Skocz do zawartości

Jak hartowała się stal, czyli modelarskie lata PRL


kopernik

Rekomendowane odpowiedzi

Raz z kolegami ukradliśmy jeden zeszyt TBiU. Ja miałem numer "Skrzydlatej". Rozłożyłem, że niby czytam, a kolega włożył zeszyt TBiU między strony gazety. Zawinąłem i wyszedłem. Potem się kłóciliśmy o łup,  kto tak naprawdę ukradł i komu się należy. Wygrał, a dziś jest prawnikiem. 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, HKK napisał:

He, he. Czyli zapewne kradłeś, chociaż tak sie to wtedy nie nazywało

Jesteś w mylnym błędzie Kolego.

Gdy zainteresowałem się modelarstwem, właśnie w bibliotece szkolnej znalazłem całą stertę Małych Modelarzy, które prenumerowała biblioteka jako gazety do przedmiotu praca-technika.

Najpierw zapytałem pani z biblioteki o możliwość robienia tych modeli. Ona odesłała mnie do nauczyciela pracy-techniki, jako właściwej osoby.

Zapytałem więc nauczyciela. On mi zezwolił i dopiero wówczas stałem się (do spółki z kolegą) właścicielem tych pisemek.

 

Edytowane przez Grzes
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, letalin napisał:

Raz z kolegami ukradliśmy jeden zeszyt TBiU. Ja miałem numer "Skrzydlatej". Rozłożyłem, że niby czytam, a kolega włożył zeszyt TBiU między strony gazety. Zawinąłem i wyszedłem. Potem się kłóciliśmy o łup,  kto tak naprawdę ukradł i komu się należy. Wygrał, a dziś jest prawnikiem. 

No i PRL upadł! Wszystko jasne! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Grzes napisał:

Jesteś w mylnym błędzie Kolego.

Gdy zainteresowałem się modelarstwem, właśnie w bibliotece szkolnej znalazłem całą stertę Małych Modelarzy, które prenumerowała biblioteka jako gazety do przedmiotu praca-technika.

Najpierw zapytałem pani z biblioteki o możliwość robienia tych modeli. Ona odesłała mnie do nauczyciela pracy-techniki, jako właściwej osoby.

Zapytałem więc nauczyciela. On mi zezwolił i dopiero wówczas stałem się (do spółki z kolegą) właścicielem tych pisemek.

 

Także dobrze jest czasem zapytać zanim wyda się osąd.

 

Ależ ja nie osądzam. Jak bym mógł osądzać skoro sam się do kradziezy książek przyznałem. Wyraziłem przypuszczenie ktróe było także pytaniem. Zresztą w żartobliwy sposób. Czyli wszystko było załatwione "po bożemu" no i super. Nie ma się co napinać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, HKK napisał:

Nie ma się co napinać.

Nie, no spokojny jestem. :piwo:

Wywaliłem ostatnie zdanie z mojej wypowiedzi, bo faktycznie źle to brzmiało. 

 

Czasy były jakie były, ale pewne wartości i zasady wtedy i teraz są dla mnie nie do ruszenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrócę jeszcze do tych „nostalgicznych” wspomnień z naszego ancien regime. W latach 1970.  już jeździłem na polskie konkursy, ale wyjazdy na konkursy zagraniczne były realne tylko jako tzw. „zorganizowane” jedynie do Czechosłowacji i do DDR.  Żeby pojechać trzeba było należeć do klubu (ja należałem do kaliskiej Miniaturki, która miała kontakt z klubem w Ostrawie), który miał kontakty z klubami z tych krajów i odbywało się to wyłącznie na zasadzie „wymiany klubowej”. Tak to się wtedy nazywało i polegało na tym, że my jechaliśmy do „nich” a „oni” potem do nas. Wtedy nawet nikomu nie przychodziło do głowy, żeby sobie, od tak, prywatnie pojechać na taką imprezę. Po prostu było wiadomo z założenia, że to niemożliwe. A nawet jak już klub miał zaproszenie, to jeszcze trzeba było zdobyć vouchery na paliwo, znaczki do wkładki paszportowej i walutę czechosłowacką  lub DDR-owską. I  każda z tych rzeczy mogła być też przeszkodą nie do pokonania, bo chodziło o to, żeby ludzie nadmiernie się nie wałęsali nawet po  „bratnich”, socjalistycznych krajach. A jak już miało się wszystko załatwione na taki wyjazd, to jeszcze jakiś wredny celnik mógł pod byle pozorem cofnąć z granicy. Natomiast wyjazd na Zachód wydawał mi się wówczas równie realny, jak lot w kosmos (i to nie było przesadnie porównanie!). Dziś to brzmi dziwacznie, ale tak właśnie oddziaływał na wyobraźnie tamten system, więc słusznie Gonzo napisał, że „nie tyle zabierał marzenia, ale sprawiał, że człowiek nawet nie próbował marzyć”. Dlatego gdy wreszcie pierwszy raz pojechałem na ten Zachód (do Anglii na ModelWorld w 1995), to czułem się tak, jakby mi się spełniły te niewyobrażalne marzenia.  

