Skocz do zawartości

RAF Heinkel He 111 H-6 'Delta Lily" - Airfix 1/72


Usul

Rekomendowane odpowiedzi

To nie jest kwestia etapu, tylko kwestia podejścia. Ostatecznie kwestia odpowiedzialnej decyzji. To nie znaczy, że wdrożenie zasady oznaczać będzie natychmiastowy sukces i doskonały efekt. Ale natychmiastowy postęp już tak. Zdaję sobie sprawę, że trudno w to uwierzyć. Przerabiałem identyczny problem ucząc ludzi rysunku i tylko nieliczni byli w stanie pogodzić się ze wskazówkami nauczyciela. Większość nie mogła zaakceptować metody. Malowanie marmurku dlatego, że jest dość miejsca, to działanie dokładnie odwrotne: szukanie atrakcyjnych technik zamiast rozwiązań dla konkretnych rzeczy.

 Oczywiście można szukać swojej drogi, ale to w kategoriach sposobów na uzyskanie określonych efektów. Ogólna metoda się nie zmieni. Owszem, z definicji nie musi być jedyna, ale to jest metoda definiowalna i uzasadniona. Twoje działania (sorki, że personalnie - właśnie zostałeś jednogłośnie wybrany na reprezentanta powszechnego obecnie podejścia do budowy modeli 😉 ) nie mają  tych cech, prawda? I jak dotąd nie spotkałem się, by ktoś przedstawił jakąkolwiek alternatywną metodę. Z definicją i uzasadnieniem.

Ze swoją drogą też trzeba uważać.  Czasem kończy się ona przyznaniem modelarzowi rozpoznawalnego, indywidualnego stylu. Rzecz powszechnie rozumiana, jako uznanie wysokiego poziomu  jego działań, ale z punktu widzenia realizmu wyglądu modeli to jest znamię porażki.  Modele w czyimś, indywidualnym stylu mogą być nawet  i obiektywnie piękne, ale na pewno nie realistyczne. No dobra, jeden może. Więcej już nie.

Szukanie głębi w wyglądzie modelu, gdy nie wie się czym jest ta głębia, nie różni się niczym od szukania magnurbela na plaży.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że większość z nas się zgodzi, że omawiana tu "kratka" jest trochę zbyt wyraźna, rzuca się w oczy i wygląda średnio naturalnie.

Czy skoro @greatgonzostwierdzasz, że autor ma złe podejście, jesteś w stanie napisać jakie powinno być "dobre" podejście? Pytam całkowicie poważnie, nie jest to sarkastyczne czy prześmiewcze. Możesz napisać, jak Ty byś podszedł do malowania ot chociażby górnych powierzchni tego Heinkla? Od czego wyszedł, jak przeprocesował? I przede wszystkim co mnie ciekawi, skąd wiedział co zrobić, żeby wyszło tak jak sobie to zakładasz?

 

5 godzin temu, greatgonzo napisał:

Ze swoją drogą też trzeba uważać.  Czasem kończy się ona przyznaniem modelarzowi rozpoznawalnego, indywidualnego stylu. Rzecz powszechnie rozumiana, jako uznanie wysokiego poziomu  jego działań, ale z punktu widzenia realizmu wyglądu modeli to jest znamię porażki. 

W tym miejscu pozwolę się z Tobą nie zgodzić - wydaje mi się, że wiem (i chyba nie tylko ja) kogo masz tu na myśli, co zresztą zaznaczyłeś w miarę wyraźnie w wątku warsztatowym mojego Tempesta przy etapie malowania. Natomiast uważam że "realizm modeli" i efektowne wizualnie malowanie czy weathering mogą iść ze sobą w parze. Owszem, powtarzane na wielu miniaturach powodują "przyzwyczajenie" do autora, ale nadal często są to obiekty, które gdyby były sfotoszopowane na zdjęcie B&W lub z tłem z danej epoki często przez chwilę krótszą lub dłuższą sprawią, że dwa razy się zastanowię czy jest to może oryginalna fotka, a nie model. Albo inaczej - jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której nabrałbym się na opis w stylu lotnisko pod Londynem, 1940.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie możesz wiedzieć, bo ja sam nie mam pojęcia :). Nie mówię o nikim konkretnym. Po prostu zetknąłem się kilkukrotnie z tak wyrażonym komplementem i za każdym razem myślałem sobie: O matko! Żeby to mnie nigdy nie spotkało!

