Skocz do zawartości

Jak hartowała się stal, czyli modelarskie lata PRL


kopernik

Rekomendowane odpowiedzi

Za PRL to tak jak pisze  Merlin, znało się kogoś, kto miał aerograf, kto inny malował rozpylaczem fryzjerskim, a reszta sobie marzyła. Jeszcze w początku lat 90-tych spotykało się na konkursach modele malowane pędzelkiem. Ja pierwszy raz malowałem aerografem gdzieś w początkach lat 90-tych. Psikawka Tamiyi w komplecie z kompresorem. Miałem pożyczone na tydzień od kolegi. W tym czasie pokolorowałem kilkanaście modeli. Nie śpiąc po nocach. Pierwszy własny aerograf  kupiłem już mocno po zwycięstwie kontrrewolucji. Polski producent z Łukowa, ich pierwszy model. Nawet działał, ale zbiorniczek był o pojemności ok.0.5cm3. takie korytko wyfrezowane w korpusie. 

m_74501.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, merlin_70 napisał:

A jakież to mądrości pisali  w SP i  książce Wagnera o aerografach ?  Że jest coś takiego jak aerograf i maluje się nim ładniej niż pędzlem . No i w książce Wagnera był rysunek tegoż aerografu zwanego wtedy pistoletem natryskowym . W SP nie było o tym prawie wcale , bo SP generalnie nie zajmowała się udzielaniem porad modelarskich . Modelarskie porady to była " wiedza tajemna" jaką modelarze się z innymi nie dzielili coby ich model na wystawie największego krasnala zdobył . 

 

Książka Wagnera owszem zawierała kilka porad dotyczących modelarstwa , ale to wszystko było  chaotyczne , bez konsekwencji.  Było coś o rysiku do robienia wklęsłych linii , ale jak to zrobić ani słowa , było o aerografie , ale jak złożyć zestaw nawet w oparciu o sprężarkę z lodówki ani słowa . Było o wykonywaniu dodatkowych elementów, ano było , ale jakie tworzywo skąd pozyskać ( mityczna klapa sedesowa ) ani słowa . Zwróćcie uwagę , że autor w uwagach wstępnych tak się zagalopował , że omówił cały proces sklejenia i malowania i potem to dopiero  rozwinął . Ja zwyczajnie nie rozumiem jak pisząc tą książkę autor głównie skupił się na wychwalaniu  zachodnich produktów ( model , farby , aerograf ) , a nie zrobił  biorąc za przykład  model  Jaka 1 z ZTS Plastyk ( czyli model powszechnie dostępny )   pełny proces wykonywania modelu udzielając przy tym rad jak  sobie z pewnymi problemami poradzić . Sorry ostatnio sklejałem książkę Wagnera , bo się rozpadała i mnie pewne rzeczy  dalej dziwią . Przypominam na okładce ze zdjęciem jest pełna oferta utensyliów modelarskich , które w 1984 roku nie była dostępna w normalnej sprzedaży , bo w większości była pochodzenia zachodniego . Niewtajemniczonym przypomnę , że wtedy  średnia pensja w PRL - tu odpowiednik mniej więcej dwudziestu kilku dolarów USA na czarnym rynku , bo legalnie mogłeś je sprzedać po kursie państwowym , a le z zakupem był problem.  I tak samo było z klubem 1/72 SP adresowanym dla wybrańców . 

 

Kwestia aerografu w PRL - u .  W sprzedaży radzieckie owszem były , ale nie ciągłej i nie były takie tanie . Tanie się stały jak się po 1989 roku handel ze Wschodem otworzył. Do tego trzeba było mieć  dobre farby ( już problem ) , sprężarkę ( lodówkowiec tez musiał, ktoś umieć zrobić i różne dodatki typu wężyki , złączki , co się je dzisiaj jednym kliknięciem myszy kupuje . Aerograf z Zachodu to była droga zabawa patrz  pensje . Bo za jego cenę można było kupić  jeansy dla całej rodziny , buty sportowe , albo niezły jak na polskie warunki  magnetofon . Więc sprowadzali to niektórzy . Reasumując zmontowanie zestawu w PRL - u było nie takie łatwe i praktycznie nieosiągalne dla nastolatka . I to wszystko zmieniło się dopiero po 1989 roku o, czym niektórzy zapominają bo ten wątek co i rusz okresy przed i po 89 rokiem miesza . 