Edytowane przez Andrzej Ziober
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Miejskiej Bibliotece w B.P. w latach siedemdziesiątych pamiętam jak wysoko na półkach stały sklejone MM, dzwig na Star21, jakieś czołgi, na pewno T34 "Rudy102" a pod sufitem na nitkach wisiały modele samolotów(nie pamietam już jakich). Zapytałem Panią bibliotekarkę skąd takie cuda, to mi powiedziała że to starsi chłopcy kleją z MM.

Zapytałem czy mógłbym zobaczyć jak to czasopismo wygląda to powiedziała że nie bo jestem za mały a poza tym to tylko zostają okładki z takiego numeru a środka to nie ma bo stoi sklejony na półce. 

Jak wygląda MM w środku przekonałem się jak udało mi się kupić spec edit Zamku Królewskiego w Warszawie. Nie bylem zbytnio podbudowany tym co zastałem wewnątrz numeru ale za to model/makieta został przeze mnie zbudowany. Podbudowany faktem że dołożyłem swoją cegiełkę do odbudowy Zamku czekałem z niecierpliwością aż dorwę następnego MM. Hurricane😳

Ło Matko ale to był hardcore(wtedy nikt nie znał takiego slowa hhha).

Wisiał pod sufitem dumnie prężąc krzywe śmigło, działka dorobione z obciętych gwoździ i koślawe kółka podwozia 😔

Wisiał, wisiał i wisiał aż się złamał ze starości i od kurzu. Wisiał w towarzystwie MiG-23, Czajki I-153,

Ił-28, P-40, Ił-62, Tu-144 i jeszcze całej masy innych samolotów.

Aż zdradziłem karton dla plastików.

Nie porzuciłem ich całkiem bo jeszcze w XXI wieku kleiłem kartony ale to polistyren zawładnął moim umysłem.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, merlin_70 napisał:

Umnie w bibliotece tez stały i wisiały.Jakaś swiecka tradycja to była. 

Pewnie modelarnie lub jakieś koła LOK działały w budynkach bibliotek.

Pierwszy MM jaki zobaczyłem, to był Jacht "Opty" u kolegi .  Potem miał Morane-a. Więc to musiał byc 1972 rok. Mój pierwszy MM to śmigłowcowiec Moskwa. Potem T-54 i "Orzeł" na którym się wyłożyłem.  "Halifaxowi" tez nie dałem rady i skleił mi ojciec. Krzywizny były nie dla mnie. Od tego czasu polowałem wyłącznie na okręty nawodne i sklejałem do linii wodnej. Moim ostatnim sklejonym był "Rodney" z 1976 a ostatnim jaki kupiłem to żaglowiec "Victory" z 1977. Był przerażający swoją komplikacją i nigdy go nie zacząłem. Od tego czasu tylko plastiki.

Edytowane przez HKK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest to pisane  bardzo delikatnie , ale  niedobór wielu dóbr , powodował, że niezwykle istotne było co się robi , gdzie się pracuje , albo gdzie Twoi rodzice  wujkowie pracują i w zależności od tego miałeś określone benefity .  Mama pracowała w kiosku/ sklepie  miałeś gazety i inne dobra , należałeś do uprzywilejowanej grupy  władzy miałeś specjalne sklepy w których więcej było , pracowałeś w kopalni , albo na statku miałeś specjalne sklepy w których jeszcze więcej było  za specjalne pieniądze - nowe nieznane w ekonomi pojęcie  " eksport wewnętrzny "

Kolega jeździł regularnie na bazar sprzedając drożej to co gdzieś zdobył taniej   tylko dlatego , ze jego ojciec był kolejarzem i miał darmowy bilet  bo wtedy jego operacje bazarowe się domykały i miały sens ekonomiczny. 

