Skocz do zawartości

Skrzydlata Polska - Klub 1:72


barszczo

Rekomendowane odpowiedzi

Zapraszam do kontynuowania lektury Kącika 1:72 ze Skrzydlatej Polski rozpoczętego w wątku Jak hartowała się stal. Kończymy rok 1988. Dzisiaj kolejne modele czytelników, relacje z imprez modelarskich, plany Lima 5 i 6 i oczywiście nowości modelarskie. Ciekawym wątkiem są dylematy dotyczące sędziowania zawodów modeli redukcyjnych w artykule: Niski poziom...sędziów. Dawniej było naprawdę zupełnie inaczej niż teraz. Sędziowano na zupełnie innych zasadach, według regulaminu APRL, a kluczem do sukcesu była tajemna "Dokumentacja" którą dziś można stworzyć w niecałą godzinę co wtedy tak oczywiste nie było. Zapraszam tu do wspomnień pana Andrzeja Ziobera którego model Li-2 możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej jak i zresztą samego pana Andrzeja który załapał się na jednym ze zdjęć. Brakuje mi kilku końcowych numerów niestety, musiałem kiedyś komuś pożyczyć jakieś plany i przepadły. Numery kolejno: 29, 31, 33, 34, 35, 37, 41, 44, 50, 52/1988.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez barszczo
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki on tam był kultowy.  Bardzo nadużywane słowo ostatnio.  Był jedyny , bo w tej biedzie nic innego nie było   . Wychodził  1 raz  na 2 tygodnie ( średnio ) . Od 1983  roku  poza planami i relacjami z wystaw nie było tam prawie nic co by młodemu modelarzowi pomogło w doskonaleniu warsztatu.  Czyli była to pomoc dla tych co mieli dostęp do dobrych modeli , a nie tych co się chcieli nauczyć sklejać , albo mieszkali w małym miasteczku , albo na wsi gdzie nie było kogoś  kto sklejał  na trochę powazniej , o klubie jak w Warszawie nie wspominając, a potrzebowali się czegoś praktycznewgo dowiedzieć.  Reszta ogladając zdjęcia miała  tylko slinotok , że takie modele wychodzą. Nawet te pochodzące z Czechosłowacji w  znacznej części były nie do zdobycia  w normalnej sprzedaży.   A plany odkładało się  na później by  je później wyrzucić  bo po 1989 okazało  się że to modelarstwo wygląda inaczej . 

 

Plany Lim 6   - OK  , a był artykuł jak  takiego  LIM -a zrobić z zestawu KP  , bo nie przypominam sobie  ?  A zapomniałem toż  model KP też trzeba było najpierw zdobyć  , bo w sprzedaży  był  raz na  długi czas. 

 

Książka Wagnera jako wtedy jedynie coś pomagała, a tez była nie bez wad. 

Modelarze kartonowi byli w o wiele lepszej sytuacji bo w  tzw " białej serii "  wychodziły konkretne poradniki  z cykli  " Budowa kartonowych modeli .... " , które faktycznie  wskazywały jak rozwiązać ten czy inny problem. 

 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz racje Kolego, że z kultowością nie należy przesadzać. I oczywiście słuszna uwaga, że w Klubie 1:72 nie było miejsca na porady dla tych, którzy zaczynali budować modele plastikowe. Jednak największe znaczenie tego działu polegało na tym, że średnio co dwa  tygodnie pojawiało się lotnicze modelarstwo redukcyjne w sferze publicznej. Dzięki tym tekścikom ludzie (w  tym ci, którzy należeli do lotniczych środowisk opiniotwórczych) zaczęli uczyć się patrzeć na „tych sklejaczy plastikowych zabawek” (jak nas  wtedy nazywano), jak na modelarzy - modelarzy „równorzędnych” z innymi modelarzami zajmującymi się budową modeli lotniczych w ramach lotniczego sportu modelarskiego. To właśnie m.in. dzięki tym pierwszym krótkim tekścikom także łatwiej nam (piszę  „nam”, bo brałem w tym udział) było rozmawiać z władzami APRL i uzyskać możliwość organizowania Mistrzostw Polski w modelarstwie redukcyjnym.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tu się Andrzeju całkowicie zgadzamy . Funkcja promocyjna modelarstwa redukcyjnego  całkowicie  spełniona była.   Tylko  co modelarzowi  z przysłowiowej  Koziej Wólki  po planach  Ki - 84   jak on takiego modelu na oczy nie widział , a w gazecie  o budowie  modeli ( w tym od podstaw  )  ani słowa  , żeby sobie chociaz na początek zaczał dłubać.  

