marwoj Napisano 6 Kwietnia 2010 Share Napisano 6 Kwietnia 2010 (edytowane) Witam wszystkich bywalców kawiarni Modelwork, szczególnie amatorów tego, co pływa tu i ówdzie. Jestem nowy na forum, choć obserwuję od jakiegoś czasu, co tu się dzieje. Myszkując po forum trafiłem na wątek tenże: viewtopic.php?t=5278&highlight=slc+maiale Ponieważ zdaniem Marudka i erkamo autor wątku - Agnieszka - przemknęła po forum z prędkością światła pozostawiajac u nich pewien niedosyt, postanowiłem zrobić powtórkę z rozrywki, tyle że nieco wolniej - powiedzmy z prędkością dźwięku. Marudku, trochę "scratchu" też będzie. Ponieważ najlepszym przywitaniem jest rozpoczęcie nowego, autorskiego, wątku, przystąpmy do rzeczy. W tym oto pudełku znalazłem takie wypraski: , taką blaszkę: , taką kalkomanię: , i taką książeczkę: , z takimi fotkami: Jest jeszcze instrukcja montażu detali w całość, ale nie będę już Was katował i odpuszczę prezentację. Zamiast tego, pierwsze robótki ręczne. Z ilustracji można wnioskować, że zlepiono "dziób", że zlepiono "śródokręciorufę", i że przymierzono do tego ostatniego "górkę". Pasuje jako tako, to znaczy nieźle. Jeszcze dwie fotki: prawa burta: i lewa burta: , z których to obrazków wynika, że bez "scratcha" się nie obejdzie. No bo to coś co biegnie wzdłuż po obu burtach to niby rurki mają być. Tyle, że toto z pewnością nawet obok takowych nie leżały. Trzeba będzie toto zeskrobać (scratch) i dorobić nowe (też "scratch") - rurkopodobne. To tyle na razie, żeby poza prędkość dźwięku się nie wychylać. Będzie z pewnością wkrótce kontynuacja. Wasz marwojek. Edytowane 6 Kwietnia 2010 przez Gość Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Super Moderator Marcin Rogoza Napisano 6 Kwietnia 2010 Super Moderator Share Napisano 6 Kwietnia 2010 Cześć, cześć - witam na forum, szczególnie, że okupujesz ten dział Powitanko i warsztacik - ładny duet - będę kibicował Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
wielkamucha Napisano 6 Kwietnia 2010 Share Napisano 6 Kwietnia 2010 Witamy kolegę, witamy Modelik ciekawy, czekamy na zapowiadane "drapanie" . "Makaroni" popełnili w czasie II wojny i przed nią wiele ciekawych "miniaturek", szkoda, że tak mało o nich wiemy, a jeszcze mniej widzimy modeli... A tak przy okazji, ma ktoś jakieś namiary na informacje o włoskich miniaturkach z tamtego okresu? Ale nie tylko ww "prosiaczki", no i nie tylko wiki... Ukłony, bzzz-bzzz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Super Moderator Marcin Rogoza Napisano 6 Kwietnia 2010 Super Moderator Share Napisano 6 Kwietnia 2010 A tak przy okazji, ma ktoś jakieś namiary na informacje o włoskich miniaturkach z tamtego okresu? Ale nie tylko ww "prosiaczki", no i nie tylko wiki... Jakieś informacje by się znalazły - jednak pisane cyrylica i nie wiem co tam właściwie jest. Niewielka próbka tego, czym dysponuję - poniżej... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
wielkamucha Napisano 6 Kwietnia 2010 Share Napisano 6 Kwietnia 2010 jednak pisane cyrylica Akurat cyrylica nie stanowi dla mnie większego problemu, chociaż przez prostą nawet różnicę w kroju liter, czytam ją dużo wolniej od angielszczyzny. Ale w przeciwieństwie do niemieckiego czy francuskiego - rozumiem. Dziękuje, Marcinie. Jeśli masz to w pdf, to chętnie przytulę, ale jeśli musisz skanować, to nie ma sensu się trudzić - powoduje mną ciekawość, ale sprawa nie jest "gardłowa". Raz jeszcze dzięki! Ten patent z hangarem dla pojazdów w kadłubie statku z możliwością wypuszczania ich bezpośrednio z hangaru jest bardzo ciekawy. bzzz-bzzz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Super Moderator Marcin Rogoza Napisano 7 Kwietnia 2010 Super Moderator Share Napisano 7 Kwietnia 2010 Jeśli masz to w pdf, to chętnie przytulę,Mam to w PDF - 26 MB. Spróbować przesłać ci to na maila? Chyba że masz pomysł na jakiś FTP... ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 7 Kwietnia 2010 Autor Share Napisano 7 Kwietnia 2010 Witam bywalców tawerny modelworkowej. Największej musze chcę polecić dwie pozycje książkowe, które dawno temu, jako miniatury morskie, wydano w ramach cyklu "Epizody z drugiej wojny światowej na morzu". W tej opisano brewerie wyczyniane przez włoskich nurków w Aleksandrii, a w tej ich dokonania w Gibraltarze - z wykorzystaniem tego zbiornikowca z podziurawiona burtą, co się wielkiej musze niezmiernie podobało. Jak mnie najdzie wena, to opiszę małe co nieco, które w tych miniaturkach wyczytałem, bo to niezmiernie interesujące rzeczy są. No chyba, że nie życzycie sobie zbytniego przynudzania. A ta świnia, o której mowa w tym wątku trafiła już na stół operacyjny w celu wyskrobania/wydrapania/wyrżnięcia tego co trzeba. O leży sobie w częściach: Jak się dobrze przyjrzeć pierwszemu zdjątku, to można zauważyć takie dwa płaskowniki jakby przyspawane z dwóch stron "górki". Projektanci z ITALERI muszą mieć niezły tupet, żeby wmawiać nam, że to rurki, przez które biegną cięgła obsługujące układ sterowania majala. W dodatku z przodu są za krótkie - na fotografiach oryginału rurki biegną aż do podstawy, na której zamontowane był zestaw zegarowo-kompasowy. Za chwilę zabiorę się do naprawiana świata. Liczę na życzenia pewnej ręki i ostrego skalpela. Z mojej strony życzenia spokojnej nocy. Wasz marwojek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
wielkamucha Napisano 7 Kwietnia 2010 Share Napisano 7 Kwietnia 2010 chcę polecić dwie pozycje książkoweGrosse-mucha oczień kontentna z powyższego polecenia, poszuka. Jak mnie najdzie wena, to opiszę małe co nieco, które w tych miniaturkach wyczytałem, bo to niezmiernie interesujące rzeczy są. No chyba, że nie życzycie sobie zbytniego przynudzania.A przynudzaj, przynudzaj, wytrzymali jesteśmy Spróbować przesłać ci to na maila?A da radę Twoja poczta przewalić 26 megsów załącznika? Moja tak (ale nie ta g-mailowa), więc jeśli nadal jesteś chętny, to na PW podeślę adres "pojemniejszej" skrzynki. Do ftp nie chciałbym Cię zmuszać A ta świnia, o której mowa w tym wątku trafiła już na stół operacyjny w celu wyskrobania/wydrapania/wyrżnięcia tego co trzebaCzyli to będzie, technicznie tzw. "świnia skrobana" Ukłony, koledzy bzzz-bzzz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 19 Kwietnia 2010 Autor Share Napisano 19 Kwietnia 2010 Oooo... w tawernie Modelworka znowu jasno. Przystąpmy zatem do rzeczy. Świnia zmieniła status ze "skrobanej" na "oskrobaną". Ale zanim zobaczymy na czym to polega, trochę przynudzania. Może o nazwie. SLC to skrót od słów Siluro a Lenta Corsa, co znaczy torpeda wolnobieżna, czy jakoś tak. Co do elementu MAIALE (co po włosku znaczy świnia, o czym pewnie wszyscy wiedzą), to różne są hipotezy co do jego pochodzenia. Mocno prawdopodobna jest ta: w początkowej fazie prób eksploatacyjnych rzeczona torpeda zachowywała się bardzo, ale to bardzo kapryśnie, żeby nie powiedzieć nieobliczalnie - nie trzymała głębokości, zmieniała niespodziewanie kierunek ba, potrafiła niespodziewanie wystrzelić w górę nad powierzchnię wody niczym polaris z atomowca. Ponoć jeden z mechaników obsługujących to cacko, po kolejnej podpadce, wkurzył się i wyzwał SLC od świni. I tak pozostało. Historia, jak zaznaczyłem, mocno prawdopodobna. No bo kto zdrowy na ciele i umyśle nazwałby cudo inżynierii wojskowej świnią. Były co prawda jakieś żbiki, bibery, sokoły, a