India Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia Ludzie, czy że wszystkim zawsze mieliście problem? Rysik wypiłowałem pilnikiem, następny już iglakami. Na agregat od lodówki ( działajacy ) polowałem rok. Pierwszy "aerograf" dmuchaniec robiłem według Wagnera. Potem był rusek, od gościa który nawet iglicę powyginał... Nie nie mieszkałem w zbyt dużym mieście, ale składnica była. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
India Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia PS: do tematu okładki książki Wagnera. A może popatrzcie na wydanie? Pierwsze miało siermiężny rysunek. Drugie dopiero zdjęcie... I było parę lat później.... Już się pojawiły sklepy modelarskie. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
letalin Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia Miałem oba. Mam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
merlin_70 Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia 1 godzinę temu, India napisał: Ludzie, czy że wszystkim zawsze mieliście problem? Rysik wypiłowałem pilnikiem, następny już iglakami. Na agregat od lodówki ( działajacy ) polowałem rok. Pierwszy "aerograf" dmuchaniec robiłem według Wagnera. Potem był rusek, od gościa który nawet iglicę powyginał... Nie nie mieszkałem w zbyt dużym mieście, ale składnica była. Tak . Niektórzy mieli , bo wystarczyło, ze byłeś nastolatkiem , którego rodzice nie byli częścią systemu , który pozwalał zorganizować/ załatwić / lub ukraść z zakładu pracy niezbędne rzeczy . Tak . W 40 tysięcznym mieście ( czyli nie małym ) w połowie lat osiemdziesiątych przemierzałem sklepy w poszukiwaniu pędzelka , którym dawało się malować , nożyka , który zastąpi stary i tępy skalpel , talku do zmatowienia olejnych farb artystycznych i zrobienia szpachlówki. Na agregat nie polowałem poddałem się , bo po co mi agregat i aerograf jak nie miałem normalnych farb. Zdajesz sobie sprawę jaką powtarzalność miało mieszanie farb olejnych artystycznych za każdym razem , a problemem było ich przechowywanie ( wiem fiolki po lekach po całej rodzinie zbierałem ) I piszę o latach 1983 - 1987 A jak wyszły Modelaki wiesz jaka radość była w 1988 - 1989 roku roku , a i pusta puszka była na mieszanki. 45 minut temu, India napisał: PS: do tematu okładki książki Wagnera. A może popatrzcie na wydanie? Pierwsze miało siermiężny rysunek. Drugie dopiero zdjęcie... I było parę lat później.... Już się pojawiły sklepy modelarskie. Chyba lekkie zmieszanie okresów . Tak, było pierwsze wydanie książki Wagnera z rysunkiem na okładce, to ze zdjęciem to było drugie , ale z 1984 roku . Ale tuż po 1989 roku wyszło ABC Modelarstwa z chyba F - 5 Tigerem na okładce Moszyńskiego . A porady Wagnera uzupełniane nową sytuacją pojawiały się w " Lotnictwie " ( tym pierwszym ) po 1989 roku. P lany aerografu samoróbki były , ale bodaj w cyklicznej publikacji " Skrzydła w miniaturze " gdzie pisał miedzy innymi magister ( taka tytułologia panowała wtedy w publikacjach ) Andrzej Ziober. A sklepy modelarskie pojawiły się po 1989 roku , i tez nie od razu ze wszystkim. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
greatgonzo Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia 4 godziny temu, India napisał: ...wypiłowałem... OK, zatem byłeś ogarniętym dzieciakiem. Rzeźbiłeś narzędzia, wykorzystywałeś porady i robiłeś lepsze modele. Brawo Ty! Zupełnie serio. Ja nie byłem. I nie znałem nikogo jak Ty. Problemem nie jest to, że ktoś pokonał jakąś przeszkodę, tylko to, że trzeba było pokonywać piętrzące się przeszkody na każdym kroku i etapie. Nie mające nic wspólnego z samym zajęciem, które się chciało wykonywać. Moim zdaniem to był realny problem tamtych lat i generalnie dzieciaki nie dawały rady się z nim uporać. Pomimo książki Wagnera, która sama w sobie mogła być zupełnie dobrym poradnikiem modelarskim, gdyby nie otaczające realia. Okładka to dygresja, bez szczególnego znaczenia. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
India Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia Ja piszę o latach 76-81. Byłem w technikum mechanicznym i tam był dostęp do narzędzi. Nie musiałem być częścią systemu - tyle. A model Spita kupiłem w składnicy, całe 70 zł. Sporo oszczędzania, rok 76... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Grzes Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia Poniższy program i jego autora znacie wszyscy. Wspaniale się to oglądało, bo wszystko wydawało się takie proste do zrobienia. Gorzej było przenieść te pomysły w rzeczywistość, bo albo brak umiejętności, albo jakichś materiałów czy narzędzi... Ale zwróćcie uwagę na jedno - ile tam jest praktycznych rad przydatnych nie tylko w modelarstwie, ale w zwykłym życiu - jak piłować deseczkę, jak wyznaczyć środek koła, jak sobie poradzić, gdy musisz przymocować klocek, a wkręt jest przykrótki. 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
RogerM Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia (edytowane) 23 godziny temu, greatgonzo napisał: Oczywiście, gdyby zadać pytanie czy PRL był fajny, to pewnie nikt by nie potwierdził, ale już pojedyncze zdarzenia - to co innego. Mnie zupełnie nie chodzi o ocenę PRLu - każdy kto pamięta oceni inaczej, nie chodzi też o pojedyncze zdarzenia. Chodzi o indywidualne przeżycia, wspomnienia, historie itp czyli sentyment ale nie do PRL tylko do części życia. Bo to, że było (generalnie) siermiężnie, zacofanie, biednie nie znaczy, że nie mogło być fajnie, miło i przyjemnie. I są pewnie tacy, którzy łączą miłe wspomnienia z minionym ustrojem, ba, nawet twierdzą, że dzięki temu ustrojowi tak fajnie było, ale są też tacy, dla których realia polityczno-gospodarcze mają drugorzędne znaczenie lub żadnego. 23 godziny temu, greatgonzo napisał: Do samej młodości też średnio tęsknię. Może i nie bolało, ale szczególnie mądry to człowiek też nie był. Nikt się mądrym nie rodzi, masz też prawo nie tęsknić, a inni mają prawo tęsknić. Edytowane 5 Sierpnia przez RogerM 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
giberes Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia Dziękuję Panowie za pocieszenie. Do tej pory myślałem, że to ja miałem przerąbane dzieciństwo, bo mieszkałem w zapyziałej wiosce na dalekim wschodzie Polski. A teraz widzę, że mieszkając w małym miasteczku albo takim kilkudziesięciotysięcznym, albo w Warszawie, miałbym gorzej. Całe szczęście, że miałem szopę i mogłem sobie z deski wyciąć piłą karabin, karabin mogłem też zrobić z badyli słonecznika. Z deski i małych gwoździków mogłem też zrobić statek/okręt i pływać po kałużach. Chyba nie miałem jednak źle. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
letalin Napisano 5 Sierpnia Share Napisano 5 Sierpnia 4 godziny temu, giberes napisał: Z deski i małych gwoździków mogłem też zrobić statek/okręt i pływać po kałużach. Chyba nie miałem jednak źle. Szkutnik pełną gębą. Ja scyzorykiem rzeźbiłem kadłuby żaglowców z kory. Do pływania w kałużach, czy fontannach, bo w mojej wiosce było kilka. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