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie, osoby mieszkającej na wsi, gdzie jedynym sklepami gdzie można było kupić jakikolwiek model był kiosk RUCHu i sklep tzw „chemiczny” (zdarzały się modele Plasticarta i Plastyka) to Klub 1:72 był jedynym oknem na modelarski świat (pod warunkiem, że udało mi się jeszcze kupić Skrzydlatą Polskę). Dzięki niemu mogłem poznać jakieś tajniki F-14A Tomcat i F-16A Fighting Falcon i dlatego dla mnie jest to pozycja kultowa i taka pozostanie. Oczywiście brakowało w nim typowych porad ale… właśnie uważany czytelnik mógł wyhaczyć jak co zrobić przy opisie modelu samolotu P-38 Lightning z FROGa/NOVO.  Ba, nawet rysunki były jak samodzielnie wytoczyć osłonę kabiny co było dla mnie jako dzieciaka czymś wielkim ! Pamiętam jak czytałem ten artykuł z otwartą gębą! To było dla mnie coś ! No i zdjęcia z konkursów modelarskich kolejny dla mnie smaczek, na który czekałem…. Co tam, że zdjęcia czarno białe, co z tego, że niewyraźne ale były, coś na nich widziałem i widziałem przepięknie wykonane modele, których na żywo nigdy nie miałem okazji zobaczyć a Klub 1:72 jak najbardziej pozwalał mi się zbliżyć do modelarstwa redukcyjnego.  Dlatego dla mnie to pozycja kultowa. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, merlin_70 napisał:

A tu się Andrzeju całkowicie zgadzamy . Funkcja promocyjna modelarstwa redukcyjnego  całkowicie  spełniona była.   Tylko  co modelarzowi  z przysłowiowej  Koziej Wólki  po planach  Ki - 84   jak on takiego modelu na oczy nie widział , a w gazecie  o budowie  modeli ( w tym od podstaw  )  ani słowa  , żeby sobie chociaz na początek zaczał dłubać.  

 

 

 

 

 

 

Ja mieszkałem w takiej „koziej wólce” i dzięki temu, że nawet nie mając modelu takiego Ki-84 przynajmniej widziałem, że taki smaolot w ogóle istniał i jak wyglądał. Nawet nie mając modelu takiego samolotu zawsze mogłem wykonać go sobie samemu z kartonu albo wyrzeźbić z drewna wykazując się kreatywnością. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta kreatywność była koniecznością w tamtych czasach. I - paradoksalnie - dała znakomite rezultaty, bo SAMI nauczyliśmy się szukać koncepcji budowy modeli, co potem przełożyło się pierwsze dobre rezultaty w „zderzeniu” z zachodnimi modelarzami, którzy mieli wszystko „podane na tacy ”, od nieskrępowanego dostępu do farb, przez zestawy, o których my nawet nie mieliśmy pojęcia, że istnieją, przez techniki i narzędzia modelarskie, do literatury merytorycznej włącznie. Moje modele A-12 i Li-2 wygrywały w zachodnich konkursach, bo były „inne” (bardziej oryginalne) niż wtedy typowe modele wystawiane tam do konkursów. Również w dużym stopniu Klub 1:72 przyczynił się w Polsce (także w małych miastach!) do powstawania klubów modelarskich, które na początku stały się szkołą modelarstwa  redukcyjnego dla tych mniej zaawansowanych miłośników tego hobby. Pamiętam, że jako bardzo młody człowiek nie mający w mojej rodzinnej Częstochowie nikogo, kto by mi pokazał, że nie tylko można skleić  zestaw, ale można go także przerabiać i „udokładniać”, gdy pojechałem pierwszy raz do Wrocławia, to tamtejsi wspaniali modelarze Rysiu Szerer, Staszek Thier i Jurek Jabłoński  pokazali mi, jak robić modele, to dosłownie „otwarły mi się oczy” i już niedługo potem zrobiłem swojego  Jaka-9 z zestawu Jak-1 i Mi-4 z Plasticarta, którymi rozpocząłem wygrywanie w polskich konkursach. A Skrzydlata faktycznie była wtedy dla takich jak ja, „jedynym oknem na świat” modelarstwa i lotnictwa. Więc moim zdaniem nie warto teraz wypisywać czego nie było  w tej gazecie (bo oczywiście nie było wielu rzeczy) lecz z szacunkiem docenić to, co było, bo akurat to, co rzeczywiście było, to i tak było BARDZO DUŻO, jak na ówczesne realia naszego kraju!