nawet krowy, ale zaraz świnia? No dobra. Koniec przynudzania na dzisiaj. Teraz będą obrazki - nie z wystawy i nie Musorgskiego, jeno z photobucketa. Najpierw "schaby" oskrobane, zgodnie z obietnicą: Teraz "boczki" - też oskrobane: I na koniec całość (jeszcze nie zlepiona, ino na sucho poskładana): Pewnie zauważyliście, że założony cel został osiągnięty - usunięto przecudnej urody "płaskorury", które wkrótce zastąpią przyjemniejsze dla oka"ruropręty" i rurki też. Tymczasem tyle, Wasz marwojek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Super Moderator Marcin Rogoza Napisano 20 Kwietnia 2010 Super Moderator Share Napisano 20 Kwietnia 2010 ooooo widzę, że piękne "hrum hrum" powstaje A to dowodzi jednego - jak się chce to można (vide pr. Saakaszwili) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 20 Kwietnia 2010 Autor Share Napisano 20 Kwietnia 2010 Tak Marcinie, masz rację. Ale najpierw trzeba chcieć chcieć. Przypadkowo mnie się chciało. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Andreya Napisano 21 Kwietnia 2010 Share Napisano 21 Kwietnia 2010 Dawno nie zaglądałem w rozdział warsztatowy a tu znalazłem to co mnie czeka (taka ładna świnka) - kibicuję i zarazem podpatruję co i jak przerabiasz , modyfikujesz i usprawniasz bo dzięki temu będę miał już przetarty temat i większe motywacje jak przyjdzie czas na mojego świniaczka. Czy świnka będzie z długim czy krótkim ryjkiem? Powodzenia - pozdrawiam andreya Ps. Przy okazji pytanie do Marcina - co to za materiały w cyrylicy o świnkach?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 21 Kwietnia 2010 Autor Share Napisano 21 Kwietnia 2010 Dobrze tak sobie w tawernie posiedzieć i kawkę popijać. Mówią, że wszystko zaczęło się pod koniec 1935 roku, kiedy to dwóch mechaników (można by powiedzieć modelarze specjalizujący się w skali 1:1) zareklamowało dowództwu włoskiej bazy morskiej w La Spezia pomysł na budowę podwodnego pojazdu do (można by powiedzieć) spraw dywersyjnych. Ci dwaj, podporucznicy Teseo Tesei i Elios Toschi, mieli chyba dobry marketing, bo pomysł przyjęto do realizacji. W krótkim czasie zbudowano dwuosobowy pojazd mający kształt torpedy, który załoga dosiadała okrakiem. Pojazd wyposażony został w zbiorniki balastowe i zbiorniki ze sprężonym powietrzem, zatem mógł się zanurzać do głębokości 30 metrów i wynurzać także – chociaż jak się w praniu później okazało, nie zawsze się to udawało. Napęd – silnik elektryczny zasilany akumulatorami. Prędkość zmienna (cztery biegi), ale niepowalająca, bo jakieś 2,5 węzła tylko. Zasięg też byle jaki – 10 mil (morskich oczywiście). No dosyć tego przynudzania. Największa mucha może nawet nie wytrzymać, chociaż dużą wytrzymałość deklarowała. Poza tym odpowiedź Andreyi się należy. Właśnie przed chwilą fotki nowe zrobiłem – z postępów na linii produkcyjnej. Pierwsza wyjaśnia, że padło na ryj krótki. Druga pokazuje z czego nowe ”rurki” wykonano. Okrągły pręcik z PCV do kupienia w dobrych sklepach modelarskich albo w sklepach internetowych, na przykład w Jadarze. No to mamy przynajmniej dwie zadowolone osoby: mnie i Andreyę. I jedziemy dalej. Za chwilę rozłożę swój warsztacik i będę dalej dłubał. A jest w czym. Do usłyszenia. Wasz marwojek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Super Moderator Marcin Rogoza Napisano 21 Kwietnia 2010 Super Moderator Share Napisano 21 Kwietnia 2010 Przy okazji pytanie do Marcina - co to za materiały w cyrylicy o świnkach??Jedno z wydawnictw rosyjskich poświęconych "Human torpedos" - jedna z jego części w głównej mierze dotyczy właśnie produktów włoskich - nie pamiętam teraz tytułu a nie mam w tym momencie dostępu do niej. No to mamy przynajmniej dwie zadowolone osoby: mnie i Andreyę.A ja.... ? Też jestem "kontent" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
