barszczo Napisano 5 Kwietnia Share Napisano 5 Kwietnia Na bogato, świetnie idzie . 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
TAW Napisano 5 Kwietnia Share Napisano 5 Kwietnia No ok. To jest taki warsztat z tych "mast łocz". Aż się czeka na kolejny odcinek i abonamentu płacić nie trzeba. Jak oceniasz uzbrojenie Gaspatcha? - warto czy nie warto bo z racji moich wczesniejszych zainteresowań modelarskich nie znam wyrobów tej firmy, a być może przyjdzie mi rozważyć zakup ich karabinów w 1/48. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Boch Napisano 5 Kwietnia Autor Share Napisano 5 Kwietnia 30 minut temu, barszczo napisał: Na bogato, świetnie idzie . Dzięki wielkie 3 minuty temu, TAW napisał: No ok. To jest taki warsztat z tych "mast łocz". Aż się czeka na kolejny odcinek i abonamentu płacić nie trzeba. Jak oceniasz uzbrojenie Gaspatcha? - warto czy nie warto bo z racji moich wczesniejszych zainteresowań modelarskich nie znam wyrobów tej firmy, a być może przyjdzie mi rozważyć zakup ich karabinów w 1/48. Aktualnie karabiny Gaspatch z WWI to topka. Uzbrojenie z modeli wtryskowych nie ma startu, gdzie karabin jest wyeksponowany, to zastępuję na żywiczne. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Boch Napisano 5 Kwietnia Autor Share Napisano 5 Kwietnia (edytowane) Merian C. Cooper – świadectwo bohaterstwa W poprzednim wpisie przybliżyłem postać porucznika Meriana C. Coopera do chwili zakończenia działań wojennych na Froncie Zachodnim jesienią 1918 roku. Dziś chciałbym pokazać wam jeszcze jedno, mniej znane świadectwo jego odwagi – odręczny raport autorstwa 1. por. Edmunda C. Leonrada, który dokumentuje dramatyczny epizod z 26 września 1918 roku, gdy Cooper niemal zginął, ratując rannego obserwatora - autora tych słów. Porucznik Merian C. Cooper Za niezwykły heroizm okazany w akcji w Argonach 26 września 1918 roku. Porucznik Cooper, pilot, wraz z porucznikiem Leonardem jako obserwatorem, leciał jako część formacji bombowej złożonej z ośmiu samolotów DH4 Liberty, kiedy zostali zaatakowani przez 12 Fokkerów po zrzuceniu bomb. Kula otarła się o por. Coopera, por. Leonard został ranny, a silnik stanął w płomieniach. Porucznik Cooper wprowadził samolot w korkociąg w nieudanej próbie ugaszenia ognia. Ból był tak potężny, że por. Cooper odpiął pasy i był w trakcie wyskakiwania z płonącego samolotu, aby uniknąć męki spalenia żywcem, kiedy przypomniał sobie o por. Leonardzie siedzącym z tyłu. Nie wiedząc, czy Leonard żyje czy nie, pozostał w samolocie. Porucznik Cooper zniósł niewyobrażalne cierpienie dla dobra drugiego człowieka, zamiast zakończyć własne męki – wykazał się najwyższym poświęceniem dla towarzysza broni. Udało mu się ugasić ogień w powietrzu i bezpiecznie sprowadzić samolot na ziemię, lądując w niemieckim terytorium, w La Monnerie. Obaj – por. Cooper i por. Leonard – trafili do niewoli i pozostali w Niemczech aż do zawieszenia broni. Edmund C. Leonrad, 1. Porucznik, 95. Eskadra Myśliwska, USA ______________________________________________________________________________________________________________________________________ Edward Corsi – zapomniany bohater Eskadry Kościuszkowskiej Choć historia Eskadry Kościuszkowskiej najczęściej przywołuje nazwiska Meriana Coopera i Cedrica Fauntleroya, to w cieniu tych dwóch barwnych postaci działał pilot, którego zasługi są równie imponujące – Edward J. Corsi. Postaram się przybliżyć jego sylwetkę i przywrócić mu należne miejsce wśród lotników tej legendarnej jednostki. Edward Corsi urodził się w 1897 roku na Brooklynie, w Nowym Jorku. Już w 1916 roku, jako młody ochotnik Amerykańskiego Czerwonego Krzyża, zgłosił się do służby w Europie. Początkowo trafił na front zachodni jako kierowca ambulansu, ale bardzo szybko zapragnął aktywnej służby bojowej. Wstąpił do Legii Cudzoziemskiej, a następnie rozpoczął szkolenie lotnicze we francuskiej szkole Blériota w Avord. Choć początki nie były łatwe – sam Corsi przyznawał, że nie był naturalnym pilotem i musiał ciężko pracować, by nadrobić braki – jego upór i determinacja