Skocz do zawartości

Ranking

  1. Moses

    Moses

    Użytkownicy


    • Punkty

      169

    • Liczba zawartości

      6 228


  2. HKK

    HKK

    Użytkownicy


    • Punkty

      124

    • Liczba zawartości

      1 936


  3. barszczo

    barszczo

    Użytkownicy


    • Punkty

      107

    • Liczba zawartości

      6 006


  4. abtb

    abtb

    Użytkownicy


    • Punkty

      93

    • Liczba zawartości

      5 283


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 29.04.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Punktem wyjścia do projektu było znane zdjęcie żołnierzy 1bsz z Dziwnowa (JW4101) na tle GAZ'a 69, ucharakteryzowanego na pojazd amerykański. Rzecz, jak twierdzą świadkowie, miała miejsce w czasie pokazu dla delegacji węgierskiej w 1985 r. Model to produkt BRONCO nr CB 35096,. Kluczowym uzupełnieniem, a w zasadzie pierwszym zapalnikiem pomysłu, który zaiskrzył dawno temu, stał się arkusz kalkomanii TORO MODEL: GAZ 69 in Poland nr kat 35D08. A cała reszta to imponderabilia. i to by było na tyle.
    28 punktów
  2. Model żywiczny Curtiss'a z Lukgraphu to jeden ze starszych zestawów. Jednak pomimo tego wciąż trzyma formę. Jak na czasy sprzed 3D elementy żywiczne precyzyjnie odlane, zachęcają do zbudowania bardzo ciekawego myśliwca US Navy Marine Corps z końca lat dwudziestych. Karol Jagusiński.
    25 punktów
  3. Cześć koledzy! Kolejny model pojawił się na mojej półce. Wokół strasznego plastiku modelu samolotu SPAD XIII firmy Academy krążą legendy. Ale tak się złożyło, że miałem ten model i chciałem mieć taki samolot w swojej kolekcji. Widziałem prace modelarzy, w których poprawiono geometrię i wadę modelu - okropne zapadanie się płótna. Jednakże żadne poważne zmiany nie były częścią moich planów. Jak zwykle przyciągnął mnie kolorowy kamuflaż i eleganckie kalki (w tym przypadku firmy Print Scale): francuski samolot z amerykańskimi oznaczeniami. Od producenta kalkomanii: 93 Aero Squadron Amerykańskich Ochotników we Francji, 1918 r. Piloci Leslie Rummel i Ralph L. Hartmann. Nie znalazłem żadnych historycznych zdjęć prototypu, ale są zdjęcia jego członków jego eskadry. „Zbierałem” plamy kamuflażowe z różnych zdjęć. Nie było jednak możliwe pozostawienie tego modelu całkowicie niezmienionego. Karabiny maszynowe, śmigło i koła pochodzą od Eduarda. Poprawiłem kratkę przed silnikiem, podpory kół, podpory skrzydeł, kratkę wentylacyjną (część trawiona Part), wykonałem elementy drążków lotek i steru kierunku, rury wydechowe, celownik, osłonę kabiny oraz wykonałem obrotowy śmigło. Naciągi - sznurek kokardkowy. Głównymi kolorami kamuflażowymi są emalie ARCUS. Załączam kilka zdjęć z etapów budowy. Kolejna plastikowa dusza wydostała się z pudełka! I na koniec, jako bonus: zdjęcie z potencjalnym wrogiem i sąsiadem z półki, Fokkerem DVII (Roden). Życzę miłego oglądania!
    23 punktów
  4. Dzień dobry! Zapraszam do galerii modelu, który chciałem zbudować od 20 lat i w końcu dzięki technologii druku 3D i firmie z Wietnamu Hobby Link udało się to zrobić. Pojazdy takie jak ten - zmodyfikowane spychacze typu Caterpillar D7E z lemieszem firmy Rome - były używane w Wietnamie przez US Army do niszczenia lasów jako kryjówek dla partyzantów Wietkongu i armii DRW. Masowe niszczenie lasów spowodowało oczywiście szkody ekologiczne i jest uznawane za zbrodnię przeciwko ludzkości. Warsztat jest dostępny tutaj: A oto zdjęcia gotowego modelu: Dziękuję za uwagę, pozdrawiam i życzę miłego dnia! Paweł
    22 punktów
  5. KV-1 Skala 1/35 Trumpeter Figurki i dodatki żywiczne
    22 punktów
  6. Witam serdecznie, na wstepie chcialbym zaczac od tego ze w tej czesci forum mnie jeszcze nie bylo bo sie glownie wspolczesna pancerka zajmuje. Disclaimer: ponizszy EF, to pierwsze latadlo, ktore zlepilem od...ojoj chyba 25 lat. Kinetic - F16 w wersji Polskiej. Reskit - kolka, GBU-38, BRU-57 i 370 galonowki Eduard - drabinka Def Model - dysza Master model - pitot i AOA Model maker - kalki i maski Quinta studio - 3d kalki do kokpitu Skladalo sie ok, chociaz bez paru wypadkow sie nie obylo i pacjent wymagal renimacji. Panel wash zdecydowanie lepiej siadal na Reskicie w porownaniu do samego modelu od Kinetica. Nad maskami od Model makera trzeba bylo troche popracowac, nie obylo sie bez malowania i przemalowywania - ale tu tez moja wina lezy wiec jest jak jest. Malowane Atomami od Miga, ale tu tez trzeba sie bylo nagimnastykowac bo te kolory, ktore powinny byc wcale ze soba nie kontrastowaly i sie zmywaly razem. Dlatego tez, jako ciemniejszy musialem zejsc pare stopni w dol a potem panele rozjasnic troche, ale wydaje mi sie ze komponuje sie ok. A, podstawka to 0.5cm foamed PVC - jakkolwiek to sie w Polsce nazywa - pociapana Atomami, i innymi dobrodziejstwami brudzingu modelarskiego.
