Skocz do zawartości

Jak hartowała się stal, czyli modelarskie lata PRL


kopernik

Rekomendowane odpowiedzi

12 godzin temu, JJ62 napisał:

Do WujekAlice: Dlaczego uważasz, że ten Defiant jest  straszny, ja akurat wspominam go spośród innych vintage'owych Airfixów stosunkowo dobrze: nie było figurek  z wtopionym uchwytem km, , dziwnych  niesklejalnych  osłon kabin, gigantycznych nitów itp.

Bo był - nie mówię o sklejalności, bo z tą źle nie było, ale ogólnie to on Defianta przypomina ledwo z grubsza - jak pamiętam kształt skrzydeł, stateczników, kadłuba chyba też,  dosyć mocno odbiega od rzeczywistości.  Daj spokój z takimi karykaturami!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Super Moderator

@WujekAlicea weryfikujesz to na podstawie dokumentacji fabrycznej? Bo z tego co pamiętam  to po za dokumentacją  fabryczną wcześniej czy później  okazuje sie że plany rysowane i publikowane w większości wydawnictw są guzik warte i mają  tyle samo błędów co w/w model... każdy model ma braki wiec po co płakać. ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też robiłem tego Defianta tak około 20 lat temu, nawet odbiło mi i mu linie ryłem. Fakt to był wyrób "defiantopodobny" zwłaszcza obrys tylnej części kadłuba, stateczników i zbyt cienki/chudy silnik. Całkowity brak wnętrza kabiny i wnęk podwozia. Ale oglądany z 10 metrów, zwłaszcza że był czarny jak noc....no Defianta i już.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No Frog to był Frog - klasyka. 

Whitley, Beaufighter, Skua, Mitchell, Hellcat, Blenheim, Black Widów to były modele którym długo nic nie dorównywało. Były też słabsze a nawet bardzo słabe np. Gipsy Moth, Tempest. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Frog w swoim katalogu miał ok 30 przepaków Hasegawy. A pewnie niewielu wie, że prawie wszystkie "osiowe" modele starego Revell to Frog. Czego Ruskie  nie kupili, wzięli Niemcy. Młodszym kolegom polecam fotki poniżej. Marzenia lat 70-80. Wszystko bym oddał za takie modele. Niestety, głownie sklejało się KP, Plasticart , Ruch. Nie marudziłem, że nie da się skleić , uproszczone, słabe kalki itd.  Stal się hartowała. 

Zrzut ekranu (32).png

Zrzut ekranu (35).png

Zrzut ekranu (36).png

Zrzut ekranu (37).png

Zrzut ekranu (38).png

Zrzut ekranu (39).png

Zrzut ekranu (40).png

Zrzut ekranu (41).png

Zrzut ekranu (42).png

Zrzut ekranu (43).png

Zrzut ekranu (44).png

Zrzut ekranu (45).png

Zrzut ekranu (47).png

Zrzut ekranu (46).png

Zrzut ekranu (48).png

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos, które modele lepsze.

Pamiętam taki artykuł ze Skrzydlatej Polski  opublikowany gdzieś na początku lat 80-tych  - 1982-1983?  gdzie autor porównał modele z czterech firm - Revell, Airfix, Matchbox i Heller. Najlepiej wypadł Matchbox - co nie dziwi - jakość wyprasek, sklejalność, estetyka - oceniono to w szkolnej skali na 5. Potem był Heller - oceniony jako co najmniej dobry. Do Airfixa były już duże zastrzeżenia, a Revell oceniono marnie/źle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, WujekAlice napisał:

A propos, które modele lepsze.

Pamiętam taki artykuł ze Skrzydlatej Polski  opublikowany gdzieś na początku lat 80-tych  - 1982-1983?  gdzie autor porównał modele z czterech firm - Revell, Airfix, Matchbox i Heller. Najlepiej wypadł Matchbox - co nie dziwi - jakość wyprasek, sklejalność, estetyka - oceniono to w szkolnej skali na 5. Potem był Heller - oceniony jako co najmniej dobry. Do Airfixa były już duże zastrzeżenia, a Revell oceniono marnie/źle.

Pamiętasz jaki model porównywano? 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spitfire Mk IX jeśli pamiętam. Ten model Matchboxa wygrywał w większości takich porównań. Wymiary miał wzorowe. Miałem go, ale też i Revella: pamiętam, że .mimo kiepskiego modelu, Revell miał dużo bogatsze kalkomanie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Pamiętam takie porównanie modeli Spitfire.  Nie pamiętam jednak konkluzji.  Wiem, że po nim pozbyłem się swojego Mk.I z Hellera, bo został bardzo źle oceniony. W początku lat osiemdziesiątych najlepszym Spitfire w 1/72, zresztą aż do czasu pojawienia się Tamiyi, był Airfix w wersji Mk.I i V. Jeśli wygrał Matchbox, to recenzent był stronniczy:)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam, że pomierzyli modele i Matchbox był prawie idealny. Z drugiej strony co się dziwić: model estetyczny, zero nadlewek, polska wersja malowania, a że brak wnętrza i rowy (rowki?) tektoniczne zamiast linii podziału...? Wtedy nie grało to roli, pamiętam jaką radość sprawiło mi kupienie tego Mk IX w Składnicy Harcerskiej.

