McCampbella (Minsi i Minsi III) oraz "19" Vraciu (obydwa to klasyka klasyki hehe).

 

no i do tego są już po prostu nudne i oklepane (w szczególności Minsi III)

Dobrze, że zdecydowałeś się na innego Kocura.

 

Zły nie jest, ale chciałby zobaczyć Twoje modele z takim "backgroundem" historycznym jak dotąd, ale po przestawieniu priorytetu z ilości na jakość.

 

Zgadzam się w 100%

 

Rozumiem, że zdecydowałeś się na szybki projekcik, ale tutaj powstała Vintage'owa zabaweczka z czarnymi okopceniami. Naprawdę stać Cię na więcej i przy ostatnich japońskich pięknościach już nam to pokazałeś. Stanowczo jestem za tym byś postawił na doskonalenie umiejętności i prezentacje talentu (który zdecydowanie posiadasz!), a nie zapełnianie półek.

 

Kolega MikeP powiedział chyba już wszystko o merytoryce. Mnie pozostaje jedynie czekać na kolejne Twoje prace

 

Pozdrawiam

Kornik

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Banny i ja muszę się neistety podpisać pod tym co koledzy wcześniej napisali. W sprawach okopceń strasznie dałeś plamy, idąc na straszną łatwiznę. Gdzieś na forum pokazywane były zdjęcia jak pięknie się przepala farba za wydechem w Hellcatach. Odwaliłeś amatorkę :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wasze opinie są zawsze cenne i chętnie ich wysłu:bip:e, ale muszę Was rozczarować - nie obiecuję poprawy. Zamierzam nadal popełniać proste modeliki wykonane prostymi środkami bez spinania się i udowodniania (sobie? Wam??? ) że jestem wybitnym modelarzem (bo nie jestem). Co nie oznacza, że nie będą mi się zdarzały od czasu do czasu "ambitniejsze" projekty i próby wykonania modeli w bardziej urozmaicony sposób.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Banny ale tu nie ma nic do udowadniania. Robisz fajne modele, które miło się ogląda. Ten Ci nie wyszedł, zabrakło dopieszczenia. My tu walimy konstruktywną krytykę a Ty się zachowujesz jak mała dziewczynka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie Moses, ja się zgadzam z waszymi uwagami w 100%, tylko że ten model miał dokładnie tak wyjść jak wyszedł, także z mojego punktu widzenia to sukces. A że nie jest tak dopieszczony jak moje niektóre inne produkcje? Cóż świat nie jest doskonały, ale jeszcze wiele modeli przede mną... Mam nadzieję!

 

Ah, jeszcze jedna uwaga w sprawie ilość vs jakość. Gdyby faktycznie zależało mi na popełnieniu w miarę porządnego Hellcata, to na pewno nie sięgałbym po bardzo starą Hasegawę kiedy jest tyle innych, znacznie lepszych, modeli tej maszyny. Poprawianie takiego zestawu i inwestowanie w niego nadmiarowej pracy jest po prostu nieracjonalne. Jedynym rozsądnym wyjściem jest zbudowanie takiego modelu z pudła, nawet jeśli się można narazić na zarzut, że "idzie się na ilość". Choć dla mnie to żaden zarzut, bo mam tak duża kolekcję modeli do złożenia, że zapewne życia mi zabraknie żeby je wszystkie wykonać, nawet w przeciętny sposób, jak ten powyżej widoczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) ten model miał dokładnie tak wyjść jak wyszedł, także z mojego punktu widzenia to sukces. A że nie jest tak dopieszczony jak moje niektóre inne produkcje? Cóż świat nie jest doskonały, ale jeszcze wiele modeli przede mną... Mam nadzieję!

 

(...) Poprawianie takiego modelu i inwestowanie w niego nadmiarowej pracy jest po prostu nieracjonalne. Jedynym rozsądnym wyjściem jest zbudowanie takiego modelu z pudła, nawet jeśli się można narazić na zarzut, że "idzie się na ilość".

 

Ja przestałem rozumieć. Tzn. jak otwierasz pudełko i widzisz strasznego gniota, to co myślisz? "Skoro zestaw kiepski to zapomnę wszystko co wiem o danym samolocie i wszystko czego nauczyłem się przy budowie poprzednich i dostosuje się poziomem wykonania do poziomu producenta"? Przecież aerograf jednak wyjąłeś z pudełka, a może na te wypukłe linie wystarczyłby pędzel? Z resztą widać, że niektórych uproszczeń jednak nie łykasz - brak napisu Minisi III na lewą burtę zniechęcił Cię do malowania.