wielkamucha Napisano 21 Kwietnia 2010 Share Napisano 21 Kwietnia 2010 Przy okazji pytanie do Marcina - co to za materiały w cyrylicy o świnkach??Jedno z wydawnictw rosyjskich poświęconych "Human torpedos" - jedna z jego części w głównej mierze dotyczy właśnie produktów włoskich - nie pamiętam teraz tytułu a nie mam w tym momencie dostępu do niej."Wojna na morzu 21: Miniaturowe okręty podwodne i żywe torpedy" - głównie traktuje o szwabskim złomie, choć trochę "makaronu" też jest. Ale kolorowe ilustracje to już tylko "merole i beemki"... Senkju, Marcinie No to mamy przynajmniej dwie zadowolone osobyRaczej cztery... Największa mucha może nawet nie wytrzymaćSpokojna Twoja rozczochrana... muchy są cierpliwe. Wiedzą, że warto poczekać... bzzz-bzzz ... a właściwie: chrum-chrum (ponoć w chińskim horoskopie jestem świnią ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 22 Kwietnia 2010 Autor Share Napisano 22 Kwietnia 2010 Pozwolisz, że pozostanę przy Wielkiej musze. Wolę bzykanie niż chrząkanie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gerd Napisano 24 Kwietnia 2010 Share Napisano 24 Kwietnia 2010 kiedy mocowałem się ze swoją "świnią" zaglądałem tutaj: http://www.primeportal.net/naval/gaetano_pisano/slc-200/ może znajdziesz coś dla siebie. powodzenia! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 26 Kwietnia 2010 Autor Share Napisano 26 Kwietnia 2010 Witam z tawerny "Pod Zębem Rekina". Gerd, zaglądałem tam zanim zacząłem budowę "świnki". Zaglądałem też tu, a także tu. Doprawdy, jest na czym oko zawiesić. Trochę pomarudzimy, ale bez nadziei na to, że największa mucha się wykończy - twardziel jest. Dzisiaj trochę o budowie. Dziób, to głowica z 300 kilogramami materiału wybuchowego, który łatwo można było odczepić od reszty pojazdu. Detonację "serdelka" powodował mechanizm zegarowy o zadanej porze. Dalej, idąc ku rufie, znajdował się przedni zbiornik balastowy (nad nim okrakiem siedział kamandir pilot osłaniany z przodu przez nibybudkę). Przed nosem, a pod nibybudką kamandir miał do dyspozycji dźwignię (góra-dół) i kierownicę (prawo-lewo) sterowniczą. Był tam też zestaw zegarmistrzowski w postaci kompasu magnetycznego, manometru, głębokościomierza, amperomierza, woltomierza, przechyłomierza, ciśnieniomierza lekarskiego. No nie z tym ostatnim, to nieco przesadziłem - ciśnieniomierz jest, ale u mnie na podorędziu, żebym mógł sobie od czasu do czasu zmierzyć, co w tętnicach się dzieje. Wszystkie te zegarki były ładnie podświetlone - taka pomoc, bo działania "świnek", to raczej w nocy i pod wodą. Za plecami kamandira znajdował się zbiornik szybkiego zanurzania, a pod nim (już w kadłubie) akumulatory. Za zbiornikiem szybkiego zanurzania znajdowało się "gniazdko" nurka-mechanika mającego za plecami "szafkę na narzędzia" - z narzędzi to na pewno było coś do przecinania sieci, jakieś liny i uchwyty do zawieszania "serdelka" pod atakowanym okrętem/statkiem, jakiś zapasowy aparacik tlenowy itp. Pod siedzeniem mechanika (ale w kadłubie) znajdował się silnik elektryczny dający, po włączeniu, ruch do przodu. Za silnikiem uplasowany był drugi (rufowy?) zbiornik balastowy, jakiś wał napędowy i na samym końcu stery umożliwiające skręcanie, zanurzanie i rzadziej, jak się później okaże - wynurzanie. Koniec marudzenia. Czas na konkrety. W obudowie zbiornika szybkiego zanurzania znajdują się z obu boków takie podłużne otwory. Jeśli dobrze przyjrzeć się połówkom tej obudowy (patrz inbox), to można zauważyć, że otworki zalepione były. Marwojek