Skocz do zawartości

Zadajemy pytania... Dostajemy odpowiedzi i pomoc...


krzychu-onisk

Rekomendowane odpowiedzi

No, za tę odpowiedź to literalnie nie ma za co! :)

 

Możesz mieć rację, ale np. ja zupełnie inaczej podchodzę. do sprawy.

 

Uważam, że producent zestawu dostarcza tylko półprodukt do budowy modelu. Za wygląd modelu i jego zgodność merytoryczną odpowiada modelarz, przynajmniej od momentu wykonania owego słynnego pierwszego cięcia. Ale za to w 100%. W tej chwili rodzaj wpadek producenta i w ogóle ich istnienie przestaje mieć znaczenie. OK, nie ma  obowiązku takiego podejścia, choć uważam, że przyjęcie go skutkowałoby lepszymi modelami.

 

Druga rzecz jest taka, że w tej dziedzinie zmiany wiedzy są na porządku dziennym. A do tego opracowywanie wyglądu samolotów z udziałem domysłów i założeń jest normalną procedurą. Gdyby ją odrzucić mielibyśmy tylko powtarzające się  malowania dla danego typu, które można by policzyć na palcach dwóch rąk.  A dla licznych typów żadnego!

W tej sytuacji takie błędy muszą się przydarzać.  Czasem odpowiedni materiał źródłowy jest niedostępny, czasem nie uda się do niego dotrzeć, a i może być tak, że uzyskanie go będzie za drogie.

 

Dobrym przykładem są tu samoloty Gładycha. Przez lata producenci różnych zestawów oferowali wersje z noseartem pingwina na nosie jego obu Bubbletopów. Dopiero stosunkowo niedawno wypłynęły zdjęcia dowodzące braku Pingwina zarówno na D-28, jak i na M. Do tego można dodać historię interpretacji malowania, ale chyba jeszcze lepiej będzie spojrzeć na pierwszego Razorbacka Mike'a, tzw Pengie II.  Kiedy powstawał papierowy model  AH tego samolotu, odbyłem z panem Halińskim sporo konwersacji konsultując wygląd Thunderbolta HV-O. Niedługo po ukazaniu się modelu wypłynęło zdjęcie pokazujące pełny wygląd scoreboardu samolotu i okazało się, że w niewidocznej wcześniej części pojawiła się sylwetka yellowmana. Haliński się tym trochę przejął, ale co można było zrobić? Masz takie dane jakie masz. Zdjęcie ostatecznie znalazło się  w pierwszej książce Nigela Juliana i Petera Randalla o 56th FG, a wraz z nim sylwetka Pengie II z takimż imieniem pod pingwinem, oznaczeniami HV po obu stronach kadłuba i prawidłowym scoreboardem. Gdy autorzy pracowali nad drugą częścią książki, dotarli do nowego zdjęcia samolotu, pokazującego oznaczenia na ogonie. I okazało się, że zamiast liter HV mamy tu napis fundacyjny. Ponadto wypłynęło też zdjęcie pokazujące podpis pod noseartem różniący się od proponowanego wcześniej. W drugiej części książki ponownie pojawił się  ten sam samolot Gładycha, już z nowymi zdjęciami i z nową, zupełnie różną od poprzedniej sylwetką. Z punktu widzenia nabywcy pierwszej części książki można by powiedzieć, że wiodący specjaliści w temacie popełnili kompromitujący błąd, ale czy na pewno?

 

Ale może tylko  ja, sam mając  na koncie trochę researchu i publikacje w tym temacie, próbuję zdjąć z autorów i pośrednio z siebie odium odpowiedzialności? Jednak mam nadzieję, że coś  jest w tym moim myśleniu :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.