Skocz do zawartości

Hawker Hurricane Mk 1A. - Dywizjon 303 Bitwa o Anglie, Hobby2000, 1:72


alienus

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich serdecznie,

Dziś do posiedzenia przy kawie i mikołajkowym serniku przedstawiam Hawkera Mk 1 z RAF, z którym walczyłem od Września.

Wybrałem maszynę V6684 z polskiego dywizjonu 303, lidera oddziału Witolda Urbanowicza, z Września 1940.

Sam model to Hobby2000 (czyli przepakowana stara Hasegawa), dodatkowo wnętrze zwaloryzowane deską od Yahu oraz blaszkami Eduarda. 

Jak to zwykle u początkującego, model był poligonem do różnych eksperymentów i tym razem z nowości w moim warsztacie na pewno było malowanie kamuflażu dwukolorowego, radosna twórczość podczas pre-shadingu oraz  weathering z użyciem farb olejnych.

Warsztat był prowadzany w odpowiedniej części forum więc można sobie tam śmiało zajrzeć.

 

Jeszcze fotka historyczna oraz profil, źródłowy URL.

image.png.0aac71e45a577d511d81c121af73a176.png

 

A teraz galeria właściwa.

(zdjęcia jeszcze przed zmatowieniem kół, znów o tym zapomniałem 😅)

 

20221206_090950.thumb.jpg.0949b6b2aaa465431e7f0999815df266.jpg

 

20221206_091015.thumb.jpg.1693e302dbce19a5a79640fca1cdab1a.jpg

 

20221206_091041.thumb.jpg.3ee018e1fc027874a6a3b87f14f70e45.jpg

 

20221206_091030.thumb.jpg.9e51631f484e688249c4b98677789158.jpg

 

20221206_091105.thumb.jpg.3aa3cb9d8f615642b722b9868d201068.jpg

 

20221206_091147.thumb.jpg.1b74bc51c847c1b8b1d639b9fca89db7.jpg

 

20221206_091202.thumb.jpg.8c0c48f39480bdd3ac9f760542cb14d5.jpg

 

20221206_091240.thumb.jpg.4ec59e83222c82b4263b9c4f35321951.jpg

 

20221206_091326.thumb.jpg.169dcf16ddbe7b07c78351afa8eff555.jpg

 

20221206_091406.thumb.jpg.177a79a99f53cf7b23da59c64a373069.jpg

 

20221206_091456.thumb.jpg.b930ab4bcd22ade2c9bd822f3d42eae1.jpg

 

20221206_091512.thumb.jpg.4347f1e7011177aa6c888ce364b3e04e.jpg

 

Pozdrawiam,

Paweł

 

ps. no i leci w końcu "na półkę" 😉 

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Adamo722 napisał:

Generalnie :super: chociaż dla mnie za bardzo go zmęczyłeś i wygląda jakby całą wojnę na nim latał :piwo:

Się podpisuję. Wash i w ogóle wszysktji ślady eksloatacji zrobiony na dużo bardziej zużytą maszynę - ale za to technicznie naprawdę bardzo dobrze!

A coś mi się widzi, że nie tylko kół tu nie zmatowiłeś....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajny, choć nieco chyba zbyt mocno wyciorany, podczas BoB okres życia samolotu nie był zbyt długi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minutes ago, GreGG24 said:

Fajny, choć nieco chyba zbyt mocno wyciorany, podczas BoB okres życia samolotu nie był zbyt długi...

Amotorzy tak mają ze jak zaczną kleić to klej jest wszędzie,  szpachlowac to wszedzie szpachla, a jak uszkadzać maszynę to jak na zdjęciach 😅

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Końcowy efekt bardzo przyjemny, mam nadzieję, że miałeś frajdę z tego projektu. Następnym razem okopcenia przy działkach i wylotach łusek mogą być mniej zaznaczone. Taka łyżka dziegciu w beczce miodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście przyjemny.

 

Uwaga o okopceniach nasunęła mi kilka przemyśleń. Co prawda wielokrotnie podkreślałeś, że takie rzeczy średnio Cię interesują, ale możemy potraktować Twój model jako materiał poglądowy do uwag o ogólnym charakterze. Posłużę się zatem nim, jako przykładem.

 

Skoro okopcenia wywołały coś, co Anglosasi nazywają train of thought (nasza gonitwa myśli nie jest tu chyba dość uniwersalna), to zacznijmy od nich.

