Skocz do zawartości

Heimkehr?... Powrót?... Szczecin, 5.VII.1945 r. (1:35 ICM)


Marcin M.

Rekomendowane odpowiedzi

Klasa 5 - Dioramy

Specjalna 1 - Najlepsza interpretacja tematu konkursowego

Specjalna 2 - Najlepsza relacja z prac warsztatowych

 

Zaczynam pierwszą dioramę. Z galerią postaram się wyrobić na urodziny Szczecina, ot, taki dedlajn sam sobie narzuciłem.

 

Może zacznę od rysu historycznego. Dzięki uprzejmości Pana Tomasza Leszkowicza z portalu www.histmag.org, zamieszczam tekst autorstwa Pani Agaty Łysakowskiej "Jak Stettin stał się Szczecinem":

 

"Dzieje tego miasta w 1945 roku przypominają wciągający film z kilkoma nagłymi zwrotami akcji. Żeby zrozumieć, dlaczego przez kilka miesięcy było niepewne swojej przyszłości, należy cofnąć się do początków 1945 roku. Już w lutym władze niemieckie rozpoczęły ewakuację mieszkańców. Z miasta wywożono także sprzęt, maszyny z fabryk oraz archiwalia. Głównymi kierunkami była Meklemburgia oraz Rugia. Władze miejskie przygotowywały miasto również do walk ulicznych: wznoszono barykady, budowano rowy przeciwczołgowe i tworzono pola minowe. 20 marca Szczecin ogłoszono miastem-twierdzą. Kiedy wojska radzieckie zajęły prawobrzeżną część Szczecina, zadecydowano o zaminowaniu portu oraz o zniszczeniu mostów na Odrze. Takie działania wstrzymały Armię Czerwoną na kilka tygodni i umożliwiły Niemcom ewakuowanie lewobrzeżnej części miasta. 25 kwietnia, już po sforsowaniu Odry na południe od Szczecina przez wojska 1. Frontu Białoruskiego, miasto opuścił gauleiter Pomorza Franz Schwede-Coburg. Dzień później, 26 kwietnia 1945 roku, miasto zdobyły wojska 65. Armii 2. Frontu Białoruskiego. Mimo przygotowania do starć ulicznych, Szczecin właściwie skapitulował bez walki. Wraz z jego zajęciem władzę na tym terenie objęła Komendantura Wojenna, na czele z pułkownikiem Aleksandrem Fiedotowem.

 

W kwietniu 1945, po konferencji w Jałcie, było już wiadomo, że granica Polski przesunie się na zachód. Nic więc dziwnego, że władze polskie bardzo szybko zadecydowały o wysłaniu na „Ziemie Odzyskane” swoich przedstawicieli. Jedną z osób, którym Szczecin zawdzięczał „odzyskaną” polskość, był Leonard Borkowicz. Na początku kwietnia 1945 roku wyjechał w podróż inspekcyjną m.in. do Koszalina i Stargardu. Po powrocie skontaktował się z Bierutem i zwrócił uwagę na całkowite nieprzygotowanie administracji polskiej do przejęcia tych ziem. Przewodniczący KRN podzielił jego niepokój i mianował go Pełnomocnikiem Tymczasowego Rządu na Okręg Pomorze Zachodnie – Borkowicz przejął tę funkcję po Aleksandrze Karczosze–Józefskim, który został wiceministrem administracji publicznej.

Borkowicz szybko zabrał się do pracy: do Szczecina wysłał Piotra Zarembę (wyznaczonego na prezydenta miasta) oraz Wiktora Jaśkiewicza (zastępcę pełnomocnika). Sam Zaremba tak wspominał przyjazd do zdobytego miasta:

 

"...Przejazd przez Odrę. Dalej droga grząska w torfowiskach od wczoraj tylko kołami wyrobiona. Budowa mostów w toku. Jedziemy jako pierwsi przedstawiciele władz polskich. Defekt w trzęsawisku – rura wydechowa zaczepiła o gałąź. Popychamy. Dalej jazda drogą drewnianą, znów wjazd na szosę. Jeszcze jeden strzaskany most. Zasieki – jedziemy „na ciepło” zaraz za frontem. Objazd lejów bombowych. Pierwsze domy Szczecina...."

 

Władze cywilną w mieście Polacy przejęli 28 kwietnia 1945 roku. Dwa dni później, o godzinie 8.15, na Wałach Chrobrego (wcześniej: Hakenterasse) została wciągnięta na maszt biało-czerwona flaga. Tego samego dnia Zaremba przygotował apel do Polaków przebywających w Szczecinie:

 

"Polacy

W ciężkiej pracy nad przywróceniem polskości potrzebna jest pomoc każdego, chwilowo lub stale przebywającego w Szczecinie. Oczekuję od każdego z was współpracy. Otwarta jest każdemu droga do Milicji Obywatelskiej, Straży Pożarnej, urzędów i zakładów.

