Skocz do zawartości

Ranking

  1. Moses

    Moses

    Użytkownicy


    • Punkty

      166

    • Liczba zawartości

      6 052


  2. barszczo

    barszczo

    Użytkownicy


    • Punkty

      160

    • Liczba zawartości

      5 836


  3. Boch

    Boch

    Użytkownicy


    • Punkty

      99

    • Liczba zawartości

      353


  4. panDespota

    panDespota

    Użytkownicy


    • Punkty

      93

    • Liczba zawartości

      840


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 14.03.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Witam Przedstawiam niedawno ukończony model samolotu z okresu WWI- Anatra Anasal w królewskiej skali. Model przedstawia maszynę z 1 Eskadry Wywiadowczej z frontu Litewsko- Białoruskiego z 1919r. Sam zestaw dość toporny, wymagający sporo przeróbek, głównie przednie okaptowanie kadłuba, którego spód musiałem dorobić. Wykonałem także jako takie wyposażenie kabiny, nową chłodnicę. Wszystkie wsporniki i podwozie zrobiłem z mosiężnych profili ( rurek o odpowiedniej średnicy, spłaszczanych w imadle. Malowanie jak widać drewno płótno i aluminium, z czego drewniane pokrycie w uproszczeniu tak wykonałem: 1. Kolor bazowy, jakiś beżowo- piaskowy, na to szerszym płaskim pędzlem naniosłem oleje artystyczne w kolorach sienna- brąz- żółty, odpowiednio mieszane. Po wyschnięciu dokonałem korekt cienkopisem , kredkami i suchymi pigmentami. Kalki wykonane na zamówienie, przy czym musiałem poprawiać, bo biały poddruk pod czerwonym wystawał.
    35 punktów
  2. 9 kwietnia 1936 Bułgaria zamówiła 12 sztuk PZL P.24B. W styczniu 1937r. samoloty były gotowe do wysyłki i wiosną tego roku zmontowano pierwsze sześć sztuk. Bułgarskie P.24B otrzymały nazwę „Jastreb”. Z zakupionych samolotów utworzono 3 eskadry. Model przedstawia samolot o numerze 1 z 1ej eskadry, który z okazji narodzin następcy tronu otrzymał 27 czerwca 1937 na obu bokach kadłuba napis „Simeon Kniaź Trnowski”. Powyższe informacje zaczerpnięte z publikacji PZL P.24 A-G Andrzeja Glassa wydawnictwa Kagero. Model z zestawu IBG Models. Użyłem też zestawu Master do P.11 A/B/C –lufy k.m. celownik i venturi. Koła i ich osłony wziąłem z zestawu Azura. Bardziej podobały mi się w nich „gniazda” na koła od tych z IBG i nie miały jamek skurczowych. Nity na osłonach z kulek BGA. Użyłem farb Hataka i Mr.hobby. Brudzenie farbami olejnymi i cieniami Tamiya. Całość polakierowana mieszanką GX-110 i GX-113. Przy kalkach miałem problem z napisem na kadłubie, który częściowo oderwał się przy zdejmowaniu maskowania. Xmen poratował przysyłając brakujące napisy- dziękuję. Zapraszam do oglądania i komentowania.
    30 punktów
  3. Witam serdecznie, przedstawiam gotowy model Abramsa z 1 batalionu czołgów w Żurawicy. Zrobiony został na zamówienie, wzbogacony o zestaw do polskich Abramsów od Scale23, jak i również gąsienice z MG’s Armour Models Workshop. Sam model składa się w miarę przyjemnie, jednak posiada dużo przesunięć form. Prawie każdą część w związku z tym trzeba przeszlifować. Co więcej instrukcja jest napisana w sposób całkowicie mylący, dlategóż należy się wspomagać dostępnymi referencjami, gdyż w inny sposób nie uda się złożyć polskiej wersji. Co do etapu po budowie, to postawiłem sobie parę celi do osiągnięcia podczas tej budowy. Mianowicie chciałem sprawdzić jak daleko mogę się posunąć z rozjaśnieniami kamuflażu, tak by te nie zanikły w trakcie brudzenia. Kolejno, spróbować techniki weatheringu za pomocą suchych pigmentów oraz farb olejnych. Będąc zadowolony z efektu uważam, że spełniłem założone cele, jednocześnie popełniając parę błędów. Miałem problem z lakierem matowym, który najpierw nie chciał zaschnąć, a jak już zasechł, to potrafił się odkleić po dotknięciu. Źle skomponowałem odcień zakurzeń do odcienia błota na kołach. Niepotrzebnie przetarłem broń pokładową grafitem, gdyż wyszła nienaturalnie świecąca. Nic to jednak, dzięki temu modelowi mogłem sobie troszkę poeksperymentować.
    27 punktów
  4. Jaków nigdy dość, ten model był budowany równolegle do poprzednich Jaczków, zapodkładowany i odłożony. W marcu spiąłem się i w 2 tygodnie pomalowałem, nałożyłem kalki, pobrudziłem i skończyłem. Zbudowany z dodatkiem wydruków 3D producenta. Tablica przyrządów to kalkomania z zestawu. Odsuwana część owiewki - Rob Taurus. Ze wszystkich Jaków, które zrobiłem, z tego jestem zadowolony najbardziej Zapraszam też na mój kanał YouTube, gdzie można zobaczyć budowę poprzedniego Jaka i więcej! https://www.youtube.com/@rminiatures
    27 punktów
  5. Ciężarówka Faun L 900 była niemieckim pojazdem ciężarowym produkowanym w latach 30. XX wieku przez firmę Fahrzeugfabrik Ansbach Nürnberg (FAUN). Była popularną konstrukcją używana zarówno w celach cywilnych, jak i wojskowych. Wersja z przyczepą Sd.Ah. 115 była często wykorzystywana do transportu ciężkiego sprzętu, takiego jak czołgi, działa artyleryjskie lub inne pojazdy wojskowe. Pojazd ten miał solidne podwozie przystosowane do przewozu dużych ładunków, co czyniło go idealnym do zadań logistycznych, przyczepa Sd.Ah. 115 była specjalnie zaprojektowana do transportu ciężkiego sprzętu, miała stalową konstrukcję, wyposażoną w systemy zabezpieczające ładunek podczas transportu. Cały zestaw Faun L 900 + Sd.Ah. 115 mógł przewozić ładunki o wadze do 15-20 ton, w zależności od konfiguracji. Używany był głównie do przewozu czołgów lekkich Panzer I i II , czy też Panzer 35t, 38t oraz dział artyleryjskich.Pojazd był kluczowy także w transporcie amunicji, paliwa i innych zaopatrzeniowych materiałów na froncie. W trakcie inwazji na Polskę w 1939 roku, Faun L 900 był intensywnie wykorzystywany przez Wehrmacht do transportu ciężkiego sprzętu i zaopatrzenia. Jego niezawodność i duża ładowność sprawiały, że był ważnym elementem niemieckiej machiny wojennej. Największe zalety czyli solidna konstrukcja i duża ładowność sprawiały, że był niezastąpiony w logistyce w początkowym okresie wojny, dzięki niemu Niemcy mogli skutecznie realizować swoje plany militarne, zapewniając swoim jednostkom niezbędne wsparcie techniczne i logistyczne. Relacja z budowy Zapraszam do galerii, zestaw długi dosyć ciężki do fotografowania, także tak to wyszło .
    25 punktów
  6. Cześć! W końcu udało się z lekką obsuwą zamknąć afrykański temat. Do modelu dorzuciłem tylko lufy działek w skrzydłach z Mastera. Malowany Vallejo. Samolot w malowaniu Stab 1./JG 27 na którym latał w Afryce Oblt. Ludwig Franzisket. Warsztat: Zapraszam do galerii Na koniec jeszcze z wykonanym sześć lat temu G-6 z AZ. Też latał na nim Franzisket tylko już w 1944.
    25 punktów