 

Kogo tak naznaczyłem w  wątku o Tempeście?

 

Realizm wyglądu modeli, rozumiany literalnie, bez cudzysłowu, w zasadzie zawsze oznaczać będzie efektowne wizualnie malowanie, czy weathering. Tu nie ma strachu.

Wiem, że jest wielu modelarzy, którzy zdjęcie modelu w sieci uważają za ostateczny, docelowy efekt ich pracy. Ich sprawa i żadne zło. Ja jednak o tym nie mówię. Wypowiadam się wyłącznie o modelu widzianym na żywo, gołym okiem. Szopowane zdjęcie,  edytowane do monochromatycznego formatu może być realistyczne do bólu i niewiele to nam mówi o tym jak faktycznie wygląda model. Nieszopowane zresztą, też może nas oszwabić, ale z praktycznych względów przyjmujemy to z dobrodziejstwem inwentarza. Tu już typ, który widzi model musi sam zdecydować , czy niedoskonałość zdjęcia wymaga jakiejś poprawki na otrzymywane komentarze.

 

Ależ ja przecież napisałem na czym polega właściwe, w omawianym kontekście, podejście. Wiele razy i tu też. Przedstawiam metodę, czyli sposób działania mający na celu uzyskanie uzyskanie dobrego rezultatu, niezależnie od tematu pracy. Podejście to określony schemat postępowania, nie konkretne techniki zastosowane na modelu. Wspomniałem i podtrzymuję, że tu, w  doborze technik,   jest miejsce na szukanie swojej drogi, alternatywnych rozwiązań, innego sposobu.

Zauważ, że ja bardzo rzadko mówię o konkretnych modelarskich czynnościach przy malowaniu. Raz, że mają one drugorzędne znaczenie w sensie, że dany efekt można uzyskać różnymi sposobami i w sensie, że są mniej istotne niż to ogólne podejście. Jedną z podstaw owego dobrego podejścia jest wiedza, co chce się osiągnąć. Skąd niby ja mam wiedzieć jak wyglądał jakiś Heinkel w teutońskim kamuflażu i RAFowskich oznaczeniach? Że nie był w kratkę, to wiem, ale przecież nie pytasz co zrobiłbym, żeby nie było kratki.

W ogóle fakt, że poruszasz tu  kwestię konkretnych działań na powierzchni modelu sugeruje, wg mnie, że też masz kłopot z uwierzeniem w znaczenie odpowiedniego podejścia i wolisz sprowadzić zagadnienie do zestawienia malarskich sztuczek.

Wg mnie nie oznacza z automatu, że tak jest, naturalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, greatgonzo napisał:

W ogóle fakt, że poruszasz tu  kwestię konkretnych działań na powierzchni modelu sugeruje, wg mnie, że też masz kłopot z uwierzeniem w znaczenie odpowiedniego podejścia i wolisz sprowadzić zagadnienie do zestawienia malarskich sztuczek.

Wg mnie nie oznacza z automatu, że tak jest, naturalnie.

A czy modelarstwo - koniec końców - to właśnie nie jest dokładnie zagadnienie malarskich sztuczek? W końcu najczyściej sklejony i poszpachlowany model dalej ma kolor szarego tworzywa :) dlatego takie pytanie zadałem.

 

Możemy dywagować o tym choćby czy w realu kratka na Heinklu była czy nie (wiemy że nie, to tylko przykład), dużo osób wytyka w różnych wątkach nierealistyczny wygląd, ale niewielu użytkowników potrafi napisać jak oni podeszliby do tematu żeby osiągnąć efekt bardziej zbliżony do "rzeczywistości".

 

Żadnym wirtuozem tworzywa nie jestem, artystą malarzem tym bardziej. A na forum po prostu szukam trików i technik, które pozwolą mi zrobić model nie wyglądający jak metalowa zabawka firmy SIKU. 😉

 

3 godziny temu, greatgonzo napisał:

Kogo tak naznaczyłem w  wątku o Tempeście?