Zapisy i informacje uzyska się w szczecińskim Urzędzie Wojewódzkim, Wały Chrobrego (dotąd Hakenterasse) nad Odrą. Tam już czynne są kuchnie zbiorowe.

Szczecin, dnia 30 kwietnia 1945 r.

(-) inż. Piotr Zaremba

Prezydent Miasta Szczecina"

 

Jak widać, już od początku administracja polska starała się wpoić ludności, że Pomorze Zachodnie to prastare polskie ziemie. To miała być również ta informacja, która na tereny te miała przyciągnąć polskich osadników. Jedna z kobiet przybywających do miasta w swoich wspomnieniach odnotowała:

 

"...Ojciec nasz wrócił po sześciu latach z obozu koncentracyjnego i zaczarował nas jednym słowem: Szczecin. Nikt z nas nie wiedział, gdzie to jest, wiedzieliśmy tylko, że to prastare polskie ziemie, po wiekach odzyskane. Znajome dzieci, którym powiedziałam, że wyjeżdżamy całą rodziną do nowego miasta, bardzo mi zazdrościły..."

 

A jednak przybycie polskich władz do Szczecina nie oznaczało wcale, że miasto to przypadnie Polsce. Mimo tej niepewności Zaremba i jego współpracownicy starali się utrzymać porządek w mieście. Nie było to łatwe. W Szczecinie pozostało około 6 tysięcy Niemców; codziennie wybuchało kilkadziesiąt pożarów, a sytuacji wcale nie ułatwiało stacjonowanie wojsk radzieckich. Nie można było kontrolować miasta chociażby ze względu na małe zasoby ludzkie po stronie polskiej – dlatego Zaremba szczególnie apelował do Polaków wracających z robót w Niemczech, aby pozostali w Szczecinie.

 

Sytuację komplikowała także ludność niemiecka. 5 maja Fiedotow udzielił zgody na powstanie w mieście niemieckiego cywilnego zarządu administracyjnego: Deutcher Bezirk Zabelsdorf, który początkowo obejmował tylko Niebuszewo, jednak później zaczął obejmować całe miasto i przekształcił się w Szczeciński Zarząd Miejski (Stettiner Stadtverwaldung). Po zakończeniu wojny wielu Niemców decydowało się na powrót do rodzinnego miasta. Jedna z niemieckich mieszkanek miasta wspominała:

 

"...kiedy wojna się skończyła, nie dali nam tam (w Stralsundzie) nic do jedzenia, powiedzieli, że każdy musi wrócić tam, gdzie się urodził. Stałam z mamą trzy dni i trzy noce po bilet na barkę, która miała nas przewieźć do Szczecina..."

 

Jednym z pierwszych kroków niemieckiego Zarządu miasta było wystosowanie odezwy do Niemców znajdujących się w Szczecinie. Na narożnikach ulic rozlepiono ogłoszenia o następującej treści:

 

"...Jak straszne jest to dziedzictwo, które pozostawili nam naziści, jak wielka jest bieda i nędza, w której jesteśmy zmuszeni żyć. Nie wolno nam jednak narzekać i skarżyć się. Musimy połączyć swoje wysiłki, a wówczas znowu wszystko pójdzie lepszą drogą. Początek w Szczecinie już zrobiliśmy..."

 

Sytuacja w mieście była na tyle trudna, że 12 maja Leonard Borkowicz zdecydował się na wystosowanie noty do Rządu. Pisał w niej m.in. o tym, że w Szczecinie „wytworzyła się ogromnie trudna sytuacja”, donosił, że władze sowieckie nie pozwalają na osiedlanie się Polaków oraz że „nie robią różnicy pomiędzy Polakami a Niemcami”. Borkowicza niepokoił również fakt, że w mieście stacjonują żołnierze radzieccy, nad którymi dowództwo nie panuje: sołdaci plądrują miasto oraz gwałcą kobiety. Pełnomocnik kończył swoją wiadomość: „Daleki jestem od panikarstwa, robotę robimy, ale bez Waszej pomocy nie może być mowy o wykonaniu zadań na Pomorzu Zachodnim”.