  7. Witam w mini galerii modelu, który wcale miał jej nie mieć. Powinnam go raczej nazwać "poligon doświadczalny", gdyż takie było założenie z samego początku. Model prosto z pudła, bez dodatków, nie licząc kalkomanii, którą potem i tak musiałam dosztukowywać... kto ma wiecznie pecha do kalek, ten wie. Tak, nie ma dokumentacji samolotu w tych oznaczeniach z takim poziomem brudu. Tak, była to moja inwencja twórcza, ponieważ chciałam przećwiczyć różne techniki brudzenia. Model nie miał odzwierciedlać konkretnego egzemplarza, jest połączeniem moich własnych preferencji oraz jak wspomniałam wyżej prób pracy na olejach, szablonach i maskach. Składalność modelu, jak na zestaw tej klasy nie było źle, ale dobrze też nie. Sporo elementów wymagało poprawy i nadal wymaga ale nie leżało to w moich priorytetach w tym wypadku. Kalkomania, która dokupiłam od Microscale... no nie polecam. Bardzo możliwe, że pechowo trafiłam na jakiś bardzo stary egzemplarz. Ale kruszenie się było tak nieodwracalne i utrudniające pracę w niektórych momentach, że musiałam doprojektować i domówić dwie największe kalki. Z tego tytułu występuje kilka braków i błędów merytorycznych. Generalnie raczej jestem zadowolona z możliwości jakie dał mi ten model. Takie swobodne "mazianie" bez presji, że musi być najlepiej odblokowało mi głowę na eksperymenty. Nabrałam większej świadomości przy pracy farbami olejnymi. Ciut więcej wprawy w malowaniu aerografem. No i lakierowanie, moja zmora, wreszcie jakiś krok do przodu by pozbyć się świecenia kalek. Jest szansa, że model doczeka się szerszej fotorelacji przy okazji rozłożenia tła fotograficznego
    23 punktów
  8. Poniżej kilka słów na temat pierwowzoru zaczerpniętych z publikacji PZL P.24 A-G Andrzeja Glassa wydawnictwa Kagero. Rumunia kupiła 5 sztuk P.24E oraz licencję na jego produkcję. Od listopada 1938 do lutego 1939, kiedy to zakończono jego produkcję, zbudowano w wytwórni IAR w Braszowie 25 sztuk. W maju 1941 przed przystąpieniem Rumunii do wojno Niemiecko –Sowieckiej samoloty otrzymały tzw. Krzyże św. Michała. W wojnie z ZSRR w 1941r. brały one udział w walkach w Besarabii i podczas oblężenia Odessy. Tytułowy samolot to właśnie licencyjna wersja PZL P.24E w malowaniu z lipca 1941 z 6-ej Grupy Myśliwskiej (Grupul 6 Vinatoare). Jako ciekawostkę warto dodać, że w 1939 r. opracowano w IAR projekt rodzimego myśliwca IAR-80, w którym tył kadłuba wraz z usterzeniem, pochodziły z PZL P-24E. Samolot ten w 1941r. wszedł do produkcji przy pomocy byłych pracowników PZL. W odmianach IAR-80 i IAR-81 zbudowano 461 samolotów. Model sklejony z zestawu Azur. Dodałem kilka drobiazgów od siebie przy silniku oraz światła nawigacyjne, płozę ogonową i rurkę pitota. Koła wziąłem z zestawu IBG, a km-y z zestawu Master do Curtissa P-40. Do malowania użyłem farb Hataka oraz Mr.Hobby. Kalkomanie generalnie dobrej jakości, niestety w tym egzemplarzu już trochę stare i pękały, także musiałem łatać i retuszować… Brudzenie zrobione zostało washami PLW Mig i cieniami Tamiya. Całość lakierowana mieszanką GX100 i GX113. Zapraszam do galerii. Wszelkie komentarze mile widziane.
    23 punktów
  9. 23 punktów
  10. SG-38 był treningowym szybowcem budowanym w wersji z kabinką lub bez niej. Rozpiętość skrzydeł wynosiła 10,4 m a masa około 100 kg. Prototyp oblatano w Niemczech w 1938 r. po czym podjęto seryjną produkcję (Schulgleiter 38 – stąd SG-38). Po drugiej wojnie światowej był produkowany i użytkowany w wielu krajach. Latano na nim też w Polsce. W pudełku z modelem (SH 72442) znajduje się jedna ramka z plastikowymi częściami i kalki do 5 wzorów malowania z różnych krajów przedstawionych w instrukcji (stąd podtytuł SG-38 Over Western Europe). Wykonując model, a właściwie kończąc go teraz po dłuższej przerwie, uzupełniłem go tylko o pasy bezpieczeństwa i kilka mocowań naciągów (jedno i drugie z Eduard). Nie znalazłem pasów, które nadawałyby się do zamocowania na pionowym wsporniku w tym modelu, stąd są tylko pasy na dolnej części fotela. Oczywiście można by jeszcze dorobić je we własnym zakresie. Malowanie aerografem, farby to akryle Tamiya i AK Interactive, ponadto oleje – różne Oilbrusher MIG (do postarzenia płótna i do faktury drewna). Naciągi – czarna nić elastyczna EZ Line malowana po założeniu oraz nić elastyczna Ushi .003. Model przedstawia egzemplarz PL-21 z Royal Belgian Air Cadets, Beauvechain z1959 roku. Istnieje też wersja tego modelu w skali 1/48 (Special Hobby) uwzględniająca malowanie z różnych krajów w tym z Polski. Temat podjęty był też przez Brengun (różne skale, sporo części PE) i HPH Models w skali 1/32 (żywica i PE). I jeszcze ze skalą. Długość modelu to około 9 cm, skrzydło ma około 14 cm. Pozdrawiam serdecznie.
    23 punktów
  11. Taki model z zakupu impulsowego. Grafika na pudełku wołała do mnie i zachęcała do kupna Taka to krótka historia zakupu modelu, który nie jest w skali którą preferuję. Dodatkowy argument jaki mnie skusił do zakupu to bardzo dobre opinie o tym modelu. Model skleiłem bez większego wgryzania się w dokumentację, co się na mnie zemściło, dla samej przyjemności i pewnego eksperymentu. Chciałem się przekonać czy będę umiał atrakcyjnie pomalować taki duży model. Po drugie chciałem sprawdzić czy łatwiej się maluje model w 48 czy w 72. Wniosek, malowanie 48 jest dużo prostsze niż 72, dla wielu z was pewnie oczywisty. Oceniając jeszcze sam model. Po wszystkich ochach i achach wyczytanych w sieci trochę się zawiodłem. Instrukcja (pierwszy raz mam do czynienia z tym producentem) jest bardzo nieczytelna, trzeba się bardzo pilnować żeby czegoś nie pominąć. Sklejalność modelu super, podczas łączenia skrzydeł z kadłubem trzeba nieco przypiłować boki komory podwozia żeby wszystko się zeszło bez szpary (malutkiej szpary). Uważać trzeba przy kole ogonowym. Jego goleń jest tak delikatna, że nawet przy obróbce może się złamać (tak było w moim przypadku), a przesuwanie modelu bez podnoszenia ogona to proszenie się o kłopoty. Warto się zaopatrzyć w zamienniki luf (jeśli takie są na rynku) lub wykonać je z igieł. Te zestawowe nie dość, że są przesunięte to jeszcze zaznaczony u ich wylotu otwór jest znacznie poza osią. Popracować trzeba także nad wiatrochronem. Wklejając go bez piłowania jego dolna rama będzie wyżej niż linia kadłuba. Największe zastrzeżenia mam do nitów, tych na kadłubie, a dokładnie na dolnej i górnej jego części. Wiele nitów jest prawie niewidoczne i należy je odtworzyć. Są także takie miejsca gdzie nity w jednym rzędzie mają różne kształty i wielkość. Są zwykłe nity, trójkątne nity, nity w kształcie litery U i takie coś podobne do podwójnych kółeczek. Część nitów także na skrzydłach łączy się z linią podziału. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zaszpachlowanie ich i robienie od nowa ale mnie się nie chciało. Poprawiłem je do poziomu akceptowalnego i jakoś strasznie w oczy się nie rzucają. Jednak jak się ktoś przyjrzy zdjęciom to na którymś widać, że w jednym rzędzie są większe i mniejsze imitacje nitów. A że do dokumentacji warto jest zaglądać przekonałem się już po zabezpieczeniu kalkomanii lakierem. Jak wielu modelarzy wcześniej tak i ja podążając za instrukcją, podziałkę, która powinna być na klapie, przykleiłem na skrzydle. I to tyle w ramach wprowadzenia go galerii. Dzbankofili proszę o wyrozumiałość i delikatne wytykanie błędów. Mogę się jeszcze pochwalić, że na swoim premierowym występie w Bytomiu model zajął drugie miejsce w kategorii Samoloty 1/48 Master.
