Skocz do zawartości

Wizyta w ZTS Plastyk Pruszków, reportaż


Kciuki

Rekomendowane odpowiedzi


Ok, to jest mój pierwszy post i mam szczerą nadzieję, że nie złamię nim wszystkich zasad forum. 
Modelarstwem nigdy nie zajmowałem się szczególnie profesjonalnie, sklejanie traktowałem jako rekreacyjno-sentymentalne zabijanie czasu; żadnych taśm maskujących, żadnych aerografów, żadnego kupowania czarnej farbki na elementy które można pomalować pisakiem do płyt. Ot, taka filozofia, że jeśli pierwsi Piastowie gołymi ręcyma zbudowali Biskupin, to i ja raczej dam radę pomalować tego Meteora z Airfixa tak jak bozia kazała: pędzelkiem. Do Airfixa miałem szczególną słabość przez grę komputerową "Airfix Dogfighter", niestety na studiach pojawił się stres, brak czasu na sklejanie, coraz trudniej było mi zracjonalizować zakup plastikowego samolotu i narzędzi za 70 złotych. Wtedy wróciłem do dawnej miłości: modeli ZTS Plastyk. Te modele pamiętałem od dzieciaka - zawsze były mega toporne, pierdołowate i takie jakby niedorobione, ale w dość rozczulający sposób. Były modelarskim ekwiwalentem malarstwa Nikifora, hamburgera z dworcowej budy albo Świata Według Kiepskich. 
Niedawno z przyjaciółką sklejałem ZTS'ową TS11 Iskrę i zaczęliśmy zastanawiać się jakim cudem taki dinozaur jak ZTS utrzymuje się na obecnym, hiperkonkurencyjnym rynku? Ciekawość wzięła górę i jak tylko wywietrzyłem smród kleju z pokoju, siadłem do pisania e-maila z zapytaniem: "Czy można umówić się na wywiad o ZTS Plastyk"?

Właściciel się zgodził i w taki oto sposób skończyłem jako modelarska wersja Huntera Thompsona, z własnym gonzo mini-projektem. Pełną historię z ZTS'u znajdziecie na moim Instagramie: Instagram.com/Adam.kavecki 

Nie wiem czy a sens przeklejać tu całość tej historii, fora internetowe nieszczególnie się nadają do czytania tego typu dłuższych form. W trakcie mojej wizyty nagrałem ponad 90 minut wywiadów z właścicielem ZTS, w którym opowiada własnymi słowami historię tego przedsiębiorstwa, od lat '40 do dnia obecnego. Na filmie widać też akt założycielski spółdzielni, tysiące modeli leżących w magazynie oraz ogólny rozkład tego przedsiębiorstwa, które swego czasu zatrudniało ponad 700 ludzi. Film będzie gotowy do końca miesiąca, trafi na YouTube. 

Co do samych zdjęć: wykonałem je na kliszy Pentaxem SuperME, na filie Illford PAN400, wywoływałem i skanowałem film samemu. Zdjęcia są ciut zbyt ciemne, ale w pomieszczeniach firmy było niesamowicie ciemno, pudła z modelami zasłaniały większość okien. Dwa zdjęcia są z telefonu, tak dla balansu. 
 

Plastyk1.jpg

Plastyk2.jpg

plastyk5.jpg

plastyk6.jpg

plastyk11.jpg

1680561279713.jpg

1680561279743.jpg

  • Like 23
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowieść z cyklu "Jak hartowała się stal".

Czekam na film.

 

7 godzin temu, Kciuki napisał:

na studiach pojawił się stres

A ja gupi przeczytałem "seks" :glupek:

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Kciuki napisał:

Nie wiem czy a sens przeklejać tu całość tej historii,

Oczywiście że tak bo nie każdy ma instanty, pikpoki i inne ryjbuki wink4

Wielki szacun za podjęcie takiego tematu :brawo:

28 minut temu, Grzes napisał:

A ja gupi przeczytałem "seks"

Wiesz bywało różnie z tymi studiami, seksem i stresem :lol:

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Artek82 napisał:

seksem i stresem

Ano wiem.

Czasem po tym pierwszym przychodziło to drugie :szczerbol:

Edytowane przez Grzes
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem wczoraj twoje wpisy na instagramie i jakbyś mógł, to wrzuć też tutaj informacje, które uzyskałeś. 