KFSa :)

 

P.S. zadam swoje pytanie inaczej - kto na tym forum ma wg Ciebie dobre podejście, który wątek warsztatowy jest "podręcznikiem", z którego możnaby się nauczyć? Tylko proszę nie zasuwaj Irkiem-M1, Mikołajem albo Marcinem Witkowskim, bo to są poziomy dla szarych sklejaczy jak ja nieosiągalne :szczerbol:

Edytowane przez jachud3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, jachud3 napisał:

Czy skoro @greatgonzostwierdzasz, że autor ma złe podejście, jesteś w stanie napisać jakie powinno być "dobre" podejście?

 

7 godzin temu, greatgonzo napisał:

Przedstawiam metodę, czyli sposób działania mający na celu uzyskanie uzyskanie dobrego rezultatu, niezależnie od tematu pracy. Podejście to określony schemat postępowania, nie konkretne techniki zastosowane na modelu. Wspomniałem i podtrzymuję, że tu, w  doborze technik,   jest miejsce na szukanie swojej drogi, alternatywnych rozwiązań, innego sposobu.

 

gonzo-muppet-muppets.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, mylisz się Łukaszu. Niestety, bo sugerowana riposta jest mega cool :).

To, że nie odpowiedziałem w tym poście, nie zmienia faktu, że napisałem to wielokrotnie wcześniej, co automatycznie oznacza, że jestem  w stanie to zrobić. Wróć! Racja,  byłem.  Ale ciągle jeszcze dam radę.

 

Ale po kolei.

 

11 godzin temu, jachud3 napisał:

KFSa :)

 

Chyba wrócę do tego wątku, bo jestem aż ciekawy. Kamil Feliks akurat wg mnie nie podpada pod ten paragraf. W ogóle,  koledzy  zarabiający na modelarstwie to jest inna para kaloszy i z zasady działają oni w innym układzie odniesienia niż klasyczni hobbyści.

 

21 godzin temu, jachud3 napisał:

jak Ty byś podszedł do malowania ot chociażby górnych powierzchni tego Heinkla? Od czego wyszedł, jak przeprocesował? I przede wszystkim co mnie ciekawi, skąd wiedział co zrobić, żeby wyszło tak jak sobie to zakładasz?

To są zasadne pytania. Nie odpowiedziałem na nie bezpośrednio od razu, bo chciałem by wyraźnie wybrzmiała różnica między ogólnym podejściem,  a sztuczkami malarskimi.

 

Najpierw dowiedziałbym się co chcę namalować. To jest podstawowa czynność, przed odkręceniem jakiegokolwiek słoiczka z farbą. W ogóle przed budową modelu, ale teraz jest gadka o malowaniu. Żeby malowanie było realistyczne muszę wiedzieć jak ma wyglądać skończony model. Potrzebna tu jest szeroko rozumiana kwerenda obejmująca zasady malowania, eksploatacji, zwyczaje po przejęciu wrogiego samolotu, materiał zdjęciowy, analizę obiektów rzeczywistych, relacje uczestników zdarzeń itd.  To wcale nie znaczy, że koniecznie trzeba poświęcić dziesięć pokoleń na studia i dopiero w jedenastym pokoleniu ktoś może chwycić za aerograf. Można i tak, ale zakres kwerendy w metodzie jest nieistotny. Im więcej tym lepiej, pewnie. Warto przy tym uwzględnić, że wiele występujących tu elementów ma charakter uniwersalny i w ogóle, modelarze próbujący wykonać realistyczne modele i tak mają całkiem solidny fundament wiedzy historycznej. Dodatkowa robota nie jest aż tak ogromna. Ale jeśli do zbudowania obrazu gotowego modelu wystarczy komuś rzut oka na bokorys, to metoda działa tak samo. Tylko wzrasta ryzyko popełnienia rażących błędów,  a w kwestii szczegółów śladów eksploatacji będą one niemal  pewne. Ja musiałbym się dokształcić bo niemieckie samoloty są mi niemal nieznane.

Gdy już dokładnie widziałbym oczami wyobraźni ten gotowy model, zastanowiłbym się jak to wymalować. I tu jest miejsce na skąd bym wiedział co, żeby wyszło.