    22 punktów
  12. „Ten model Mitsubishi Ki-21-Ib należy do 14 Sentai, który w drugiej połowie 1943 roku latał na „Sally” już jako jednostka transportowa bazująca w Lakunai na Nowej Brytanii na Wyspach Salomona . Malowania samolotów zaprezentowano na bazie zdjęć zrobionych w trakcie nalotów alianckich na niskich pułapach. Trudno do końca określić, czy był to model „a” czy „b”? Trudno było to zidentyfikować ze zdjęć wykonywanych podczas nalotów, ponieważ niektóre samoloty na lotniskach były w całości zakryte siatką maskującą, tak więc kolor, zwłaszcza na górnych powierzchniach jest domniemany” – tyle opis na podstawie zestawu kalkomanii i instrukcji malowania Rising Decals. Z pewnością do powyższego opisu posłużyło autorom zdjęcie załączone poniżej, które ukazuje Ki-21 ( na zdjęciu po lewej ). Moją intencją było wykonanie modelu jeszcze z okresu kiedy był używany bojowo w jednostce, stąd zaprezentowanie go, przynajmniej częściowo, z widocznym uzbrojeniem. Kamuflaż, jak podkreślono wyżej, wielce przypuszczalny pomimo, że na zdjęciu akurat ten samolot nie zakryty jest siatką maskującą. Nie ma pewności co do szerokości pasa na tylnej części kadłuba - zdjęcie wydaje się ukazywać go nieco szerszego niż na instrukcji. Nie do końca jest też potwierdzona wersja literowego oznaczenia na stateczniku pionowym tuż pod oznaczeniem Sentai. Właściwie obok tego oznaczenia z kalkomanii i kilku eksploatacyjnych wszystkie inne były malowane z własnoręcznie wykonanych szablonów. Tutaj trochę się zagalopowałem i przesunąłem hinomaru na kadłubie do przodu, choć w instrukcji jest inaczej - moje niedopatrzenie. Abstra:bip:ąc już od wszystkich niuansów, należy podkreślić to, co się powtarza bardzo często, zwłaszcza w dyskusjach dotyczących budowy modeli japońskich z okresu II wojny światowej, że bardzo poważnym utrudnieniem jest odnalezienie właściwych źródeł. Nierzadko w tym przypadku autor pracy musi polegać na intencji twórczej i przede wszystkim poświęcić sporo czasu na analizę niekiedy sprzecznych informacji, słabej jakości zdjęć itd., ale także krytycznie podejść do zagadnienia. Muszę podkreślić, że nie zawsze przynosi to pozytywny, końcowy efekt, który w pełni zadowala autora. Radykalną ingerencją w fabryczny zestaw było wycięcie klap do lądowania i ukazanie ich w pozycji wychylonej, przedziału silnikowego i miejsca na wklejenie prawego silnika, wykrojenie górnych części oszklenia kabiny pilotów i ukazanie ich w pozycji otwartej, podzielenie długiej tylnej górnej osłony strzelca i ukazanie jej w pozycji otwartej. Bazą źródłową było głównie „Maru Mechanic”, dosyć dawno wydane, bo w 1981 roku. Poza tym zdjęcia z sieci - ile się dało i najczęściej wątpliwej jakości, zwłaszcza jeżeli chodzi o detale. Od samego początku zakładałem, że model będzie „krojony”, bo prawdę mówiąc, ICM dało dobrą bazę by nie pokusić się o ukazanie datali i przedstawić model tylko w postaci bryły szczelnie zakrytej (bez urazy - moja osobista opinia). Postanowiłem, że będzie imitacja nitowania - zeszło przy tym sporo czasu. Niektóre elementy wykonałem od podstaw, np. otwarte górne części oszklenia kabiny pilotów i drzwi boczne po lewej stronie kadłuba zrobione z przezroczystego opakowania (polecam, bardzo dobry materiał!). Dorobiłem do otwartych części oszklenia osłony przeciwsłoneczne (tu było bardzo pod górkę, bo analizując zdjęcia, zastanawiałem się czy jest sens je robić , czy dam radę?) – stąd raczej prowizorka, ale jakoś wyszło. Uzupełnienie płyty ogniowej, budowa łoża silnika itd. (różnego rodzaju druciki, plastruty itp.). Silnik zakupiony z FPW, który wymagał niewielkich uzupełnień, – tu mała dygresja . Model „Ib” posiadał silnik Nakajima Ha-5, a ja zakupiłem bardzo podobny Mitsubishi Kasei Ha-32 (dwie sztuki) – zamierzona zamiana, innego nie było. Myślę, że to małe zakłamanie nie wpłynęło ujemnie na jakość wykonania? A teraz farby. Podstawą było MRP i Tamiya. Jeśli chodzi o MRP, to nr 415 jako baza, a na to Tamiya XF-13. Wcześniej oczywiście surfacer 1500 gunze, aluminium, trochę maskolu i to co miałem pod ręką żółtego na krawędzie natarcia, ale delikatnie, co by wyglądało na wyblakły. Aotake z MRP z odcieniem zielonym, bo ponoć takiego wtedy używało IJA, pomalowałem wewnętrzne powierzchnie klap lądowania, przedział silnikowy i wnętrze komory bombowej, choć nie jestem do końca przekonany, czy była malowana tym kolorem. Pamiętam, że gdzieś kiedyś czytałem, że Aotake (IJN miało używać odcienia niebieskiego) malowano tylko elementy przedziałów technicznych i też wnętrze klap lądowania, ale na ile to jest potwierdzone, nie wiem. Wnętrze modelu pomalowałem RLM 75 (MRP) z minimalną domieszką czerwonego, śmigła MRP 431 lekko wypłowiałe. Użyłem też na koniec najpierw lakieru błyszczącego MRP, a później półmatu Alclada. Chcę podkreślić, że zbudowanie tego modelu w takiej postaci bardzo umęczyło, bo chyba za wysoko ustawiłem sobie poprzeczkę, ale myślę, że było warto, choć w skali 1 do 6 sam daję sobie 4,5. To już wszystko, co chciałem powiedzieć, a napisałem. Karol Jagusiński.
    21 punktów
  13. Ostatnio ukończona budowa. Wzbogacony o silnik, komory uzbrojenie, fotel, koła z CMK, blaszkę z Eduarda, działka z Mastera i blaszkę z Yahu. Do silnika dokleiłem kilka większych brakujących przewodów. Sporo linii paneli starałem się poszpachlować podpatrując zdjęcia oryginałów. Tym razem nie nitowałem. Malowany Vallejo. Bardzo nie brudziłem bo to z tego co mi się wydaje świeżynki były. Model w malowania 3./JG 1 na którym latał Oblt. Karl-Emil Demuth Zapraszam do galerii
    21 punktów