 

Bodaj w 1986 roku byłem w Warszawie na Służewcu  w charakterze widza na Mistrzostwach Świata w biegach przełajowych . Jak zawodnicy z czołówki wyrzucali utytłane w biegu buty ( część Afrykaczyków biegała niestety na boso) , piszę niestety , bo te wyrzucane buty , były skrzętnie wyciągane z koszy , prane szyte   by było w czym startować przez tych zawodników , którzy na sprzęt z Kadry Polski liczyć nie mogli , albo dotychczas biegali w " kultowych " Polsportach .

 

Dlatego na koniec  tekst z piosenki  " Mówię Ci, że , mówię Ci   jedyne wyjście  to obudzić się . ... Obudzić się z mitu PRL - u . 

 

 

 

Kto i z jakiego mitu ma się budzić? Osobom, które pamiętają PRL nie trzeba niczego tłumaczyć bo wiedzą jak w tamtych czasach było. Nie zauważyłem aby ktoś w tym wątku mitologizował czy gloryfikował czasy komunizmu w Polsce, są za to głosy demonizujące tę słusznie minioną epokę.

Edytowane przez RogerM
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasy komunizmu??!

W Polsce nawet socjalizm był pomerdany, podobnie jak teraz, sterowany odgórnie kapitalizm.

Co do reszty, więcej dzieciaków potrafiło coś zrobić wlasnoręcznie, niż teraz.. Popatrzmy na modele blokowe na poziomie "Miś -a", adresowane dla kogo?

Nie mam zamiaru gloryfikować systemu, realia zdolności manualnych były z innej ligi. Teraz, mimo dostępności wszelkich modeli, rynek dosyć szybko umiera. 

Proponuję porozmawiać z okolicznymi właścicielami sklepów czy portali sprzedażowych.. Tyle

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, India napisał:

Czasy komunizmu??!

W Polsce nawet socjalizm był pomerdany, podobnie jak teraz, sterowany odgórnie kapitalizm.

Co do reszty, więcej dzieciaków potrafiło coś zrobić wlasnoręcznie, niż teraz.. Popatrzmy na modele blokowe na poziomie "Miś -a", adresowane dla kogo?

Nie mam zamiaru gloryfikować systemu, realia zdolności manualnych były z innej ligi. Teraz, mimo dostępności wszelkich modeli, rynek dosyć szybko umiera. 

Proponuję porozmawiać z okolicznymi właścicielami sklepów czy portali sprzedażowych.. Tyle

Dla doprecyzowania:  użyłem określenia czasy komunizmu aby nie powtarzać słowa PRL (styl), oba określenia znaczą dla mnie to samo, więc PRL=czasy komunizmu=Polska Ludowa=okres 1945-1989 (oficjalnie dla rządzących wtedy PRL zaistniał w 1944 roku) itd, itp... Używano także określenia kraje socjalistyczne lub demoludy (kraje demokracji ludowej), ot, semantyka.

Edytowane przez RogerM
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Godzinę temu, RogerM napisał:

Nie zauważyłem

Podejście masz dobre: ludzie żyli, kochali się, bawili się, chorowali, wypoczywali itd.  Ale myślę, że mylisz się w kwestii oceny przeszłości. Wspominki czasów PRL co rusz pojawiają się i na ogół w tonie Wtedy to były czasy! Albo: My to byliśmy, a dzisiejsi ludzie umarliby z głodu, gdyby im wyłączyć aplikację. Piszę ogólnie, ale i ten wątek nie jest od tego wolny. Oczywiście, gdyby zadać pytanie czy PRL był fajny, to pewnie nikt by nie potwierdził, ale już pojedyncze zdarzenia - to co innego.

 

Książka Wagnera powraca w tym wątku pewnie co trzy strony. Wiadomo, modelarska biblia tamtych czasów. I pewnie, okładka ze Spitfire'em i Humbrolami, rysunki wyprasek z samolotami zza żelaznej kurtyny, to robiło wrażenie. Ale ciekawy jestem, ilu z piszących o tej książce wówczas rzeczywiście z niej skorzystało.

Podejrzewam, że gdzieś się jeszcze wala w piwnicy. Ale przeczytałem ją raz.