Po pierwsze, malując wiedziałbym co chcę namalować. Znając efekt docelowy będę widział co ostatecznie chcę osiągnąć danym pryśnięciem. Jeżeli potrzebny mi będzie preshading w jakiejś formie, to będę wiedział co ma on przedstawić.

To jest dobry przykład.

Preshading pojawił się jako próba zobrazowania nierówności blach poszycia samolotu. Ktoś zauważył, że wybrzuszona blacha tworzy określony układ światłocienia i postanowił zobrazować to laserunkowym malowaniem. Pomysł chwycił i modelarze zaczęli masowo go naśladować. Bezrefleksyjne naśladownictwo doprowadziło do masowego powstawania modeli w kratkę. Towarzysząca nowości atrakcyjność przeminęła i konflikt pokratkowanych modeli z realistycznym wyglądem stał się oczywisty. Kratka w zasadzie zniknęła, ale i tak dalej nikt nie zastanawia się nawet po co zaciemnia okolice linii podziałowych.  Jedynym tematem rozważań jest to, czy podkład zamalował się za bardzo czy nie. Za bardzo do czego?

Żeby model był realistyczny każda sztuczka malarska musi służyć określonemu i znanemu celowi. Modelarz musi umieć wytłumaczyć się z każdej kropki na modelu i z każdego pociągnięcia aerografem. Kładąc jakikolwiek siuwax na model trzeba wiedzieć co ostatecznie ma on przedstawić. Cień w zagłębieniu, nierówność powierzchni, przepłowienia od słońca, czy rozjaśnienie wynikające z erozji generowanej regularnie rozlaną benzyną.

Kontrola nad wynikiem ostatecznym bierze się z doświadczenia, wiele efektów będzie dla modelarza oczywistych. Wiele wymagać będzie sprawdzenia. Dlatego w procesie malowania modelu stale przeprowadza się próby na boku. Są modelarze, którzy obok budowanego modelu, operują zgrubnie wykonanym modelem tego samego typu, w tej samej skali. Na nim testują zaplanowane czynności zanim zbiorą się za model właściwy. Tej metodzie  nie można nic zarzucić, choć wg mnie w większości przypadków taki radykalizm nie jest konieczny. Wystarczy płytka plastikowa, czy szybka.

 

Zobrazuję to przykładami z malowania mojego modelu.

 

DSC_3729.JPG

Wypraska skrzydła Łosia 1/72 do testowania różnych efektów weatheringu. Znajdą się tu robione różnymi metodami wycieki, przetarcia, jakieś laserunki, kombinowanie z fakturą powierzchni - matowieniem i polerowaniem i z tym jak na takich powierzchniach zachowują się wcierane pigmenty, wreszcie jak prezentują się różne sproszkowane materiały i co tam jeszcze. Ten kawałek Łosia towarzyszył nie tylko jednemu modelowi i możliwe, że posłuży jeszcze.

 

 

DSC_3743.JPG

Płytka pomalowana w barwy samolotu. Tu głównie sprawdzałem, jak wyglądać będzie różna chemia mająca imitować określone ślady eksploatacji. Także  jak zachowają się delikatne podmalówki, laserunki wykończające i jeszcze trochę eksperymentów z fakturami powierzchni.

 

 

 

7.JPG

Elementy do testowania sposobów na wykonanie otarć i obić na przejściu skrzydło kadłub. Celem było sprawdzenie ogólnego wyglądu, ale i tego, czy uda się w pełni kontrolować kształt i fakturę uszkodzenia powierzchni lakierniczej. Nie widać tu całego zaplanowanego procesu, ale to mało istotne, bo akurat tu mamy przykład sytuacji, gdzie testy zakończyły się kompletnym fiaskiem i odrzuceniem metody. I takie sytuacje będą się zdarzać.

 

 

8.JPG

Tu widać odrzucone próby, ale i podejścia do sposobu, który ostatecznie znalazł drogę do modelu. Niekoniecznie trzeba  uzyskiwać docelowy efekt 1:1 w próbach na boku. Wystarczy poznać metodę na tyle, by zrozumieć jak działa  i jak ją opanować. Ale to raczej kwestia indywidualna.