Edytowane przez Andrzej Ziober
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Andrzej Ziober napisał:

Ta kreatywność była koniecznością w tamtych czasach. I - paradoksalnie - dała znakomite rezultaty, bo SAMI nauczyliśmy się szukać koncepcji budowy modeli, co potem przełożyło się pierwsze dobre rezultaty w „zderzeniu” z zachodnimi modelarzami, którzy mieli wszystko „podane na tacy ”, od nieskrępowanego dostępu do farb, przez zestawy, o których my nawet nie mieliśmy pojęcia, że istnieją, przez techniki i narzędzia modelarskie, do literatury merytorycznej włącznie. Moje modele A-12 i Li-2 wygrywały w zachodnich konkursach, bo były „inne” (bardziej oryginalne) niż wtedy typowe modele wystawiane tam do konkursów. Również w dużym stopniu Klub 1:72 przyczynił się w Polsce (także w małych miastach!) do powstawania klubów modelarskich, które na początku stały się szkołą modelarstwa  redukcyjnego dla tych mniej zaawansowanych miłośników tego hobby. Pamiętam, że jako bardzo młody człowiek nie mający w mojej rodzinnej Częstochowie nikogo, kto by mi pokazał, że nie tylko można skleić  zestaw, ale można go także przerabiać i „udokładniać”, gdy pojechałem pierwszy raz do Wrocławia, to tamtejsi wspaniali modelarze Rysiu Szerer, Staszek Thier i Jurek Jabłoński  pokazali mi, jak robić modele, to dosłownie „otwarły mi się oczy” i już niedługo potem zrobiłem swojego  Jaka-9 z zestawu Jak-1 i Mi-4 z Plasticarta, którymi rozpocząłem wygrywanie w polskich konkursach. A Skrzydlata faktycznie była wtedy dla takich jak ja, „jedynym oknem na świat” modelarstwa i lotnictwa. Więc moim zdaniem nie warto teraz wypisywać czego nie było  w tej gazecie (bo oczywiście nie było wielu rzeczy) lecz z szacunkiem docenić to, co było, bo akurat to, co rzeczywiście było, to i tak było BARDZO DUŻO, jak na ówczesne realia naszego kraju!

Dokładnie tak ! Dla mnie to było nie tylko ale i drzwi na świat ! Taka inicjatywa jak Klub 1:72 dawała jeszcze jedno a mianowicie zapoznanie się z nowościami modelarskimi i ogólnie rynkiem modeli redukcyjnych, które można było kupić w CSH. To już w jakiś sposób pozwalało na zapoznanie się z modelami jakie bardziej świadomi można było kupować w oficjalnej sprzedaży a mianowicie powiewie świeżości w postaci modeli Matchboxa pamiętam drogich jak diabli ! No ale to był zachód i o tym mówił mi właśnie Klub 1:72. Pamiętam nawet artykuł, w którym ta kwestia była poruszana. Dlatego ja nie krytykuję Klubu 1:72 a raczej cieszę się, że w ogóle był i była taka inicjatywa bo znajdowałem w nim to czego nie mogłem znaleźć w Modelarzu wydawanym przez LOK. W Modelarzu pisali głównie o modelach pływających i latających, rzadziej jeżdżących ale sporadycznie na temat modeli redukcyjnych z tworzyw sztucznych natomiast Klub 1:72 trafiał w punkt i uzupełniał tą lukę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kultowość to zawsze rzecz indywidualna. Trudno dyskutować o tak subiektywnym temacie.

To co klub 1:72 mógł zrobić każdemu to rozpalić wyobraźnię. Te krótkie teksty i marne, z dzisiejszego punktu widzenia, zdjęcia pokazywały jak mogą wyglądać modele. Do dziś pamiętam skromną fotkę modelu P-51 'This Is It!' Masona wykonanego przez modelarza, chyba  z klubu 'Śmigiełko'. Prosty model, bez otwarć i żadnej waloryzacji. Ale wszystko było  tak idealnie równe, proste i dokładne, że nie mogłem wyjść z podziwu.