Jak pisze Merlin - dla dzieciaka z prowincji nie miała żadnej merytorycznej wartości. Może w dużym mieście można było skorzystać z dobrodziejstw jakiejś modelarni ( w skrzydlatej co rusz czytało się o jakimś mitycznym dla mnie klubie przy pałacu w Warszawie). Może były tam dostępne narzędzia, może jakaś chemia, może instruktor coś umiał i podzielił się wiedzą. W małym mieście nie było żadnego klubu i człowiek nawet nie wiedział, czy w ogóle mieszka tu jakiś modelarz. Co najwyżej trafiło się, że w dziale modele czytelników  w SP pojawił się model jakiegoś Karola z twojego miasta i to tyle, co mogłeś wiedzieć.

Porady z książki Wagnera brzmiały jak z Marsa. Bez  narzędzi, materiałów i doświadczenia można było najwyżej powzdychać, jacy to modelarze są na świecie.

 

Aerograf? Tato przywiózł mi ruska ze służbowej wyprawy za wschodnią granicę na początku lat osiemdziesiątych.. Co to była za radość, co za emocja! Dopóki nie okazało się, że problem sprężarki jest nie do przeskoczenia. Nadzieja wróciła  po kilku latach, gdy szwagier - student z Gdańska, podarował mi sprężarkę z jakiegoś urządzenia. I weź to teraz odpal! Jakiś prąd, jakaś regulacja, jakieś podłączenia. Raz  udało się to  gdzieś uruchomić -  pryskać za bardzo nie chciało. Sprężareczka leżała w gratach, czekając na lepsze czasy, aerograf na półce tak samo. Ostatecznie udało się go użyć dobrze po roku 2000, gdy wróciłem do modelarstwa. Po prostu kupiłem sprężarkę w sklepie modelarskim.

 

Ilu z nas dzisiaj, z całym tym internetem i poradnikami jest gotowych zrobić lodówkowca? Niby żadna filozofia, ale jednak ledwie pojedynczy modelarze porywają się na to. Raczej jednak dorośli.

 

Modele malowałem porządnym pędzelkiem, farbkami  Talensa. Farbki były typu jak Humbrole, jakiś komplet do malowania ceramiki, czy czego, wszystkie błyszczące. Pędzelek w zestawie. Lakieru żadnego nie miałem. Wśród kolegów z tym Talensem byłem Ktoś! To było możliwe tylko dlatego, że szwagier studiował architekturę i dzięki temu miał prawo robić zakupy w sklepie dla plastyków w Gdańsku. W ograniczonym zakresie, bo tylko ograniczony zakres przysługiwał tym z architektury... .

 

Ani mnie czasy nie nauczyły zaradności w modelarstwie, ani znajdowania innych dróg do lepszego rezultatu. Brak narzędzi, materiałów i chemii kończył się jedynie frustracją i modelarską bylejakością. Na studiach poznałem typa, co też robił modele. Też z mniejszego miasta. Nic lepsze od moich.

Do samej młodości też średnio tęsknię. Może i nie bolało, ale szczególnie mądry to człowiek też nie był.

  • Like 6
  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, merlin_70 napisał:

Modelarskie porady to była " wiedza tajemna" jaką modelarze się z innymi nie dzielili coby ich model na wystawie największego krasnala zdobył .

A to już wtedy ludzie mieli tego pier@olca na punkcie nagród na wystawach modelarskich?

Pytam zupełnie poważnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, Grzes napisał:

A to już wtedy ludzie mieli tego pier@olca na punkcie nagród na wystawach modelarskich?

Pytam zupełnie poważnie.

Oj, niestety tak. Ale to nic nadzwyczajnego, zawsze znajdą się chętni do współzawodnictwa i tacy co lubią ciszę domowej gabloty. O ile w PRLu nasi mistrzowie bardzo opornie dzielili się swoimi trikami i pomysłami, to teraz raczej chętnie udostępniają ( przynajmniej częściowo) tajemnice swojego warsztatu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)

Kolejna porcja nowości z 85r. Smera jakoś nigdy nie trafiłem w sklepie, za to na bazarku było ich sporo. To był potężny zastrzyk modeli do kolekcji. RWD w dwóch wersjach, cudeńko ! Spitfire i Mig zasilały kolekcję naszych wojów. D-501 też cieszył. 