To nawet nie chodzi o to,  że mniej.  Mniej jest o tyle lepiej, że łatwiej uzyskać realistyczny efekt. Przy ciężkich, głębokich okopceniach większym problemem jest znalezienie właściwego balansu na przejściach między zabrudzeniem a powierzchnią nieokopconą. Szczególnie wychodzą tu na wierzch kontrasty pomiędzy fragmentami gdzie to przejście jest OK, a tymi, gdzie efektu zabrakło. Wrogiem jest tu m.in. powierzchnia malarska. Jeśli nie jest jednorodna, to trudność rośnie, czasem do niemożliwości. Także dlatego ważne jest by malowanie modelu było wysokiej jakości pod względem technicznym. Równomierna, gładka powierzchnia ułatwia nam kontrolowanie efektów plastycznych. I nie ma obawy, absolutnie idealna gładź, która uniemożliwi nam zabawę jest i tak nie do osiągnięcia, zakładając racjonalne stosowanie modelarskiej chemii. Ewentualne niedoskonałości lakiernicze potrafią nawarstwiać się z kolejnymi warstwami farb i lakierów, utrudniając nam życie przy kolejnych etapach pracy nad modelem.

Sam staram się w miarę możliwości minimalizować ilość tych warstw. Wprawdzie czasem w rozmowach pojawia się problem z definicją warstwy malarskiej, ale zostawmy to na kiedy indziej; tu raczej nie grozi nam niezrozumienie. Nie ufam też do końca swoim umiejętnościom przy operowaniu aerografem i każdą kolejną warstwę poleruję, dopóki nie dotrę do etapu, gdzie pojawią się efekty, które uległyby zniszczeniu przy takiej operacji. Ale to jest właśnie ten moment, gdy objawia się właśnie ów test jakości malowania i dalsze polerowanie jest zbędne. W sensie prac lakierniczych, bo miejscowe polerki jako element formowania faktury powierzchni, jak najbardziej występują, ale to jest zupełnie inna kwestia.

 

Kształtując prezentację modelu w kontekście zużycia powierzchni i śladów eksploatacji na serio warto, a w zasadzie trzeba, zastanowić się nad celem ogólnie i w szczegółach. Wygląd zredukowanego samolotu musi być logicznie uzasadniony. Materiałem źródłowym i sposobem działania oraz użycia pierwowzoru. Jeśli prezentacja będzie w kontrze do tych dwóch elementów o realizmie wyglądu można zapomnieć, o ile oglądający będą mieli jakiekolwiek pojęcie o nich. Dlatego modelarz malując (oczywiście także budując) model musi takie pojęcie mieć. No i zgodność z ogólnie obowiązującymi zasadami jakim podlega świat, w którym żyjemy też jest niezbędna.  Bo nawet nie znając konstrukcji lotniczych i ich funkcjonowania łatwo zadać sobie pytanie dlaczego samolot ubrudził się równomiernie - tak samo na końcówkach skrzydeł, jak w okolicy silnika. Widać to szczególnie z dołu, bo ciemna góra, w połączeniu z całkiem sensowną, dla odmiany, mapą obić tonuje ten efekt.  Co to w ogóle są te  stosunkowo równomiernie rozłożone, żółtawe w odcieniu zabrudzenia. Skąd się wzięły? W sensie, że  naturze, nie w głowie modelarza, który przestraszył się zbyt mało wyrazistego efektu. Dlaczego kumulują się akurat u nasady klap, na całej ich długości? Czemu okopcenia różnią się kształtem i wymiarem, choć powstały w tych samych warunkach?

Balans między ogółem prezentacji, a jej szczegółami musi być skontrolowany. Czasem metody stosowane en masse nie dają oczekiwanych rezultatów. Traktowanie linii podziałowych standardowym washowaniem może skończyć się utratą wrażenia ich jednorodności, a nawet zanikaniem. To natychmiast zamienia efekt precyzji w umowną precyzję, gdzie każdy oglądający widzi, że to tylko oszustwo i, w najlepszym przypadku, udaje, że nie widzi.

W zasadzie modelarz powinien umieć wytłumaczyć się z każdej kropeczki na modelu. Przynajmniej w sensie ogólnym.  Ale na ogół wystarczy uzyskać efekt, który sprawi, że nikt o takie tłumaczenia nie będzie prosił :).

 

Zatem model, choć istotnie jest przyjemny w odbiorze, to jednak zależy to trochę od sposobu patrzenia.

 

A antena to nie wiem. W tym czasie Fighter Command przeszedł już dość dawno na UKF i antena drutowa do radia komunikacyjnego była zbędna. Ale nie jestem mocny w Hurricane'y. Na pewno brakuje trójkątnej przelotki na szczycie masztu anteny.

Edytowane przez greatgonzo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, greatgonzo napisał:

Rzeczywiście przyjemny.