merlin_70 Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia Łódki z kory , stateczki z desek wszyscy robili , bo to był pewien etap edukacji modelarskiej ale my tu o modelarstwie plastikowym rozmawialiśmy. więc w tych ostatnich wypowiedziach kolegów gibresa i letalina dziwię się , że nikt nie nawiązał do klasyki literatury , czyli Janka Muzykanta i opowieści jak z braku skrzypiec prawdziwych skrzypki z gątka wycinał , a z końskiego włosia struny robił co zamiast wyraźnych dźwięków jeno cichy jęk wydawały A całkiem poważnie to o tyle muszę koledze gibresowi honor oddać , że faktycznie punkt widzenia niewątpliwie zależał od punktu siedzenia ( moja definicja teorii względności ) i to co było problemem na wsi lub w małej miejscowości niekoniecznie było problemem w większej , albo było problemem przynajmniej mniejszym , a jeszcze mniejszym w dużym mieście czy stolicy . To też jest spadek po PRL - u czyli wykluczenie przez brak dostępu do : nauki, komunikacji , sklepów , działalności kulturalno - oświatowej . Niektórym ten brak udawało się przełamać , a niektórym niekiedy nie . Ty w większym mieście wybrane sklepy oblatywałeś średnio raz dziennie , a ktoś przyjeżdzał na zakupy do tego miasta raz w miesiącu i albo miał farta, że coś kupił , albo ( zwykle ) nie. Jeszcze raz to napiszę . Nie ciągnął bym tego wątku w taki sposób gdyby nie to , że co i rusz przekazywany obraz we wspomnieniach różni się od rzeczywistego i w końcowym rozrachunku daje mocno wykrzywiony obraz jakby przeminęło coś za czym należy tęsknić . Tak tym jedynym była młodość ( mądra , głupia , ale młodość ) i dla mnie tylko ona , Przykład : Kilka stron temu była pokazywana gra " Mózg elektronowy " w różnych wersjach . Ja też taką miałem . I co było w tej grze problemem ? To , że była powtarzalna ? Nie . Problemem było to , że zwykle była wydana fatalnie z punktu widzenia poligrafii ( słaby karton i słaby wydruk ) , minimalistycznie ( tylko kilka kartek ) oraz to co było najważniejsze , a było nią uzależnienie od towaru w kraju w wielu miejscach deficytowego jakim była bateria , której kupienie wbrew pozorom nie było łatwe i w domu takiego towaru trzeba było mieć zapas . I wie to każdy kto w latach siedemdziesiątych / osiemdziesiątych szykował się do wyjazdu turystycznego ( baterie R 14 lub R 20 ) , lub potrzebował źródła zasilania do różnych urządzeń ( magnetofony ) i zabawek . Szedł do sklepu i kiosku i towaru nie było , a jak był to x osób wykupiło na zapas i towaru znowu nie było . I z takimi brakami kojarzą mi się takie zabawki . W drugiej połowie lat siedemdziesiątych mój dziadek był jeszcze maszynistą na PKP i miał taką z przesuwanymi kolorowymi szybkami ( czerwona i niebieska ) latarkę zasilaną baterią płaską i zawsze najwięcej nerwów było jak szedł na nockę do roboty i musiał tą baterię mieć , a tego w sklepach i kioskach nie było . Lub dokładnie " rzucali to " i ludzie wykupywali bo nie wiadomo było kiedy znowu będą . I tym deficytowym towarem zasilany był mózg elektronowy . I tu apel moi sympatyczni koledzy . Każdy wspomnienia ma jakie ma i one raczej się nie zmienią , ale naprawdę kiedyś usiądźcie kiedyś na spokojnie popatrzcie na swój warsztat modelarski i odpowiedzcie sobie szczerze na pytanie ile z tych waszych " lepszych " modelarskich wspomnień to faktycznie PRL , a ile lata tuż po PRL- u , bo ja niekiedy mam wrażenie , że obraz się zlewa i sporo tych matchboxów , airfiksów i humbroli było kupowanych tuż po 1989 roku . I znowu przykład : Artykuł z SP z 1985 o nowościach modelarskich z KP . Ja Miga 21 w normalnej sprzedaży zobaczyłem dopiero około 1988 /89 roku jak trochę poluzowano handel wewnętrzny . Spitfire IX z KP dopiero w 1989 roku , a Hellery przepakowywane przez Smera dopiero około 1990 . Sorry za ten lekko przydługi post 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Grzes Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 39 minut temu, merlin_70 napisał: Każdy wspomnienia ma jakie ma i one raczej się nie zmienią , Otóż to. Choćbyś co stronkę pisał taki zgorzkniały post o czasach PRL-u, o tym że się mylimy, że było inaczej niż piszemy, że nie było kolorów tylko szaro, buro i ponuro... To na zmianę naszych wspomnień i sposobu ich przekazywania nie wpłyniesz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