Z niecierpliwością czekam na film!

 

Szkoda, że ZTS sprzedał formy... skleiłem od nich już 38 modeli i chciałem kolejne, ale wygląda na to, że powoli modele ZTS Platyk będą robiły się modelami kolekcjonerskimi w zaklejonych pudełkach...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.modelarstwo.net.pl/

 

Link do ich strony, która powstała w momencie, gdy ZTS miało jeszcze ambicje i nadzieje. Jakieś 15 lat temu pojawiły się ich stare modele w nowych, dość odważnie zaprojektowanych pudełkach, wydali zupełnie niezłego swojego Val'a ( w znaczeniu jakość/ceny) i mieli ambicje zawalczyć o dawną sławę. A teraz się dowiaduję, że to już ostatnia prosta...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kontynuacja historii (przeklejam z instagrama) 

Ponieważ temat mnie zaciekawił, zacząłem szukać informacji o firmie ZTS w Internecie. Wszedłem na oficjalną stronę producenta i tylko upewniłem się w przekonaniu, że mam do czynienia z jakimś jaszczurzym spiskiem 400 wymiarów. Pomyśl o stronie internetowej lokalnej pizzeri, ale w czasach kiedy zamówionego z niej placka przywiózł by facet w Maluchu. Poza tą jedną stroną, internet nie dostarczył żadnych konkretnych szczegółów co do zagadkowej firmy (poza informacją, że zakład działa nieprzerwanie od 1945 roku).

Nominowałem samego siebie jako osobę godną dotarcia do źródeł stojącej przede mną nostalgiczno-militarnej zagadki i szybko napisałem e-maila do ZTS'u z zapytaniem czy mogę wpaść do nich z aparatem i podpytać o szczegóły tak wiekowej działalności. Odpowiedź przyszła następnego dnia: sure thing dawg, zapraszamy.

Kiedy nadszedł ustalony mailowo termin, spakowałem aparaty i kanapki do plecaka, załadowałem się do pospiesznego jadącego na dworzec Wschodni i mijając zaśnieżone pipidówy zastanawiałem się, czy aby czasem nie jadę właśnie do jednego z tych pruszkowskich zakładów, gdzie 30 lat temu znikało się skradzione samochody oraz posiadaczy długów i zdrowych nerek. Mentalnie przygotowywałem się na rozczarowanie, jednego Janusza i oświetloną jarzeniówkami halę produkcyjną oraz historię o tym jak dobrze było zanim przyszedł któryś z klasycznych polskich antagonistów; Wałęsa, Balcerowicz, bądź człowiek ze skarbówki. Tym większe było moje zdziwienie kiedy podany adres okazał się starą, przedwojenną kamienicą. Niewiele zdradzało, że to właśnie tutaj mieści się siedziba polskiego potentata rynku samolotów do sklejania. Była stara tabliczka, schowany za brudną szybą neon, a na podwórku trochę przesiąkniętych deszczem kartonów podpisanych "MESSERSCHMIT - SKRZYDŁA", "MIG 21" czy "PZL CZAPLA". Z podwórza zgarnął mnie właściciel - ale nie wąsaty Janusz którego wyobrażałem sobie jako CEO, a schludnie ubrany starszy pan. Siedziba firmy mieści się na parterze kamienicy, o czym świadczy skrzynka pocztowa z wyklejankowymi literkami "Z.T.S". Zostałem zaproszony do biura, czyli niedużego saloniku zastawionego z każdej strony biblioteczkami uginającymi się od zakurzonych akt, dokumentów i stosów naklejek do modeli. Pomiędzy szafami stały pożółkłe komputery, maszyny do faksu i drukarki, wszystkie pamiętające czasy gdy wirusem wałkowanym w TV była choroba filipińska a nie covid. Choć ten drugi w zeszłym roku pozbawił mnie węchu, to mój mózg i tak był przekonany że czuję ten charakterystyczny wiszący w powietrzu miks wilgoci, starości i rozpaczy, zazwyczaj spotykany jedynie w antykwariatach.