niewiele się namyślając otworki wydrążył. Mało tego, ścienił (starym modelarskim sposobem) ściankę obudowy, żeby na blachę wyglądały, a nie na przednią płytę pancerza T-34. To co opisałem widać na fotkach poglądowych: W chwili, gdy piszę ten tekst, połówki są już sklejone. Po wyschnięciu kleju obudowa zostanie poddana kolejnej obróbce. Trochę się nudziłem po sklejeniu połówek i postanowiłem, że sobie wyrżnę takie małe co nieco. Co wyszło, widać na zdjęciach: Z drewna sobie wyrżnąłem to, co w zestawie było z plastiku. No bo na wszystkich dostępnych fotkach widać, że ta podstawka to z drewna była, a nie z jakiegoś szarego tworzywa sztucznego. Nie wiem czym się kierowali projektanci ITALERI, ale coś im poszło nie po kolei. Tyle ględzenia na dzisiaj. Co nie znaczy, że wam już nie poględzę. Wkrótce. Przyjemnych snów życzy Wasz marwojek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Super Moderator Marcin Rogoza Napisano 27 Kwietnia 2010 Super Moderator Share Napisano 27 Kwietnia 2010 Dzięki za ciekawe wiadomości Normalnie to człowiek raczej by po nie nie sięgnął - a tak, podane na ławie Liczę, że twój projekcik niczym nie będzie odbiegał od oryginału - w końcu skala na to pozwala Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 3 Maja 2010 Autor Share Napisano 3 Maja 2010 Witam koleżeństwo z tawerny „Pod Internetowym Piratem”. Trochę się porobiło, ale też trochę trzeba pomarudzić. Tak dla równowagi. Skoro makaroniarze wymyślili nową broń, to musieli również pomyśleć nad szkoleniem załóg i przede wszystkim o jej wykorzystaniu na polu, a właściwie podwodziu, walki. Broń produkowano w arsenale broni podwodnej w La Spezia, tam też odbywały się ćwiczenia nocne na ciele wycofanego z użytku krążownika San Marco. Szkolenie uzupełniono poznawaniem topografii najważniejszych brytyjskich baz morskich w rejonie Morza Śródziemnego, tj. Aleksandrii, Gibraltaru i Malty. Szkolenie obejmowało również rozpoznawanie sylwetek wrażych pływadeł – ewentualnych celów przyszłych napaści. A wszystko po to, by dać Włochom luksus przewagi na Mare Mediterra w celu utrzymania frontu w Afryce i przyszłe opanowanie (uwaga!) – Egiptu i Kanału Sueskiego. He, he, jacy makaroniarze? Toć to prosto jajcarze. Kończę zanudzanie, bo mnie brzuch ze śmiechu się rozbolał. Z prac ręcznych, to skleciłem obudowę zbiornika szybkiego zanurzania: Nie byłbym sobą, gdybym czegoś nie próbował ulepszyć. W tym celu usunąłem – skrobaniem przez szlifowanie – „rurek” z przedniej ścianki zbiornika: Dorobię jakieś rurkopodobne. Rurkopodobne, ale z drutu. No co – były batoniki czekoladopodobne, to i drut może być rurkopodobny. Czyż nie? Żeby sobie roboty narobić, to jeszcze ugłem stopy jednego z nurków: potem ugłem go w kolanach: a na koniec zegłem go w biodrach: W tymczasowo amputowanym ramieniu rozdzieliłem palec wskazujący od pozostałych i ten palec wyprostowałem, a pozostałe palce – środkowy, serdeczny i mały – zegłem do środka, żeby wyglądały, jakby do środka były zgięte: Te wygibasy z bocznym rzutem nurka będą potrzebne do uzasadnienia nazwy dioramki. No bo pomyślałem sobie, że małą dioramę z elementów zestawu można zmajstrować. Na razie to wszystko. Niebawem dalsze dzieje. Miłej nocy życzy Wasz marwojek P.S.: Przepraszam za nieostrość niektórych fotek, ale stary sklerotyk zapomina czasami włączyć funkcję "makro", a wtedy kicha. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 16 Maja 2010 Autor Share Napisano 16 Maja 2010 Witam wszystkich miłych oglądaczy w tawernie "Pod Pierwszą Porażką". Najpierw pomarudzimy. Wielką muchę już chyba wykończyłem, bo coś się nie odzywa. Pierwszą akcję zaplanowano na sierpień 1940 roku - cel okręty brytyjskie przebywające w Aleksandrii. Do ataku wyznaczono pięć par nurków. Udział wzięli także "ojcowie" Maiale - Teseo Tesei i Elios Toschi. 