 

Reasumując, będę wiedział co wyjdzie, bo albo już umiem to robić, albo dowiem się czy rzecz się nada. Na modelu namaluję gdy już będę wiedział, że się nada i że umiem.

 

Wszystko powyższe nie gwarantuje idealnego, realistycznego malowania. Ale gwarantuje zbliżanie się do niego. I niekoniecznie trzeba malować model pół roku. Zakres prac zależny jest od decyzji modelarza. Tyle, że oczekiwania też trzeba mieć realistyczne. Jeśli spytasz mnie jak pomalować realistycznie model w dwie sesje  malarskie to rzeczywiście odpowiem Ci:

gonzo-muppet-muppets.gif

 

Nie rozumiem, dlaczego wykluczasz z potencjalnych przykładów modelarzy, którzy wpisują się w metodę, o której piszę. Ich poziom jest niewątpliwie nieosiągalny dla ludzi, którzy nawet nie spróbują wejść na ten poziom. Ale my i tak rozmawiamy tylko o malowaniu. Zaawansowany program budowy modelu jest tu pomijalny. Realistycznie pomalowane modele powstają tak jak to opisuję. I często bez analizowania metody, bo spokojnie można ją realizować zupełnie intuicyjnie.  W zasadzie ktoś może zarzucić mi, że piszę truizmy. I w sumie będzie miał rację, tylko jakoś zdecydowana większość modelarzy nie przyjmuje tych truizmów do wiadomości.

 

Jeszcze tak uwaga. Ów utworzony w wyobraźni obraz ukończonego modelu nie jest jakimś nienaruszalnym wzorcem. Jeżeli okoliczności sprawiają, że chcemy go skorygować, to jasne, korygujemy! Na dowolnym etapie. Tylko najpierw korygujemy, a potem malujemy w nowej wersji.

 

Jeśli ilość niezbędnej do uzyskania efektu pracy wyda się komuś przytłaczająca, to warto pamiętać, że podobnie jak przy technicznej stronie budowy modelu, można z tej masy wybrać i wdrożyć tylko niektóre elementy. Np zastosować opisywane podejście w pełni ale tylko do okopceń, albo obić itd. Niewielkim kosztem sprawdzić jak to działa, czy warto. Być może ścieżka do uzyskania realistycznego wyglądu miniatury okaże się kusząca, a poziom czołowych modelarzy już nie aż tak abstrakcyjny.

Edytowane przez greatgonzo
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, greatgonzo napisał:

Realistycznie pomalowane modele powstają tak jak to opisuję. I często bez analizowania metody, bo spokojnie można ją realizować zupełnie intuicyjnie. 

Albo budujesz modele jeden za drugim z myślą w głowie 'następny będzie lepszy' i po n takich modeli wszelakie techniki zastosowane do tej pory stają się dla ciebie intuicyjne 😉 bez potrzeby studium przypadku na boku za każdym razem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zadziała. Każdy temat jest inny, o ile program budowy modeli danego modelarza nie jest skrajnie monotonny. Przynajmniej ja się nie spotkałem. Próbującym życzę powodzenia, ale nie spodziewam się!

 

 

No i teraz żałuję, że wykorzystałem tego Twojego gifa w poprzednim poście. Dzięki za niego, będę sobie używał :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, greatgonzo napisał:

Intuicyjnie, czy masz na to przykład?

Trudno mieć przykład intuicyjnego podejścia do stosowania odpowiednich technik do odwzorowania zamierzonego efektu na podstawie zdobytego wcześniej doświadczenia na podstawie budowy nie idealnych modeli. Jeżeli 'twoja' droga wydaje się słuszna to osobiście uważam że 'moja' jest równie skuteczna. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, astarott napisał:

Albo budujesz modele jeden za drugim z myślą w głowie 'następny będzie lepszy' i po n takich modeli wszelakie techniki zastosowane do tej pory stają się dla ciebie intuicyjne 😉 bez potrzeby studium przypadku na boku za każdym razem. 