Zdjęcie oryginału przewija się przez książki i sieć i zawsze lekko się przy nim rozrzewniam.352nd_FG_P-51D_This_Is_It_44-14911_PZ-M_Człowiek patrzył na te zdjęcia i też tak chciał. A jak już bardzo chciał, to zaczynał kombinować. Pierwsze drobne przeróbki i samodzielne dodatki, pierwsze,  nieudolne jeszcze próby zrobienia makiet silników i upchnięcia ich w otwartym kadłubie, nieporadnie zaimitowane elementy konstrukcji. Ale wyobraźnia była już rozpalona i nie pozwalała na przymknięcie oka na wyraźnie widoczne niedoskonałości. Trzeba było  lepiej, staranniej.

Poza tym klub był modelarskim kolegą. O modelarzy w grupie znajomych wcale niekoniecznie było tak łatwo. Jeśli już ktoś się tym interesował, to często przelotnie, a inne atrakcje życia młodego człowieka wypierały modelarstwo. Co dwa tygodnie można było złapać kontakt z hobby - 'pogadać' o modelach, przejąc się problemami, 'usłyszeć' nowe historie. Takie forum internetowe sprzed pół wieku :).

Edytowane przez greatgonzo
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze dla porządku dodam, że w okresie, o którym mówimy redaktorem naczelnym SP był Pan Jerzy Konieczny. To kolejny człowiek, o którym chyba większość modelarzy redukcyjnych (tych młodszych) nie ma zielonego pojęcia, a przecież to On zdecydował o przeznaczeniu miejsca na Klub 1:72 w gazecie TYPOWO LOTNICZEJ, chociaż w tamtym czasie spotykało się to także z takimi negatywnymi opiniami, że to marnowanie powierzchni gazety na „jakieś plastikowe zabawki”. Mimo tych opinii red. Konieczny nie wycofał swojego wsparcia tej inicjatywie, więc uważam, że należy się mu za to nasza pamięć!

Edytowane przez Andrzej Ziober
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Andrzej Ziober napisał:

To jeszcze dla porządku dodam, że w okresie, o którym mówimy redaktorem naczelnym SP był Pan Jerzy Konieczny. To kolejny człowiek, o którym chyba większość modelarzy redukcyjnych (tych młodszych) nie ma zielonego pojęcia, a przecież to On zdecydował o przeznaczeniu miejsca na Klub 1:72 w gazecie TYPOWO LOTNICZEJ, chociaż w tamtym czasie spotykało się to także z takimi negatywnymi opiniami, że to marnowanie powierzchni gazety na „jakieś plastikowe zabawki”. Mimo tych opinii red. Konieczny nie wycofał swojego wsparcia tej inicjatywie, więc uważam, że należy się mu za to nasza pamięć!

Zgadzam się i podpisuję się pod tym !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, greatgonzo napisał:

Kultowość to zawsze rzecz indywidualna. Trudno dyskutować o tak subiektywnym temacie.

To co klub 1:72 mógł zrobić każdemu to rozpalić wyobraźnię. Te krótkie teksty i marne, z dzisiejszego punktu widzenia, zdjęcia pokazywały jak mogą wyglądać modele. Do dziś pamiętam skromną fotkę modelu P-51 'This Is It!' Masona wykonanego przez modelarza, chyba  z klubu 'Śmigiełko'. Prosty model, bez otwarć i żadnej waloryzacji. Ale wszystko było  tak idealnie równe, proste i dokładne, że nie mogłem wyjść z podziwu.

Zdjęcie oryginału przewija się przez książki i sieć i zawsze lekko się przy nim rozrzewniam.352nd_FG_P-51D_This_Is_It_44-14911_PZ-M_Człowiek patrzył na te zdjęcia i też tak chciał. A jak już bardzo chciał, to zaczynał kombinować. Pierwsze drobne przeróbki i samodzielne dodatki, pierwsze,  nieudolne jeszcze próby zrobienia makiet silników i upchnięcia ich w otwartym kadłubie, nieporadnie zaimitowane elementy konstrukcji. Ale wyobraźnia była już rozpalona i nie pozwalała na przymknięcie oka na wyraźnie widoczne niedoskonałości. Trzeba było  lepiej, staranniej.

Poza tym klub był modelarskim kolegą. O modelarzy w grupie znajomych wcale niekoniecznie było tak łatwo. Jeśli już ktoś się tym interesował, to często przelotnie, a inne atrakcje życia młodego człowieka wypierały modelarstwo. Co dwa tygodnie można było złapać kontakt z hobby - 'pogadać' o modelach, przejąc się problemami, 'usłyszeć' nowe historie. Takie forum internetowe sprzed pół wieku :).

