manas Napisano 4 godziny temu Share Napisano 4 godziny temu To jednak wpadka z rodzaju tych kompromitujących, tu nie o ilość nitów na jakimś panelu przecież idzie Dziękuję za odpowiedź! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
greatgonzo Napisano 2 godziny temu Share Napisano 2 godziny temu No, za tę odpowiedź to literalnie nie ma za co! Możesz mieć rację, ale np. ja zupełnie inaczej podchodzę. do sprawy. Uważam, że producent zestawu dostarcza tylko półprodukt do budowy modelu. Za wygląd modelu i jego zgodność merytoryczną odpowiada modelarz, przynajmniej od momentu wykonania owego słynnego pierwszego cięcia. Ale za to w 100%. W tej chwili rodzaj wpadek producenta i w ogóle ich istnienie przestaje mieć znaczenie. OK, nie ma obowiązku takiego podejścia, choć uważam, że przyjęcie go skutkowałoby lepszymi modelami. Druga rzecz jest taka, że w tej dziedzinie zmiany wiedzy są na porządku dziennym. A do tego opracowywanie wyglądu samolotów z udziałem domysłów i założeń jest normalną procedurą. Gdyby ją odrzucić mielibyśmy tylko powtarzające się malowania dla danego typu, które można by policzyć na palcach dwóch rąk. A dla licznych typów żadnego! W tej sytuacji takie błędy muszą się przydarzać. Czasem odpowiedni materiał źródłowy jest niedostępny, czasem nie uda się do niego dotrzeć, a i może być tak, że uzyskanie go będzie za drogie. Dobrym przykładem są tu samoloty Gładycha. Przez lata producenci różnych zestawów oferowali wersje z noseartem pingwina na nosie jego obu Bubbletopów. Dopiero stosunkowo niedawno wypłynęły zdjęcia dowodzące braku Pingwina zarówno na D-28, jak i na M. Do tego można dodać historię interpretacji malowania, ale chyba jeszcze lepiej będzie spojrzeć na pierwszego Razorbacka Mike'a, tzw Pengie II. Kiedy powstawał papierowy model AH tego samolotu, odbyłem z panem Halińskim sporo konwersacji konsultując wygląd Thunderbolta HV-O. Niedługo po ukazaniu się modelu wypłynęło zdjęcie pokazujące pełny wygląd scoreboardu samolotu i okazało się, że w niewidocznej wcześniej części pojawiła się sylwetka yellowmana. Haliński się tym trochę przejął, ale co można było zrobić? Masz takie dane jakie masz. Zdjęcie ostatecznie znalazło się w pierwszej książce Nigela Juliana i Petera Randalla o 56th FG, a wraz z nim sylwetka Pengie II z takimż imieniem pod pingwinem, oznaczeniami HV po obu stronach kadłuba i prawidłowym scoreboardem. Gdy autorzy pracowali nad drugą częścią książki, dotarli do nowego zdjęcia samolotu, pokazującego oznaczenia na ogonie. I okazało się, że zamiast liter HV mamy tu napis fundacyjny. Ponadto wypłynęło też zdjęcie pokazujące podpis pod noseartem różniący się od proponowanego wcześniej. W drugiej części książki ponownie pojawił się ten sam samolot Gładycha, już z nowymi zdjęciami i z nową, zupełnie różną od poprzedniej sylwetką. Z punktu widzenia nabywcy pierwszej części książki można by powiedzieć, że wiodący specjaliści w temacie popełnili kompromitujący błąd, ale czy na pewno? Ale może tylko ja, sam mając na koncie trochę researchu i publikacje w tym temacie, próbuję zdjąć z autorów i pośrednio z siebie odium odpowiedzialności? Jednak mam nadzieję, że coś jest w tym moim myśleniu :). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.