  14. Witam. Po długiej przerwie w warsztatowych zakątkach czas rozpocząć nową budowę. Od mojego ostatniego warsztatu tutaj minęły dwa lata, podczas których ukończyłem sześć modeli w ramach większego projektu. Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł powiedzieć o nim coś więcej. Niektóre z tych prac w ograniczonym zakresie prezentowałem na moich mediach społecznościowych, które powstały w międzyczasie. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do obserwowania Aces in Scale na Facebooku i Instagramie. Poza treścią, którą na pewno zamieszczę tutaj, znajdziecie tam także krótkie filmiki dokumentujące kolejne etapy budowy – jako uzupełnienie zdjęć i opisów. Ale dość autopromocji – przejdźmy do konkretów! Moje zainteresowania modelarskie koncentrują się na wojnach o granice Polski z lat 1918–1921, a ostatnie dwa lata poświęciłem na zgłębianie tego tematu. Efektem jest spora kolekcja literatury oraz dokładnie opracowany plan modelarski. Nie mogło w nim zabraknąć jednego z najbardziej znanych polskich wątków lotniczych – 7. Eskadry Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki. Uznałem, że to świetny temat na otwarcie nowego warsztatu. Dodatkowo to idealna okazja, by wreszcie zmierzyć się z żywicznym modelem drukowanym w całości w 3D. Wybór padł na Oeffag D.III, który dzięki stosunkowo prostej konstrukcji powinien dobrze sprawdzić się w tej roli. Mam też nadzieję, że w trakcie pracy uda mi się przedstawić kilka mniej znanych faktów z życia i służby dwóch kluczowych bohaterów tej historii. Rober Firszt Co planuję? Jak wynika z tytułu, na warsztat trafią dwa modele: Oeffag D.III 253.218 z numerem bocznym "5", na którym latał Merian C. Cooper Oeffag D.III serii 253 z numerem bocznym "2", najczęściej używany przez Edwarda C. Corsiego Warto podkreślić, że w realiach tamtych czasów samoloty były często użyczane innym pilotom. Trudno więc mówić o "osobistych" maszynach poza przypadkami dowódców wyższych szczebli. Niemniej jednak wybrałem Coopera i Corsiego, ponieważ obaj byli dowódcami kluczy – Cooper przewodził kluczowi "Pułaski", a Corsi kluczowi "Kościuszko". Modele planuję umieścić na wspólnej podstawce, choć życie może jeszcze zweryfikować ten plan. Co znajdziecie w tym warsztacie? Warsztat będzie podzielony na część historyczną i relację z budowy. Lubię modelarstwo osadzone w kontekście historycznym, dlatego na pewno podzielę się: Archiwalnymi zdjęciami Grafikami i profilami barwnymi Zdjęciami warsztatowymi Źródła i przygotowania Do tego projektu przygotowywałem się, studiując dostępne materiały dotyczące 7. Eskadry i działań lotnictwa z lat 1918–1921. Poniżej kilka pozycji, których nie zamieściłem na zdjęciu: "War Wings over Galicia" – Andrzej Olejko Artykuły Tomka Kopańskiego, zwłaszcza o "Ostatnim locie Coopera" z Kwartalnika Militaria Międzywojenne artykuły "Przeglądu Lotniczego" i "Bellony" "Albatros Fighters" – Windsock "Die Albatros (Oeffag) – Jagdflugzeuge der k.u.k. Luftfahrtruppen" – Peter Schiemer "Albatros D.III" – P. M. Grosz "Albatros D.II & D.III Oeffag" – Petr Ahron Tesar "Albatros D.I-D.III" – Dave Hooper "German & Austro-Hungarian Aero Engines of WWI Vol. 1" – Michael Duesing To tyle na początek. Do zobaczenia przy kolejnych odsłonach! Pozdrawiam Łukasz
    20 punktów
  15. FJ-4, ostatni z rodziny która położyła podwaliny pod lotnictwo odrzutowe w marynarce wojennej. I niestety modelarsko zapomniany obecnie jedyna sensowna miniatura to Hobby Boss w 1/48. Modelarze w 72 niestety obecnie nie maja nic do wyboru. A według mnie szkoda, bo z całej rodziny Fury/Sabre to właśnie Dash4 ma najfajniejszą linię. Co do oryginału, jak na czasy kiedy powstawał miał świetne osiągi jako myśliwiec, później w wersji B okazał sie świetnym szturmowcem który zagrażał A-4, Gdyby właśnie nie A-4, pewnie FJ-4 stał by się symbolem jednym z symboli wojny wietnamskiej. Wersja 4B mogła przenosić spory wachlarz uzbrojenia, od niekierowanych rakiet, przez kierowane rakiety bullpup, na bombie termojądrowej B61 kończąc. Włąsnie przez ten duży wachlarz uzbrojenia, oraz właściwości lotne, była to jedna z głównych platform w dywizjonach testujących nowe uzbrojenie. Maszyny te natomiast brały udział w kryzysie tajwańskim w 1958 roku, obok F3D Skyray, pilnując Tajwańskiego nieba przed agresywnymi działaniami lotnictwa ChRL. Model wykonałem ze starego zestawu formy Revell/Emhar. Warsztat można zobaczyc tu: Model wzbociłem dodatkami - czesciami fototrawionymi Airwaves - zywicznym fotelem Pavla - vacu od Pavli - kalkomanie od Printscale + resztki z pozostałości po poprzednich modelach Robiąc model korzystałem z nastepującej literatury - FJ Fury Part2 In Detali and scale - FJ-4/4b Fury - Naval Fighters #25 oraz nieoceniony https://tailspintopics.blogspot.com/ Model przedstawia maszynę Bu.No. 139475 19/VM VMF-451 Warloards NAS Atsugi, Japania Grudzień 1958
    17 punktów
  16. Udało się złożyć całość do kupy. Tak się to prezentuje. Muszę przyznać, że to kawał modelu Kręci się! https://streamable.com/zp3j0c
    17 punktów
  17. Prawie koniec. Znów mi w kadr weszły ramki namiotu bezcieniowego. Poprawie się w galerii końcowej.
    16 punktów
  18. Obecnie trwają prace nad wnękami podwozia głównego. Na ten moment co nieco już widać.
    16 punktów
  19. Pierwsza tak poważna winieta ukończona. Model bazowy Tygrysa to Dragon. Wagon transportowy i namiot zeltbahn -T-model Figurki Rado Miniatures Moje ulubione ujęcie
    14 punktów
  20. 7 lat czekał ten model na obfotografowanie, no dobra, od 7 lat czeka aby kupic sonde ACMI na koncówkę skrzydła, nie wiem czy sie doczeka ) Kultowy po Topgunie F-5F, dwu miejscowa wersja, swoją nazwą własna nawiązująca do pewnego radzieckiego mysliwca. Model to stare Italeri, po przeryciu, który mimo ze pochodzi z lat 80tych, daje nadal radę. Modle przedstawia maszynę dowodcy dywizjonu szkolnego VMFT-401 "Snipers", czyli dywizjonu Agressorów USMC z roku 2015.
    14 punktów
  21. Pierwszy czołgutek w tym roku zrobił właśnie hop na półkę. Renówka z FtoF, dodatkowo zawieszenie z SyndikateCo i drobne samoróbki z odpadów, załoganci jak widać po facjatach zachomikowane kiedyś tam ludziki od Ścibor'a. Malowany pędzlem zestawem farbek do francuskiej pancerki z AK, niejako przy okazji maziania St.Chamod'a. Plus standardowe paście do brudzenia. Trochę z nim przygód było, zaliczył kilka fackupów, wnioski jakieś tam mam nadzieję wyciągnąłem. Mam ochotę jeszcze się z podobnym kamo zmierzyć, więc zobaczymy czy nauka pójdzie w las czy nie. Tyle nawijki, czas na fotki:
    14 punktów
  22. Cześć. Model rozgrzebałełm przeszło rok temu, zanim ośmieliłem się tutaj wrzucić jakikolwiek swój warsztat. Leżał na tyle długo, że w końcu postanowiłem go ukończyć. Przedkładam galerię końcową francuskiej pokraki w służbie Wermachtu. Model przedstawia wóz, który brał udział ( i został podczas walk zniszczony) w przełamaniu Linii Mołotowa w czerwcu 1941 r. Pozdrowienia z Wrocławia. Flammpanzer B2 (F) Char B1 Tamiya | No. 35287 | 1:35 MR Modellbau - konwersja
    14 punktów