Spit IX.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak pamiętam, to artykuł dotyczył wielu modeli i nie do końca było to porównywanie  modeli do siebie, ale autor chyba najwięcej miejsca poświęcał sprawom typu estetyka, sklejalność. Gdybym wiedział w której piwincy i pod którym adresem ten numer SP jest, to sam chętnie bym go sobie jeszcze przeczytał i na pewno wkleił.  Ale może jakiś miejscowy maniak  ma ten numer?

Edytowane przez WujekAlice
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja nie pamiętam gdzie to było ale czytałem taką opinię, że Spitfire IX z Matchboxa to był ich najgorszy model. Akurat tego modelu nie macałem? ale Revellowy, Airfixa i Hellera są mi dosyć dobrze znane(co prawda różne wersje) i jak na tamte czasy to zdecydowanie Revell brylował w moim zestawieniu, oczywiście na minus. Gigantyczne nity a już wnęki podwozia to był kosmos, sądzę że po przeskalowaniu 1:1 zmieściłyby się w nich koła od monster traków. Ale wtedy się kleiło i z pół kilometra wyglądał jak Spitfire. Na pewno był o niebo lepszy niż nasz spifiropodobny ulep z 'Lotni', a był też w wersji tandem czyli UTI Spitfire, to dopiero była porażka, nawet z pięciu kilometrów nie był podobny do....niczego. Za to pilot mógł się czuć super bezpiecznie. Szkło było nie tylko kuloodporne ale chyba współczesne Sajdłindery by go nie ruszyły ?. A wracając do Matchboxów to fakt że były supersklejalne. Oczywiście oryginalne ich produkty np. Lysander,  Helldiver, Corsair, Boston, Wellington, Swordfish, Hellcat, Thunderbolt, Tempest, Hs-126, Ju-188, Me-262 bo jakieś podpuchy np. I-16, He-115, Do-18, Macchi C-202 czy Fokker D.XXI nie były produkcji Made in Matchbox i już nie można o nich było powiedzieć że były OK. Aha jeszcze miałem Mk.V z włoskiego Polistila, całkiem do rzeczy.

Edytowane przez jmx62
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja myślałem że to Froga był produkt.

Co do szkła w Spicie Lotni to bywało różnie, np w UTI dostałem jedną kabinkę spitopodobną a druga była chyba od ich Hurricana nie wiem dokładnie była niedolana i jakby z mleka hhhaaa

Edytowane przez jmx62
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to mam wspomnienia związane z tym Spitem UTI... Rodzice mi skądś ten model wytrzasnęli i miałem go ze sobą na wczasach w DDR. No i siedząc w tych domkach letniskowych w górach Harzu, żeby się nie nudzić postanowiłem to skleić. Miałem wtedy trochę więcej niż siedem lat, więc po pierwsze ten zestaw nie budził żadnych wątpliwości co do swojej jakości, po drugie był perfekcyjnie dopasowany do moich umiejętności, no i przypadkowo miałem przy sobie cały komplet narzędzi potrzebnych do sklejenia tego - nożyczki i pilnik do paznokci no i kozik pożyczony od ojca - czego chcieć więcej? Ano malowania. Ponieważ byliśmy w świetnie zaopatrzonym DDRku, przyszła chęć żeby pomalować ten model. Nie wiedząc lepiej kupiłem w sklepie farbę olejną (w tubce) i pędzel, no i pomalowałem model na zielono, zgodnie z instrukcją. Ku mojemu zdziwieniu nawet po kilku dniach nie chciało to wyschnąć. Znacznie przyczyniło się do tego, że model chyba został tam na miejscu - jak tu zabrać ze sobą coś, co wszystko dookoła brudzi na zielono...

Takie to były klimaty!

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam

Paweł

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, pmroczko napisał:

Nie wiedząc lepiej kupiłem w sklepie farbę olejną (w tubce) i pędzel, no i pomalowałem model na zielono, zgodnie z instrukcją. Ku mojemu zdziwieniu nawet po kilku dniach nie chciało to wyschnąć.

W latach osiemdziesiątych wszystkie moje modele malowałem farbami olejnymi podbieranymi ojcu, który malował obrazy w ramach swojego hobby. Rozcieńczane rozpuszczalnikiem dobrze się sprawdzały i schły nawet szybko, tylko czarny pamiętam, że schnął tygodniami.  Rodzice nie mieli kasy na prawdziwe farby modelarskie, zresztą w rodzinnym Rzeszowie to chyba tylko pod hala targową można było cokolwiek dostać, SH była raczej nędznie zaopatrzona. Ech, młode lata :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.