kret69 Napisano 29 Czerwca 2015 Share Napisano 29 Czerwca 2015 (edytowane) Szanowni Państwo, co prawda moje umiejętności są jeszcze póki co raczej z dolnej półki, ale modelarstwem interesuję się od dawna i pamiętam modele ze Składnicy Harcerskiej i malowanie tym, co Tata przyniósł ze stoczni. Kiedyś w szkole średniej kleiłem MiGi w 1:72 (miałem ambicję mieć wszystkie jakie były dostępne) a potem, po obejrzeniu na Pro7 filmu "Ogniste Ptaki" i graniu godzinami w "Gunship 2000" - dodatkowo wszystkie modele z tego filmu i gry. Potem nastąpiła długa przerwa a ja robiłem różne rzeczy, między innymi zostałem ratownikiem medycznym. W ramach pasji do historii tego zawodu sięgnąłem do "uczenia się historii rękami", czyli modelarstwa. Wpadłem na pomysł, żeby wymodelować różne sytuacje związane z elementami łańcucha ewakuacji medycznej od zarania dziejów ludzkości i stąd pomysł projektu "MEDEVAC przez wieki". Skala 1:72 oferowała najlepszy stosunek dostepnych modeli, zdetalowania i oszczędności miejsca (gdybym był cyborgiem, robiłbym to w 1:300). Poniżej to, co już mi się udało zbudować. Docelowo wszystkie te elementy chciałbym połączyć w odpowiednie dla epoki łańcuchy organizacyjne i przedstawić na osobnych półkach. Nosze płachtowe Nosze płachtowe to jedna z podstawowych technik ewakuacji rannego. Nie zapewnia ochrony kręgosłupa, ale jest szybka i zazwyczaj łatwo dostępna. Nosze płachtowe bywają stosowane do dziś w ewakuacji rannych z pola walki na dłuższe dystanse - wówczas 4 członków zespołu przypina się do noszy lonżami ewakuacyjnymi (lub pasami do broni) i może poruszać się zachowując swoje kąty ostrzału (ci z tyłu na pewno łatwo nie mają). UH-60L MEDEVAC UH-60L to śmigłowiec amerykański, który stanowi następce "konia roboczego" UH-1. Wersja do ewakuacji medycznej tu przedstawiona wyposażona była w tzw. "Karuzelę" - obrotowy montaż na 4 nosze pozwalający łatwo je załadować przez drzwi boczne a następnie obrócić tak, aby ranni leżeli w osi maszyny. "Karuzela ma dwa montaże na butle tlenowe wraz z instalacjami do podawania tego tlenu rannym. Nosze to - w moim przypadku - Talon 2 lub wcześniejsze Raveny, lekkie i składane. Paskudztwo, jeśli trzeba rozłożyć w błocie czy w kurzu - lepiej je utrzymywać w czystości. Austin K.2 Ambulance Austin K.2 był używany jako ambulans nie tylko na lotniskach, ale również w słynnym filmie wojennym "Ice Cold in Alex" - takie kino dla tetryków, grubo sprzed "Szeregowca Ryan'a". Niestety za późno się zorientowałem co do wersji filmowej i wykonałem pudełkową. Winieta została zainspirowana pomnikiem poświęconym roli kobiet w II WS, choć pielęgniarka ma za krótką spódniczkę. Ford T Ambulance Symbol uprzemysłowienia i nowoczesnej organizacji pracy, nie tylko w zakładach ale także na polu walki. To w I WS rozwinięto system segregacji rannych ("triage"). Pomimo iż wynalazł go - jak większość nowoczesnej ewakuacji medycznej - Larrey, czyli chirurg Napoleona, to dopiero przemysłowa skala zabijania ludzi (okopy i karabiny maszynowe - prawdziwa maszynka do mięsa) wymusiły przemysłowe sposoby segregacji rannych i udzielania pomocy. Dzięki takim sytuacjom jak ta na winiecie medyk nie traci głowy, gdy wychodzi z karetki i widzi 40 rannych osób w wypadku autobusowym. Travois Travois to bardzo stara metoda transportu różnych rzeczy za koniem. Ta wersja jest na jednego konia, kiedyś chcę zrobić dwukonną. Stosowana zarówno przez Indian Ameryki Północnej jak i - wg niektórych źródeł - np. Wikingów. Ciężki ambulans Larrey'a Czym dla historyka strategii i taktyki jest Napoleon, tym dla medyka (zwłaszcza zafascynowanego medycyną pola walki) jest Dominique-Jean Larrey - zresztą główny chirurg Napoleona. To właśnie Larrey wprowadził koncepcję "ambulance" na pole walki, przy czym pierwotnie słowo to oznaczało 103-osobową (wg niektórych źródeł, inne, np. z kampanii włoskiej, nie podawały dokładnej liczby a jedynie siłę piechoty i ilość personelu medycznego) grupę wyposażoną w wozy lekkie i ciężkie, zespół chirurgiczny i środki do szybkich zabiegów (głównie amputacji). To na zdjęciu to ciężki ambulans na 4 nosze, model produkcji HaT. Jest tu pewna wątpliwość, czy ciężki był zaprzęgany w 2 czy raczej w 4 konie, logiczniejsze jest faktycznie zaprząc go do tego zaprzęgu, którego używała artyleria. Oprócz wyżej wspomnianych mam rozgrzebanego na tym forum Dauphin'a w malowaniu australijskiej policji (oni dysponują ambulansami) ale spróbuję go najpierw doprowadzić do minimum oglądalności, zanim pokażę w galerii - to taki zawieszony w próżni warsztat, ot - życie. Obecnie pracuję nad Volkswagenem T3 w wersji karetki Libańskiego Czerwonego Krzyża oraz kilkoma niesfotografowanymi jeszcze drobiazgami (głównie techniki ewakuacji indywidualnej). Edytowane 3 Lutego 2022 przez kret69 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Marcin1970 Napisano 29 Czerwca 2015 Share Napisano 29 Czerwca 2015 Podoba mi się , bardzo ciekawa i nietypowa kolekcja powstaje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