 

Szybko jednak okazało się, że fala gwałtów i palenie miasta nie jest największym problemem polskich władz. Kilka dni po wystosowaniu pisma przez Borkowicza Rząd Tymczasowy nakazał ewakuację polskiej administracji, która nastąpiła w dniach 17-19 maja 1945 roku. Powodem była nieuregulowana kwestia przebiegu zachodniej granicy – wprawdzie obszary na prawym brzegu Odry miały należeć do Polski, Szczecin jednak leżał po obu stronach tej rzeki. Wraz z opuszczeniem miasta przez polskie władze do Szczecina zaczęła powracać ludność niemiecka. Z sześciu tysięcy Niemców, którzy zamieszkiwali to miasto na początkach maja, liczba ta urosła do dwudziestu czterech tysięcy.

Leonard Borkowicz i władze polskie nie chciały jednak dać za wygraną. Pełnomocnik osobiście prowadził rozmowy z dowódcą 2. Frontu Białoruskiego Konstantym Rokossowskim. To właśnie marszałka w pierwszych dniach czerwca Stalin poinformował o tym, że polski Zarząd może powrócić do Szczecina.

Wytworzyła się więc dziwna sytuacja – po 9 czerwca, czyli powrocie Piotra Zaremby, w mieście istniały dwa Zarządy: polski i niemiecki. Zwiększała się także zarówno liczba polskich osadników, jak i powracających do miasta Niemców. Dwa dni po powrocie władz, 11 czerwca miasto zostało podporządkowane marszałkowi Gieorgijowi Żukowowi.

Trzeba jednak zaznaczyć, że i ten pobyt polskiej administracji w Szczecinie nie był długi – trwał zaledwie 10 dni. 19 czerwca Zaremba wraz z polską administracją znów musiał opuścić miasto.

Na pozytywne wiadomości Zaremba czekał do 1 lipca. Wtedy to Kwatera Główna Radzieckich Wojsk Okupacyjnych w Berlinie powiadomiła go, że zapadła decyzja o przekazaniu miasta polskiej administracji. Dwa dni później Leonard Borkowicz oraz Piotr Zaremba uzyskali potwierdzenie tej informacji w kwaterze Żukowa w Berlinie. 5 lipca administracja polska ostatecznie przejęła władze w mieście. Pierwszy polski prezydent miasta tego dnia odnotował: „W dniu 5 lipca 1945 roku skończyło się szczecińskie prowizorium, trwające sześćdziesiąt osiem dni, od 28 kwietnia począwszy”.

Jak Szczecin wyglądał w tym szczególnym dniu? Oddajmy znów głos Zarembie:

 

"...Ustały już zbrodnicze pożary, choć stan bezpieczeństwa był nadal fatalny. W mieście – oprócz pokojowo nastrojonej większości ludności – znalazły oparcie najrozmaitsze podejrzane elementy (…) Polacy zwartą grupą zamieszkiwali ulice przyległe do Wałów Chrobrego i placu Grunwaldzkiego. Czynnych było już kilka polskich sklepów, w których sprzedawano żywność, przywożoną z dużym trudem z Poznania. Wzdłuż Alei Piastów utworzyło się targowisko (…). Dzielnica Pogodno, począwszy od ulicy Piotra Skargi, zajęta była przez wojsko..."

 

Polska administracja przejęła miasto wraz z 5 613 200 metrami sześciennymi gruzu – w tym ze zniszczoną katedrą oraz zamkiem.

 

Do wykonania scenki użyję tego modelu:

 

P5020115_zpskoaam7hz.jpg

 

W pudełku znajdujemy dwie ramki z pomarańczowego plastiku, dobrej jakości i detalu, jedną bezbarwną, gumowe opony, instrukcję na śliskim papierze, oraz arkusik kalkomanii, które zapewne rozpadną się po kontakcie z wodą.

 

P5020117_zpsgv0j4nh5.jpg

 

Ze złomu figurkowego także coś wybiorę:

P5020122_zpsolcdvmnl.jpg

 

Ewentualne dodatki będę inboxował na bieżąco.

 

Pozdrawiam, Marcin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo tej lekcji historii. Ale szczerzę nie czytałem do końca. Jakoś mogłeś to skrócić w kilku zdaniach.