Właściciel zaoferował kawę w szklance z koszyczkiem, wyjąłem wszystko potrzebne do przeprowadzenia wywiadu, usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać. Co, kto, jak i kiedy. Od razu dowiedziałem się że firmę założono jako spółdzielnię, że potrzeba było 10 członków zarządu którzy wyłożyli pieniądze na start, i że państwo przekazało spółdzielni budynek dawniej należący do pruszkowskich żydów. Lokalizację wybrano również dlatego, że był rok 1945 i Warszawa wyglądała jak Mariupol po przejściu ruskiego miru.
Nowo założona "Spółka Handlowa Zakłady Tworzyw Sztucznych" początkowo produkowała jedynie przybory szkolne: ekierki, linijki, cyrkle. Nic dziwnego, w końcu mało kto chciałby sklejać modele bombowców które dwa lata wcześniej zrzucały napalm na stolicę. Przybory miały być z plastiku, bo zdaniem partii "drewno było materiałem przeszłości" niegodnym nowych czasów Polski ludowej. ZTS od początku kosił duże pieniądze ponieważ jako jedna z nielicznych firm miał atest urzędu miar i wag - bez niego nie dało się sprzedawać artykułów szkolnych i kreślarskich. W latach '70 cofnięto wymóg bycia atestowanym przez urząd miar i wag, w dodatku zaczęto importować do kraju przybory kreślarskie z Chin. "Co prawda centymetry miały na nich półtorej centymetra, ale były kolorowe, ładniutkie z myszką Miki". Tracąc nieco grunt pod nogami, w spółdzielni zrobiono burzę mózgów i przerzucono się na produkcję zabawek, gier planszowych, modeli w skali 1:144 oraz figurek: indian, żołnierzyków, postaci historycznych. Wszystkie figurki były malowane ręcznie, dlatego zakład zatrudniał tak dużo personelu. Trzy zmiany (głównie kobiet) malowały niezliczone armie żołnierzy napoleona, wodzów Sokole Oko czy Majorów Sucharskich którzy schodzili jak na pniu za sprawą dystrybucji przez centralę Ruchu i składnice harcerskie. Ponieważ kraj już nieco wylizał się po wojnie i wkraczał w osobliwą fazę komunistycznego space age'u, do oferty weszły modele do sklejania w skali 1:72, głównie samolotów służących w LWP. Były oczywiście i przedwojenne PZL P11, ale przeważały modele przedstawiające myśl techniczną wielkiego brata, z naszymi szachownicami dołączanymi jako "opcjonalne malowanie". Nie było mowy o odkupieniu potrzebnych linii produkcyjnych na zachodzie, więc całą produkcję trzeba było zmajstrować od zera. Formy tworzono ręcznie, robiąc prototypy z miedzi, następnie przepuszczając przez nie prąd który wypalał kształty elementów w matrycach. Problematyczne było również pozyskiwanie plastiku niezbędnego do produkcji zabawek. Szukano po całym kraju zakładów, które były otwarte na odsprzedawanie plastikowych ścinek z linii produkcyjnych. Nie ważne czy zakład produkował lodówki, farelki, siedzenia do pociągów podmiejskich czy opakowania do jogurtu: plastikowe odpady trafiały do Pruszkowa gdzie były mielone i przetapiane na modele MiGów, Messerschittów i morskich niszczycieli. W schyłkowych czasach komuny problemem nie było sprzedać modele, tylko je wyprodukować - w części produkcyjnej zakładu non stop wyłączano prąd, coraz trudniej było zdobyć plastik. Przestano produkować własne formy, coraz częściej kupowano je na Ukrainie, lub wymieniano się nimi z producentami z Czechosłowacji. 
Gdy tylko PRL poszedł w ślady domniemanego idioty Jana Rodzenia, dyrektora klubu księgarza w Warszawie (czyli upadł i sobie głupi ryj rozwalił) wszyscy poczuli że nad ZTS Plastyk zbierają się ciemne chmury. Zaczęto sprzedawać część majątku firmy, ograniczać produkcję, konkurować wyłącznie niską ceną. Ponieważ ci, którzy ostali się w firmie wiedzieli, że dzieciaki raczej nie zrezygnują z TikToka na rzecz sklejania miniatur odrzutowców, podjęto trudną decyzję: naprodukowano tyle modeli ile zmieściło się w magazynie, po czym sprzedano wszystkie maszyny wraz z budynkami. Dziś ZTS Plastyk jedzie tylko na tej ostatniej dawce modeli, na pożyczonym czasie. Kiedy zejdzie wszystko co ostało się w magazynie, ostatni zgasi światło i zakład dokona swojego żywota.