7urgen Napisano 29 Czerwca 2015 Share Napisano 29 Czerwca 2015 Patrze na to i zazdroszcze... Zaluje ze ze swoja kolekcja nie poszedlem np. sciezka "lacznosc i jednoski propagandowe i korespondentow wojennych II W.S. ". Tak czy siak pozostaje fanem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Michal_G Napisano 29 Czerwca 2015 Share Napisano 29 Czerwca 2015 Oglądam, zwłaszcza że od ponad roku mam rozbabranego M-113 w wersji WEM (Trumpeter 1:72 + przeróbki własne). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MarcinWlkp Napisano 29 Czerwca 2015 Share Napisano 29 Czerwca 2015 Bardzo ciekawa kolekcja;) podoba mi się....ale w koniach nie gustuje.....ale i tak zazdroszczę wykonania pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 29 Czerwca 2015 Autor Share Napisano 29 Czerwca 2015 Oglądam, zwłaszcza że od ponad roku mam rozbabranego M-113 w wersji WEM (Trumpeter 1:72 + przeróbki własne). Nie chciałem naciskać bo sam mam rozbabrany warsztat na tym forum (w sumie to dwa, bo ten BlackHawk to skończony nie jest). Ale czekam, aż go skończysz bo tam sobie czasami zaglądam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 29 Czerwca 2015 Autor Share Napisano 29 Czerwca 2015 Rydwan Jest to najstarszy znany ludzkości pojazd kołowy służący do przewozu rannych. Logistyka medyczna w okresie sumeryjskim polegała mniej więcej na tym samym przez następne kilka tysięcy lat (aż do Napoleona) - wygrać bitwę, pozbierać rannych i trupy i zwieźć z pola. Prawdopodobnie, choć to niewiarygodne spekulacje w przypadku Sumerów, rydwany były do tego właśnie używane. To jest model HaTa, wykonany przeze mnie dość wcześnie stąd ślady po wypełniaczach itp. Poza tym wydaje się strasznie mały (wzorowany jest na jakimś konkretnym malowidle) więc nie wiem, ilu by tych rannych zwiózł na raz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 1 Lipca 2015 Autor Share Napisano 1 Lipca 2015 CASEVAC i MEDEVAC CASEVAC to skrót od "CASualty EVACuation", czyli ewakuacja poszkodowanego. Od MEDEVAC'u (MEDical EVACuation) różni się tym, że może być realizowana środkami przygodnymi i uzbrojonymi (np. czołg T-72 jadący z rannym na pace to CASEVAC). MEDEVAC nie może być uzbrojony a załoga nie może mieć broni ofensywnej - to jest warunek użycia znaku czerwonego krzyża lub półksiężyca. Wbrew pozorom problem jest spory, bo Międzynarodowy Czerwony Krzyż ma prawa do tego znaku i wymaga spełniania warunków konwencji, a z kolei siły zbrojne różnych krajów albo celowo używają ambulansów do dezinformacji lub infiltracji przeciwnika albo ochrony własnych sił, że już pomijam zamachowców używających ambulansów jako VBIEDów. A jeszcze osobnym problemem jest logistyka - posiadanie dedykowanej maszyny do MEDEVACu w przypadku szczupłości sił jest niezbyt opłacalne. Pamiętam, że czytałem kiedyś całe opracowanie na temat dostosowania floty śmigłowców operujących z lotniskowców do ewakuacji medycznej - oni nie mają dedykowanych maszyn. Ten model to oczywiście science-fiction, trochę odpowiedź na wizję twórców czy fascynatów filmu "Aliens" jak miałby wyglądać medyczny lądownik UD-4L "Cheyenne" - fikcyjna maszyna z tego znanego i lubianego przeze mnie filmu. Oryginalna koncepcja z albumu "USCM Field Manual" zakładała dedykowany lądownik medyczny z czerwonymi krzyżami i zasobnikami na rannych zamiast podwieszanego uzbrojenia. Popuszczając nieco wodze fantazji można założyć, że ewakuacja medyczna na orbitę z pola walki przebiega w dwóch fazach - do miejsca lądowania lądownika a nastepnie na orbitę. Sam lot na orbitę trwa pomiędzy 10 a 40 minut (zależy co to za orbita), drugie tyle zejście dedykowanej maszyny. Ewakuacja na ziemi to może być 20 minut a może być 2 godziny (ale obecny czas dolotu to realistycznie nawet 40 minu). Trzymanie w odwodzie dedykowanego lądownika byłoby więc bez sensu w sytuacji, gdyby do operacji była ograniczona ich liczba ze statku-matki (USS "Sulaco" miał bodajże 6 czy 8 takich lądowników - jeden by był stale wykluczony z działań bojowych). Alternatywna koncepcja zakładałaby normalny, uzbrojony lądownik i dedykowany, wyposażony do kilkugodzinnego podtrzymywania życia dla kilku rannych, oznaczony czerwonymi krzyżami APC w wersji MEV (Medical Evacuation Vehicle). To do APC zbierano by najcięższe przypadki i leczono lżejsze, on mógłby dojechać do miejsca podjęcia i podczas ewakuacji na orbitę utrzymywać ciągłość opieki medycznej (choć czasami jak solidnie trzęsie to ta ciągłość jest trochę fikcją). A dropship mógłby spokojnie być wykorzystywany do zadań bojowych. Lądownik to model Halcyon'a a APC - żywiczny odlew żeleźniaka Aoshimy, bo tylko taki był. Oczywiście w barwach polskiego kontyngentu rotacyjnego na jakiejś zbuntowanej kolonii LV-[tu wstaw liczbę] a APC z 4 BKPanc w Orzyszu (choć nie wiem, czy rejestracja się zgadza). Uwielbiam "Aliens" - musiałem ich jakoś wcisnąć do projektu. ;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