Właściwie, to ja nic do tego modelu nie mam - w końcu nie jest różowy, ale pozwalam sobie na tę polemikę, dlatego, że niedawno czytałem Twoje zdanie w wątku dotyczącym P-51D Przemka - Maxusa i odniosłem wrażenie, że czynisz innym swojego rodzaju zarzuty, że mimo niedoskonałego warsztatu i niewielkiej ilości złożonych modeli próbują kiepskie zestawy skleić i pomalować ambitnie. Pisałeś tam, że to modelarz powinien panować nad materią modelu, a nie odwrotnie. Otóż Twoja filozofia wyłożona w poście wyżej zaprzecza temu zupełnie - okazuje się, że to materia słabego zestawu determinuje poczynania modelarza. Przełknąłbym to bez słowa gdyby nie próba narzucania tego podejścia innym. Formułujesz tezę jakoby tylko złożenie określonej/dużej ilości modeli prosto z pudła, licho pomalowanych dawało papiery do przejścia na "wyższy stopień wtajemniczenia" - bez urazy, ale to bzdura. Czego uczy Wykonawcę taki Hellcat. Przecież Wykonawca umie czysto sklejać, maskować oszklenie, posługiwać się w miarę sprawnie aerografem - ale wszystkiego jeszcze nie potrafii. Nie umie na przykład tak dobrać gęstości lakieru, dodać odpowiednich środków, tak by ów lakier błyszczący położył się bez kaszy, albo np. nie potrafi robić realistycznych okopceń. Czy nauczy się budując kolejny model tak samo? Chyba nie.

A czy nie przyjemnie czytało się komentarze do swojej produkcji gdyby brzmiały np: "zestaw hasegawy to porażka, ale okopcenia zrobiłeś bardzo realistycznie". Widziałem Twojego Corsaira i ośmieliłem się go skomentować na sąsiednim forum w zupełnie innym duchu - nie skojarzyłem, że oba te modele robiła ta sama osoba. Wolałbym gdybyś doskonalił się na drodze wytyczonej przez "Big Hoga", a nie będziesz musiał robić zastrzeżeń w stylu: "model co prawda kiepski, ale właśnie taki miał być".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie Moses, ja się zgadzam z waszymi uwagami w 100%, tylko że ten model miał dokładnie tak wyjść jak wyszedł, także z mojego punktu widzenia to sukces. A że nie jest tak dopieszczony jak moje niektóre inne produkcje? Cóż świat nie jest doskonały, ale jeszcze wiele modeli przede mną... Mam nadzieję!

 

Ah, jeszcze jedna uwaga w sprawie ilość vs jakość. Gdyby faktycznie zależało mi na popełnieniu w miarę porządnego Hellcata, to na pewno nie sięgałbym po bardzo starą Hasegawę kiedy jest tyle innych, znacznie lepszych, modeli tej maszyny. Poprawianie takiego zestawu i inwestowanie w niego nadmiarowej pracy jest po prostu nieracjonalne. Jedynym rozsądnym wyjściem jest zbudowanie takiego modelu z pudła, nawet jeśli się można narazić na zarzut, że "idzie się na ilość". Choć dla mnie to żaden zarzut, bo mam tak duża kolekcję modeli do złożenia, że zapewne życia mi zabraknie żeby je wszystkie wykonać, nawet w przeciętny sposób, jak ten powyżej widoczny.

 

Wszystko niby ok, model spełnia twoje oczekiwania, wykonany jest na dobrym poziomie, ale mi chodzi o to, ze ma jedną wadę "brak w nim życia" może tak to ujmę. Tu już nie chodzi o dopieszczanie czy zastosowanie takiej czy innej techniki, które prawie wszystkie umiesz ale o podejście do modelu co chcesz pokazać, czy sklejasz poprawnie czy dajesz modelowi drugie życie

Chyba za stary się robię na takie przemyślenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czego uczy Wykonawcę taki Hellcat.
Heh, lubię dyskusję o istocie modelarstwa! Dla każdego może to oznaczać coś innego. Modelarstwem param się od ponad 30u lat (oczywiście ze sporymi przerwami), także miałem czas aby wyrobić sobie zdanie i popatrzeć na temat z perspektywy.