Bardzo dobrze napisane i celnie !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takich, którzy kupowali "SP" głównie dla Klubu 1:72 było jednak sporo, decyzja Redaktora Naczelnego była dobra również z biznesowego punktu widzenia. Pamiętam, że trudniej było kupić ten tygodnik, gdy na przedostatniej stronie było coś dla nas.   To samo było z L+K w KMPiK. Znikał natychmiast, gdy było w nim coś przydatnego, jak schematy malowań, albo plany. Pewnie efekt bezrybia, ale SP to wyczuła. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, letalin napisał:

Takich, którzy kupowali "SP" głównie dla Klubu 1:72 było jednak sporo, decyzja Redaktora Naczelnego była dobra również z biznesowego punktu widzenia. Pamiętam, że trudniej było kupić ten tygodnik, gdy na przedostatniej stronie było coś dla nas.   To samo było z L+K w KMPiK. Znikał natychmiast, gdy było w nim coś przydatnego, jak schematy malowań, albo plany. Pewnie efekt bezrybia, ale SP to wyczuła. 

Całkowita zgoda. W niektórych kioskach to Skrzydlatej Polski nawet nie można było dostać i się jeździło do większego miasta by dorwać Skrzydlatą Polskę i Małego Modelarza.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To się wszystko zgadza . Na bezrybiu i rak ryba . Wśród  ślepców jednooki królem . Temat jak był ciekawy to schodziło. Jak nie dla siebie to dla kolegi na zamianę . Wszystko schodziło  bo taka w tej materii bieda była . A jak samolot był zachodni , albo japoński lub włoski to tym bardziej . Przypominam , ze to były czasy gdzie wartość miał towar , a nie pieniądz. Kioskarka to był ktoś  odkładała SP , Morze  i  Małego Modelarza.   2 broszury klubu  1/72 tez zawierały tylko plany . Porady i pomoc dla modelarza to po 89 roku  Lotnictwo ( to pierwsze ) , Aerotechnika lotnicza i "Skrzydła w miniaturze ".

Poza tym wszystkie książki w bibliotekach po lotnictwie miały powyrywane co ciekawsze strony .

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, merlin_70 napisał:

To się wszystko zgadza . Na bezrybiu i rak ryba . Wśród  ślepców jednooki królem . Temat jak był ciekawy to schodziło. Jak nie dla siebie to dla kolegi na zamianę . Wszystko schodziło  bo taka w tej materii bieda była . A jak samolot był zachodni , albo japoński lub włoski to tym bardziej . Przypominam , ze to były czasy gdzie wartość miał towar , a nie pieniądz. Kioskarka to był ktoś  odkładała SP , Morze  i  Małego Modelarza.   2 broszury klubu  1/72 tez zawierały tylko plany . Porady i pomoc dla modelarza to po 89 roku  Lotnictwo ( to pierwsze ) , Aerotechnika lotnicza i "Skrzydła w miniaturze ".

Poza tym wszystkie książki w bibliotekach po lotnictwie miały powyrywane co ciekawsze strony .

 

Mój kolega ma do dzisiaj zeszyt z wklejonymi zdjęciami samolotów z książek wypożyczanych w miejskiej bibliotece. Barbarzyńca. Inny "zgubił". Zapłacenie kary było tańsze, niż kupno  na rynku wtórnym. 

  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, letalin napisał:

Mój kolega ma do dzisiaj zeszyt z wklejonymi zdjęciami samolotów z książek wypożyczanych w miejskiej bibliotece. Barbarzyńca. Inny "zgubił". Zapłacenie kary było tańsze, niż kupno  na rynku wtórnym. 

Ja znów do dzisiaj mam gdzieś zeszyt z powycinanymi działami Perły z lamusa. Dzięki temu miałem okazję poznać samoloty drugowojenne o których nawet mi się nie śmiało. Wycinałem także Klub 1:72 i też mam je gdzieś pokitrane :). Książek z biblioteki natomiast nigdy nie niszczyłem  ale Twój kolega przynajmniej miał pomyślunek by pozostawić sobie tej wiedzy chociaż niszczenia książek z biblioteki nie popieram. 

 

  • Like 1
  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, letalin napisał:

Mój kolega ma do dzisiaj zeszyt z wklejonymi zdjęciami samolotów z książek wypożyczanych w miejskiej bibliotece. Barbarzyńca. Inny "zgubił". Zapłacenie kary było tańsze, niż kupno  na rynku wtórnym. 