22 sierpnia okręt podwodny Iride przejął ze stawiacza min Calipso "świnki", ale tuż po tym nadleciały brytyjskie samoloty torpedowe i zaatakowały Iride. Jedna z zrzuconych torped trafiła okręt podwodny, który natychmiast po tym zatonął. Uratowali się tylko ci, co w czasie ataku przebywali na pokładzie - po ataku znaleźli się w wodzie. Wśród nich "ojcowie" Tesei i Toschi. Ponieważ Iride leżała w dość płytkim miejscu na dnie, zdołano jeszcze uratowąć z wraku siedmiu marynarzy. Odzyskano również "żywe torpedy" znajdujące się w specjalnych "hangarach" zamocowanych na pokładzie okrętu. Zatem pierwszy atak i pierwsza (wcale nie ostatnia) klapa. Winę zwalono na słabe przygotowanie ataku i złą organizację. Dość marudzenia. Czas na konkrety. Pierwsza rura zamocowana. Parę widoków: Pomalowałem też panel wskaźnikowy i nakleiłem kalkomanie imitujące zestaw zegarów. Z prawej strony głębokościomierz, po środku busola, a po lewej pozostałe zegary - który jest który (amperomierz, woltomierz, przechyłomierz, manometr), to chyba sam diabeł wie, bo ja nie... Przechodzę do kolejnej tawerny znajdującej się na wyboistej, długiej drodze prowadzącej do konca relacji. Jak dojdę, pewnie będę miał znowu coś do przekazania. Bywajcie. Wasz marwojek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
wielkamucha Napisano 16 Maja 2010 Share Napisano 16 Maja 2010 Wielką muchę już chyba wykończyłem, bo coś się nie odzywa.Wielkamucha żyje, bzyka (czy raczej bzyczy... ), tylko niekoniecznie tu na forum... Obserwuje wszystko uważnie, ale jak się nie ma nic mądrego do napisania, to po co chrumkać...? Ostatnio nawet przyśliniłem się trochę w zakresie pewnej japońskiej damy, ale najwidoczniej zostaje mi tylko obejście się smakiem, bo ktoś chyba zapomniał...A ponieważ próbuję ruszyć trochę do przodu ze swoim klockiem, więc nie koniecznie jest co pisać... Snimki ładne, to co na nich - jeszcze ładniejsze Czekam na resztę, także tę historyczno-sensacyjną - równie ciekawą, jak Twoje "prace ręczne". Tak więc chrum-chrum... eee, znaczy się: bzzz-bzzz mucha Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 19 Maja 2010 Autor Share Napisano 19 Maja 2010 Pozdrawiam współbraci forumowych z tawerny "Pod Kolejną Porażką". Widzę, że wielka mucha odporna coś na moje marudzenie. Niech Mu będzie. Pomarudzę trochę znowu. Może przynajmniej w wielkiej musze bzykaniu trochę poprzeszkadzam... Dalsze dzieje przygód płetwonurków z włoskiego buta przedstawiały się następująco. Mimo wtopy podczas pierwszej wyprawy aleksandryjskiej, makaroniarze nie odpuścili i w we wrześniu 1940 roku postanowili dokonać powtórki z rozrywki. Wzbogacili się o dwa okręty podwodne przystosowane do przewozu wiadomych „kwadryg” – Scire i Gondar. Miały zamontowane po trzy hangarki na świńskie torpedy - po jednym przed kioskiem i po dwa za nim. W kolejnym ataku na port w Aleksandrii miał wziąć udział Gondar. Już nie ryzykowano przejmowania torped i płetwonurków na otwartym morzu – mieli pietra przed alianckimi pilotami i tym, co ci ostatni mogli makaroniarzom na głowy pospuszczać. Dlatego torpedy załadowano już w La Spezia, a załogi dosiadły się w pobliżu jakiejś małej mieścinki w Cieśninie Messyńskiej. Wśród członków załóg ponownie znalazł się „ojciec” Elios Toschi (drugi z rodzicieli –Teseo Tesei - w tym samym czasie brał udział w podobnej wyprawie na port gibraltarski). Tym razem sam rejs w pobliże Aleksandrii przebiegał względnie spokojnie i wydawało się, że uda się co nieco zatopić w basenie