 

Może się zdziwisz, ale mnie ten model nie miał uczyć czegokolwiek! Zbudowałem go dla czystej zabawy i przyjemności. Mimo swoich uproszczeń to nadal model Hellcata i cieszy moje oko, choć zgoda że być może mógłby być lepszy (lub gorszy jak eksperymenty by się nie powiodły). Ale ja się potrafię pogodzić z pewnymi niedoskonałościami, zarówno materii wykonawczej, swoimi własnymi, jak i efektu końcowego. Każdy wykonany model niesie jakąś naukę, nawet mimochodem. Nawet jeśli to tylko utrwalanie nabytych umiejętności!

 

Co do pozornej niekonsekwencji i przykładu z kalkami... Naklejenie kalek takich czy innych to taka sama praca. Nie wkładam nic więcej robocizny. Skoro "poprawka" nic (albo niewiele) mnie kosztuje to z chęcia ją wykonam! Robiąc stare modele szukam rozsądnego kompromisu dla złożenia i wykończenia takiego zestawu, co jest samo w sobie dość trudne. I nie zrozumiałe dla osób bezkompromisowych, ambitnych, stale podnoszących swoje umiejętności i dążacych do doskonałości. Nie żebym miał coś przeciwko takiemu podejściu oczywiście.

 

Zresztą pisałem już wielokrotonie, że wykonanie modelu to dla mnie przede wszystkim pretekst do pogrzebania w historii, zerknięcia do książek, zdobycia wiedzy o samolocie. Aspekt czysto modelarski nie pociąga mnie już tak bardzo jak kiedyś.

 

Co do Przemka nie chcę się wypowiadać. Wyraźnie ma swoją receptę na modelarstwo. Akceptuję to, jeśli się odzywałem to raczej w kwestii do przemyślenia, a nie do narzucenia zdania.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zresztą pisałem już wielokrotonie, że wykonanie modelu to dla mnie przede wszystkim pretekst do pogrzebania w historii, zerknięcia do książek, zdobycia wiedzy o samolocie. Aspekt czysto modelarski nie pociąga mnie już tak bardzo jak kiedyś.

I to bardzo sobie cenię Zostawmy wobec tego "akademickie" dywagacje i niech każdy cieszy się tym co lubi i pozwala cieszyć się innym. Ale tam gdzie jest coś do wytknięcia - wytykajmy, by następcy łatwiej unikali fałszywych tropów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze czekam na uwagi, a te krytyczne najbardziej mnie cieszą!

 

Jako uzupełnienie, znalazłem jeszcze fotkę pokazujące lepiej zarówno "1-ke" jak i uszkodzenia lotniskowca! Zwraca uwagę winda wyrwana wybuchem torped z Avangerów.

 

princeton_4.jpg

(źródło: http://www.militaryimages.net/photopost/showgallery.php/cat/881 )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, nie chciałbym nikogo dotknąć tym stwierdzeniem, ale modele buduję dla siebie, a nie po to aby imponować innym. Każdy model wykonuję z sercem, choć wiem że nie zawsze będzie mógł być doskonały. Zbudowanie nawet przeciętnego modelu ze starego, kiepskiego zestawu też sprawia mi przyjemność.

 

Co do Hellcata, to muszę przyznać, że nie jest to moja ulubiona maszyna. Ma urok bulldoga! Ale niewykluczone, że kiedyś wróce do tego tematu, jak pisałem może sięgnę po F-3. Wtedy na pewno nie omieszkam zaprezentować swojej pracy. Hellcat zniknął już gdzieś na półce, a wykańczam właśnie ten oto samolocik:

 

fw-189_inwork_1.jpg

 

fw-189_inwork_2.jpg

 

fw-189_inwork_3.jpg

 

Jak się tylko uporam z malowaniem oszklenia (ufff! ) to będzie kolejna galeria!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem ci szczerze , że mam gorzej wykonane modele na półce od twojego Helcata

A tak na poważnie Wiem, że od ciebie mi wypada się tylko uczyć , ale przydaje się czasami krytyczne spojrzenie z boku

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.