No włąśnie, przez takich "Kolegów" zwykły entuzjasta modelarstwa lub lotnictwa w końcu trafił w bibliotece długo szukaną ksiąźkę (której nie udało mu się trafić w księgarni lub po prostu czasami nie było go stać na kupno) a tam ZOONK!!!!!!!!!; ani sobie nie pooglądał obrazków, ani nie poczytał (bo na drugiej stronie tekstu był rysunek lub zdjęcie) :nienie:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Staryfajter1954 napisał:

Ja znów do dzisiaj mam gdzieś zeszyt z powycinanymi działami Perły z lamusa. Dzięki temu miałem okazję poznać samoloty drugowojenne o których nawet mi się nie śmiało. 

 

Nazwa tego działu chyba się zmieniała. Były "Samoloty 39-45",  cykl pierwszowojennych, "Samoloty, z którymi walczyli Polacy". To ostatnie było jedynym znanym mi żródłem wiedzy o wyglądzie maszyn państw Osi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.07.2021 o 13:47, greatgonzo napisał:

To co klub 1:72 mógł zrobić każdemu to rozpalić wyobraźnię. Te krótkie teksty i marne, z dzisiejszego punktu widzenia, zdjęcia pokazywały jak mogą wyglądać modele.

I tak dokładnie było w moim przypadku. Dzięki temu klubowi i dziełu pana Wagnera, spojrzałem jako nastolatek na to hobby nieco inaczej. To już nie był kolejny samolocik KP upolowany w Harcerzu według listy z boku pudełka, tylko  miniaturka prawdziwego samolotu którą wypadałoby odtworzyć jak najzgodniej z oryginałem. To wtedy właśnie, tak mniej więcej w połowie lat osiemdziesiątych, każdy z moich nowych modeli zaczął dostawać coś więcej niż tylko to co było w pudełku. Choćby rozciągniętą antenę, pasy przycinane żyletką ze sreberka z czekolady, rozciętą owiewkę czy przewody na goleniach jak znalazłem zdjęcie. To już było coś innego. Pamiętam odwiedzających mnie w tym czasie kolegów też sklejaczy. Większość nie mogła pojąć po co to robię. Ale była też mała grupka która oglądała, pytała, podpatrywała i potem podczas rewizyty widziałem na ich modelach to co zobaczyli u mnie, a także inne rzeczy na które nie wpadłem. I oczywiście podłapywałem, i wprowadzałem to u siebie czasem modyfikując... i tak dalej, i tak dalej. Z tymi ludźmi mam serdeczny kontakt do dzisiaj.

A wracając do SP, to rozpoczynamy rok 1989. Na początek Królowa czyli plany Iskry, modele czytelników i nowości. Przede wszystkim RWD-8 którego plany pojawiły się już od kolejnego numeru SP, no i Lublin w skali 1:48. W tym czasie skala 1:48 zaczęła u mnie przeważać dzięki modelom Revell, Smer i OEZ przywożonym z Czechosłowacji. I tak mi już zostało, choć kupka 1:32 mocno się powiększa w ostatnim czasie. Numery kolejno: 1, 3, 5, 7, 9 ,11/1989:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez barszczo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomimo kultowości Skrzydlata Polska w tej formie nie przetrwała transformacji. Choć, desperacko bronił jej pozycji na rynku Redaktor Naczelny. Aero technika lotnicza 1990/4

sp 1.jpg

sp.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miało być częściej, a jest coraz rzadziej. Niestety, praca pochłania coraz więcej mojego czasu, a w rzadkich wolnych dniach nic się kompletnie nie chce. Sezon wakacyjny w branży lotniczej wybuchł na całego, a do roboty mniej niż połowa załogi sprzed pandemii. Ale dość narzekania, kolejna mała porcja rocznika 1989. Kontynuujemy rysunki i zdjęcia RWD-8, nowe P-11C z Siedlec i P-24 z Lublina i modele czytelników. Numery kolejno: 13, 16, 18, 20, 23, 25/89.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez barszczo
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Kolejna porcja rocznika 1989. Dziś plany Hellcata, Ła-5 i Czapli. Na koniec modele czytelników - polskie samoloty Września 1939 z okazji 50 rocznicy wybuchu Drugiej Wojny Światowej. Numery: 26, 30, 32, 34, 36, 37/1989

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez barszczo
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kontynuacja rocznika 1989. Dzisiaj recenzja kalek firmy GRC na P-40B i Hellcata (miał ktoś z nimi do czynienia?), zdjęcia szczegółów Czapli, plany F-16A i nowość  Amiot 143 Hellera w edycji Smera. Numery kolejno: 39, 40, 42, 44, 45, 46/1989:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez barszczo
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.