Wiem, że nie ma niczego specjalnie romantycznego w upadającym biznesie, tak samo jak wiem, że rozpaczliwa walka o przetrwanie mija się z godnością. Jednak rozmawiając z kapitanem tego tonącego okrętu ani przez chwilę nie odniosłem wrażenia, że użala się on nad jego losem. Wiedziałem natomiast, że rozmawiam z człowiekiem dumnym z tego, jak długo był w stanie toczyć tą nierówną walkę na własnych zasadach. Ci którzy zostali na pokładzie robią co mogą nie dla pieniędzy, a dla samych siebie - zwyczajnie nie ma już innych miejsc, gdzie wszystko zapisywane jest w zeszytach, a nie na dysku Google, gdzie wiedzę o stanie magazynu zdobywasz przez lata pracy, a nie rzut oka na aplikację na smartfonie. 20 kilometrów dalej, Warszawa optymalizuje każdy etat, każdy oddech, każdego wysłanego maila w bezdusznym marszu do zrównania się z czatem GPT. Kto w takim systemie znajdzie czas na kawę w koszyczku i papierosa w biurze? ZTS Plastyk miał swój czas, swój koślawy, niedorobiony urok. Nie będę się zapierał, że ich modele były genialne, bo nie były, ale przynajmniej wiem że były robione z pasją przez ludzi którzy nie sprzedali swojej duszy w imię tabelki w Excelu. Biznes który jedynie zarabia pieniądze to zły biznes, a ten tekst niech będzie dowodem że ZTS stworzył coś większego, prawdziwego, w skali 1:1.


Wiem, że to nie jest najlepiej napisana rzecz na świecie, ale nigdy nie miałem zadatków na literata, moja broszka to sztuka a nie dziennikarstwo. Wiem też, że nie ma tu zawartych wszystkich technikaliów, dat i bardziej drobiazgowych informacji o losach firmy, ale najzwyczajniej w świecie nie uśmiecha mi się pisanie transkryptu ponad godzinnej rozmowy. 
Dajcie znać czy lepiej żebym wrzucił to jako osobny temat w zakładce, czy wersja w komentarzu jest ok. Na tym Instagramie jest jeszcze jedna historia o modelarstwie, konkretnie o najstarszym toruńskim sklepie z modelami, jeżeli ktoś nie ma awersji do tego typu mediów społecznościowych to polecam zajrzeć. Wszystkie postępy dotyczące projektów o modelarstwie będę wrzucał do portfolio, będzie do wglądu: https://www.behance.net/adamkawecki

ZTS1.jpg

1678649733480.jpg

  • Like 4
  • Thanks 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawa historia, zwięzła, acz konkretna.

13 minut temu, Kciuki napisał:

 Szukano po całym kraju zakładów, które były otwarte na odsprzedawanie plastikowych ścinek z linii produkcyjnych. Nie ważne czy zakład produkował lodówki, farelki, siedzenia do pociągów podmiejskich czy opakowania do jogurtu: plastikowe odpady trafiały do Pruszkowa gdzie były mielone i przetapiane na modele MiGów, Messerschittów i morskich niszczycieli.

 

No i to by chyba tłumaczyło, skąd w tamtym okresie tak różne kolory poszczególnych partii produkcyjnych modeli 😎

Dzięki za Twój czas i tę historię 👍

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co się stało z formami ??? Takie modele jak Czapla, RWD 5, RWD 6 to unikaty. Niedawno kupiłem Czaplę i faktycznie plastik nie jest najwyższej jakości, ale to nie usprawiedliwia braku owiewek ( jakie by nie były ). Oglądałem jeszcze Iskrę BR 200, tu już tworzywa jest faktycznie bardzo słabe. Przy takiej tandecie nie dziwi fakt, że ludziska nie chcą tego kupować. Jednak polityka wtryśnięcia iluś tam ramek ze zmielonych śmieci nie wyszła chyba na dobre. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym zapytał tego miłego pana o losy form serii Mikro144. Kiedyś do nich dzwoniłem i starałem się dowiedzieć, ale mnie zbył wtedy jakiś obcesowy młodzian, strzegący tajemnicy handlowej. Śledztwo zaprowadziło mnie do spółdzielni DOMET, ale nie byłem w stanie dotrzeć do tego jak ta firma była związana z ZTS i kiedy formy Mikro144 przestały do nich należeć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, letalin napisał:

Ja bym zapytał tego miłego pana o losy form serii Mikro144. Kiedyś do nich dzwoniłem i starałem się dowiedzieć, ale mnie zbył wtedy jakiś obcesowy młodzian, strzegący tajemnicy handlowej. Śledztwo zaprowadziło mnie do spółdzielni DOMET, ale nie byłem w stanie dotrzeć do tego jak ta firma była związana z ZTS i kiedy formy Mikro144 przestały do nich należeć.