szary Napisano 7 Lipca 2015 Share Napisano 7 Lipca 2015 Bardzo ładne te modele i temat ciekawy, wręcz rewolucyjny, bo sprzęt do ratowania życia na forum modelarskim to niezbyt częsty widok, w modzie jest raczej szatkowanie, krew i kał czy smar Dobrze wiedzieć czym się różni CASEVAC od MEDEVAC, choć tak jak piszesz ktoś to wymyślił by pomagać a wpadnie "małpa z brzytwą" i użyje w przeciwnym celu. Brakuje mi jednak najprostszej i najstarszej chyba metody ewakuacji, czyli targania za nogę/rękę/ubranie czy niesienie rannego na plecach, w tym przypadku mógłbyś zestawić nawet neandertalczyków wycofujących się z nieudanego polowania z jakimś współczesnym polem walki i parą żołnierzy którzy się wycofują, to by była dopiero scenka Kilka moich przemyśleń. Co do Aliensów to poszedłeś w dobrą stronę z tym medycznym sprzętem, tak trzymaj. Jesteś na bieżąco w kwestiach medyczno/logistycznych i przez to chyba za mocno się sugerujesz aktualnymi tendencjami a przecież to SCI- FI. To że odchodzi się od sprzetu dedykowanego ratowaniu ludzi, to kwestia która jest podyktowana aktualną sytuacją polityczno-ekonomiczną. Jakby dowolną ilość lat wstecz, przed prywatyzacją służby zdrowia, ktoś Ci powiedział, że prywatne firmy będą wozić ludzi karetkami to nie byłbyś sceptyczny? (to w sumie tacy rządowi najemnicy, czy są już ratownicze korporacje? ) To co pisałeś o lądownikach Sulaco ma sens, zwłaszcza kiedy chodzi o bogatą korporację, która może sobie pozwolić na sprzęt tylko ratowniczy do ochrony cennych naukowców/inżynierów w podbramkowych sytuacjach. A jesli rozwijalibyśmy się analogicznie do tego co mamy teraz, to kto powie że nie mogły by powstać całe firmy i floty specjalizujące się w ratownictwie i być wynajmowane przez firmy/strony konfliktu? Wtedy i cały wielki Sulaco-podobny statek mógłby być takim szpitalem. Dlatego mam nadzieję że będziesz kontynuował medyczny temat w uniwersum obcego i poza nim. pozdr Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 7 Lipca 2015 Autor Share Napisano 7 Lipca 2015 Brakuje mi jednak najprostszej i najstarszej chyba metody ewakuacji, czyli targania za nogę/rękę/ubranie czy niesienie rannego na plecach, w tym przypadku mógłbyś zestawić nawet neandertalczyków wycofujących się z nieudanego polowania z jakimś współczesnym polem walki i parą żołnierzy którzy się wycofują, to by była dopiero scenka Nooo, to pojechałeś. Rzeczywiście, pomysł jest przedni. Ja zamiast neadertalczyków mam Wehrmacht co prawda, ale teraz zapodałeś słuszną koncepcję. Neadertale są do kupienia, tylko akurat sytuacja gospodarcza nie zachęca do zakupów zagranicznych. ;) Ale nie jest tak, że zapominam o podstawach. Mam chwyt strażacki i wsparcie na ramieniu, pracuję nad ewakuacją na tarczy (jest rewelacyjna figurka ewakuowanego w ten sposób z pola walki wodza Zulusów, niestety nie w skali więc muszę dłubać). Mam wyciąganie za rękę (Vietcong). Trochę tego jest - niestety rozbabrane. Jesteś na bieżąco w kwestiach medyczno/logistycznych i przez to chyba za mocno się sugerujesz aktualnymi tendencjami a przecież to SCI- FI.To że odchodzi się od sprzetu dedykowanego ratowaniu ludzi, to kwestia która jest podyktowana aktualną sytuacją polityczno-ekonomiczną. Jakby dowolną ilość lat wstecz, przed prywatyzacją służby zdrowia, ktoś Ci powiedział, że prywatne firmy będą wozić ludzi karetkami to nie byłbyś sceptyczny? (to w sumie tacy rządowi najemnicy, czy są już ratownicze korporacje? ) Słuszna uwaga, ale z kolei Aliens był trawestacją logistyki medycznej lat '80 (i lotniskowców). Tak, są ratownicze korporacje - od prywatnych karetek na których pracuję co jakiś czas jeszcze, przez prywatne łańcuchy ewakuacji medycznej od karetek po szpital (np. Medicover w Warszawie) , potem firmy wyspecjalizowane w międzynarodowym MEDEVACu (np. Canadian Air Ambulance) aż po korporacje najemników robiące zbrojne ekstrakcje (kiedyś Blackwater, teraz to nawet nie wiem). W sumie sama różnorodność form organizacyjnych ewakuacji medycznej jest ciekawa, np. w Polsce LPR podlega bezpośrednio Ministerstwu Zdrowia, w Australii - policji (ten Dauphin co go lepię) a w East Anglia jest to ochotnicza formacja finansowana z darowizn niczym nasz WOPR (jeszcze gorzej w sumie). To co pisałeś o lądownikach Sulaco ma sens, zwłaszcza kiedy chodzi o bogatą korporację, która może sobie pozwolić na sprzęt tylko ratowniczy do ochrony cennych naukowców/inżynierów w podbramkowych sytuacjach.A jesli rozwijalibyśmy się analogicznie do tego co mamy teraz, to kto powie że nie mogły by powstać całe firmy i floty specjalizujące się w ratownictwie i być wynajmowane przez firmy/strony konfliktu? Wtedy i cały wielki Sulaco-podobny statek mógłby być takim szpitalem. Ależ mogłyby, i pewnie powstaną. Mnie interesuje "złota godzina" i ewentualnie utrzymanie przy życiu przez 48h bo to są zadania ratownictwa. Koncepcja kosmicznego statku szpitalnego jest co prawda dyskusyjna (bo Kosmos to nie morze, floty w nim niekoniecznie muszą się sprawdzać) ale taki model też posiadam. Nie traktuję go jako część mojego portfolio bo nie jest mój i jest ogromną pamiątką (to model pana Skulskiego), no i nie jest w 1:72 (chyba raz go widziałem w tej skali wykonanego, jest taki jeden modelarz w Polsce, ale to jest wielkości motocykla - ja nie wiem, gdzie on to trzyma) ale proszę: Tam miałbyś OIOM, rehabilitację, zestaw specjalistów. Na odpowiedniku "Sulaco" raczej coś jak MASH wraz z opieką podtrzymującą do ewakuacji na tyły. To oczywiście bazując na flocie morskiej, która miała statki szpitalne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