Wujek pracował z zakładzie przemysłu skórzanego to przyniósł ( znaczy ukradł ) butapren i wybijaki do skór by można było otwory w kartonie robić , a wujek lekarz to i parę skalpeli przyniósł ( oczywiście poza ułatwionym dostępem do opieki lekarskiej .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, merlin_70 napisał:

niedobór wielu dóbr , powodował, że niezwykle istotne było co się robi , gdzie się pracuje , albo gdzie Twoi rodzice  wujkowie pracują

To było nawet kluczowe. W moim przypadku, wujkowie - marynarze zapewniali mi stały (choć niewielki) dopływ zachodnich modeli. Ojciec miał dostęp do warsztatu i laboratorium więc miałem załatwioną kwestię papierów ściernych i rozpuszczelnika TRI (klej). Jak już wspomniałem, to się mocno ograniczyło, gdy rodzina uznała, że już jestem "za stary" na zabawki. Ambicje modelarskie rosły a możliwości malały.

Edytowane przez HKK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, merlin_70 napisał:

 

Wujek pracował z zakładzie przemysłu skórzanego to przyniósł ( znaczy ukradł ) butapren i wybijaki do skór

Dlatego przepalona żarówka miała też swoją wartość, bo się ją wymieniało w pracy na działającą. "Kto nie kradnie w pracy, ten okrada własną rodzinę". Zwykle mówiło się o "załatwianiu", albo "organizowaniu" w takich przypadkach, a nie o kradzieży, bo przecież to była wspólna własność. Zresztą  nie zniknęło to po upadku komuny.  Sytuacja modeli Revella w okolicach Bydgoszczy, gdzie była produkcja, pokazuje niezależność tego typu sytuacji od ustroju. Żaden detalista nie miał Revelli w sklepie. Na "wolnym rynku" były za pół ceny. W końcu sobie z tym poradzili, ale długo to trwało. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie moja wina - to system mnie tak ukształtował  - tak się też mówiło.

 

A poważnie te 30 lat później pracując w różnych instytucjach widzę , że myślenie rodem z PRL - u ( znaczy kombinacyjne ) ma dalej przyszłość . Jak zaczyna się budżetowanie , albo składanie zamówień  na  tonery papier, narzędzia  etc  to najlepiej radzą sobie zespoły , które stosują  PRL - owskie zasady gospodarki planowej  (  potrzebujemy  10  tonerów , zamówimy , 16 , 4 nam obetną , będzie 2 nadwyżki , które się potem znowu na nowe wymieni  )  i to potem do takich zespołów przychodzą pod koniec roku koledzy ( których PRL nie dotknął )  po toner. 

 

Ale , żeby nie było tak słodko  to w warunkach niedoboru , jak coś dostałeś co było felerne  to z tym zostawałeś no bo jak wymienić na dobre skoro tego dobrego nie było.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, letalin napisał:

Zwykle mówiło się o "załatwianiu", albo "organizowaniu"

Wspaniale jest to pokazane w "Brunecie wieczorową porą", gdy linkę od sprzęgła do Syrenki zdobywa się od znajomego rzeźnika  z zamrażarki, a żeby zdobyć wózek dla bliźniaków trzeba się udać do kwiaciarni na ul. Wolskiej 84 do kierownika Banasiaka :mrgreen:  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okładka "kultowej" książki  Pana Wagnera ( to wydanie z 1984 roku )  jest fantastycznym  przykładem paradoksu PRL - u. Cóż mamy na okładce ? Otóż mamy model  ( zachodni ) i zachodnie farby rozcieńczalniki i szpachlówkę . Polskie są narzędzia  - skalpel i jeszcze dwa inne . I tu zagadka co z tych rzeczy można było nabyć w 1984 roku  w normalnej ( nie czarnorynkowej ) sprzedaży . Chyba te dwa narzędzia ( o ile ich ktoś sam nie zrobił )  , bo skalpela w zwykłej sprzedaży ( poza CEZAL )  w roku 1984 tez się kupić nie dało .  I tak to wyglądało . Książka o modelarstwie z artykułami , których nie można było kupić na okładce i plany samolotów w klubie 1/72 SP  , których tez w normalnej sprzedaży nie było.  A merlin_ 70 głupi i inni i to czytał będąc nastolatkiem i dziwił się , ze nie można było tego kupić w sklepie. 😂