Mam nadzieję, że Twoje zainteresowanie tymi potworkami, wynika  jedynie z nostalgii. Te wytwory straszyły dzieci już w latach w których powstawały. Dziś mogłyby zdziesiątkować narybek modelarzy. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Baas ArK napisał:

Zdziesiątkować??? Ja się na nich uczyłem sklejać. Proste, przysłowiowe "10 części na krzyż", po 1,20 zł w każdym kiosku. Czy są obecnie takie proste, tanie do nauki? Chyba tylko HB serii Easy Assemble.

Nie 1,20 zł, a całe 12 zł. Na początku tyle samo kosztowały siedleckie produkty w 1/72, trochę bardziej przypominające samoloty po sklejeniu. Nie tylko mnie wtedy odstręczały kiepskim "odwzorowaniem detali", co w kontekscie Mikro144 brzmi lekko zabawnie, bo tam żadnych detali nie było,  ale również ceną. Potem cena modeli z PZW lekko wzrosła, do 19 złotych, ale za tyle można było mieć też maluchy z Plasticarta (Draken, Mi-1, czy MiG-21). Maluchy "Estetyki", np. Hellcat w mikro skali, kosztowały po 3 złote.  Mikro144 były więc relatywnie drogie i modelarsko bezwartościowe. Gardziłem tym serdecznie. Natomiast sam pomysł był dobry i biznesowo na pewno udany.  Proste, banalnie łatwe w montażu, były przedszkolem modelarskim. Brakuje takiego towaru dla najmłodszych. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za artykuł. Dla wielu to kawałek modelarskiej historii. Fajnie jest poczytać o " przejsciowych - chwilowych " jak się w PRL - u mówiło trudnościach zakładu. Mogło tak być .

Ale czy naprawdę tak w PRL - u i  po nim  nic nie można było zrobić  by sytuację zakładu  poprawić ? Czy wszystko było wynikiem braków materiałowych ?  Czy naprawdę w 2023 zakład / biuro musi wyglądać jak 30 lat temu  ? Czy ZTS podjął tą walkę o coś więcej  na wolnym rynku czy  funkcjonował w niszy tylko jako dostawca może niektórych dla nas unikatowych , ale sprzedawanych jako najtańsze  w najgorszych opakowaniach modeli , które zapełniały półki w sklepach z zabawkami , nie przyciągając nabywcy nawet tym pudełkiem. 

Kiedy odświeżono formy Łosia ?   Czy nie zauważono , że czasy się zmieniły ?.A nie było tak , że wypraski Łosia  odświeżone  sprzedawał inny podmiot i opakowanie nagle stało się ładniejsze .

Dlaczego jeszcze w 2000 roku wołający o pomstę do nieba wykonaniem wyprasek Hurricane mk I z  Revella w 1/72  bił w zabawkowym wyglądem opakowania każdy model  ZTS.  Czy naprawdę Hawker Hunter z ZTS musiał mieć takie fatalne opakowanie w porównaniu do tego co na Zachodzie.  Nie piszę o roku 1989 gdzie się wolnego rynku uczyliśmy  piszę o latach sporo późniejszych. 

Od 1989 roku powstało x firm modelarskich w tzw demoludach , z których kilka - kilkanaście jest rozpoznawalnych na świecie .  Czym się różną od ZTS - u ?  - obawiam się , ze wszystkim.

 

Niestety to się wpisuje doskonale w narrację , o straconych szansach  PRL - u  i początków transformacji . Były plany było wszystko tylko złe czynniki zewnętrze sprzysięgły się  na biedny zakład.

 

Sytuacja jest obecnie dość podobna w kartonie .  Przez lata  był w PRL - u Mały Modelarz . Miał pozycję zdaje się niepodważalną . I co i teraz  mamy w Polsce x wydawców modeli kartonowych , zwykle już lepszych  niz MM . A MM można rzecz dogorywa wydawany przez cały czas przez ten sam podmiot  , a jedyną wartość ma jego znak .