  23. Padło pytanie O tak. A tak na poważnie to z bliżej mi nieznanych przyczyn lampka spadła prościutko na silnik. Na szczęście szybki e-mail do producenta i na konkursie w Bytomiu odebrałem nowy. Ale jak widać technologia druku ma jeszcze trochę wad. Wziąłem pierwszy silnik, który wydawał się dobry, a po wycięciu z tych wszystkich podpór wyszło, że część najdelikatniejszych elementów jest krzywa, a kilku nie ma. Stałem się też ostatnio posiadaczem nowej zabawki i dzięki temu moja paranoja sięgnęła kolejnego poziomu. Dzięki temu mogłem sobie zrobić zapięcia osłony z ruchomymi elementami. Na zdjęciu pierwsza wersja lepsza dla skali 48 i druga już lepsza dla 72 Drut miedziany 0,2 mm i otwór 0,15 mm I kompletna osłona silnika. Tak będzie ułożona i sklejona już gotowa osłona. A wszelkie niedociągnięcia pokaże za jakiś czas podkład.
    14 punktów
  24. To kontynuujemy pracę w miejscu gdzie się chowa skrzydło podczas jego składania. Po zrobieniu 276 elementów mam go zrobiłem go i przeniosłem się do luków mechanizmu składania skrzydeł ad vocem-to odnalazłem usunięte elementy z wodzidła, które usunąłem i widać co to za paskudztwo było i w miejsce ich dorobiłem własne to do rzeczy: GOTOWE osłona z drugiej strony. Po sklejeniu dwa siwe druty znajdujące się na dole zostaną wklejone w otwory uchwytu (żółty element), tak aby połączyć w całość a tak będzie to widać w modelu po zamknięciu przenosimy się do luku gdzie mamy mechanizm składania skrzydeł wpierw zdjęcia oryginału. Trzeba uważąć gdyż egzemplarze się różniły od siebie rozwiązaniami. zdjęcie wykonane przez Jarosława Sobocińskiego siłowniczki gotowe do działania, napisy to kalki na zamówienie inne drobiazgi a ten żółty element złożony z trzynastu elementów- w ostatniej chwili doklejone kulki BGA jako imitacja śrubek i tak razy dwa plus skrzynka z elektroniką pierwsze montaże na razie tyle
    14 punktów
  25. Hej, Od początku roku walczę z artylerią główną do Fuso. Poniżej macie skróconą relację z ostatnich trzech miesięcy. Na pierwszym zdjęciu widać lufy z zestawu dodatków Halińskiego (o lufach więcej będzie potem) plus dodatki, które projektowałem na podstawie elementów z modelu ale wydrukowane na drukarce 3D. Następne dwa zdjęcia to wszystkie elementy szkieletu wież plus odcięte już od supportów osie, na których osadzę lufy. Zeszlifowałem z luf opaski trzymające mocowania stanowisk mechanizmów ćwiczenia ładowania, gdyż po pierwsze przeszkadzały by mi nasunięciu fartuchów, które chciałem wydrukować z życicy. Tutaj jedna z niedoróbek związanych z lufami, jedna z nich była krótsza o 0,8mm, które musiałem dorobić aby wyrównać długość. Lufy różniły się także nieznacznie średnicą co dało mi mocno w kość podczas późniejszego dopasowywania fartuchów. Balast w wieżach, tutaj przyznaję ściągnąłem patent od Szebiego, modelarza z forów kartonowych. Następnych kilka zdjęć to podposzycie i montaż głównych elementów w całość. Zacząłem także składanie osłon dalmierzy. Przy tym skonstruowałem sobie i wydrukowałem mały szablon do uzyskania odpowiedniego profilu osłon (chyba termicznych?). Ponieważ całość miała być malowana to chcąc uplastycznić model wydrukowałem też łączenia blach z nitami. Platformy plot. Na tych zdjęciach widzicie zrzut z ekranu programu do symulacji materiałów (Marvelous Designer). Jeśli ktoś będzie zainteresowany mogę później napisać o tym więcej. Zaletą takiego rozwiązania są przede wszystkim realistyczne fartuchy, minusem - brak możliwości podnoszenia luf. Można to obejść nieco drukując sobie takie fartuchy w różnych pozycjach podniesionych luf, nadal jednak będą one zamocowane na stałe. Rozwiązanie jednak osobiście uważam za ciekawe i godne rozważenia. Gdy na wieżach znalazło się już na tyle dużo detalu, że nie było opcji brania ich do ręki nie łamiąc przy okazji jakichś elementów (poręcze drabinek ułamałem chyba 10 razy), postanowiłem wydrukować sobie w końcu podstawkę do dział, która pozwalała na dalszą pracę z nimi. Działa złożone w całość i pomalowane. Po brudzeniu. i już na miejscu... Następny etap to nadbudówka główna - sławna pagoda Życzę miłego oglądania.
    14 punktów
  26. Przedstawiam galerie Spitfire MK VB z oznaczeniami Jana Zumba w barwach dywizjonu 303. Z niewiadomych powodów osłona kabiny zaparowała i na zdjęciach wychodzi w odcieniu mlecznym. Zapraszam do galerii. Tomek
    14 punktów
  27. Nie pierwszy raz mierzę się z Wiatrakiem, który jest niecodzienny i oczywiście niedostępny... Zawsze coś się dłubało do modeli ale potem i tak wszystko jak krew w piach Pozostawał tylko model w kolekcji. Niejednokrotnie padały pytania o dostępność danej wersji, czy nawet odsprzedanie... Więc stwierdziłem, że tym razem pójdę dalej. Na zeszłorocznym Mityngu modelarskim w Dęblinie, po rozmowie z naszym kolegą forumowym Adamem Pepsi (najlepsze kalki po tej stronie układu warszawskiego ) wpadłem na szatański pomysł Czemu nie zrobić tak, że "EKSPONATY" które robię do mojego Miniaturowego Muzeum Helikopterów mogłyby cieszyć oko innych modelarzy, w ich zbiorach?? I tak się narodził pomysł HELIBORNE WORLD COLLECTION Czasem to będzie zestaw kalkomanii, czasem konwersja, a czasem tylko dodatki do konkretnego helikoptera Zobaczymy Co? Czas pokaże... Pomoc Adama była kluczowym elementem projektu (nikomu chyba nie trzeba przedstawiać prac Kolegi) Wielu z Nas korzystało z Jego wiedzy, pasji i umiejętności... Postaram się żeby się nie nudził (podobno zawsze coś wymyślę co przyprawia go o palpitacje... ) Trzecim filarem musiał być ktoś, kto te moje fantazje przeleje na drukarki 3D. W tym zadaniu pomógł nam z całą sympatią jaką emanuje szef SCALE 23. Bez pracy Eryka nie było by dziś zbiornika RADS-L do Chinooka. No właśnie, do brzegu Na pierwszy ogień poszedł COULSON CU-47 CHINOOK NEXT GEN FIREFIGHTER Mamy półroczne opóźnienie w projekcie (miały być mikołajki ) ale przynajmniej maszyny Coulsona zdążyły się wsławić w ostatnich pożarach Kalifornii Może w okolicach Dnia Dziecka np: na Babarybie? Kto wie... Coulson Aviation jest światowym liderem w operacjach wsparcia lotniczego. Od ponad 60 lat istnienia organizacji misja pozostała taka sama: ochrona świata przed pożarami lasów. Coulson CH-47 Chinook Very Large Helitankers są wyposażone we własnej produkcji system zrzutu środków gaśniczych RADS-L Coulsona. To największy stały zbiornik śmigłowca na świecie, na 3000 galonów amerykańskich. Coulson zaprojektował i wyprodukował również największą zwijaną rurę, pozwalając na powrót na linię ognia w jak najkrótszym czasie. Napełnienie zbiornika trwa zaledwie 90 sekund! Helikopter dzięki wykorzystaniu gogli noktowizyjnych (NVG) CU-47 działa także w nocy. Otrzymuje również dodatkowe wsparcie w formie rozpoznania ze śmigłowca zwiadu i rekonesansu Sikorsky S-76. W zeszłorocznym kontrakcie Coulson zrzucił ponad 700 000 galonów wody na ponad 25 pożarów z czego ponad połowę pod osłoną ciemności. Wszystkie maszyny powstały na bazie Boeinga CH-47D Chinook odkupionych i zmodernizowanych z rezerw Armii Stanów Zjednoczonych. Kilka fotek rzeczonego potworka ...i schemat malowania (chyba wałkiem będzie najprościej No przyznam, że lekko nie będzie . Teraz czas na materiał wyjściowy, czyli : CHINOOK CH-47(HC-1) Italeri 1/72 No. 064 ... i wspomniany na wstępie zestaw konwersyjny CU-47 Oraz kalkomanie od Adama Jak na pierwszy wpis myślę, że wystarczy. Teraz trzeba pomyśleć w jaki sposób to ugryźć Zastanawiam się jeszcze, nad użyciem zestawu kalkomanii wypukłych firmy Kelik dedykowanych do CH-47D Całkiem przyzwoicie to może wyglądać... Zapraszam do zaglądania