1sp.jpg

Edytowane przez kopernik
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, kopernik napisał:

1sp.jpg

A u mnie był RWD-5bis  i wspomniana na poprzedniej stronie - nieschnąca srebrzanka do grzejników :mrgreen:

 

 

Edytowane przez Grzes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, kopernik napisał:

Kolejna porcja nowości z 85r. Smera jakoś nigdy nie trafiłem w sklepie, za to na bazarku było ich sporo. To był potężny zastrzyk modeli do kolekcji. RWD w dwóch wersjach, cudeńko ! Spitfire i Mig zasilały kolekcję naszych wojów. D-501 też cieszył. 

Migów i Spitów przywiozłem sporą ilość. Do Miga była jeszcze sprzedawana osobno mała blaszka, też produkcji KP.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, greatgonzo napisał:

Książka Wagnera powraca w tym wątku pewnie co trzy strony. Wiadomo, modelarska biblia tamtych czasów. I pewnie, okładka ze Spitfire'em i Humbrolami, rysunki wyprasek z samolotami zza żelaznej kurtyny, to robiło wrażenie. Ale ciekawy jestem, ilu z piszących o tej książce wówczas rzeczywiście z niej skorzystało.

Ja! Popatrzyłem chociażby sposób i technikę malowania pędzlem. Wbrew lansowanej tezie nie tylko o aerografie było. A swój pierwszy kupiłem jakieś 10 lat temu. Podpatrzyłem i wykorzystałem kilka innych nie znanych mi pomysłów. Np. wzmocnienia goleni podwozia czy przepuszczania linek przez płaty, tylko zrobienie prowadnic do odsuwania osłony kabiny mi się nie udawała. Ktoś pisał, że nie było nic o wykonaniu rysika. To chyba ta osoba, która z niej nie skorzystała - w moim wydaniu jest str. 39 wraz z rysunkiem. Było o samodzielnym wykonaniu np. kleju, było o wykorzystaniu igieł lekarskich, igelitu, kalkomanii. @merlin_70 narzekał na  zachwyt autora zachodnimi zestawami, a braku opisu Jaka z ZTS-u. Otóż jest - strona 26.

 

2 godziny temu, greatgonzo napisał:

Porady z książki Wagnera brzmiały jak z Marsa. Bez  narzędzi, materiałów i doświadczenia można było najwyżej powzdychać, jacy to modelarze są na świecie.

Jakoś nie mogę się z tym zgodzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, kopernik napisał:

Kolejna porcja nowości z 85r. Smera jakoś nigdy nie trafiłem w sklepie, za to na bazarku było ich sporo. To był potężny zastrzyk modeli do kolekcji. RWD w dwóch wersjach, cudeńko ! Spitfire i Mig zasilały kolekcję naszych wojów. D-501 też cieszył. 

 

 

Smĕr z tymi przepakami Hellera chyba nigdy nie trafił do CSH. Wcześniej, za Gierka, były przepaki szmatopłatów Aurory i Artiplastu pod znaczkiem praskiej firmy, ale w latach osiemdziesiątych jakoś nie pamiętam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, India napisał:

Czasy komunizmu??!

W Polsce nawet socjalizm był pomerdany, podobnie jak teraz, sterowany odgórnie kapitalizm.

Co do reszty, więcej dzieciaków potrafiło coś zrobić wlasnoręcznie, niż teraz.. Popatrzmy na modele blokowe na poziomie "Miś -a", adresowane dla kogo?

Nie mam zamiaru gloryfikować systemu, realia zdolności manualnych były z innej ligi. Teraz, mimo dostępności wszelkich modeli, rynek dosyć szybko umiera. 

Proponuję porozmawiać z okolicznymi właścicielami sklepów czy portali sprzedażowych.. Tyle

pamiętaj , że było coś takiego jak ZPT od 5 do 8 klasy podstawówki , tam uczyli wszystkiego od posługiwania się narzędziami , poprzez obróbkę drewna , sklejanie modeli kartonowych i plastikowych do zrobienia sałatki warzywnej i galaretki. Zawsze miałem 5.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Cypis napisał:

było coś takiego jak ZPT od 5 do 8 klasy podstawówki , tam uczyli wszystkiego od posługiwania się narzędziami , poprzez obróbkę drewna , sklejanie modeli kartonowych i plastikowych do zrobienia sałatki warzywnej i galaretki.