merlin_70 Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 10 minut temu, Grzes napisał: Otóż to. Choćbyś co stronkę pisał taki zgorzkniały post o czasach PRL-u, o tym że się mylimy, że było inaczej niż piszemy, że nie było kolorów tylko szaro, buro i ponuro... To na zmianę naszych wspomnień i sposobu ich przekazywania nie wpłyniesz. W Niemczech na przykład taki stan tęsknoty za NRD ma nawet swoją nazwę " ostalgię " W Polsce z upływem czasu ten stan się niestety pogłębia wraz ze starzeniem się części społeczeństwa i życiem wspomnieniami . PRL , a zwłaszcza PRL Gierka jawi się jako całkiem fajny okres . W sklepach wszystko było nawet matchboxy i humbrole były . Fajne książki wychodziły Nic tylko kupować sklejać. A system szkolnictwa był wydajny i każde dziecko potrafiło nauczone wiele rzeczy zrobić , a nie jak teraz tylko smartfona włączyć . Te ostatnie tezy wprost przez niektórych zostały wypowiedziane . Ja nie tyle piszę , że było szaro , buro i ponuro , tylko , że do prawie każdej tej opowieści do tego prawie każdego pokazywanego przedmiotu można dołożyć erratę , albo pisać * z przypisem o następującej treści " o ile udało Ci się to kupić / zdobyć / ukraść , bo jak poszedłeś do sklepu to zwykle tego nie było . I tego w tych wspomnieniach nie ma . Obrazowo jak w końcu kupiłeś MM i miałeś ciekawy temat to się x razy zastanawiałeś , czy masz dobre noże , nożyczki i czy ciąć ten jedyny egzemplarz , czy kupić kalkę ( bo ksera nie było ) i przerysować na karton i wtedy sklejać i tego MM nieumiejętną robotą nie zniszczyć , bo gdzie kupić drugi . I to są moje wspomnienia i Ty mi ich nie zmienisz. A permanentne braki w zaopatrzeniu nie były kwestią ocenną a faktem , przez który międzyinnymi ten system się wysypał. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
letalin Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 18 minut temu, merlin_70 napisał: 20 minut temu, merlin_70 napisał: Ja nie tyle piszę , że było szaro , buro i ponuro , tylko , że do prawie każdej tej opowieści do tego prawie każdego pokazywanego przedmiotu można dołożyć erratę , albo pisać * z przypisem o następującej treści " o ile udało Ci się to kupić / zdobyć / ukraść , bo jak poszedłeś do sklepu to zwykle tego nie było . I tego w tych wspomnieniach nie ma. Nie trzeba errat. To nie jest wątek dokumentujący zbrodnie komunizmu, czy zapaść cywilizacyjną z nim związaną, której sami doświadczyliśmy. Jestem głęboko przekonany, że w tym wątku (patrz ironiczny tytuł o hartowaniu stali) nie ma nikogo, którego trzeba uświadamiać jaki to był podły czas w skali makro. A w skali mikro bywało inaczej. W podstawówce na przerwach opowiadało się czasem różne historie. Jeśli się dobrze mieszało fikcję z rzeczywistością, to koledzy słuchali i nadawali na tych samych falach, opowiadając swoje fantazje, a jak się ich lubiło, to nawet całkiem oczywistych bzdur słuchało się z zainteresowaniem. Ja tu w tym wątku odnajduję ten sam nastrój, chłopcy ci sami, tylko strzałka czasu w drugą stronę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
greatgonzo Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 19 godzin temu, RogerM napisał: .... Przy takim punkcie widzenia masz rację. Oczywiście, bo zahaczasz o truizm. Nie można zabronić i każdy ma prawo. Choć niektórzy uważają, że każdy ma prawo, dopóki nie zaczyna szkodzić. A moim zdaniem ten ton, o którym pisał wyżej Merlin jest szkodliwy. Czytając forum odnoszę wrażenie, że niektórzy koledzy zapominają, że wypowiadają się w przestrzeni publicznej i traktują to miejsce jak zamkniętą grupę kolegów. Tymczasem po świecie chodzi coraz więcej ludzi, dla których polska ludowa czy pierwsza