    14 punktów
  28. Witam Trochę rozmyślałem czy zjechać do siebie piętro niżej składać gąsienice czy może kontynuować walkę w przestworzach... Jak widzicie, jeszcze zostanę z Wami parę miesięcy bo chce spróbować lotnictwa w wydaniu dwupłatowym. No i te dwupłaty w Bytomiu też zrobiły swoje. Model wybrałem taki nie za trudny, nie za łatwy - są dwa płaty, naciągi w umiarkowanej ilości, a stary model Eduarda składa się podobno w miarę bezproblemowo i kalkomanie ma jeszcze drukowane przez Cartographa. Na pewno co uderza po otwarciu pudełka to to, jak niewielkie były te niektóre myśliwce z I Wojny Światowej. Z dodatków jak do tej pory wziąłem tylko fototrawione oczka naciągów przeznaczone do tego modelu. Oczywiście dokupiłem też linkę A.Miga (dawne Uschi) 0.03mm i rurki Albion Alloys co będzie potrzebne do naciągów. Po obejrzeniu wyprasek widzę, że trzeba będzie też zainwestować w koła CMK i może skuszę się też na KMy. W sumie więcej pieniędzy w ten model nie da się raczej utopić bo większość dodatków do niego już zniknęła z rynku. Może to i nawet dobrze... Wybrane malowanie to Amerykaniec. Texas 1922, więc już trochę po wojnie i egzemplarz prawdopodobnie bez żadnej ciekawej historii. Za to moją uwagę przykuły amerykańskie oznaczenia, które zawsze kojarzyły mi się z początkowym okresem II Wojny Światowej. Bardzo fajnie wyglądają na takim "zabytku". Tak więc nie mogę się doczekać nowych dla mnie zmagań z montowaniem drugiego płata, robieniem naciągów i malowaniem drewna. Ale gdzie tam jeszcze do tego... Ale jak się człowiek nie może doczekać to jednak musi- inaczej się udusi Więc do pierwszego cięcia i malowania poszło śmigło. Tak na rozkręcenie tego wątku warsztatowego. Następnie przygotuję sobie resztę drewnianych elementów do malowania - będą to głównie elementy kokpitu ale także wszelkie zastrzały żeby potem na jednej sesji aerografu "zabejcować" je GXem.
    13 punktów
  29. I znowu jestem! Pamiętacie ten klaster reflektorów pod spodem HH-53C? Dostałem odpowiedź ze Stanów i okazuje się, że do czasu rajdu na Son Tay (czyli do 21 listopada 1970r) ten system nie był jeszcze montowany więc Apple 4 na pewno go nie miał. To utwierdza mnie w przekonaniu, że jednak wszystkie zdjęcia trzeba weryfikować. A co na placu budowy? Nie za dużo ale zawsze coś. Dorobiłem instalację widoczną na poniższych zdjęciach: Wyszło to następująco: Ponieważ zależało mi na tym, żeby na końcu była widoczna "rurka" a nie pręt, użyłem igły lekarskiej 0,6mm i tej samej średnicy drutu miedzianego. Połączenie wypada pod obejmą więc jest niewidoczne. Obejmy wykonałem z fragmentów starych fototrawów. Kolejnym etapem było wklejenie w kokpicie dźwigni skoku mocy, foteli pilotów, drążków i panelu podsufitowego: No i oczywiście deski przyrządów wraz z okablowaniem: Ostatnią rzeczą którą udało mi się zrobić były boczne okna kabiny pilotów ( przezroczysty plastik + ramka z cyny lutowniczej 0,3mm) i mocowanie rampy. Zrobiłem je wklejając w kadłub fragmenty starych fototrawów, a w rampie przygotowałem kanał i otwory do przeciągnięcia przewodów zasilania: I jeszcze światła lądowania: Na ciąg dalszy zapraszam za tydzień.
    13 punktów
  30. Przedział "przeciwpożarowy" w lewej gondoli silnika.
    13 punktów
  31. Dawno nie było aktualizacji warsztatu więc przydałoby się coś wrzucić. Przez czas nieobecności udało mi się w końcu skończyć w całości wnęki podwozia, pomalować kokpit i skleić wlot powietrza. We wnękach dodałem ostatecznie kilka kabli i spiłowałem tą grubą ściankę obok której zrobiłem listewkę z otworami: A tutaj już pomalowana: Cockpit + fotel: +bonus I to by było na tyle
    13 punktów
  32. Blaszka Part, koła Panzerart.
    13 punktów
  33. Drugi w mojej kolekcji model w 1/144. Model przyjemny w klejeniu, zrobiony bez jakichkolwiek przeróbek (poza nitowaniem i anteną). Malowanie pudełkowe. Gotowy model odbył niekontrolowany lot rozpadając się na kilka części. Okazał się jednak na tyle mocny, że udało się go poskładać do kupy bez większych śladów. Sam model ma już ponad rok i na koncie kilka wizyt na konkursach modelarskich więc może być znany niektórym z was. Miłego oglądania.
    13 punktów
  34. Witajcie, Powolutku, ale coś się dzieje. Złożyłem do kupy kokpit oraz przednie podwozie (wip), które trzeba posklejać by złożyć przednie połówki kadłuba. Pokolorowałem od razu golenie podwozia. Pierwszy raz użyłem taśmy metalizowanej by amorki się błyszczały . Początkowo użyłem Molotova, ale ciężko się mi z nim pracuje i ciężko uzyskać efekt lustra, czasem wychodzi a czasem nie. Kokpit to bardzo fajna Quinta, którą używałem po raz pierwszy. Wcześniej w innym modelu użyłem Kelika, ale kalki były trochę 'oversize' , a z Quintą nie miałem takiego problemu (poza jedną sztuką). Zdjęcia bez rewelacji. Jakoś w miarę wychodzą mi zdjęcia gotowych modeli, ale mniejszych elementów już niekoniecznie Poza tym jak pisałem, model robiony bez spiny bo mi ma się podobać Następne będą robione fotele, koła i owiewki i pewnie wloty przed sklejeniem bryły...
    12 punktów
  35. Witam Ukończony. Od siebie dodałem: Zbiornik paliwa Pasy foteli załogi Tablice YAHU – sporo szlifowania, żeby wpasować Naciągi – kombinacja linki Uschi 0,03 i żyłki 0,06 + poprzeczki z wyciągniętego pręcika Popychacze lotek Zestaw żywic Syndikate: silnik, koła, bomby i wyrzutniki – stosunek jakości do ceny bardziej niż przyzwoity W silniku dorobiłem popychacze i kolektor Śmigło żywiczne otrzymane od forumowege kolegi Bravo – jeszcze raz podziękowania, Wymieniłem zastrzały usterzenia poziomego na dorobione mosiężne z prętów Albion No i Szkas zastąpiony fototrawionym od Microworld – w mojej ocenie zdecydowanie warto Malowany MRP i Bilmodelami + podmalówki AK3GEN do rosyjskiego lotnictwa. Te ostatnie mocno się różnią od palety MRP. Szary do wnętrza to dwa różne kolory, o których można powiedzieć tyle wspólnego, że oba są szare. I jeszcze jedno na końcu – przewidziany przez ICM sposób montażu i osadzenia usterzenia poziomego to pomyłka. To nie ma szans dotrwać do końca budowy i malowania. Wg mnie tu się trzeba prędzej zastanowić i wprowadzić jakiś trzpień w kadłub albo coś podobnego. Zignorowałem to i potem poświęciłem 2 dni na jakieś kombinacje z dodatkowym wzmocnieniem. Reasumując jednak model przyjemny w budowie. Co do efektu końcowego nie wyszło idealnie, ale zasadniczo jestem zadowolony. Nie tylko nie zraził mnie to szmatopłatów, ale wręcz zachęcił aby próbować dalej, a to już coś znaczy.