portowym. Niestety z szefostwa włoskiej marynarki nadeszła depesza mówiąca o tym, że cała flota brytyjska, może czując pismo nosem, dała wióra z Aleksandrii i podążyła w niewiadomym kierunku. W związku z tym odwołano operację i nakazano powrót do bazy. Pech chciał, że płynący po powierzchni Gondar został zauważony przez patrolujący okręt brytyjski. Gondarowi udało się szybko zanurzyć, ale nie uchroniło go to przed atakiem bomb głębinowych. Makaroniarze dostali bańki, które spowodowały liczne uszkodzenia okrętu, a na dodatek do tego bombiarza wkrótce dołączyli dwaj kumple i też sobie pofolgowali zrzucając sporo walcokształtnych podarunków Mk coś tam. Po dwunastu godzinach nieustannych ataków makaroniarze mieli dość. Ich łajba też, bo coś szła na dno w tempie zbyt szybkim wzbudzając pewne obawy, co do możliwości jakiegoś przyszłego wynurzenia. Szczęściem w nieszczęściu jakoś udało się okrętowi wynurzyć, a na powierzchni czekali już marynarze z okrętów Jego Królewskiej Mości, którzy skwapliwie przyjęli na swoje pokłady sporą grupkę jeńców. Między innymi jednego z „ojczulków” – Eliosa Toschi. Gondar oczywiście zatonął, bo uprzednio do tej ostatniej misji został przez załogę nieźle przygotowany. Dziwnym trafem angielscy marynarze nie przyuważyli hangarków zamontowanych na pokładzie „topielca”. Tym samym stracili możliwość rozszerzenia wiedzy wywiadowczej na temat unikalnej broni będącej na wyposażeniu wroga. Druga pod rząd porażka w przeprowadzeniu ataku na okręty bazujące w porcie aleksandryjskim, to trochę stresogenna sytuacja. Ale jak to mówią – nieszczęścia chodzą parami. Mówią też, że do trzech razy sztuka… Po marudzeniu kolej na merytorykę. Pomalowałem wstępnie dwóch świniojeźdców: Oszkliłem też przyrządy pokładowe: A na koniec, w ramach relaksu, dołożyłem trochę rur: To by było na tyle w tej odsłonie. Ale bez obaw - jeszcze trochę pomarudzę. Wasz marwojek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marwoj Napisano 24 Maja 2010 Autor Share Napisano 24 Maja 2010 Ano właśnie dowlokłem się do małej, przytulnej tawerenki „Pod Trzema Razami”. W takim przybytku to i pomarudzić można. Na temat rozróbek włoskich płetwonurków, na przykład. O tak, na przykład: Po dwóch klęskach, bo inaczej tego nie można nazwać, makaroniarzy w Aleksandrii przyszedł tłusty raz – zgodnie ze starą maksymą, że do trzech sztuk razy, czy jakoś tak…Miało to miejsce w grudniu 1941 roku. Trochę Włosi musieli odpuścić, bo we wrześniu sporo w Gibraltarze narozrabiali (o tym też niedługo pomarudzę) i Anglicy jacyś tacy czujni się zrobili. Tym bardziej, że dowiedzieli się o nowej broni wrażej nacji – na redzie portu znaleziono kawałki porzuconych torped i aparatów tlenowych nowej generacji. Włosi psim swędem wywiedzieli się, że w Aleksandrii zakotwiczone są pancerniki Valiant i Queen Elizabeth (psim swędem, bo wywiad to oni cieniutki, oj cieniutki mieli). Takie dwa tuzy w porcie, to niezła gratka dla podwodnych minopodkładaczy. Załogi torped zostały dostarczone w pobliże portu aleksandryjskiego przez okręt podwodny Sire. Do tej pory udało się całą wyprawę utrzymać w najgłębszej tajemnicy. Plan był taki: jedna załoga atakuje Valianta, druga napadowywuje na Elżbietkę a trzecia ma poczęstować lotniskowiec, według wywiadu (włoskiego – podkreślenie moje) mający znajdować się w porcie. Akcję przeprowadzono prawie zgodnie z planem, bo jak to u Włochów coś przecież musiało zaszwankować, chociaż początek rozróby to nawet obiecujący wielce był – znowu makaroniarze wykorzystali przysłowiowy psi swąd i weszli do portu razem z dwoma niszczycielami, dla których szeroko otworzono zaporę sieciową. I na tym superszczęście się