wojna światowa - jeden pies. Czytając ten wątek mogą bez problemu wyrabiać sobie zupełnie błędną opinię o historii. Moźna mieć to w dupie i owszem, niczego nie można nakazać. Ale wg mnie potrzebne jest przynajmniej słowo komentarza, czy wyjaśnienia. Co jakiś czas robi to Merlin i ja staram się czasem dorzucić trzy grosze. I ja mam przykład: Wiele razy słyszałem opowieści jak to było super w młodości, kiedy wrzucało się do ogniska 20mm pociski. Eee tam, my wrzucaliśmy granaty ręczne. Co tam ręczne, u nas wrzucało się granaty od moździerza, to był huk! I ok, takie były czasy, takie zabawy. Ja jednak wolę, gdy przy takich opowieściach pojawią się też wzmianki o tym, jak na początku każdego roku szkolnego odbywał się apel, na którym przypominano o niebezpieczeństwach takiej zabawy z listą dzieci, którym ostatnio coś urwało, lub rozerwało zupełnie włącznie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
India Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia To wszystko jest prawdą. Choć do dziś pamiętam, jak się cieszyłem ze Spita... A teraz - nie ten wariant, nie to malowanie, rury wydechowe bez otworów itp, itd.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
barszczo Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 48 minut temu, India napisał: To wszystko jest prawdą. Choć do dziś pamiętam, jak się cieszyłem ze Spita... A teraz - nie ten wariant, nie to malowanie, rury wydechowe bez otworów itp, itd.. Oj tak. Pierwszego dostałem od kolegi, to był Mk. V od Airfix, bez kół i łopat śmigła. Się dorobiło. Potem kupiłem Matchboxa. A kto Avii na Bf109 nie przerabiał niech pierwszy rzuci kamieniem... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
letalin Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 5 minut temu, barszczo napisał: A kto Avii na Bf109 nie przerabiał niech pierwszy rzuci kamieniem... Dwa razy. Drugi raz z nowym kołpakiem i przodem kadłuba, ale nie skończyłem, bo właśnie padła trupem moja pierwsza ojczyzna i dowieźli Hesegawę. Mastercraft, czy Kopro już w IIIRP zrobiło to na skalę przemysłową ze 30 lat temu, pakując S-199 jako Bf 109. Tylko kalkomanie zmienili. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
merlin_70 Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia A ja rzucę kamieniem , bo z braku dobrych farb zrobiłem Avię wyłącznie w kolorze zielonym z czeskimi znakami i nie przerabiałem jej na Helmuta. Było to gdzieś w 1986 czy 1987 . Pomalowana olejnymi artystycznymi i schła co najmniej tydzień . Była jeszcze bardzo dobrze wydana rzeczona Avia w kartonie w 1/33 . Jedna z pierwszych prywatnych inicjatyw wydawniczych . Wyszła oczywiście w malowaniu z czeskimi znakami . Wydawnictwo nazywało się Model Kartonowy ( chyba to był numer 2 ) i autorem był Pan Zbyryt. Model pod względem wydawniczym / edytorskim sporo lepszy od MM. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wojtek59 Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 37 minut temu, barszczo napisał: A kto Avii na Bf109 nie przerabiał niech pierwszy rzuci kamieniem... Jam ci to. A w kogo mogę ? Ewentualnie tanio odsprzedam tą możliwość. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cypis Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia Ja pamiętam jak w połowie lat 80-tych, pojawiło się "wydawnictwo" jednoosobowe z Warszawy czy też Pruszkowa "modeli kartonowych" , kupowało się to przez ogłoszenie w SP , MM lub Modelarzu (już nie pamiętam z którego) . Były to czarno białe modele samolotów odbijane na ksero (niemieckie , włoskie , brytyjskie ) . Cos kojarzę , że chyba to były wytwory gościa , który teraz jest właścicielem Martoli , ale za to głowy nie dam. Dzieki temu "wydawnictwu" mozna było mieć Messery , Junkersy , Foki , Heinkle , niedostępne na naszym rynku . Minusem było to , że trzeba go było pomalować , no i ksero było wtedy bardzo kiepskiej jakości. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