gumowy01 Napisano 15 Lipca 2015 Share Napisano 15 Lipca 2015 Bardzo fajna kolekcja. Nareszcie mogę obejrzeć nieco z Twojej "medycznej" kolekcji. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
7urgen Napisano 16 Lipca 2015 Share Napisano 16 Lipca 2015 Tak przegladam Krzychu to Twoje portfolio ktorys raz i stwierdzam ze to forum to troche za malo jak na Twoja wiedze i tworczosc. Powinienes pomyslec o czyms absolutnie wlasnym w necie i na wieksza skale. Na przyklad jakiegos bloga. Chlopie, Twoja wiedza, talent do opisywania, plus foty oryginaln,e plus Twoje ulepki i mysle ze naprawde byloby zainteresowanie. Pomysl o tym... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
7urgen Napisano 18 Lipca 2015 Share Napisano 18 Lipca 2015 Pisze tutaj bo nie wiem czy maile docieraja (wlacznie ze zdjeciami). Temat Double Deckera o ktorego sie pytales rzucilem swojemu znajomemu w pracy ktore jest bus spotterem, obiecal zglebic temat. wstepnie mam info ze bylo cos "niskiego" budowane na tym samym podwoziu co "pietrusie". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 21 Lipca 2016 Autor Share Napisano 21 Lipca 2016 (edytowane) Szanowni Czytelnicy, nie szukajcie w poniższej opowieści politycznego czy światopoglądowego przekazu. To nie historia o bohaterach, tchórzach i oprawcach. To prosta historia o zbombardowanych karetkach. AXP Quana 2006 Jest taka wieś Tibnine. Albo Tebnine, zależy od tłumaczenia. Oryginalnie nazywa się تبنين i leży w południowym Libanie. Ładne miejsce - jest tam historyczny zamek krzyżowców i zdaje się że także las jako atrakcja turystyczna (sic! - taki bardziej sad-samosiejka ale dla nich to las i wielka atrakcja). 25 km dalej w linii prostej (30 km drogami) leży nadmorskie miasto Tyr a 104 km dalej - Bejrut. Generalnie Liban to małe miejsce więc wyobraźcie sobie, że z tego Tibnine jest nad morze mniej więcej tyle, co z Lęborka do Ustki. 23 lipca 2006 roku około godziny 21:30 czasu lokalnego w Tibnine wybuchł pocisk artyleryjski. Nie żeby jeden i to samo w sobie nie było niczym niezwykłym biorąc pod uwagę, że Liban został właśnie zaatakowany przez Izrael. Jednak ten szczególy pocisk zapoczątkował historię, którą chcę opowiedzieć. Wybuch uszkodził domostwo mechanika samochodowego pana Ahmada Fawaza, 41-letniego mechanika samochodowego. Cała rodzina słysząc pierwsze wybuchy schowała się w holu budynku ale i tak pięcioro z nich ucierpiało: Ahmad Fawaz, lat 41 doznał obrażeń od odłamków w udo i w ramię; Muhammad Fawaz, syn Ahmada lat 13, doznał obrażeń od odłamków w paluch lewej stopy oraz w okolice brzucha; Ali Fawaz, brat-bliźniak Muhammada lat 13, doznał obrażeń od odłamków w nogę Fatima Fawaz, żona Ahmada (wiek nie podany) doznała obrażeń od odłamków w nogę i w ramię; Jamila Fawaz, mama Ahmada, lat 80 doznała obrażeń od odłamków i szkła w nogę (m.in. przerwany został jeden z nerwów) Zaraz po ataku Ahmad Fawaz wsadził całą rodzinę do swojego samochodu i pojechał na posterunek lokalnej żandarmerii gdzie dojechali około godz. 22:00. Tam byli obecni funkcjonariusze obrony cywilnej Libanu, organizacji którą darzę wysoką estymą biorąc pod uwagę ile i jak robią i jakimi środkami. Oni zabrali Fawazów do szpitala w Tibnine. Tam udzielono rodzinie pierwszej pomocy ale podjęto decyzję o konieczności transportu rannych do lepiej wyposażonego (na przykład w leki przeciwbólowe które w tej sytuacji by się, prawda, przydały) i zorganizowanego szpitala w Tyrze - niecałe 30 km czyli jak z Gdańska Wrzeszcza do Gdyni. Obok szpitala było biuro LRC, czyli Libańskiego Czerwonego Krzyża (tak krzyża - nie półksiężyca - podkreślenie moje dla tych którzy wypominają mediom, że wyznanie sprawcy nie jest podane ). Oni do tej pory mają kwity na przejęcie Fawazów do karetki - Volkswagena T3 o numerze bocznym 782. Załogę tego ambulansu stanowili Husain Ayyad lat 27, 8-letni weteran LRC i Husain Farhat, lat 21 - piecioletni weteran. Słowo "weteran" nie jest w przypadku Libanu południowego jakimś drastycznym semantycznym nadużyciem przy określaniu ratowników co zresztą pokaże i ta historia. Ratownicy z "782" twierdzą że biuro żandarmerii przekazało im informacje o rannych a oni natychmiast przygotowali karetkę do wyjazdu. "782" to była karetka przewozowa przystosowana do transportu 2 osób w pozycji leżącej na noszach i jednej siedz\ącej na krzesełku kardiologicznym. W przedziale ratunkowo-transportowym było jedno dodatkowe miejsce dla ratownika nadzorującego przewożonych rannych - zajął je Muhammad Burji. Samochód to już wspomniany wcześniej VW