 

Uwaga o okopceniach nasunęła mi kilka przemyśleń. Co prawda wielokrotnie podkreślałeś, że takie rzeczy średnio Cię interesują, ale możemy potraktować Twój model jako materiał poglądowy do uwag o ogólnym charakterze. Posłużę się zatem nim, jako przykładem.

 

Skoro okopcenia wywołały coś, co Anglosasi nazywają train of thought (nasza gonitwa myśli nie jest tu chyba dość uniwersalna), to zacznijmy od nich.

To nawet nie chodzi o to,  że mniej.  Mniej jest o tyle lepiej, że łatwiej uzyskać realistyczny efekt. Przy ciężkich, głębokich okopceniach większym problemem jest znalezienie właściwego balansu na przejściach między zabrudzeniem a powierzchnią nieokopconą. Szczególnie wychodzą tu na wierzch kontrasty pomiędzy fragmentami gdzie to przejście jest OK, a tymi, gdzie efektu zabrakło. Wrogiem jest tu m.in. powierzchnia malarska. Jeśli nie jest jednorodna, to trudność rośnie, czasem do niemożliwości. Także dlatego ważne jest by malowanie modelu było wysokiej jakości pod względem technicznym. Równomierna, gładka powierzchnia ułatwia nam kontrolowanie efektów plastycznych. I nie ma obawy, absolutnie idealna gładź, która uniemożliwi nam zabawę jest i tak nie do osiągnięcia, zakładając racjonalne stosowanie modelarskiej chemii. Ewentualne niedoskonałości lakiernicze potrafią nawarstwiać się z kolejnymi warstwami farb i lakierów, utrudniając nam życie przy kolejnych etapach pracy nad modelem.

Sam staram się w miarę możliwości minimalizować ilość tych warstw. Wprawdzie czasem w rozmowach pojawia się problem z definicją warstwy malarskiej, ale zostawmy to na kiedy indziej; tu raczej nie grozi nam niezrozumienie. Nie ufam też do końca swoim umiejętnościom przy operowaniu aerografem i każdą kolejną warstwę poleruję, dopóki nie dotrę do etapu, gdzie pojawią się efekty, które uległyby zniszczeniu przy takiej operacji. Ale to jest właśnie ten moment, gdy objawia się właśnie ów test jakości malowania i dalsze polerowanie jest zbędne. W sensie prac lakierniczych, bo miejscowe polerki jako element formowania faktury powierzchni, jak najbardziej występują, ale to jest zupełnie inna kwestia.

 

Kształtując prezentację modelu w kontekście zużycia powierzchni i śladów eksploatacji na serio warto, a w zasadzie trzeba, zastanowić się nad celem ogólnie i w szczegółach. Wygląd zredukowanego samolotu musi być logicznie uzasadniony. Materiałem źródłowym i sposobem działania oraz użycia pierwowzoru. Jeśli prezentacja będzie w kontrze do tych dwóch elementów o realizmie wyglądu można zapomnieć, o ile oglądający będą mieli jakiekolwiek pojęcie o nich. Dlatego modelarz malując (oczywiście także budując) model musi takie pojęcie mieć. No i zgodność z ogólnie obowiązującymi zasadami jakim podlega świat, w którym żyjemy też jest niezbędna.  Bo nawet nie znając konstrukcji lotniczych i ich funkcjonowania łatwo zadać sobie pytanie dlaczego samolot ubrudził się równomiernie - tak samo na końcówkach skrzydeł, jak w okolicy silnika. Widać to szczególnie z dołu, bo ciemna góra, w połączeniu z całkiem sensowną, dla odmiany, mapą obić tonuje ten efekt.  Co to w ogóle są te  stosunkowo równomiernie rozłożone, żółtawe w odcieniu zabrudzenia. Skąd się wzięły? W sensie, że  naturze, nie w głowie modelarza, który przestraszył się zbyt mało wyrazistego efektu. Dlaczego kumulują się akurat u nasady klap, na całej ich długości? Czemu okopcenia różnią się kształtem i wymiarem, choć powstały w tych samych warunkach?

Balans między ogółem prezentacji, a jej szczegółami musi być skontrolowany. Czasem metody stosowane en masse nie dają oczekiwanych rezultatów. Traktowanie linii podziałowych standardowym washowaniem może skończyć się utratą wrażenia ich jednorodności, a nawet zanikaniem. To natychmiast zamienia efekt precyzji w umowną precyzję, gdzie każdy oglądający widzi, że to tylko oszustwo i, w najlepszym przypadku, udaje, że nie widzi.