    12 punktów
  36. Garbusek stoi o własnych siłach. Uzbroiłem go we większość drobnicy. Do skończenia zostało mi lusterko, i wykończenie wnęki uzbrojenia.
    12 punktów
  37. W końcu pokazała się na rynku ostatnia rzecz na jaką czekałem do Battlea... Battla... jak to będzie... Podziękowania dla Yahu za sprezentowanie produktu. W sumie tabliczek w zestawie jest więcej. Mając już komplet można zamykać kadłub.
    11 punktów
  38. Trochę wstyd ale jestem zdeterminowany żeby je zrobić. Brigadyr i Turbolet w kolejce
    11 punktów
  39. Wśród stadka FlaK-ów pojawił się PaK. Tamka klei się jak to Tamka, w zestawie gąski niestety gumowe, zmieniłem na Quick Tracki. Dołożyłem też graty od Panzer Arta bo jakoś tak ziało pustką w tym przedziale załogi i siatkę kamo bo fajnie zwisa z lufy . Jak zawsze zachęcam do obejrzenia wersji ruchomej: https://youtu.be/zuncfjMGuTw
    11 punktów
  40. Merian C. Cooper – Początek historii Rozpoczynamy część historyczną od przedstawienia postaci Meriana C. Coopera. Jego historia jest kluczowa dla zrozumienia obecności amerykańskich ochotników w 7. Eskadrze Myśliwskiej i samego powstania Eskadry im. Tadeusza Kościuszki. Warto zaznaczyć, że nie byli oni jedynymi obywatelami USA, którzy w tamtym czasie walczyli po stronie Polski – liczna grupa Amerykanów polskiego pochodzenia przybyła do ojczyzny przodków wraz z Armią Hallera, ale to już zupełnie inna historia. Cooper i jego towarzysze z 7. Eskadry nie mieli żadnych bezpośrednich powiązań z Polską. A przynajmniej prawie żadnych... Historyczna więź z Polską 11 października 1779 roku, podczas bitwy pod Savannah, ciężko ranny Kazimierz Pułaski został wyniesiony z pola walki przez pułkownika Johna Coopera. Był to pradziadek Meriana. Jak głosi rodzinna legenda, Cooper osobiście czuwał nad generałem aż do jego śmierci, a dziesięć dni później, gdy statek Wasp przybił do brzegu, dopilnował, by odbył się jego symboliczny pogrzeb. Wtedy też miał złożyć przysięgę, że kiedyś spłaci honorowy dług wobec Polaków. Według opowieści przekazywanej w rodzinie, John Cooper znał również Tadeusza Kościuszkę, jednego z najbardziej zasłużonych bohaterów amerykańskiej wojny o niepodległość. Ta historia miała ogromny wpływ na życie Meriana C. Coopera i, jak się później okaże, przyczyniła się do jego decyzji o walce w obronie Polski. Młodość i droga do lotnictwa Merian Caldwell Cooper urodził się 24 października 1893 roku w Jacksonville na Florydzie jako najmłodsze z trojga dzieci Johna C. Coopera i Mary Caldwell. Już jako sześciolatek, zainspirowany lekturą książki Explorations and Adventures in Equatorial Africa, postanowił zostać odkrywcą. Szkołę średnią ukończył w 1911 roku w The Lawrenceville School w New Jersey. Następnie dostał się do U.S. Naval Academy, jednak na ostatnim roku został wydalony za awanturnictwo. W międzyczasie pracował jako reporter dla kilku gazet. W 1916 roku wstąpił do Gwardii Narodowej stanu Georgia, by wziąć udział w walkach przeciwko oddziałom Francisco "Pancho" Villi w Meksyku. Otrzymał nawet awans na porucznika, lecz go odmówił, chcąc walczyć na pierwszej linii i rozwijać swoją pasję do lotnictwa. To właśnie fascynacja nową bronią – samolotami – była jednym z powodów jego wcześniejszego wydalenia z akademii marynarki. Postanowił zostać pilotem i ukończył szkołę lotniczą w Atlancie z najlepszym wynikiem w grupie. W październiku 1917 roku trafił do Francji, gdzie doskonalił swoje umiejętności w bazie Issoudun. Tam jednak spotkała go tragedia – podczas lotu doznał silnego uderzenia w głowę i stracił przytomność, co postawiło pod znakiem zapytania jego dalszą karierę. Po długiej rekonwalescencji musiał praktycznie od nowa uczyć się latania. Eskadra „Szalonych Bolszewików” Po odzyskaniu sprawności Cooper został pilotem 1. Grupy Bombardowań Dziennej Służby Powietrznej Armii Stanów Zjednoczonych. Służył w 20. Eskadrze, która latała na Airco DH.4. W czasie swojej służby zaliczono mu jedno zestrzelenie wrogiego samolotu. Ironią losu jest fakt, że godłem jednostki był "Szalony Bolszewik" – postać w meloniku, niosąca zapalone bomby. Była to forma żartu i PR-owego chwytu – w 1918 roku bolszewicy nie mieli jeszcze tak negatywnych konotacji jak później, a członkowie eskadry uznali, że ten symbol dobrze oddaje ich misję wobec Niemców. Cooper nie mógł wtedy wiedzieć, że już niebawem sam stanie do walki przeciwko bolszewikom. Dzień, który zmienił wszystko – 26 września 1918 Rankiem 26 września 1918 roku Cooper wystartował na kolejną misję. Celem bombardowania był most w Dun-sur-Meuse, kluczowy punkt niemieckiej komunikacji. Formacje Breguetów i DH.4 zostały zaatakowane przez niemieckie Pfalze, a następnie przez ponad 15 Fokkerów D.VII. Amerykanie walczyli z przytłaczającą przewagą wroga – pięć z siedmiu DH.4 zostało zestrzelonych. Maszyna Coopera również została trafiona – silnik stanął w płomieniach. Myśląc, że jego obserwator, por. Edmund Leonard, nie żyje, Cooper przygotował się na skok ze spadochronem, by uniknąć śmierci w płomieniach. W ostatniej chwili zobaczył jednak, że Leonard wciąż żyje. Postanowił sprowadzić płonący samolot na ziemię. Lądowanie było brutalne. Cooper odniósł poważne oparzenia rąk i twarzy, lecz dzięki niemu jego obserwator przeżył. Dla 20. Eskadry był to najtragiczniejszy dzień wojny – stracili pięć maszyn i jedenastu ludzi. Niewola i akt zgonu Cooper trafił do niemieckiej niewoli i spędził ostatnie tygodnie wojny w szpitalu w okolicach Wrocławia. Amerykańska armia uznała go za poległego i wystawiła mu nawet akt zgonu. Po zawieszeniu broni Cooper dochodził do siebie w szpitalu Czerwonego Krzyża w Neuilly. Został przedstawiony do odznaczenia Distinguished Service Cross, jednak zrezygnował z niego. W liście do dowództwa napisał: „Nie wykazałem się większą odwagą niż moi zmarli i żyjący koledzy. Byłoby niesprawiedliwe i nieszlachetne przyjąć wyróżnienie, którego nie otrzymali ci, którzy spadli w płomieniach i zginęli.” Taki był właśnie Merian C. Cooper – człowiek honoru i lojalności wobec swoich towarzyszy. Tymczasem I wojna światowa dobiegła końca, ale jego wojenna droga bynajmniej się nie skończyła... CDN... _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Ostatnie dni spędziłem głównie na analizie zgromadzonych materiałów. To etap dość żmudny, bez spektakularnych efektów na stole warsztatowym – większość pracy sprowadza się do burzy mózgów i planowania. Mimo to udało się poczynić kilka istotnych kroków. Najważniejszym z nich było nawiązanie kontaktu z Craftlab Restaurations, skąd otrzymałem niezwykle ciekawe materiały fotograficzne dotyczące budowy Oeffaga D.III. Kolejny