DobreMzimu Napisano Sobota o 17:29 Share Napisano Sobota o 17:29 5 godzin temu, RogerM napisał: A może kup PZL P.50, ten stary wtryskowy, plastikowy za grosze na Allegro i weź z niego skrzydła..? A do tego co z P-50 zostanie niech dorzuci niewykorzystane skrzydło od P-11 i wystawi na Allegro jako P-50 what if. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
CrazyPillow Napisano Sobota o 23:56 Autor Share Napisano Sobota o 23:56 13 godzin temu, DobreMzimu napisał: Niech założyciel wątku rozważy, czy nie ciekawszy byłby projekt przerobienia tej starej P11 na Sępa. Cóż, PWS Z-17 Sęp to całkiem inna kategoria. To (niestety) niezrealizowany projekt. I (na szczęście) mamy w sieci parę pięknie zrobionych modeli (CardPlane wydał bodajże jego kartonówkę). Więc "łotifem" nie jest. Taka przeróbka nie ma sensu w tej kategorii, chyba, żeby przerobić go na pełnokrwisty homebuilt PWS-a w kategorii niezrealizowane projekty. Ale PWS stosował inną technologię niż PZL więc taka przeróbka może byłaby atrakcyjna w latach 90-tych. Teraz w czasach druku 3D wszyscy złapaliby się za głowę i zapytali: "a co to za PZL co udaje PWS-a?" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
DobreMzimu Napisano Niedziela o 07:31 Share Napisano Niedziela o 07:31 (edytowane) 11 godzin temu, CrazyPillow napisał: Cóż, PWS Z-17 Sęp to całkiem inna kategoria. To (niestety) niezrealizowany projekt. I (na szczęście) mamy w sieci parę pięknie zrobionych modeli (CardPlane wydał bodajże jego kartonówkę). Więc "łotifem" nie jest. Taka przeróbka nie ma sensu w tej kategorii, chyba, żeby przerobić go na pełnokrwisty homebuilt PWS-a w kategorii niezrealizowane projekty. Ale PWS stosował inną technologię niż PZL więc taka przeróbka może byłaby atrakcyjna w latach 90-tych. Teraz w czasach druku 3D wszyscy złapaliby się za głowę i zapytali: "a co to za PZL co udaje PWS-a?" Zrób tak żeby nikt się nie zorientował co było materiałem wyjściowym. Zresztą skoro pytałeś o warianty to zrób P11 jako górnopłat w układzie Sępa. Edytowane Niedziela o 11:05 przez DobreMzimu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
CrazyPillow Napisano 6 godzin temu Autor Share Napisano 6 godzin temu Ok, to jeszcze raz, bo umknęła nam idea tego what-if'a. Jak wszyscy wiemy nasz dzielny przemysł lotniczy w latach 1936-39 zajmował się ulepszaniem PZL-11. Układ siłowy tego skrzydła był świetny w pierwszej połowie lat 30-tych. To była całkowicie nowa jakość (wyjaśnię to w odrębnym poście). Jednakże w latach 1937-40+ nieproszonych gości trzeba było już poczęstować innym sprzętem. A układ Puławskiego należało zostawić aeroklubom i muzeom. Jako piękny i ważny wkład Polski w lotnictwo. Jeśli chodzi o wojsko, to należało się przede wszystkim kierować humanitaryzmem w stosunku do własnych pilotów. Zamiast tego odbywał się jakiś chocholi taniec: wrzucano coraz to nowe silniki, doczepiano owiewki, zabudowywano kabinę. To są fakty historyczne mające swoje oznaczenia typu i zostały zrealizowane w metalu i nie będziemy o nich dyskutować. Bo z faktami się nie dyskutuje. Natomiast wraz z pojawieniem się maszyn typu BFW-109 czy Supermarine Spitfire zmieniła się całkowicie koncepcja użycia lotnictwa myśliwskiego. Wzrosło obciążenie płata i prędkość maksymalna. Samoloty myśliwskie zaczęły walczyć na zasadzie: podleć, strzel i zrywaj się jak najdalej. Walka manewrowa odeszła do lamusa. Kto dysponował większą prędkością, narzucał sposób walki. Oczywiście przy dużych prędkościach duża zwrotność jest niebezpieczna: skrzydła mogą polecieć zgodnie z wolą pilota, a silnik może chcieć lecieć dalej po prostej. Za