przyniosły efekty. Po uzyskaniu brevetu trafił na dalsze szkolenie w Pau, a następnie w Cazeaux i G.D.E. We Francji zyskał opinię skrupulatnego, odważnego pilota – na tyle, że przed przydziałem do jednostki liniowej służył jeszcze jako instruktor. W końcu, 30 maja 1918 roku, Corsi trafił na front jako członek Eskadry SPAD 77. Do końca wojny walczył nad linią frontu, wykonując misje bojowe przeciwko niemieckiemu lotnictwu i balonom obserwacyjnym. Podczas jednej z takich misji został ranny, jednak szczęśliwie wrócił do zdrowia po leczeniu we francuskim szpitalu. Za swoją służbę został odznaczony francuskim Krzyżem Wojennym z palmą i gwiazdą – wyróżnieniem przyznawanym za wyjątkową odwagę i zasługi bojowe. W chwili zakończenia działań wojennych miał stopień sierżanta. Zamiast wracać do Stanów Zjednoczonych, Edward Corsi pozostał w Europie. Służył w amerykańskich siłach okupacyjnych w Niemczech, w miejscowości Germersheim. Tam też najprawdopodobniej usłyszał o organizowanej przez Meriana Coopera eskadrze ochotników, którzy mieli wesprzeć odradzającą się Polskę w wojnie z bolszewikami. Do Polski przybył w 1919 roku i jako jeden z nielicznych pilotów Eskadry Kościuszkowskiej przeszedł cały szlak bojowy – od pierwszych walk na Ukrainie, przez ofensywę nad Dnieprem, aż po dramatyczną obronę Lwowa przed Armią Konną Budionnego. Zawsze gotów do lotu, gotów do walki, gotów nieść pomoc swoim towarzyszom – taki właśnie był Edward Corsi. W kolejnych postach przyjrzymy się bliżej jego służbie w Polsce. Pzdr. Łuaksz Edytowane 5 Kwietnia przez Boch 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Albatros Napisano 5 Kwietnia Share Napisano 5 Kwietnia Świetna robota, powoli rodzą się kolejne wspaniałe modele, piękna inspiracja nie mam teraz za bardzo czasu na research, ale czy Master nie robi tych karabinów? Bo porównywałem Spandau MG 08/15 - elementy fototrawione HGW uzupełniające karabin zestawowy (notabene mam ich cały zestaw PE do Fokkera i mam bardzo niepochlebną opinię o tych elementach, w praktyce użyję chyba tylko pasy, które faktycznie są rewelacyjne), wydruk Gaspatcha i zestaw Mastera (ten nowszy, czyli hybryda: druk 3D plus elementy PE i toczone) i Master jest absolutnie bezkonkurencyjny. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Boch Napisano 5 Kwietnia Autor Share Napisano 5 Kwietnia 13 minut temu, Albatros napisał: Świetna robota, powoli rodzą się kolejne wspaniałe modele, piękna inspiracja nie mam teraz za bardzo czasu na research, ale czy Master nie robi tych karabinów? Bo porównywałem Spandau MG 08/15 - elementy fototrawione HGW uzupełniające karabin zestawowy (notabene mam ich cały zestaw PE do Fokkera i mam bardzo niepochlebną opinię o tych elementach, w praktyce użyję chyba tylko pasy, które faktycznie są rewelacyjne), wydruk Gaspatcha i zestaw Mastera (ten nowszy, czyli hybryda: druk 3D plus elementy PE i toczone) i Master jest absolutnie bezkonkurencyjny. Dzięki wielkie Marcin . Masz racje, Gaspatch i nowy Master jeśli chodzi o uzbrojenie są świetne. Master niestety robi niewiele modeli karabinów z WWI. Zdaje się jest Spandau i Parabellum. Tutaj Gaspatch ma szerszą ofertę. Co do blach od HGW to wydają się strasznie toporne. Od nich używam tylko pasów i tylko do niemieckich maszyn, tam gdzie pas jest skórzany, wykorzystuję zestawowe blachy. Na pewno wrzucę wam relację z budowy pasów od HGW do Oeffaga D.III. Pozdrawiam Łukasz 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