Dzień dobry

 

Z tym poglądem nie jestem w stanie się zgodzisz, z bardzo prostego powodu, każdy model może wymagać zupełnie innego podejścia do efektu końcowego. Inaczej będzie wyglądać efekt zaniedbanego eksponatu muzealnego, a zupełnie inaczej śmigłowca pakowanego na zrzut pomocy humanitarnej. To, że ten drugi będzie po tym pierwszym nic nie daje w nabywaniu doświadczenia. Ja osobiście staram się analizować zdjęcia aktualnej sytuacji i na tej podstawie próbować tworzyć "symulację" rzeczywistości. U mnie każdy model jest inny. Oczywiście cały czas piszemy tylko o malowaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, astarott napisał:

Trudno mieć przykład intuicyjnego podejścia...

Ależ żaden kłopot.  Przedstaw mi modelarza, który w ten sposób zaczął malować realistyczne modele. Bo ja nie znam. Za to widzę całe pokłady takich, którym to się nie udaje. I są też tacy, którzy to robią stosując podejście, o którym piszę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, tomekk napisał:

każdy model może wymagać zupełnie innego podejścia do efektu końcowego. Inaczej będzie wyglądać efekt zaniedbanego eksponatu muzealnego, a zupełnie inaczej śmigłowca pakowanego na zrzut pomocy humanitarnej. To, że ten drugi będzie po tym pierwszym nic nie daje w nabywaniu doświadczenia.

Ależ daje, każdy model wymaga innych efektów i technik, dlatego jak będziesz budował kolejny model to będziesz mógł wykorzystać zdobyte wcześniej doświadczenie i wybrać bądź połączyć stosowane wcześniej 'sztuczki'. Dlatego moim zdaniem lepiej zrobić 10 modeli z których 'następny będzie lepszy' niż próbować dojść do perfekcji nad jednym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, astarott napisał:

Ależ daje, każdy model wymaga innych efektów i technik, dlatego jak będziesz budował kolejny model to będziesz mógł wykorzystać zdobyte wcześniej doświadczenie i wybrać bądź połączyć stosowane wcześniej 'sztuczki'. Dlatego moim zdaniem lepiej zrobić 10 modeli z których 'następny będzie lepszy' niż próbować dojść do perfekcji nad jednym. 

 

Wszystko zależy i pewnie nie ma jednej drogi. Ja staram się testować techniki i sprawdzać czy osiągnę wyobrażony efekt, a i tak mam świadomość, że następny model będzie prawdopodobnie lepszy. Droga pewnie leży gdzieś po środku: lepiej chyba wiedzieć co się chce osiągnąć, przetestować i zrobić, niż testować i nie robić.

 

Dla mnie to jest w modelarstwie obecnie największy problem - wiem co chcę osiągnąć, testuję techniki, ale czuję stres, że model nie będzie tak wyglądał jakbym chciał - i to mnie odstręcza od modelarstwa. Siadanie do warsztatu kojarzy mi się ze stresem, a nie z relaksem. Osobiście wolałbym czasem odpuścić, zrobić model na sztukę, cieszyć się procesem niż ścigać ideał. Mam z tym problem, bo i tak ideału nie da się osiągnąć.

 

Każdy z nas jest inny i u każdego modelarstwo wywołuje inne emocje.

 

Pozdrawiam
Krzysiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze się czyta tą rzeczowa dyskusje o nie nowym przecież zagadnieniu.

W kwestii czy metodycznie dobierać metody przy budowie jednego modelu czy iść na żywioł z technikami i kolejny i kolejny na warsztat ("następny będzie lepszy") spore znaczenie zawsze będzie miało indywidualne podejście do tego hobby (odwieczne debaty sklejactwo / frajdolarstwo vs modelarstwo redukcyjne dążące do jak najlepszego odwzorowania oryginału) jak i prozaiczny argument... ilości modeli na pawlaczu i świadomości ograniczonej długości swojego żywota na tym ziemskim padole 😆 

 

Produktywnego weekendu Wam🙂 

ww

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łukasz, w Twoim scenariuszu typ albo wejdzie na 'moją' ścieżkę, albo  będzie miał rozległy bagaż doświadczeń w nieudanych próbach. Do tego najprawdopodobniej zejdzie na drogę realizmu 'modelarskiego'. To się nie sprawdza. nawet jeśli kiedyś jakiemuś modelarzowi się uda, to będziesz  miał ten jeden cudowny przypadek. To już chyba częściej zdarzą się supertalenty, które niczego nie potrzebują i od razu machną megarealistyczne malowanie.