T3 w dosyć typowej zabudowie sanitarnej, choć nie znam producenta ani dokładnego modelu samochodu. Nie miały pełnego zestawu do podtrzymywania życia na wyposażeniu, generalnie poziom KPP. To nie ta przyczajka z Bagdadu z 2007 której oberwało się z kilometra z Apaczowego 30mm działka za próbę ratowania dziennikarzy Reutera. Żadne tam CASEVACi na bazie zagarniętego dostawczaka łatwe do pomylenia z transportem terrorystów lub wesołą ekipy budowlano - remontową z Kaszub czy spod Radomia (sam nie wiem, co groźniejsze) - normalne karetki. Świeci, wyje, niektórych nawet skłania do pisania zatroskanych zapytań czy nie można by ciszej. Funkcjonariusze LRC z Tibnine skontaktowali się ze swoimi odpowiednikami w Tyrze. Tyr zdecydował, że wyśle drugi ambulans o numerze bocznym "777" tak żeby spotkał się z "782" w pół drogi w Kanie. Taka procedura nosi formalnie nazwę "AXP" czyli Ambulance eXchange Point - stosuje się ją w logistyce medycznej, zazwyczaj ma ustalone wcześniej miejsce a nie wyznaczane na bieżąco. Idea jest taka, żeby ambulans był jak najkrócej poza swoim terenem działania bo strata jego czasu operacyjnego jest w ostatecznym rozrachunku większa niż strata czasu dla pojedynczej ofiary podczas przeładunku. "777" wyjechał z Tyru z zespołem: Qasim Cha`lan (kierowca), Muhammad Hasan i Nadir Juda. "782" wyjechał w tym samym czasie (między 22:30 a 23:00) z Tibnine. Obie załogi pojechały na sygnałach przez całą drogę, co jakby nie patrzeć podczas ataku przez obce państwo chyba nikomu specjalnie snu nie zakłócało. "782" jadąc z Tibnine zauważył przelatujące nad nimi samoloty izraelskie, które minęły wieś Haris gdzie nastąpiła potężna eksplozja. Husain Ayyad - kierowca - wywoałał biuro LRC w Tibnine i poprosił o instrukcje. Polecono mu ostrożnie kontynuować. W tym momencie szpital w Tibnine zdecydował się, że nie wyśle reszty rodziny Fawazów drugą karetką bo sytuacja jest zbyt ryzykowna. "782" dojechał do Kany. Kana miała dosyć niechlubną sławę przez ostatnie kilka tysięcy lat. Najpierw pewien mesjasz zrobił tam imprezę po której nikt go już nigdy nie wysyłał po wodę na kaca. Niecałe 2 tysiące lat później, w 1996 roku, Izrael dokonał tam masakry cywilów. Ogólnie miejsce piękne, pełno zielonych tarasów, gaje oliwne i te tematy, ale jak chcecie wyszukać obrazy z Kany w Google to wyskakują głównie martwe dzieci. Trzeba by ich informacji turystycznej podrzucić cynk, że może pora zainwestować trochę w SEO i pozycjonowanie. Ale nie o tym. Jest w Kanie taki pomnik - pojęcia nie mam czego ale jest i jest punktem charakterystycznym. Załogi ustaliły że tam będzie AXP bo łatwo trafić i dojechać - z Tibnine to tylko skręcić w prawo do miasta i po przecznicy jesteśmy. No i był jeszcze jeden element który dla polskiego ratownika nie jest oczywisty - miejsce jest świetnie widoczne z powietrza. Parkujesz na sygnałach, widać Cię z daleka - liczysz, że może przynajmniej dwa razy pomyślą zanim strzelą. Obie karety dojechały na miejsce mniej więcej w tym samym czasie, stanęły tak jak widzicie na winietce, zostawiły włączone sygnały i zaczęły transfer rannych. VW T3 ma silnik na podwyższeniu więc nie jest to ideał dla ładujących. Nosze których używali to były takie proste transportowe, raz widziałem takie w Polonezie - nie mają rozkładanego w dół podwozia a tylko takie małe kółeczka. Trzeba nosić - dlatego takie a nie inne ustawienie aut. Chłopaki zrobiły to szybko po czym wsiedli do swoich wozów. Na zewnątrz pozostał Qasim Cha`lan, kierowca "777" który jeszcze rozmawiał z Husainem Ayyad'em z "782" zbierając informacje o swoim nowym "ładunku". Wszyscy ranni byli już zapakowani do "777". I wtedy coś trafiło w ich karetkę. Nie wiadomo co to było. Armia izraelska odmawia jakichkolwiek wyjaśnień, nie znaleziono też żadnych charakterystycznych śladów. Może był to jakiś pocisk 30mm, może amunicja typu DIME lub SPIKE - no nie wiadomo. Wyglądało to tak, jakby wybuchł nad celem i wygenerował pocisk o wysokiej gęstości lub temperaturze. Ten pocisk amputował natychmiast nogę Ahmada Fawaza, przeleciał przez całe auto i wbił się głęboko w asfalt zostawiając malutki krater (dziurkę wielkości pięści). Sam wybuch zamienił wnętrze "777" w wyjątkowo nieuporządkowane miejsce. HRW prowadząca śledztwo uważa, że był to jakiś eksperymentalny pocisk z izraelskiego drona - ze względu na precyzję trafienia i stosunkowo niewielkie (w sumie żadne) zniszczenia dookoła a także w środku pojazdu musiało to być coś małego i precyzyjnego. Więc raczej na pewno nie Katiusze Hezbollachu. Oczywiście w praktyce wyglądało to tak że nagle coś potężnie walnęło, załoga z "782" dostała odłamkami i własną szybą przednią po twarzach i przez chwilę nie wiedziała co się dzieje. Wszyscy ratownicy mieli na sobie kamizelki odłamkoodporne oraz hełmy z kevlaru więc odłamki nie spowodowały u większości z nich ciężkich obrażeń. Tylko Muhammad Hasan został uderzony w hełm odłamkiem tak silnie, że natychmiast stracił przytomność.Chwilę póżniej wszyscy którzy mogli pędzili jak najdalej