zaruk Napisano 7 Kwietnia Share Napisano 7 Kwietnia Pięknie idzie. Ciekawi mnie, jakim imadełkiem podtrzymujesz model - może mógłbyś podać nazwę? Mam jakieś swoje doświadczenia dotyczące wierteł o małych średnicach. Zdecydowanie zawiodłem się na - pokazywanych przez Ciebie - wiertłach z węglika spiekanego (to chyba te z grubym trzpieniem) - były bardzo kruche i pękały nawet przy niewielkim nacisku lub większym oporze podczas wiercenia. Przy małych średnicach (używam wierteł do 0,2 mm) lepiej sprawdziły się wiertła do metalu HSS. Oczywiście też można je złamać, ale przy - pokazywanej tutaj - średnicy 0,5 powinny dać dużo lepszy komfort pracy. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Qz9 Napisano 7 Kwietnia Share Napisano 7 Kwietnia 48 minut temu, zaruk napisał: Ciekawi mnie, jakim imadełkiem podtrzymujesz model - może mógłbyś podać nazwę? DSPIAE AT-TVAB 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Boch Napisano 7 Kwietnia Autor Share Napisano 7 Kwietnia 4 godziny temu, zaruk napisał: Pięknie idzie. Ciekawi mnie, jakim imadełkiem podtrzymujesz model - może mógłbyś podać nazwę? Mam jakieś swoje doświadczenia dotyczące wierteł o małych średnicach. Zdecydowanie zawiodłem się na - pokazywanych przez Ciebie - wiertłach z węglika spiekanego (to chyba te z grubym trzpieniem) - były bardzo kruche i pękały nawet przy niewielkim nacisku lub większym oporze podczas wiercenia. Przy małych średnicach (używam wierteł do 0,2 mm) lepiej sprawdziły się wiertła do metalu HSS. Oczywiście też można je złamać, ale przy - pokazywanej tutaj - średnicy 0,5 powinny dać dużo lepszy komfort pracy. Dziękuję Ci bardzo. Używam dwóch rodzajów imadeł DSPIAE i faktycznie sprawdzają się w wielu sytuacjach. Staram się ostatnio więcej niż w modele, inwestować w narzędzia. Wiertła faktycznie dość kruche, tutaj też strzeliły mi z firmy DSPIAE, ale te od ANYZ całkiem dobrze się sprawdziły. Używam kilku różnych rodzajów, przy otworze 1,2 mm nie da się tego na raz zrobić. Sama żywica też zdecydowanie mocniej potrafi zaklinować wiertło. Pzdr. Łukasz 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Boch Napisano Piątek o 20:55 Autor Share Napisano Piątek o 20:55 (edytowane) Oeffag D.III nabiera kształtów – pierwsze próby montażu płatów Przez ostatnie dni prace postępowały spokojnym, ale systematycznym rytmem. Dotarłem w końcu do jednego z bardziej precyzyjnych i wymagających etapów budowy – składania obu płatów. Ale po kolei… Na początek oczywiście przygotowanie elementów. Na zdjęciach możecie zobaczyć komplet zastrzałów do jednego z Oeffagów, już z wklejonymi prętami wzmacniającymi. Te stalowe elementy mają za zadanie nie tylko ustabilizować całą konstrukcję, ale także ułatwić jej prawidłowe ustawienie w dalszych etapach montażu. W skrzydłach przygotowałem odpowiednie otwory, w których zastrzały będą osadzone. Kluczowy moment to oczywiście "próba generalna" montażu górnego płata. Wszystko odbywało się na sucho – bez kleju – i po kilku delikatnych przymiarkach udało się wstawić płat tak, by zachować poprawną geometrię. Całość zabezpieczyłem taśmami, by móc dalej spokojnie pracować i przymierzać kolejne elementy. Pręty w skrzydłach i kadłubie zrobiły dokładnie to, co miały – utrzymały sztywność całej bryły oraz zapewniły odpowiednie ustawienie między dolnym a górnym skrzydłem. Ten etap budowy często bywa pułapką, ale tym razem obyło się bez większych niespodzianek. Mogłem też na spokojnie ocenić, gdzie przyda się delikatna korekta. Równolegle przygotowałem stateczniki poziome oraz ster wysokości. Jakość elementów od Lukgraph nie zawodzi – wydruk jest bardzo czysty, a ewentualne drobne rysy znikają po krótkim szlifowaniu. Do montażu stateczników zastosowałem metodę na pręt. Kadłub przewiercony na wylot, stalowy drut 0,4 mm idealnie spełnił swoje zadanie. Taśmy maskujące pomogły w precyzyjnym wyznaczeniu miejsc wiercenia, a potem zostało już tylko dopracować spasowanie. Również i tutaj nie było większych problemów. Całość – zarówno płaty, jak i ogon – trzyma się zupełnie na sucho, bez maskolu, co dobrze rokuje na dalsze etapy montażu. Sylwetka samolotu nabiera teraz tego charakterystycznego, eleganckiego kształtu, który tak bardzo lubię w Oeffagach. Muszę przyznać, że budowa sprawia mi sporo frajdy. To doskonała okazja do nauczenia się pracy z żywicą i bardziej zaawansowanym montażem. To tyle na dziś. W kolejnym poście wracamy do naszej opowieści o Merianie Cooperze i Edwardzie Corsim – bohaterach, którzy zostawili swój ślad w historii i na polskim niebie. Pozdrawiam serdecznie, Łukasz Edytowane 23 godziny temu przez Boch 7 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.