skończyło i załogi musiały odtąd licząc na bardziej pospolite odmiany szczęśliwości. Pierwsza załoga miała małego pecha, bo w śrubę zaplątał się kawałek drutu. Mechanik udał się na „rufę” w celu drutu usunięcia, ale jakoś zniknął tak sobie. No to próbował pilot – bezskutecznie. Do Valianta było jeszcze jakieś kilkadziesiąt metrów. Cóż było robić, pilot ani pisnął, odczepił głowicę i do piersi przycisnął. No nie, trochę chyba się za bardzo rozpędziłem. Poturlał głowicę (kondycję musiał mieć nieco lepszą niż Pudzian podczas ostatniej walki) pod upatrzony pancernik i zostawił na dnie – na regulaminowe zamocowanie głowicy na linie rozwieszonej miedzy stępkami przeciwprzechyłowymi nie miał już sił, a pewnie i ochoty. Wyczerpany wynurzył się, rzucając się przy tym czuwającym wartownikom w oczy. Spotkał przy okazji swego mechanika uczepionego do portowej boji. Jasne, że zaraz herbaciarze zwinęli do niewoli śródziemnomorskich makaroniarzy. Drugiej załodze poszło znacznie lepiej, bo nie dość, że odnaleźli szybko QE, to jeszcze udało jej się założyć prawidłowo głowicę z ładunkiem wybuchowym, wycofali się z portu, zniszczyli całe swoje wyposażenie i poszli w kierunku Aleksandrii, żeby stamtąd dostać się do miejscowości Rosetta, gdzie miał na nich czekać okręt podwodny – ekspres do Włoch. Mieli jednak pecha, bo dostali od swoich na drogę funty angielskie, a w Egipcie w tamtym czasie można było posługiwać się wyłącznie funtami egipskimi – czujni egipscy policjanci aresztowali Włochów i przekazali Anglikom. Trzecia załoga niestety nie mogła odnaleźć rzekomo stojącego w porcie lotniskowca i musiała się przymierzyć do stojącego tam zbiornikowca. Podłożywszy ładunek w okolicy rufy (jednemu z płetwonurków uszkodził się aparat tlenowy i załoga nie była w stanie umieścić bomby pod dnem statku) pilot z mechanikiem wydostali się z portu i zniszczyli wyposażenie. W drodze do Rosetty też trafili na czujnych egipskich policjantów i też zostali odstawieni Anglikom. Ale za to w okolicy godziny szóstej rano portem wstrząsnęły trzy głośne wybuchy. Valiant z Queen Elizabeth osiadły na dnie, tankowiec został częściowo zalany a jego maszynownia została poważnie uszkodzona. Zatopione okręty zostały z czasem podniesione z dna, ale do końca wojny nie odzyskały zdolności bojowej i zaraz po zakończeniu zmagań drugoświatowowojennych zostały złomowane. No to sobie poględził…, ale taki sukces… Aaa, małe postscriptum. Tu jest taki ciekawy link. Jak dobrze poszukacie u dołu strony, to znajdziecie tam rysunek prawidłowego zamocowania bombki do stępki…: http://www.google.com/imgres?imgurl=http://www.marina.difesa.it/comsubin/images/slc3.gif&imgrefurl=http://www.marina.difesa.it/comsubin/goi/storia/goi_storia04.asp&usg=__25S8jB9onXsY5oLnXRmImzwiKZk=&h=200&w=147&sz=30&hl=pl&start=49&itbs=1&tbnid=rs9iftpeIio1xM:&tbnh=104&tbnw=76&prev=/images%3Fq%3DSLC%2BMAIALE%26start%3D36%26hl%3Dpl%26sa%3DN%26gbv%3D2%26ndsp%3D18%26tbs%3Disch:1 Jest czas na bzdety, jest czas na konkrety. Dla tych ostatnich właśnie czas nadszedł. Zmajstrowałem - czytaj: oczyściłem, wywierciłem otwory (od dołu podwiercone większym wiertłem coby wyglądało, że osłona z cięńszej blachy uformowana) i pomalowałem - osłonę bojową przednią: Ponadto dodałem numer rejestracyjny na składziku mechanika: Ponadto..., jeszcze sporo roboty do końca zostało... A tymczasem, do następnego ględzenia, Wasz marwojek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Super Moderator Marcin Rogoza Napisano 24 Maja 2010 Super Moderator Share Napisano 24 Maja 2010 Ooooo ciekawa ta historia Modeluj i pisz dalej - miło się kibicuje Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.