raz przekonałem się również, jak fantastycznych ludzi mam wokół siebie – wszyscy chętnie zaoferowali pomoc i wsparcie, co pozwoliło znacząco posunąć projekt do przodu. Z tego miejsca ogromne podziękowania dla wszystkich dobrych dusz (Wy już wiecie, że o Was chodzi!). Nie przedłużając – przechodzimy do konkretów. Jak wspominałem wcześniej, planuję wykonać linki sterowe w kokpicie oraz system bloczków linowych, które przekazywały napęd na powierzchnie sterowe. Poniżej przedstawiam schemat napędu orczyka i drążka sterowego. Dodatkowo, przyjaciel pomógł mi w wykonaniu odpowiednich części. Bloczki linowe Po wstępnej obróbce bloczki zostały przymierzone do połówek kadłuba – widać je na zdjęciach. Drążki sterowe Prace nad drążkami sterowymi również zostały zakończone. Co dodałem? bloczki linowe z przodu i z tyłu głównej kolumny drążka do napędzania lotek i steru wysokości, dźwignię regulacyjną, prowadnicę na linki sterowe. Dla porównania na zdjęciu widać także trzeci drążek – to oryginał z poprzedniego wydania modelu. Orczyk i żeberko Przygotowałem także żeberko zespolone z orczykiem. Sam orczyk poddałem drobnym modyfikacjom – dodałem nity oraz metalową prowadnicę na linkę sterową, która przymocowana będzie do wierzchołka tego metalowego trójkąta i będzie iść na boki do bloczków na burtach kadłuba. Tablica przyrządów Największym wyzwaniem na tym etapie okazała się tablica przyrządów. Wymagała nie tylko przecięcia, ale również zmiany układu wyposażenia i rozłożenia zegarów. Rozrusznik i magneto selector zostały zeszlifowane – zastąpię je żywicznymi zamiennikami (widać je na zdjęciu, choć jeszcze nie są kompletne). Dodatkowy zegar nad rozrusznikiem – to przyszły przechyłomierz. W oryginalnym modelu przechyłomierz znajduje się na podstawie fotela – tam jednak planuję zamontować kompas, który wykonam od podstaw. Rura łącząca obie części tablicy dostała prowadnice, dodatkowo wykończone drobnymi listewkami. Nity mocujące zegary zastąpiłem metalowymi zamiennikami. Na zdjęciu widać zmodyfikowaną tablicę poskładaną na sucho oraz oryginał leżący przed nią. Wszystkie dodatkowe elementy montuję na niewielkich trzpieniach – dzięki temu spoina CA będzie mocniejsza i bardziej odporna na uszkodzenia. To tyle na dziś – do następnego! Pzdr. Łukasz
    11 punktów
  41. Dzień dobry. Znaczki pocztowe to nie są ale też coś związanego z lotnictwem Kiedyś stwierdziłem iż fajnie będzie wyglądać jak do moich modeli MiG-21 dołożę odnaki pułków w których latały . Z resztą większość tych godeł było namalowanych na samolotach. I tak przez kilka lat trochę się tego nazbierało A i tak mam jeszcze jedną gablotkę do uporzątkowania. Pozdrawiam Piotr
    11 punktów
  42. Mój model lotniczy nr. 6. To był dość przyjemny model. Składał się jak to "chińczyk" czyli nie wszystko pasowało. Nie ma też kalek na "zegary". Niemniej detali jest tu mnóstwo, a "zegary" pomalowałem ręcznie i było to bardzo przyjemne. Ten MiG-3 nie należy do żadnego konkretnego IAP. Przeszukałem kilka książek, kilka stron i wybrałem schemat dwubarwny z gwiazdami na górnych powierzchniach skrzydeł (co było wyjątkowo rzadkie). Malowany głównie hatakami, "dedykowanymi". Zieleń średnio mi się podoba, w przyszłości do kolejnego MiGa (późnego) wybiorę raczej coś z AK. Samego MiGa-3 bardzo lubię. Obok D.520 i Ki-61 (oraz C.202) jest to mój ulubiony samolot z okresu II wojny. YouTube:
    11 punktów
  43. Jako że na etap malowania pacynek musi u mnie "dojrzeć" plus brak czasu więc trzeba było zacząć coś nowego. Ponieważ do stacji mam w planach dołożyć tor główny z lokomotywą i dwoma wagonami CiD (Das Werk) i wagon pocztowo bagażowy (3 osiowy od podstaw) niestety mały wybór lokomotyw które można nabyć ( nie bardzo pasują do mojej stacyjki ) więc jak sie nie ma co się lubi to się robi od podstaw. Podziękowanie wielkie dla Jakuba który przyczynił się do powstania kolejnego ulepka do mojej kolekcji. Tak ma wyglądać Pruska seria T3 lub DRG 89⁷⁰ i moje wypociny nity na raty bo oszaleć można, i dla odskoku od nitowania kilka innych elementów resor za kołem następny postęp w kolejny weekend
    11 punktów
  44. Kalki Printscale położone. Nie obyło się oczywiście bez problemów. Jak się okazało grafika na ogonie jest odrobinę za duża. Powinna być z 1-2 % mniejsza. Szczęśliwie wystarczyło kilka ciachniec skalpelem i jest znośnie. Prócz tego wszystko ok Zaczyna mi się podobać to co widzę. Mimi wielu niedociągnięć. I wielką szkoda że muszę się męczyć z tym gniotem. Ten samolot ma w sobie coś, i zasługuje na lepsze opracowanie. Po cichu liczę że np. Sword uzupełni kolekcje FJ o Dash Four.
    11 punktów
  45. Statek Suruga Maru został zbudowany w 1938 roku. W roku 1941 stał się jednostką pomocniczą marynarki cesarskiej. Zatonął w 1943 r. po storpedowaniu przez amerykański okręt podwodny. Model ten (7062), podobnie jak inne z Niko, jest żywicznym modelem w wariancie do linii wodnej z dołączoną blaszką. Kończąc go po dłuższej przerwie dodałem do tego koła ratunkowe i członków załogi (Eduard). Malowanie aerografem, farby to akryle Tamiya, olinowanie z nici elastycznych Ushi. Woda na bazie Water gel AK Interactive - Pacific blue oraz Transparent. Podobnie jak część innych moich modeli okrętów został wykonany w konwencji Naviga czyli bez weatheringu. Długość kadłuba modelu to 10,5 cm.
    11 punktów
  46. Dzisiaj podczas nakładania kalek na górę płata problemy mnie ominęły, a to dlatego, że skalpelem obciąłem film przy samych krawędziach kalkomanii. Ale też było łatwiej, bo wiedziałem czego się spodziewać . Same kalki kładą się dość dobrze, reagują na płyny. Jedyne co im mogę zarzucić, to że są pancerne, ale może to być moja wina, bo zabezpieczyłem je wcześniej lakierem bezbarwnym. O rastrze i wystającym białym podkładzie było już wcześniej. A tak wygląda sytuacja na ten moment:
    11 punktów
  47. Cześć! Udało mi się odkopać mój wątek W końcu znalazłem chwilę czasu i zamontowałem nowe liny holownicze na kadłubie i tym samym zakończyłem montaż, tak prezentuje się całość, lufa półcalówki powinna być równoległa z armatą, ale cała osłona jarzma jest założona na sucho i dopiero na zdjęciach zauważyłem, że całość lekko opada.
    11 punktów
  48. Dziękuję bardzo, ja się najbardziej cieszę, że z Bytomia wrócił w jednym kawałku i bez strat. Dla porządku i na zakończenie tej historii, mój "01" zdobył Czarny Diament 1/48 na Festiwalu w Bytomiu, oraz trzy nagrody specjalne - Baby Pruskie przyznawane przez Olsztyńskie Stowarzyszenie Modelarzy "Warmia", nagrodę od @Staryfajter1954 oraz - dla mnie szczególnie bliską i ważną - nagrodę od InScale Podcast. Teraz mam już przed sobą 3-4 lata spokojnego sklejania kolejnego projektu
    11 punktów
  49. 11 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.