 

A sam skalpel toż to polski dowód na  racjonalne gospodarowanie materiałami . Ostrze niewymienne osadzone w metalu . Kto by tam wymienne ostrza produkował. Stali mieliśmy dużo .  Mam takie w domu do dziś mi służy  , ostrze już dawno  ( znaczy 30 lat temu ) się stępiło. Znaczy pomysł był dobry 😀

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, merlin_70 napisał:

Okładka "kultowej" książki  Pana Wagnera ( to wydanie z 1984 roku )  jest fantastycznym  przykładem paradoksu PRL ...

Ja mam wydanie z 1981r i u mnie jest dziadek (?) z wnuczkiem (?) oglądają PZL P-11. Kup, co prawda treść ta sama, ale może inaczej na nią spojrzysz. Ja uczyłem się na niej modelarstwa i dla mnie była ikoniczna ! Sam fakt, że po trzech latach zdecydowano się na kolejne wydanie, potwierdza zapotrzebowanie na taką pozycję w tamtych latach. Zresztą, innej nie było ... 

image.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, kopernik napisał:

Ja mam wydanie z 1981r i u mnie jest dziadek (?) z wnuczkiem (?) oglądają PZL P-11.

Właśnie to wydanie wygrzebałem w bibliotece u mnie w podstawówce zanim jeszcze oficjalnie trafiło na półkę do wypożyczenia. Miałem fory u naszej pani bibliotekarki za czytelnictwo. Książka dostała oficjalną pieczątkę i do końca podstawówki leżała u mnie w domu z obietnicą dbania o nią i honorowego zwrotu na koniec szkoły. Ciężko się z nią było rozstać. Jakiś czas po zwrocie ustrzeliłem w ksiegarni kolejne wydanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, kopernik napisał:

Ja mam wydanie z 1981r i u mnie jest dziadek (?) z wnuczkiem (?) oglądają PZL P-11. Kup, co prawda treść ta sama, ale może inaczej na nią spojrzysz. Ja uczyłem się na niej modelarstwa i dla mnie była ikoniczna ! Sam fakt, że po trzech latach zdecydowano się na kolejne wydanie, potwierdza zapotrzebowanie na taką pozycję w tamtych latach. Zresztą, innej nie było ... 

image.jpgZnam osobiście autora tej książki pana Krzysztofa Wagnera. Miałem okazję poznać pana Krzysztofa na jednym z konkursów modelarskich organizowanych przez IPMS Polska w Lublinie. Miało to miejsce na początku lat 90 (93 lub 94 rok). Mam ostatnie wydanie tej książki z autografem autora. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Grzes napisał:

 jak cytujesz ,

Na razie to chyba tylko sam cytat jest :hmmm:

 

A nie, rozwinąłem i faktycznie jest wypowiedź.

Ale uwaga kolegi Grzesia jest jak najbardziej słuszna :piwo:

Edytowane przez abtb
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Grzes napisał:

@abtb rozwiń okienko z cytatem

 

4 minuty temu, abtb napisał:

A nie, rozwinąłem i faktycznie jest wypowiedź.

 

To, że się znamy nie oznacza, że odpuszczę ci czytanie tylko połowy moich wypowiedzi :nauka2:

Edytowane przez abtb
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

90 stron temu któryś Kolega wstawił swoje modele z KP.... Prawie się popłakałem, bo poza odrzutowcami miałem je sklejone chyba wszystkie, ale po przeprowadzce do Krakowa 16 lat temu nie ostał się już żaden.  Kilkadziesiąt modeli papierowych z GPM i MM (w tym Gaz 69M) też ...

 

Czapla z ZTS to model, w którym od razu przykleiłem poprawnie płat do kadłuba i w 2 dni model gotów, a po 3 dniach pomalowany na półce. A kilka lat temu kupiłem ten model w supermarkecie za 10 zł, blaszki Parta, cudowanie z przedłużaniem płata i nadal weny brak, aby go skończyć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.