Dokładnie!

A teraz jest "technika" na której dzieciaki dostają książkę z nic nie wartą wiedzą (i błędami!), robią nic nie wnoszące notatki w zeszycie, a potem jeszcze tego się muszą uczyć. 

O jakichkolwiek pracach manualnych - zapomnij!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Grzes napisał:

Dokładnie!

A teraz jest "technika" na której dzieciaki dostają książkę z nic nie wartą wiedzą (i błędami!), robią nic nie wnoszące notatki w zeszycie, a potem jeszcze tego się muszą uczyć. 

O jakichkolwiek pracach manualnych - zapomnij!

i idą do sklepu z narzędziami i chcą kupić śrubokręt (w knajpie to bym się nie zdziwił)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, Baas ArK napisał:

Ja! Popatrzyłem chociażby sposób i technikę malowania pędzlem. Wbrew lansowanej tezie nie tylko o aerografie było. A swój pierwszy kupiłem jakieś 10 lat temu. Podpatrzyłem i wykorzystałem kilka innych nie znanych mi pomysłów. Np. wzmocnienia goleni podwozia czy przepuszczania linek przez płaty, tylko zrobienie prowadnic do odsuwania osłony kabiny mi się nie udawała. Ktoś pisał, że nie było nic o wykonaniu rysika. To chyba ta osoba, która z niej nie skorzystała - w moim wydaniu jest str. 39 wraz z rysunkiem. Było o samodzielnym wykonaniu np. kleju, było o wykorzystaniu igieł lekarskich, igelitu, kalkomanii. @merlin_70 narzekał na  zachwyt autora zachodnimi zestawami, a braku opisu Jaka z ZTS-u. Otóż jest - strona 26.

 

Ale przynajmniej mógłbyś poczytać dokładnie co piszę .

 

Nie pisałem o braku jakichkolwiek porad , ale o tym , że gdzieś na prowincji część z tych porad była nie do zastosowania . Ja tez robiłem szpachlówkę z przepisu Pana Wagnera . Niestety nie była dobra . Temat farb Talensa został  wywołany , a dokładniej to ,że były tylko dla plastyków , a i tak nie wszyscy je kupili . Ja najpierw kupiłem chińskie olejne  potem polskie olejne  , a potem niemieckie też olejne  z NRD Wszystkie artystyczne w tubkach. Model suszył się tydzień  na szczęście była  to avia z KP . A i w ciągu tego tygodnia za zapach tej farby mogła Cię rodzina z domu wywalić.  

 

Nie pisałem nic o braku infa o wykonaniu rysika , tylko o jego sposobie zastosowania . I tu jest akurat wspominany przez Ciebie pojedynczy rysunek . Nic więcej . Na zasadzie jest rysik zrób z drutu , albo szydełka . Ani słowa o ryciu / trasowaniu różnych powierzchni, na przykład obłych. Więc trudno to traktować jako kompletną poradę . 

 

 Nie piszę o braku oceny Jaka z ZTS - u , bo w latach osiemdziesiątych znałem ją na pamięć , tylko przeprowadzeniu całego procesu budowy / poprawek  w oparciu o ten zestaw , o ten stosukowo łatwo dostępny zestaw , który nawet jak zepsujesz to możesz kupić nowy , bo ten z Zachodu przy pewnych umiejętnościach bałeś się ruszyć . A Pan Wagner dawał przepis na kolor farby  dla japońskich samolotów , bo przecież japończyków po sklepach było pełno . 

 

A reszta jak pisał  kolega greatgonzo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Cypis napisał:

pamiętaj , że było coś takiego jak ZPT od 5 do 8 klasy podstawówki , tam uczyli wszystkiego od posługiwania się narzędziami , poprzez obróbkę drewna , sklejanie modeli kartonowych i plastikowych do zrobienia sałatki warzywnej i galaretki. Zawsze miałem 5.