W zasadzie modelarz powinien umieć wytłumaczyć się z każdej kropeczki na modelu. Przynajmniej w sensie ogólnym.  Ale na ogół wystarczy uzyskać efekt, który sprawi, że nikt o takie tłumaczenia nie będzie prosił :).

 

Zatem model, choć istotnie jest przyjemny w odbiorze, to jednak zależy to trochę od sposobu patrzenia.

Dobrze chłop gada!

 

To może ja się też podzielę przemyśleniem. Sam mam w domu kooopę róznego rodzaju "Plejbojów modelarskich", eeee... to znaczy chciałem powiedzieć gazetek w rodzaju weathering, mig-majonez tłumaczy i tak dalej. Szukam w nich inspiracji, wiedzy, wrażeń estetycznych. Ale przychodzi taki moment, że staram się zapomnieć o tym, co widziałem w tych gazetkach. Zamiast tego, wolę popatrzeć na zdjęcia oryginałów - tych samych typów które robię, maszyn używanych w podobnych warunkach klimatycznych itd. A potem sobie zaczynam tworzyć w głowie pewną opowiastkę na temat budowanego przeze mnie modelu przez pryzmat obejrzanych zdjęć. Czy maszyna którą robie była nowa? Stara? Jak się mogła ubrudzić? Jakie  czynniki na to wpływały? Zatem - jak powinna wyglądać? To "opowiadanie historyjki" jest bardzo ważne. Dzięki temu, unikniemy 20 tak samo potraktowanych przez nas modeli na półce - nuuuda.  Potem dopiero staram się zastanowić, jak to przedstawić, jakimi technikami, czy któraś z wizji w gazetkach odpowiada mniej więcej temu, co sobie wymyśliłem. W tzw. międzyczasie, cały czas kontroluję, czy to co sobie wymyśliłem, idzie w dobrą stronę. Czy nie przesadziłem. Czy jednak nie należy szukać innej techniki. A więc - najpierw  wizja i obraz ogólny, potem poszukiwanie środków wyrazu i tzw. ewaluacja. Trochę o tym procesie pisałem przy okazji wymyślenia metody malowania silników odrzutowych w prezentowanym przez mnie niedawno w galerii Migu-29 - możesz tam zerknąć.

Jeszcze takie moje zasady "domyślne" to:

-samoloty bardziej zużywają się "od środka", a mniej na zewnątrz. Parę razy wskazywał na to Puskal (Marcin z Arma Hobby). Uzasadnień jest kilka: obecność silnika, podwozia, aktywność obsługi i pilota itd. 

- Zabrudzenia, obicia itd. -dopuszczamy pewną losowość lokalizacji, ale jednak większość powinna mieć logiczne uzasadnienie. 

- nie starać się upchnąć wszystkich przeczytanych/zobaczonych metod w jeden model. Podobno jest to "syndrom niespełnionego twórcy".

 

Na przykład, masywny wash na wgłębieniach faktury płóciennej w Twoim modelu, nie przemawia do mnie. Mówię o burtach, ale popatrzmy też na spód kadłuba. Za chłodnicą - czysto. Za podwoziem - czysto (a to tutaj zdarzały się wycieki i zabrudzenia - instalacja hydrauliczna, brud spod kół, domykające się pokrywy podwozia i tak dalej - zwłaszcza JEŚLI samolot operował z polowych lotnisk, w kokretnych warunkach pogodowych/ geograficznych). Tymczasem nagle jakieś masywne plamy pojawiają sie tam, gdzie pojawia się  płócienna faktura spodu kadłuba. Nie potrafię sobie wyjaśnić jej obecności. Generalnie przydałoby się wiecej staranności zarówno zarówno w fazie koncepcyjnej, jak i wykonaniu śladów eksploatacji. W tym, konkretnym przypadku, chyba również - oszczędności w zastosowanych środkach. 

 

 

Za to, udało Ci się uniknąć innego częstego efektu, który również do mnie nie przemawia - jednolitego, ciemnego i intensywnego washa w liniach podziałowych. Patrzysz potem na model i pierwsze co widzisz, to ta ciemna kratownica. Brrrr.....

 

Edytowane przez socjo1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, greatgonzo napisał:

A antena to nie wiem. W tym czasie Fighter Command przeszedł już dość dawno na UKF i antena drutowa do radia komunikacyjnego była zbędna. Ale nie jestem mocny w Hurricane'y. Na pewno brakuje trójkątnej przelotki na szczycie masztu anteny.

W czasie bitwy całkowitego przejścia na UKF jeszcze nie było i jak pokazują inne zdjęcia Hurricane'ów z 303-go  w tym dywizjonie nie miało to jeszcze miejsca.

RF-E-P3700.jpg

Edytowane przez Wymysl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.