letalin Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 33 minuty temu, merlin_70 napisał: Była jeszcze bardzo dobrze wydana rzeczona Avia w kartonie w 1/33 . Jedna z pierwszych prywatnych inicjatyw wydawniczych . Wyszła oczywiście w malowaniu z czeskimi znakami . Wydawnictwo nazywało się Model Kartonowy ( chyba to był numer 2 ) i autorem był Pan Zbyryt. Model pod względem wydawniczym / edytorskim sporo lepszy od MM. Tylko, że to nie była rzeczona Avia S-199, a Avia S-99, czyli ganz genau Bf 109G. Taki trik na słabnącą chyba już cenzurę. Macie Messera, ale nie do końca. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
merlin_70 Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia Sprawdziłem. Zgoda było tak jak piszesz . Z modelu pamiętam , że były do wyboru chyba 2 stateczniki pionowe . Ale rok wydania 1984 wiec cenzura się jeszcze mocno trzymała. W tym okresie przemycenie rysunków niemieckiego sprzętu było jeszcze dość trudne . Bardziej myślę , że zwyczajnie nikt się temu modelowi wnikliwie nie przyglądał i miał czeskie znaki i kontrolujący pomylił ( jak ja ) S - 199 z S - 99 i modelarze kartonowi dostali bf 109. Z Włochami i Japończykami było łatwiej bo nawet MM wydał za PRL Macchi , Zero i Ki 43 . 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
barszczo Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 36 minut temu, merlin_70 napisał: Z Włochami i Japończykami było łatwiej bo nawet MM wydał za PRL Macchi , Zero i Ki 43 . Z papierowych japończyków pamiętam jeszcze Shindena, a Macchi Mc200 miał powojenne włoskie znaki. Plasticzanych Włochów produkował w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych czechosłowacki Smer: Re2000, Macchi Mc200, Fiat G55, trzysilnikowego SM79 i Fiata Cr32 w skali 1:50. Był jeszcze Fiat CR42 w skali 1:40, a wszystkie ze starych form Artiplasta. Każdy był w innych barwach, tylko nie we włoskich faszystowskich. Reggiane był Szwedem, Mc200 powojennym Włochem goniącym na pudełku Bf110C z BoB, G55 Argentyńczykiem lub powojennym Włochem, SM79 Jugosłowianinem, CR32 Austriakiem, a przerośnięty CR42 znowu Szwedem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
letalin Napisano 6 Sierpnia Share Napisano 6 Sierpnia 1 godzinę temu, merlin_70 napisał: Sprawdziłem. Zgoda było tak jak piszesz . Z modelu pamiętam , że były do wyboru chyba 2 stateczniki pionowe . Ale rok wydania 1984 wiec cenzura się jeszcze mocno trzymała. W tym okresie przemycenie rysunków niemieckiego sprzętu było jeszcze dość trudne . Bardziej myślę , że zwyczajnie nikt się temu modelowi wnikliwie nie przyglądał i miał czeskie znaki i kontrolujący pomylił ( jak ja ) S - 199 z S - 99 i modelarze kartonowi dostali bf 109. Z Włochami i Japończykami było łatwiej bo nawet MM wydał za PRL Macchi , Zero i Ki 43 . Nigdy się nie dowiemy, czy projektant sprytnie przemycił, czy w ogóle takie wydawnictwa były cenzurowane, poza tekstem opisującym historię konstrukcji. Historycznie pierwszy model Bf 109 w PRL. Pod koniec lat osiemdziesiątych był Emil 1/72 w vacu z hiszpańskimi znakami. Co do rysunków maszyn niemieckich, to w tym czasie miałeś w "SP" przegląd konstrukcji z rysunkami w 3 rzutach, wcześniej pod tytułem "Samoloty z którymi walczyli Polacy", z maszynami Osi i tablice Tomasza Kowalskiego, gdzie czasem zdarzał się jakiś naziflugzeug, nawet z krzyżykiem niespodzianym. Taka zabawna sprawa: Me 262 znałem tylko z sylwetki bocznej namalowanej przez Kowalskiego . Byłem długo pewien, że miał dwa silniki pod kadłubem, a nie pod skrzydłami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.