 

A w dwóch powyższych postach zawarły się rzeczywiście trudne problemy do rozwiązania, towarzyszące realistycznej budowie modeli w ogóle. Dużo bardziej kłopotliwe niż techniczne rozterki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Marek K napisał:

i jak to się ma do samolotu wystarczy w gogle wpisać Su-25 red 10

jak poszperasz to znajdziesz też coś bliższego

https://pbs.twimg.com/media/FNfu4XDVcA8wH8u?format=jpg

albo ten, choć nie 10

082403.jpg

Edytowane przez astarott
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mistrzem modelarstwa nie jestem ale mam pewne ideały, do których próbuje dążyć, po przeżyciu renesansu w poglądach. Moim zdaniem doskonałego modelu się raczej nie da zrobić. Miniatura nie będzie taka sama jak obiekt, który odwzorowuje ponieważ światło nigdy nie będzie działać w ten sam sposób. Nie wspominając już o tym, że wszystko jeszcze zależy od kąta jego padania oraz gdzie znajduje się w danej chwili obserwator. Prosty przykład poniżej. Brud oraz światło-cień wyglądają zupełnie inaczej z dwóch perspektyw.

frouch_fm-2_39.thumb.jpg.5d6681ac204ff431ff7c9256248f59be.jpg

 

frouch_fm-2_34.thumb.jpg.02b49071e3586835400051679be273c0.jpg

*Podpisy na obrazkach są w formie żartu. Mają przedstawiać przekoloryzowane stanowisko obserwatora. Proszę się nie obrażać.

 

Wielu modelarzy zapomina, że samolot bojowy na froncie to nie jest mercedes niemieckiego emeryta, garażowany, wyciągany raz w tygodniu, w niedziele by dojechać do kościoła. Latały od rana do wieczora, często pilotowane przez różnych ludzi, startując do kilkunastu razy dziennie. Mechanicy grzebali przy nich zarówno w dzień i w nocy. Maszyn nikt nie oszczędzał jak na pokazach(mowa o historycznych, nie samolotach sportowych). Wykonywano manewry z wysokim G, zarówno ujemnym jak i dodatnim. Często ratując życie pilota. Wypukłe od przeciążeń poszycie będzie wygłaskane a powstałe wzdłuż linii podziału i nitów zagłębienia, będzie gromadzić zabrudzenia tworząc "kratkę". Stąd pewnie ma korzenie ta technika. Zamiast maltretować siebie i model godzinami można taki efekt uzyskać za pomocą malowania i/bądz innych efektów. Czy takie podejście jest dobre czy złe? To już raczej ocena autora; chcę/nie chcę, wolę z fabryki etc. Każdy też ma inny bagaż doświadczeń, gusta oraz ideał, który chce osiągnąć. Ja dużo kombinuję z malowaniem i łatwiej mi jest testować efekty na gotowym, posklejanym na odczep, modelu niż kawałku "czegoś tam". To jest, według mnie, dobre na sprawdzanie pierdół typu; jakiś filtr, obicia, reakcja siuwaxów etc. Ogólne malowanie[moim zdaniem] wymaga szerszej perspektywy i bardziej skomplikowanej bryły.  Dorabianie detali czy dłubanie z mydła zajmuje dużo czasu i wymaga wiele wysiłku. Nie szkoda zniszczyć taki nakład pracy malowaniem czy brakami spowodowanymi niedostatecznym wyszkoleniem w używaniu specyfików czy aerografu?

Reasumując. Dobry modelarz, to też dobry iluzjonista. Trzeba długo ćwiczyć, by sztuczki się udawały i jednocześnie sprawiały, że oszustFo jest prawdOM. Niczego nowego nie napisałem ani nie wymyśliłem ale warto jednak wspomnieć OjcUF Prekursorów. Zamiast pisać, lepiej produkować model za modelem:szczerbol: Uczyć się od lepszych. No i co najważniejsze ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Żaden rzemieślnik nie stał się mistrzem po przekroczeniu progu warsztatu. Nie od razu Kraków zbudowano. Upłynęło sporo wody w Brynicy nim... i... i... i... TEN TAM TAMTEN i TEN TEGO.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.