duże przeciążenia. Mimo iż myśliwce i tak mają największy procentowy udział struktury w masie ogólnej. Oczywiście trwało to parę lat, ale trend był nieubłagany: pod koniec wojny myśliwce dysponowały silnikami ok 2k KM i uzbrojeniem takiej samej mocy a obciążenie powierzchni nośnej ok 200 kg/m2. I pożegnały się z trawą, bo poszły na randkę z betonem. Masy też im przybyło i to w tonach a nie kilogramach. Nasza "mewka" przy maksymalnej startowej ledwo dobijała do 100 kg/m2. W tej sytuacji usiłowanie zrobienia z P.11 równorzędnej maszyny bojowej były po prostu niepoważne z punktu widzenia trendów rozwoju lotnictwa. To samo można powiedzieć o dziwnych przeszkodach jakie napotykał P.45 i P.50. To te samoloty trzeba było rozwijać. Skończyło się jak skończyło, czyli zakupem przez Polskę Spitfire'a i Hurricane'a, które we wrześniu 1939 roku zostały zawrócone z rumuńskich portów do Anglii. A nasi piloci (którzy jeszcze 5 lat wcześniej mieli najnowocześniejsze maszyny), w chwili wojny zostali z grzbietopłatami. Chyba tam we władzach przed wojną za dużo dyskutowali a za mało robili. Skoro do upadłego reanimowali P.11 to dlaczego nie miałoby zdarzyć się tak, że ktoś mądry (a przynajmniej mądrzejszy od ówczesnych decydentów) nie zaproponował zrobienia dolnopłata z tego co jest. No bo tak: 2/3 skrzydeł zostaje to samo (od końcówki do zastrzałów). Przekonstruować należy tylko punkt połączenia skrzydeł i kadłuba, ale pozbywamy się nożycowego podwozia i amortyzatorów z kadłuba. Podwozie robi się nowe, ale jest krótsze, bardziej opływowe (inne kraje stosują takie w tamtym czasie, np. Fokker D-XXI). Kadłub u góry robi się pusty, więc można wstawić tam dwa dodatkowe rozpylacze, albo zbiornik, albo ammo, więc payload rośnie. Aerodynamicznie maszyna nie potrzebuje przekonstruowania (ten sam płat i usterzenie, to samo ich ustawienie (różnica jest tylko góra-dół). Jak cień aerodynamiczny skrzydła nie będzie wpadał na usterzenie i powodował płaskiego korkociągu, to pacjent będzie żył. A jak nie to się walnie usterzenie "T". Też ładnie. Przed wojną taką przeróbkę robili w parę miesięcy (tak, wiem, że dzisiaj gadali by kilka lat i nic by im z tego nie wyszło, bo brakłoby kasy na właściwą robotę). Ale to były inne czasy. Dodatkowo jest to prototyp - oprzyrządowania produkcyjnego nie trzeba, egzemplarz testowy będzie tylko bardziej pracochłonny i kosztowny niż seryjny. Jakieś 3 razy. A po oblocie i tak się zobaczy co wyszło. Jak się nie uda zrobić pełnowartościowej maszyny myśliwskiej, to po wywaleniu dodatkowych dwóch km-ów i załadunku dodatkowych bomb/rakiet mamy lekki bombowiec/szturmowiec. Tylko że do zmiany ambitniejszej niż silnik i owiewka potrzeba mi w tej historii właśnie Pana Puławskiego. Bo on miał odwagę coś takiego zastosować. A inni nie. A jak nic z tego nie wyjdzie? No to co? A mało to nieudanych samolotów na świecie zbudowano na etapie prototypu? Dlaczego mamy być lepsi? Zresztą i tak z tego układu już nic by nie wycisnęli. Unmoglich. Prototyp i wsio jakby się ktoś mnie pytał. Ale taki samolot mogli zrobić i mógł on mieć więcej sensu niż to co odwalali z P.11. I przynajmniej fajnie by wyglądał. Jak już i tak zginąć, to chociaż z klasą! IAR-80 to była maszyna, która została zbudowana według właściwej koncepcji we właściwym czasie. Tylko szkoda, że nie u nas. Ale to nie what-if, tylko udana maszyna zbudowana w średniej serii. No dobra, jak na WW2 to w małej. Ja obecnie wyciąłem górne mocowanie skrzydeł (spora jama) i dopasowuję maskę. Skrzydło spasowane, sklejone, na razie schnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.