Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'rfm' .
-
Cześć, Nowy rok – nowy warsztat. Tym razem jednak będzie to warsztat zbiorczy dla (co najmniej…) dwóch T-34-85 – wydaje mi się, że w ten sposób wszystko będzie czytelniejsze, a (być może) ciekawe informacje uda się zgromadzić w jednym miejscu. Długo można by pisać o T-34 i jego bojowej historii na naszym pięknym świecie. To czołg legenda, który znaczna część modelarzy-pancerniaków ma na swojej półce w tej czy innej wersji. Wiedziałem, że kiedyś będę musiał zbudować jugolskiego T-34, ale że będzie to ten konkretny wóz zadecydował zupełny przypadek. O tym może jednak nieco później, a tymczasem rzućmy okiem na historię „trzydziestki czwórki” w Jugosłowiańskiej Armii Ludowej. T-34 w Jugosławii Armia Jugosłowiańska korzystała z T-34, zarówno w wersji z działem 76- jak i 85 mm już w trakcie II Wojny Światowej. W wozy te wyposażona była 2. Brygada Pancerna walcząca razem z Armią Czerwoną. Do 1947 roku JNA posiadała nieco ponad setkę T-34, głównie T-34-85. W 1947 roku do Jugosławii przybyła dostawa 308 kolejnych czołgów. Tu zaczęły się pierwsze problemy, bowiem około połowy wozów nie była wcale nowymi czołgami, a w najlepszym razie po generalnych remontach. Trafiały się też pojazdy całkowicie wadliwie, z uszkodzonymi silnikami czy akumulatorami. Co więcej, papierów do czołgów także nie było, więc Bóg jeden raczył wiedzieć kiedy dany egzemplarz był wyprodukowany, ile remontów przeszedł, jaki jest jego stan etc. – zupełnie jak z autami od wielu naszych handlarzy. W 1948 roku Jugosławia zerwała stosunki z ZSRR i została z licencją na produkcję T-34-85, 425 czołgami i próbami produkcji części zamiennych oraz swojej modyfikacji T-34 jak nie przymierzając Himilsbach z angielskim. Nota bene, te pierwsze 425 czołgów można rozpoznać po numerach rejestracyjnych – to wozy o numerach od 2500 do 2925. W drugiej połowie lat 50-tych połowa z tych wozów była uziemiona przez awarie, a jugosłowiański przemysł nie był w stanie sprostać ich obsłudze z jednej strony, z drugiej zaś – produkcja małoseryjna części zamiennych była po prostu nieopłacalna. Wprawdzie w tym okresie JNA przeszła znacząco w stronę amerykańskiego sprzętu, jednak T-34 wciąż stanowiły około 1/3 jej parku czołgowego. W tym okresie Jugosławia podejmowała mimo to szereg prób modernizacji T-34 – np. testując montaż działa 90 mm, przerobienia tych wozów na pojazdy rozminowania, czy próbując stworzyć własny czołg na bazie T-34, czyli tzw. Vozilo A. Ale to wszystko tematy na osobne historie… Nowe życie dla jugosłowiańskich T-34 W latach 60-tych Jugosławia na powrót zbliżyła się z ZSRR, co zaowocowało dużymi kontraktami zbrojeniowymi. W JNA pojawiają się m.in. PT-76, T-55 i cała masa innego sprzętu. Powrócił więc temat T-34, który przy zastosowaniu nowoczesnej amunicji mógłby zastąpić 600 czołgów M4 Sherman. Dodatkowo pojawiła się w ten sposób perspektywa nabycia części i modernizacji pozostających na stanie JNA 422 czołgów z dawnych dostaw. Ostatecznie w 1966 Jugosławia kupuje 600 czołgów T-34-85, oznaczanych często jako T-34B. Wraz z nim zamówiono zapas amunicji podkalibrowej i kumulacyjnej. Czołgi były dostarczane w latach 1966-68 w partiach po 200 egzemplarzy. Otrzymały numery rejestracyjne 99.., 18… i 19… - po tym można rozpoznać, z którego roku jest dany pojazd – przynajmniej teoretycznie. Te zakupy pozwoliły także na częściowe zmodernizowanie starszych T-34 do standardu „B”. W kolejnych latach wozy te otrzymywały nowe koła jezdne, radia, silniki (zakupione m.in. w Polsce), mocowania KM Browning na wieży i kilka innych modyfikacji. Jednak do 1991 roku nie udało się w pełni zunifikować wszystkich T-34. Zmierzch T-34 po upadku Jugosławii Co by nie mówić – W 1991 roku T-34 był czołgiem kompletnie przestarzałym i nieprzystającym do ówczesnego pola walki. Teoretycznie – bo jak pokazała praktyka na bałkańskim