od miejsca wybuchu ciągnąc za sobą nieprzytomnego Muhammada. Schowali się w budynku nieopodal, zebrali oddech i po paru minutach Ayyad ruszył z powrotem do "782" żeby przez radio zameldować o sytuacji. Dotarł tam i wtedy w jego "782" trafił drugi pocisk - centralnie w środek czerwonego krzyża na dachu, wbijając kopulastą osłonę nawiewu do środka. Uciekający z powrotem Ayyad zobaczył jak mały Muhammad wyczołguje się z "777" i traci przytomność. Ratownik zawrócił, wziął trzynastolatka na ręce i zaniósł do budynku w piwnicy którego ukryły się obie załogi. Dziecko miało dodatkowe obrażenia klatki piersiowej i głowy po trafieniu karetki, do tego oczywiście te które były powodem jego hospitalizacji. Jego taty i babci nie było widać więc ratownicy byli przekonani, że reszta pacjentów zginęła. Spędzili w tej piwnicy godzinę i czterdzieści minut z małym pacjentem. Opatrywali siebie nawzajem i dzieciaka. Próbowali użyć telefonów komórkowych ale żeby złapać sygnał, musieli opuścić schronienie. Udało im się przekazać informację do siedziby LRC. Potem czekali, aż LRC odezwie się do ICRC (Międzynarodowy Czerwony Krzyż) a ten do władz izraelskich z prośbą o bezpieczny przejazd dla karetek na podanej trasie.O 01:15 kolejny ambulans z Tyru dotarł w końcu do Kany i ewakuował ratowników i rannych. Co ciekawe, zarówno Ahmad Fawaz jak i jego mama Jamila przeżyli. Niestety, nogi pana Fawaza nie udało się uratować. Ratownicy mieli mnóstwo obrażeń ciała od odłamków, popękane błony bębenkowe od wybuchów a Muhammad Hasan - najciężej ranny - spędził na OIOMie 5 dni. Możecie sobie po angielsku przeczytać wszystko, co zebrał HRW tutaj: https://www.hrw.org/legacy/backgrounder/mena/qana1206/index.htm. Z całą tą historią jest też związany mocno - choć w tle - wątek polski. Od 1996 roku przynajmniej do wydarzeń opisanych poniżej stacjonowała tam w ramach UNIFIL Polska Kompania Remontowa (znana jako PMC) której zadaniem była pomoc techniczna i medyczna ludności lokalnej zarówno w odbudowie jak i utrzymaniu infrastruktury cywilnej; współpracowała między innymi ze szpitalem w Tibnine. To oni w dużej mierze pomagali w ewakuacji ludności cywilnej oraz rozwożeniu i opatrywaniu rannych. To wszystko się zdarzyło dokładnie 10 lat temu, 23 lipca 2006 roku między 21:00 a 01:30 czasu lokalnego. Z okazji dziesięciolecia tych wydarzeń wysyłam pojutrze LRC taką oto pocztówkę. Pomyślałem że i w naszym języku warto przybliżyć tą mniej znaną historię. Model to PJ Productions VW T3 w skali 1:72. Warsztat tutaj: viewtopic.php?f=88&t=49520 Edytowane 3 Lutego 2022 przez kret69 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Stojkovic Napisano 24 Lipca 2016 Share Napisano 24 Lipca 2016 Wielki szacun za ciekawą opowieść. Przeczytałem całośc na jednym oddechu. Dzięki za to! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 24 Kwietnia 2019 Autor Share Napisano 24 Kwietnia 2019 (edytowane) Broń chemiczna na bazie fosforu białego została zakazana konwencją genewską, ale nie dotyczy to systemów samoobrony pojazdów, na przykład granatów dymnych generujących tzw. "gorący dym" uniemożliwiający obserwację w podczerwieni. Poniżej przykład jak oznaczona czerwonym krzyżem, nieuzbrojona karetka może spowodować zdarzenie masowe. Wszystko dzięki 66mm granatom np. typu L8A3. Wyrzutnia M6 na Strykerze wystrzeliwuje ich salwę na 35 metrów i tworzy ogromną ścianę białego dymu z eksplozji ładunków fosforowych. Oparzenia od fosforu białego potrafią przepalić ciało do kości albo wręcz roztopić je miejscowo. Do tego biały fosfor jest toksyczny - jego drobinki (wystrzelone jak odłamki), jeśli utknęły w ciele, mogą doprowadzić do niewydolności wielonarządowej i zgonu. Wdychany dym powoduje zatrucie organizmu. Kontakt dymu z oczami powoduje uszkodzenie rogówek aż do ich perforacji. Połknięcie białego fosforu może spowodować zgon od 24 do 48 godzin na skutek zapaści krążeniowo - oddechowej. Wyobraźcie sobie taką salwę na zatłoczonej miejskiej ulicy. Model to Stryker firmy Academy, konwersja na MEV - Modell Trans a koła od rewelacyjnego DEF Models. Edytowane 24 Kwietnia 2019 przez kret69 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 1 Lutego 2022 Autor Share Napisano 1 Lutego 2022 (edytowane) Któregoś dnia, szukając usprawiedliwienia dla nierobienia H-13 i Korei, postanowiłem wziąć na warsztat Huey'a i zrobić go w barwach medycznych. Bo wiadomo, znana dosyć karetka. Niestety okazało się, że historia tej jednej maszyny jest zbyt bogata, żeby zrobić jeden. Postanowiłem więc zrobić wszystkie. Na tę chwilę mam: 1. UH-1B, Italeri. W malowaniu 57th Med Det. „The Originals”. Legendarna jednostka, legendarni piloci. Pierwsi w wietnamskim teatrze działań, od kwietnia 1962 roku. Ojciec wietnamskiego MEDEVACu i zarazem „matka chrzestna” ich kryptonimu „Dust Off” – maj. Charles Kelly (dla którego to już była trzecia wojna, w Korei już latał z rannymi) wyszkolił początkowo grupę 9 pilotów na 5 starzejących się już maszynach UH-1B. Idea jego jednostki polegała na tym że polecą wszędzie i o każdej porze odebrać rannych („Anyone. Anywhere. Anytime” – do dziś używana sentencja DustOff). Stykał się z ogromnymi oporami ichniego „betonu” na wyższych stanowiskach, w pewnym momencie miał tylko dwie sprawne maszyny do dyspozycji. 