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było tak, że nie próbowali. W XXI wieku pojawiły się przecież ich "oryginalne" produkty. Myślę o kopiach starej Hasegawy ( FW 190, Bf 109), czy Fujimi (Val). W każdym markecie, sklepie papierniczym, nawet w salonikach prasowych były modele ZTS. Pamiętam, że kilkanaście lat temu przez fora przemykał jakiś młody pracownik ZTS, który się odgrażał, że firma odzyska dawną wielkość. Widocznie się wypalił i dał sobie spokój, bo starego psa nie nauczysz nowych sztuczek. Czeskie KP padło już dawno temu, kupili to Węgrzy i mieli jakiś pomysł, też upadli i znak towarowy przejął Muzikant. Może ZTS też ktoś zaraz  kupi i odrodzi firmę? 😁 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz marketingowo tylko , ze ktoś nie zauważył , ze uległ zmianie target. Skończyły się czasy , ze dzieciaki sklejały na potęgę . Miały inne zachciewajki . Model stał się produktem nie masowym , ale adresowanym w dużej części już dla bardziej wymagającego sklejacza jak Ty , czy ja  . Tu był błąd , którego x osób ( modelarzy )  do dziś nie rozumie . A ZTS robił masówkę Tylko ta masówka była nieatrakcyjnie opakowana , a i trudno by dzieciak jako pierwszy model czaplę sklejał . Wiem,wiem , że można  😀

A ja w marketach  w 2023 roku dalej na półkach jeszcze spotykam te najtańsze w tych fatalnych opakowaniach modele ZTS - u  obok ostatnich pudełek modeli Revella i na tego Revella jeszcze niekiedy  patrzę, czy przez przypadek nie ma tam czegoś ciekawego.  Bo cuda się zdarzały , o ile ktoś z pudełka czegoś nie wyjął.   

 

Ten dział poświęcony Vintage  też  w sposób niesamowity wypiera  z głowy ( bo nikt o tym nie pisze ) tej zmiany jaka zaszła na Zachodzie wcześniej , a u nas po 1989 roku , czyli tego , że spędzanie wolnego czasu przez nastolatków  i tzw młodych dorosłych zostało zdominowane przez kolejno :  filmy Video , a później szeroko rozumiane gry  komputerowe  ( komputery, konsole. tablety ) i coraz szersze możliwości  korzystania z takiego sprzętu .  Już w 1994 roku nie musiałem kupować modelu  AH - 64  , bo mogłem nim polatać na symulatorze Gunship 2000 , co naprawdę było wtedy atrakcją. Potem w kolejnych latach Internet i powszechny do niego dostęp zmienił wszystko.   A tymczasem w tym dziale niektórzy śnią o modelu do sklejania dla początkujących , tylko nie zdają sobie sprawę , ze modele te rodzice kupią dziecku głównie dlatego by nie siedziały przy komputerze/ komórce jako rodzaj odtrutki , albo ponieważ sami kiedyś sklejali

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, merlin_70 napisał:

  A tymczasem w tym dziale niektórzy śnią o modelu do sklejania dla początkujących , tylko nie zdają sobie sprawę , ze modele te rodzice kupią dziecku głównie dlatego by nie siedziały przy komputerze/ komórce jako rodzaj odtrutki , albo ponieważ sami kiedyś sklejali

A w następnym pokoleniu to już nawet nie będą rozumieli, że model może być "odtrutką". 

To bardzo pesymistyczne i też  sądzę, że to pokolenie 40-50+ sklejające kiedyś na potęgę, nadal utrzymuje sprzedaż na poziomie umożliwiającym  inwestycje w tej branży. Żartując można się wkróce spodziewać zdziecinnienia tego głównego dziś targetu i sny o modelach dla początkujących są w istocie nową potrzebą tego pokolenia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że utrzymuje. Jesteś w średnim wieku masz dochody , które pozwalają nawet przy niewielkim oszczędzaniu kupić model z górnej półki . Albo dostaniesz na prezent. To jedno z tańszych hobby jak nie kupujesz na pawlacz. Zwykle masz też rozwiązane problemy mieszkaniowe, czyli gdzie sklejac. Wymarzony target .A w skali globu jest to dalej x milionów ludzi to się kręci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.