A sam model mi się podoba. Sam mam opla blitz i czeka w kolejce do sklejenia. Niestety ITALERI ,a nie TAMIYA i czekać będzie w szufladzie oj długo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W porównaniu z ośmiomiesięczną orką przy uralu, złożenie tego mikruska, to był czysty relaks, zwłaszcza, że robię go bez spinki, zabaw z blaszkami itp. Składalność bardzo dobra, wszystko spasowane idealnie. Szew na dachu technologiczny, zalany klejem, czeka na wyszlifowanie. Pokrywa silnika i kabina na sucho założone:

P5040157_zpsvrn8gtnp.jpg

P5040158_zpsxp8usatb.jpg

 

Pasażerowie opla, państwo, dajmy na to, Bergemannowie (z jakiegoś zestawu Airfixa):

P5040159_zpskexkhzkp.jpg

 

Pozdrawiam, Marcin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawy temat - super wstęp

Przy okazji:

Nikołaj Nikulin we wspomnieniach (wydanych u nas pod tytułem "Sołdat") nawiązuje do swego tygodniowego pobytu w Szczecinie podczas drogi powrotnej do rodzinnego Leningradu. Nie podaje dokładnych dat pobytu w mieście ale pisze o pobycie w sowieckiej komendanturze, która "mieściła się w dużym murowanym budynku , dolne okna i wejście obłożone były cegłami i workami z piaskiem. Ze wszystkich stron budynek był opleciony drutem kolczastym. (...) (Podobno) poza plutonem komendantury w mieście nie było już sowieckiego wojska bo to już terytorium polskie. (...) (ale) nie było jeszcze też polskich władz. Za to przyjechali już spekulanci i wszelcy ciemni macherzy. (...) W dzień w mieście było cicho i spokojnie, lecz z nastaniem nocy zaczynało się coś niewyobrażalnego. Wszędzie rozlegała się strzelanina, słychać było krzyki, jakieś hałasy. Żołnierze z plutonu komendantury radzili nam nie wyściubiać nosa na ulicę. Drzwi komendantury zabarykadowano, przy otworach strzelniczych usiedli dyżurni obserwatorzy."

Dalej autor pisze o grasujących po mieście bandach składających się z "niedobitych faszystów, sowieckich dezerterów, Polaków, przestępców, angielskich szpiegów (!) i innych", a także o nocnym ataku na komendanturę który pomagał odeprzeć.

Przepraszam za tą przydługą dygresję - tak mi się przypomniało po niedawnej lekturze.

Siedzę już cicho i obserwuję postępy - powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 months later...

....Powrót?....

 

Pionierka Szczecina, Danuta Szpetkowska, wspomina (cyt. za www.pionierzyszczecina.pl):

 

"...Tato miał możliwość wyboru miejsca zamieszkania i kiedy dotarł pod adres na ul. Bolesława Śmiałego 34 do opustoszałej kamienicy, cofnął się, ponieważ na kuchence stały jeszcze ciepłe garnki, a w sypialni leżała porozrzucana pościel. Wybrał mieszkanie dwupokojowe w oficynie, na parterze z WC, ale bez łazienki, gdzie słońce zaglądało przez parę godzin, ponieważ odbijało się z okien na podwórzu. Dokładnie pamiętaliśmy moment opuszczenia wileńskiego 3-pokojowego mieszkania z pełnym wyposażeniem, kiedy musieliśmy mijać się w drzwiach z zamieszkującymi naprzeciw kołchoźnikami(...)Dojeżdżając pociągiem do Szczecina, musieliśmy wysiąść na moście i ten odcinek pokonać pieszo, ponieważ most był prowizoryczny i kołysał się. Na spacerze ulicami zrujnowanego miasta zapamiętałam plac Zwycięstwa z dwoma kościołami i klomby obsadzone krzakami czerwonych róż. Na pogorzelisku tego miasta jakby zabłysła iskierka nowego życia.(...)"

 

Także piechotą do polskiego Szczecina zmierzali powracający - tak jak mój bohater - były więzień stalagu IV-B Mühlberg. Trafił tam po kampanii wrześniowej, siedział w obozie sześć długich lat, wypełnionych marzeniami o walce z bronią w ręku, przeżył epidemię tyfusu i gruźlicy, spotkał wysłanych tam jeńców spod Tobruku, walczących o Ardeny, powstańców warszawskich...

Od trzech miesięcy jest wolnym człowiekiem, Sowieci wyzwolili ich 23.IV.

Wiedział, że nie zostanie na niemieckiej ziemi, choć miał taką możliwość. Amerykanie stacjonowali 80 km dalej, wielu jego kolegów postanowiło dostać się do obozu przejściowego przez nich zorganizowanego. On - nie. Na piechotę choćby, ale do Polski.

 

Tę piękną figurkę zrobił dla mnie Erolek, dziękuję raz jeszcze!!

P3090115_zpswbz4lpqq.jpg

P3090117_zpsztr8xcas.jpg

P3090118_zpsqmzoodci.jpg

P3090119_zpsplmnkzwn.jpg

P3090120_zpsacodnwio.jpg

 

Pozdrawiam, Marcin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.