Taaa. ZPT miałem i ja. Sałatki i galaretkę robiły dziewczyny. Chłopaki byli bardziej techniczni. Np Pokazywano nam jak używać piłki włosowej czy innych narzędzi. Podkreślam, POKAZYWANO !!! Nigdy na tych lekcjach nie pozwolono nam użyć czegokolwiek. Jeśli chodzi o sklejanie MM, to zaczynaliśmy na lekcji i mieliśmy przynieść za np 3 miesiące owoc naszej pracy. To samo było z plastikami, tylko czas na sklejenie był krótszy. A 5 to mieliśmy chyba wszyscy. Jedyną rzeczą jaką zrobiłem to była deseczka do kalendarza. Tata wyciął ze sklejki kształt, ja ozdobiłem pożyczoną wypalarką. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, kopernik napisał:

Oj, niestety tak. Ale to nic nadzwyczajnego, zawsze znajdą się chętni do współzawodnictwa i tacy co lubią ciszę domowej gabloty. O ile w PRLu nasi mistrzowie bardzo opornie dzielili się swoimi trikami i pomysłami, to teraz raczej chętnie udostępniają ( przynajmniej częściowo) tajemnice swojego warsztatu. 

 

Pamiętam scenę ze sklepu modelarskiego  który prowadził modelarz . Taki co w sklepie sklejał modele , a klienci mu w sklejaniu wręcz przeszkadzali , albo w kontaktach z innymi podobnymi do siebie . Na wystawie parę modeli pojazdów w budowie , grzecznie pytam jak coś zrobił  , jedyne co dostaję to śmiech .  I nie był to PRL tylko pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych . Ile ja się nasłuchałem o mitycznym warzeniu farb i proporcjach farby do rozpuszczalnika to się czułem jakbym na dworze mistrza Sędziwoja  na dworze Zygmunta III  Wazy był. 

 

Co do wystaw i parcia na nie w PRL . Wtedy udział w takich wystawach ( zwykle pod patronatem LOK ) pozwalał na dostawanie konkretnych nagród ( modele ) oraz co było chyba ważniejsze na  kontakty z modelarzami zwykle z demoludów , a co przekładało się na wyjazdy i wymianę towarową i prywatny eksport - import.  Jak w PRL - u nic nie miałeś to taki wyjazd na zawody do  CSRS było coś . 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, kopernik napisał:

Taaa. ZPT miałem i ja. Sałatki i galaretkę robiły dziewczyny. Chłopaki byli bardziej techniczni. Np Pokazywano nam jak używać piłki włosowej czy innych narzędzi. Podkreślam, POKAZYWANO !!! Nigdy na tych lekcjach nie pozwolono nam użyć czegokolwiek. Jeśli chodzi o sklejanie MM, to zaczynaliśmy na lekcji i mieliśmy przynieść za np 3 miesiące owoc naszej pracy. To samo było z plastikami, tylko czas na sklejenie był krótszy. A 5 to mieliśmy chyba wszyscy. Jedyną rzeczą jaką zrobiłem to była deseczka do kalendarza. Tata wyciął ze sklejki kształt, ja ozdobiłem pożyczoną wypalarką. 

O tak było ponieważ nikt mi nic nie pokazał to potem na ocenę ZPT cała rodzina mi karmnik robiła . Bo w domu listewki sklejki , piłki nie było . A kupić nie można była a rodzina pracowała w takich miejscach , że wynieść z zakładu nie było jak .

Kiedyś pisałem o tym gdybym miał w PRL taką skrzynkę z narzędziami do prac w domu to albo bym był ukochanym sąsiadem , albo my mi tą skrzynkę ukradli. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, kopernik napisał:

Taaa. ZPT miałem i ja. Sałatki i galaretkę robiły dziewczyny. Chłopaki byli bardziej techniczni. Np Pokazywano nam jak używać piłki włosowej czy innych narzędzi. Podkreślam, POKAZYWANO !!! Nigdy na tych lekcjach nie pozwolono nam użyć czegokolwiek. Jeśli chodzi o sklejanie MM, to zaczynaliśmy na lekcji i mieliśmy przynieść za np 3 miesiące owoc naszej pracy. To samo było z plastikami, tylko czas na sklejenie był krótszy. A 5 to mieliśmy chyba wszyscy. Jedyną rzeczą jaką zrobiłem to była deseczka do kalendarza. Tata wyciął ze sklejki kształt, ja ozdobiłem pożyczoną wypalarką. 

no to u mnie był luksus , wszystko było robione na lekcjach , sałatki i galaretki też , pamiętam jak dziś np. cięcie zielonej butelki od wina sznurkiem konopnym na wazon z okazji dnia matki

Edytowane przez Cypis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie było jak pisze kopernik. Chłopaki do drewna , ale bez narzędzi .   Ale wcześniej   wszyscy dziewczyny i chłopcy  szyliśmy  fartuch i robiliśmy  ściegi na ocenę .   