polu walki odnalazł się wyjątkowo dobrze. Specyfika tamtejszych konfliktów, które miały charakter na poły pozycyjny, bez wielkich operacji i ofensyw sprawiła, że poczciwy T-34-85 spełnił się jako mobilne (lub niemobilne – jak się np. popsuł) wsparcie ogniowe. Spotkałem się nawet z historiami, które traktuję jako anegdotę, niemniej jednak w pewnych specyficznych warunkach – rzekomo – serbscy dowódcy woleli dostać do wsparcia T-34-85, który był wyższy, a przez to np. był w stanie strzelać powyżej pól kukurydzy, które w północnej Bośni są dość częste, albo przez inne przeszkody terenowe – w przeciwieństwie do np. M-84. Zresztą, jeśli strzelamy do ziemianki lub budynku, to po co marnować na taki cel pocisk 125 mm, skoro mamy na składzie całe stosy amunicji 85 mm? Do takich zadań T-34-85 nadawał się wyśmienicie i takie też funkcje w latach 1991-1995 pełnił. Przy tym, jak każdy typ pojazdu z tych lat i tego miejsca nie uniknął wielu ciekawych modyfikacji. Historia T-34 na Bałkanach, czy bardziej wąsko w Bośni, kończy się wraz z układem pokojowym w Dayton, po którym nastąpiło masowe kasowanie starego sprzętu wojskowego, by sprostać narzuconym na tamtejsze państwa ograniczeniom. W ten sposób większość z ponad 1000 ex-Jugosłowiańskich T-34 trafiła na żyletki. Model i oryginał Wybór T-34-85 z RFM w wersji z fabryki nr 174 nie był podyktowany merytoryką – wypatrzyłem go na czarnym piątku w 2021 r. i zacząłem szukać oryginału pod ten model. Musiał to być wóz, który posiadałby zasłonięte większość cech charakterystycznych pojazdów z Omska - bo tej produkcji T-34-85 w jugosłowiańskiej armii widziałem bardzo mało. Nie może dziwić, że w oczy rzucił mi się ten pojazd. A ponieważ po drodze wyszło kilka innych fotek – wybór stał się już oczywisty. Ten konkretny T-34 należał do kompanii czołgów 2. Posavskiej Brygady Piechoty. Jednostka miała swoją siedzibę w mieście Samac, nad rzeką Sawą i była częścią Wschodniobośniackiego Korpusu VRS. Brygada walczyła głównie w północnej Bośni, ale jej wydzielone pododdziały, podobnie jak z innych jednostek „zwiedziły” większość istotnych pól bitewnych w Bośni. Charakterystyczną cechą jej „pancernej pięści” jest fakt, że większość T-34-85 posiadała bardzo porządnie wykonane gumowe dopancerzenia. Osobiście nie byłem w stanie stwierdzić w 100% z jakiej fabryki wyjechał ten konkretny wóz – sądząc po wentylatorach z tyłu wieży to mógł być zakład nr 183., ale niekoniecznie. Poza tym pojazd posiada dużo cech typowego jugosłowiańskiego T-34B, czyli m.in. nowe koła jezdne (być może wszystkie, ale też niekoniecznie) czy mocowanie km Browning na wieży. Zgłosiłem się o pomoc do Kolegi @JSJ, który potwierdził moje bardzo, bardzo luźne przypuszczenia, że wóz jest rodowodem z Niżnego Tagiłu – zwracając uwagę na kształt osłony lufy z charakterystycznymi rowkami załamującymi się w kierunku lufy i pozycjonując wóz jako wyprodukowany między styczniem – październikiem 1945 roku. Przyjmując ten argument, a zarazem mając świadomość, że 90% cech charakterystycznych dla tego wozu skryje guma muszę przygotować się na stosunkowo niewielkie przeróbki: - przedłużenie rowków na osłonie lufy. - przerobienie kopułki dowódcy na odlewaną, z jednoczęściowym włazem. - skrócenie dachu wieży Poza tym wóz będzie trzeba upodobnić do standardu jugosłowiańskich T-34B no i wozu ze zdjęcia: - mocowanie km Browning na wieży - inny układ uchwytów na tylnej ścianie wieży (częściowo, a może nawet całkiem ukryje to guma) - dodatkowa charakterystyczna skrzyneczka na burcie kadłuba. - ogumować wszystko, zasłaniając tym samym 80% modelu… - wymienić koła na późny typ Poza modelem RFM do tego niecnego celu mam koła Miniartu, lufę Abera, liny holownicze Eureki i spory zapas folii magnetycznej 0,4 i 05 mm… W kolejce jako drugi do napoczęcia w tym warsztacie jest natomiast ten model: To by było na razie na tyle, biorę się do roboty. Pozdrowienia!