1 lipca 1964 roku w okolicy Vinh Long podejmował rannego z armii Wietnamu Południowego (ARVN). Doradcy amerykańscy na ziemi kazali mu natychmiast odlecieć ze względu na niebezpieczeństwo, na co jego historyczna odpowiedź brzmiała: „When I have your wounded” („Jak będę miał waszych rannych”). Wkrótce potem na skutek ostrzału śmigłowca w zawisie ze wszystkich stron Kelly został ranny w serce i umarł za sterami ze słowami „Mój Boże”. Śmigłowiec spadł, przewrócił się ale reszta załogi przeżyła. „When I have your wounded” stało się jednym z mott używanych w jednostce i ewakuacji rannych do tej pory. Moja pierwsza próba zrobienia otwartego śmigłowca, w ładowni crew chief i medyk porządkują i spisują sprzęt. 2. UH-1D, Mistercraft. Jakaś maszyna 1 Dywizji Kawalerii, ale jaka? Nie wiadomo. Mistercraft pokpił sprawę naklejek w swoim "nowym" modelu "MEDEVAC" tak bardzo, że postanowiłem zrobić takie ogólne sci-fi. Celem było udowodnienie sobie, jak bardzo potrafię zdetalować MisterCrafta. Dodałem też pilotów, crew chief'a, medyka i świeżo zmarłego rannego. 3. UH-1D, ESCI/Italeri, nieznana maszyna. 3 grudnia 1981 roku Freddie Dawley, ojciec przedwcześnie urodzonej Theresy otrzymał informację, że dziecko zachłysnęło się wodami płodowymi i wymaga pilnego transportu do specjalistycznego szpitala w Richland Memorial Hospital w Columbii. Szpital w którym byli - Springs Memorial Hospital w Lancaster - miał umowę na taki transport, ale tej nocy nie było wolnych śmigłowców. Sfrustrowany lekarz kazał pielęgniarce znaleźć"jakikolwiek" śmigłowiec natychmiast, a ojciec zaczął się modlić. Chwilę potem podeszła pielęgniarka i powiedziała, że śmigłowiec zaraz wyląduje na szpitalnym lądowisku. Freddie Dawley twierdzi, że był to trochę nietypowy anioł, ale zdecydowanie anioł. Nietypowy, bo zamiast delikatnej urody i śnieżnobiałych piór miał "bulwiasty nos", oliwkowy kolor i napis "US Army" na ogonie. Z opisu był to właśnie UH-1, prawdopodobnie H z 498th Medical Company-Air Ambulance która wówczas stacjonowała w okolicy. Ta historia (znamy ją, bo uratowana dziewczynka kilka lat temu szukała na fejsbuku pilotów) jest dobrą ilustracją rozwoju HEMS w USA, od wsparcia wracających z Wietnamu pilotów w ramach programu MAST czy FLATIRON aż po wyparcie ich w imię sił rynkowych przez prywatne firmy HEMS i problemy np. standaryzacji. Niestety w którymś momencie straciłem zapał do tego modelu ESCI, nie pamiętam czemu. I został taki niewiadomo jaki. Do zrobienia jest inkubatorek, nawet kupiłem noworodki w zestawie. 4. UH-1F - a w zasadzie Agusta-Bell 204B bo wewnątrz były różnice Nie mogłem się zdecydować kto zasługuje na uwiecznienie bardziej - włoski SAR znad Morza Śródziemnego (chociaż latali aż po Alpy) czy holenderski SAR latający nad Morzem Północnym. Więc zrobiłem oba, a Holendra jeszcze zamierzam zrobić w wersji 412 (chyba ostatnie zanim się przesiedli ostatecznie). Dodatkowo, po raz pierwszy robiłem dwa modele tej samej maszyny na raz, ale od różnych producentów, żeby porównać jak się ma Hobbyboss do Italeri. Choć wolę Italeri do waloryzacji, to Hobbyboss niezaprzeczalnie składa się łatwiej jeśli nie chcemy otwierać modelu. 5. UH-1N (HH-1N?), Fujimi. Marine Corps Air Station Yuma Któraś z ich maszyn miała ciekawą historię bo wcześniej była VIPówką Raegana, ale mnie interesowała po prostu maszyna SAR z Arizony. Wybrałem model Fujimi ze względu na prawidłowy nos - Italeri, chociaż ma przepiękny detal, ma ten nos trochę zbyt "zadarty". Kalkomanie do tego malowania są w modelu Italeri. W trakcie budowy, której już raczej nie skończę, jest jeszcze japoński J po reficie (rzeźbiłem go bez zestawu konwersyjnego z Hasegawy i elementów Aeroplasta) oraz niemiecki Dornier w okolicznościowym malowaniu na 25-lecie HTG 64 (Hubschrauber Transport Geschwader) zaprezentowanym 22 września 1984r. Ten biały z flagą - wszyscy znają, Aeroplast go wypuścił (a teraz Mistercraft z nowym zestawem kalkomanii SAR). Ten okolicznościowy jako jedyny wyposażyłem w - sugerowane od czasów ESCI i potem, siłą rzeczy, przez Revella - układ 6 noszy lateralnie. Ten układ prawie nigdy nie był stosowany - poza ćwiczeniami i rzadkimi sytuacjami w warunkach pokoju - ponieważ zamocowanie najwyższej pary noszy było bardzo trudne. Taki rysunek jest w instrukcji i był reklamowany przez Bell'a, do śmigłowców były zestawy do montażu tego (dodatkowe pasy i haki montowane w ściany) ale to był bardziej marketing. Niemiecki SAR to Revell z próbą wpasowania samej szyby przedniej od Italeri, nieudany pomysł który nie zlikwidował głównego problemu - tępego nosa. Z kolei UH-1J to Hasegawa i Aeroplast. Zostały mi do zrobienia: A, C, E (może zamiast C, bo mało było C ratunkowych), H (właśnie się robi w wątku o taniej Hasegawie), J (bo tego