 Ale w 7 , czy 8 klasie stał się cud na zastępstwo przyszedł ktoś inny i  obróbka drewna polegała na sklejaniu  Jaskółki w grupach ( projekt grupowy )  i nawet potem było oblatywanie , a w ramach obróbki kartonu  indywidualnie MM  i niektórzy mieli spore problemy z kupieniem takiego MM , który dawało się w sensownym terminie skleić , bo jak się domyślacie nikt za żaglowiec się nie łapał . 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)
17 minut temu, merlin_70 napisał:

a w ramach obróbki kartonu  indywidualnie MM  i niektórzy mieli spore problemy z kupieniem takiego MM , który dawało się w sensownym terminie skleić , bo jak się domyślacie nikt za żaglowiec się nie łapał . 

Mnie było stać na kupno samochodu którym jeździł Lenin. To już wtedy nie cieszyło się wzięciem. Nie skleiłem go nawet w 50 % ale za tematykę dostałem 5. Nie dam głowy, czy mój nie był na gąsienicach. 

1zpt.jpg

1mmg.jpg

Edytowane przez kopernik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, kopernik napisał:

za tematykę dostałem 5

No wiadomo!

Anegdotyczny temat wypracowania z tamtych czasów:

"Napisz kto był największym przywódcą w dziejach świata i dlaczego Lenin." :mrgreen:

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś tu znowu napisał o tym, że możliwości manualne dzisiejszych dzieciaków mają się nijak do mitycznych 'naszych' czasów.

 

Dzisiejsze dzieci może i nie kleją modeli z Misia. Trudno się dziwić, mają dużo ciekawsze atrakcje. Ale to nie znaczy, ze nie są w stanie.

W rodzinie mam koleżkę, który zupełnie spontanicznie w szkole swoich dzieci zorganizował zajęcia na których budują różne rzeczy. Nie modele, ale proste urządzenia, które coś robią.  Latają,, podnoszą, przerzucają, miotają itd. Znajduje w sieci różne takie szpeje i  przynosi na zajęcia. Dzieciaki tną, kleją, malują, skręcają. I jakoś te rączki dają radę!

Początkowo robił za swoje, teraz szkoła i rodzice wysupłali jakiś skromny fundusz na materiały i takie tam.

 

Gdy tu, na forum pojawi się czasem jakiś małoletni modelarz nikt nie pieje z zachwytu, że mimo iż z pokolenia nieudaczników, udało mu się zlepić cokolwiek. Raczej pojawiają się uwagi co jest nie tak i jak zrobić lepiej. A modele są zwykle o niebo lepsze niż te wykonywane przez nas w 'naszych' czasach. Nie dlatego, że trafił się jakiś manualny geniusz, tylko dlatego, że młody człowiek ma narzędzia, materiały i informacje. I jeszcze materiał wyjściowy w postaci genialnego wręcz zestawu, jeśli porównać go z wytworem firmy Igruszka.

 

Nie twierdzę, że z książki Wagnera nie da się zupełnie nic zastosować. Ale co mi z tego, że miałem radę jak zastosować igły lekarskie? Może bym  i zastosował, ale skąd miałem je wziąć? I jeszcze w różnych rozmiarach. Albo czym miałem zrobić ten rysik z szydełka?

To były czasy, kiedy powszechnie zakładało się, że różne rzeczy można, a nawet należy 'zorganizować'. Ale możliwości były różne. Jak ktoś miał  w rodzinie pielęgniarkę,  to pewnie igły nie byłyby problemem. Ale pielęgniarka nie zrobi rysika. Pamiętajmy, że mówimy o dzieciach, młodzieży. Gdybym poprosił ojca, pewnie zaniósłby to szydełko do zakładowych warsztatów i powiedział panu Zenkowi, żeby wyszlifował z niego rysik. Albo wytłumaczyłby mi, że takich rzeczy się nie robi, że to nie uchodzi. Dzieciak, oprócz wymyślenia jak można zdobyć rysik musiał jeszcze rozstrzygać takie dylematy. Mnie nie przyszło do głowy, by tak zakombinować.

Edytowane przez greatgonzo
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.