- 150 odpowiedzi
-
- 16
-
Cześć, Po kilku latach przerwy od modelarstwa i załatwianiu spraw prywatych, w ramach odpoczynku od rekonstrukcji historycznej postanowiłem wrócić do tego szlachetnego hobby. Chociaż ręce i wzrok już nie ten, to postanowiłem rzucić się na głęboką wodę i na wymagający model. Co interesujące, w ciągu kilki/kilkunastu lat w modelarstwie nie udało mi się nigdy skleić Pantery w żadnej skali. W związku z tym mój wybór padł właśnie na ten czołg. Do tego poszukiwanie odpowiedniego tematu, zdjeć, materiałów źródłowych, czytania literatury i tak w mojej głowie powstał pomysł na taki właśnie projekt. Pantera ze zdjęć została sfotografowana przy Rue Du Levant, w miejscowości Hotton w Belgii. Została wyłączona z walki podczas starcia niemieckiej 116 dywizji pancernej z jednostkami 3 dywizji pancernej wojsk amerykańskich. Pantera należała do I Abtailung, 16 Pz Regiment 116 Pz Division , dostarczona z fabryki MNH (Maschinenfabrik Niedersachsen-Hannover) o czym świadczy charakterystyczne malowanie całego pojazdu. Pojazd wyprodukowano najprawdopodobniej w okolicach października/listopada 1944. Model to RFM 5018 - bez wnętrza, za to ze standardowymi błędami, które trapią każdą panterę w 1/35 - wielkość łbów śrub, kół napinających (najprawdopodobniej) plus gratis od RFM - pięknie młotkowany pancerz (co będę próbował zminimalizować poprzez nałożenie imitacji surowej stalowej tekstury). Do modelu będę dodawał waloryzację - osłony boczne, może aluminiową lufę, metalowe gąski jeżeli stwierdzę, że te z zestawu się nie nadają itp. W trakcie pracy będę posiłkował się 2 opracowaniami: Panzer Tracts no.5-3 Panzerkampfwagen "Panther" Ausfuehrung G, Thomas J. Lenz oraz Hilary Louis Doyle Panther External Apperance & Desig Changes, Roddy MacDougall & Martin Block oraz oczywiście poradami i sugestiami osób na forum , zarówno dotyczącymi malowania jak i samego wykonania.
-
Każdy modelarz musi mieć swojego Tygrysa ? Mój pierwszy jest w północnoafrykańskim dwubarwnym kamuflarzu. Model z pudła, ale detal jest naprawdę fajny (niemal wszystkie sprzączki na narzędzia mają ruchome zawiasy). Dodatek jest tylko jeden - kabelki do reflektorów.
-
-
Zaczynam powoli kolejny projekt. Połączenie starutkiego zestawu Trumpka i raczej świeżego Menga czyli transported Faun SLT-56 z Leopardem 2A7 na pokładzie. Trumpek wpadł w moje ręce już kilka dobrych lat temu. Już nawet ne pamiętam czy blaszki były w zestawie czy dokupowałem. Na pewno dostałem w ramach pewnej przysługi żywiczne koła Real Model. Meng to nagroda a dokupiłem tylko światełka Voyager i lufę metalowo żywiczną Orange Zdjęcia pudełek i zawartości: . . Obejrzałem blaszki (Exterior) i zestaw i chyba z nich zrezygnuję. Zestaw jest w miarę ok, jak na swoje lata, bardzo ok. Mam blaszki zestawowe i drugi zestaw Edka floor plates i to powinno wystarczyć. Menga nie oglądałem ale nie powinien rozczarować. A co do samego sklejania to zaczyna się nie typowo bo od kabinki. Of kors kolory kabiny nie podane, tylko foteli. A sama kabina jest naprawdę porządnie zrobiona, nie ma ani jednego śladu po wypychaczu co w nowych zestawach np Uragan już nie jest takie oczywiste. Gdyby jeszcze kolor plastiku był inny ?