raczej nie uratuję... nie wiem), K (ale to to samo co E praktycznie), V oraz Y (tylko dlatego, że będzie model). Oraz Bell 212 i 412 europejskich operatorów. Na koniec dwa małe żarty. Jak już robiłem tyle tych Huey'ów to zostało mi sporo modeli Aeroplastów - umówmy się, jeden kosztuje 19 PLN jak się poszuka po księgarniach a nie modelarskich. W związku z tym najpierw zrobiłem sobie model UH-1N w wersji "Redbird 22" czyli tej maszyny która wiozła komandosów Dutcha Schaeffera na niewłaściwą stronęgranicy w filmie "Predator", chciałem żeby podstawka była częściowo pomalowana w sposób widzenia Predatora. Uwzględniłem chyba wszystkie figurki z czołówki. Drugi żart to smutny komentarz na temat programu śmigłowców wielozadaniowych dla Polski. Ten który prezentuję powinien zaspokoić wszystkie zachcianki każdej partii. Uzbrojenia już mi się nie chciało robić, ale miał przygotowaną równie spektakularną paletę (wszystko co daje Aeroplast, a tam są nawet AIM-9). Edytowane 1 Lutego 2022 przez kret69 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 3 Lutego 2022 Autor Share Napisano 3 Lutego 2022 Ambulans Lettermana, mniejszy ambulans Larrey'a, cacolet i travois W piśmiennictwie amerykańskim z niewiadomych przyczyn zachwycają się ambulansem Lettermana jako maszyną która odmieniła opiekę zdrowotną w czasie wojny secesyjnej. Rzeczywiście może odmieniła, w tym sensie że dla nich to było coś nowego że ludzi mniej umierało, ale jak porównać z mniejszym ambulansem Larrey'a to to była technologia o 100 lat do tyłu. Larrey'owskie miały już choćby amortyzację przedziału dla rannych (buda wisi na czterech pasach przyczepionych do metalowych haków) , że o organizacji opieki medycznej nie wspomnę. Ambulans Lettermana to model z IMEXu, Larrey'a - z HaTa. Mam wątpliwości co do wymiarów HaTowskich modeli. Cacolet to urządzenie pozwalające na wożenie rannych na wierzchowcach. O tym dlaczego nie da się wieźć noszy na grzebiecie wielbłąda chyba mówić nie trzeba - ale cacolet ma też zastosowanie u innych wierzchowców, bo próba nałożenia noszy/deski ortopedycznej na konia kończy się bardzo spektakularnie. Na końcu travois już wcześniej opisane. 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
pmroczko Napisano 3 Lutego 2022 Share Napisano 3 Lutego 2022 Bardzo ciekawe wpisy - i stanowczo zbyt mało komentarzy! Gratuluję ciekawej kolekcji i pozdrawiam serdecznie Paweł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 4 Lutego 2022 Autor Share Napisano 4 Lutego 2022 2013, Rana Plaza. Więcej o katastrofie na blogu: http://medevac-modelling.eu/2021/10/15/rana-plaza-2013/ Tu inne zdjęcia oraz model samej Toyota Hiace. Jest kilka modeli tego pojazdu w 1:72, ale wszystkie to "żeleźniaki" (die cast) niestety. Pojazd malutki ale używany jako karetka i nie tylko w całej Azji, Bliskim Wschodzie i Afryce. Nawet w Polsce w latach dziewięćdziesiątych, przed standaryzacją, była jedna czy dwie. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mitrandir Napisano 4 Lutego 2022 Share Napisano 4 Lutego 2022 W dniu 2.02.2022 o 00:12, kret69 napisał: UH-1N (HH-1N?), Fujimi. Marine Corps Air Station Yuma Któraś z ich maszyn miała ciekawą historię bo wcześniej była VIPówką Raegana, ale mnie interesowała po prostu maszyna SAR z Arizony. Wybrałem model Fujimi ze względu na prawidłowy nos - Italeri, chociaż ma przepiękny detal, ma ten nos trochę zbyt "zadarty". Kalkomanie do tego malowania są w modelu Italeri. W którym modelu Italeri jest to malowanie...? Jakoś mi umknęło, a fajne wygląda Brawo i gratulacje za tematykę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Moses Napisano 4 Lutego 2022 Share Napisano 4 Lutego 2022 W tym Grzesiu 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 4 Lutego 2022 Autor Share Napisano 4 Lutego 2022 Dokładnie ten zestaw. Ogólnie trudno znaleźć coś medycznego Marines , a nawet ich SAR/CSAR, bo oni mają to ogarnięte logistycznie tak żeby każda maszyna była w razie czego zdolna. Co smutniejsze, SAR z Yumy już nie istnieje - niedawno było zamknięcie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mitrandir Napisano 4 Lutego 2022 Share Napisano 4 Lutego 2022 (edytowane) Akurat tego nie mam... szkoda Edytowane 4 Lutego 2022 przez Mitrandir Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kret69 Napisano 4 Lutego 2022 Autor Share Napisano 4 Lutego 2022 (edytowane) Godzinę temu, Mitrandir napisał: Akurat tego nie mam... szkoda Za stówę plus wysyłka mają jednego w Brazylii, w mieście Ribeirão Preto. Nie żartuję, naprawdę mają. Ogólnie ciężko je namierzyć. Mistercraft próbował zrobić UH-1N w bardzo podobnym malowaniu ale floty (napis NAVY na ogonie), ale nie podejmuję się oceny jak im to wyszło. Ba, nawet nie mogę znaleźć tego konkretnego produktu - zresztą już przynajmniej jeden sklep zamieścił ostrzeżenie, że producent tak często zmienia kalkomanie że proszą o kontakt celem ustalenia jakie mają być w środku... Edytowane 4 Lutego 2022 przez kret69 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.