    21 punktów
  7. Rys historyczny projektu Kilka tygodni temu w trakcie dyskusji w grupie modelarzy wykonujących modele samolotów gaśniczych padła informacja, że kiedyś prowadzono testy wykorzystania P-47 do gaszenia pożarów. Dla mnie sensacja! Zacząłem szukać więcej szczegółów w Internecie i znalazłem 2 czy 3 artykuły potwierdzające, że w 1947 przeprowadzono w Montanie próby bombardowania ognisk pożarów przy użyciu P-47 i B-29. Jako nośniki środka gaśniczego wykorzystano 165-galonowe dodatkowe zbiorniki paliwa do P-47. Próbowano zarówno zrzutów polegających na zwykłym odrzuceniu zbiorników z wodą (tak jak odrzucano puste zbiorniki) jak i bombardowania z lotu nurkowego - wówczas używano zbiorników wyposażonych w stabilizatory i niewielkie ładunki wybuchowe mające zwiększyć rozprysk środka gaśniczego. Pomimo pozytywnych rezultatów testów (szczególnie dla zrzutów z P-47N) ostatecznie nie wdrożono tej metody do normalnych procedur gaśniczych. Samolot P-47N Ostatnia wersja największego jednosilnikowego myśliwca II wojny światowej. Wersja N została zaprojektowana specjalnie do lotów długodystansowych (zasięg ponad 3 tys. km!) koniecznych do skutecznych działań w rejonie Pacyfiku. Jej produkcję rozpoczęto w połowie 1944 roku. Egzemplarz 44-89308 W 1947 nowiutki samolot wraz z drugim P-47N (niestety nie znam jego numeru a żałuję, bo na 100% nosił na okapotowaniu silnika logo U.S. Forest Service) i jednym B-29 został przeznaczony do udziału w programie testowym U.S. Forest Service. Celem testów prowadzonych w Montanie było zbadanie skuteczności gaszenia pożarów przy użyciu "bomb" ze środkiem gaśniczym zbudowanych w oparciu o dodatkowe zbiorniki podskrzydłowe P-47. Co ciekawe - to, że przy ich użyciu można wzniecać pożary udowodniono kilka lat wcześniej zrzucając te same zbiorniki wypełnione... napalmem. Dostępne zdjęcia archiwalne pokazują, że samolot miał zdemontowane karabiny, ale nadal miał prowadnice do rakiet. Model Za podstawę posłużył mi zestaw Italeri. Główne powody to: dostępność na rynku wtórnym (w sklepach jest pełno P-47, ale w wersjach innych niż N a ta miała m.in. zmieniony kształt skrzydeł) oraz obecność zbiorników i bomb w zestawie. Spasowanie modelu jest nie najgorsze pomijając fatalne dopasowanie centropłata do dołu kadłuba. Szacuję, że około 10-15% czasu poświęconego na projekt zeszło nad spasowaniem tych elementów. Sam model jest niemal "prosto z pudła" - wymieniłem silnik na żywiczny, połączyłem zestawowe bomby i zbiorniki w zbiorniki ze stabilizatorami oraz detonatorami i dorobiłem dosłownie kilka detali głównie w kokpicie oraz w lukach podwozia. Musiałem także opracować swoje kalkomanie z numerami seryjnymi. Ostateczny kształt model uzyskał dzięki wsparciu Kolegi @Woit - dzięki jeszcze raz za wsparcie! Chyba dosyć pisania - czas na galerię! Zachęcam do komentowania. Tu dowód, że "śmigiełko się kręci"
    21 punktów
  8. Ukończony dziś model śmigłowca PZL Mi-2 z numerem 4522 ze 103 PLNJW. Dodane tablice z Yahu i kalki z Techmodu. Reszta standard. Model zdecydowanie nie na konkursy - zostanie "pułkownikiem" (stanie w gablocie z pozostałymi modelami śmigłowców ze Świdnika).
    21 punktów
  9. Dobry wieczór Taki mały krasnal wpadł mi w oko, więc na szybko sobie go skleiłem. A że to Eduard( dual combo), budowa należała do tych przyjemniejszych. Model przedstawia maszynę sierżanta M.Boyau z 17 eskadry, lato 1917. No i prosto z pudła tym razem
    20 punktów
  10. Witam wszystkich. Prezentuję galerię ukończonego już jakiś czas temu modelu Bf-109. Swoje zmagania publikowałem tu: Dla mnie było to pierwsze spotkanie ze skalą 1/48 w lotnictwie. Myślę, że udane. Nie uniknąłem błędów merytorycznych. Chyba najbardziej rażącym jest kolor łopat śmigła. Jest to do poprawy... no ale wolę popracować przy czym nowym. Może kiedyś to zmienię. Na ten moment model ma zdobić moją półkę. Malowanie wzorowane jest na zdjęciu archiwalnym. Jest to jedynie moja interpretacja. Pewnie obarczona błędami. Zdjęcie wykonano na lotnisku pod Pragą. No i zdjęcia samego modelu. W międzyczasie nieco się zakurzył, dlatego widoczne są małe paprochy za które przepraszam.
    20 punktów
  11. Dzień dobry, Przedstawiam Wam wczoraj skończonego ZLINa Z-526 AFS zbudowanego z zestawu eduard 82184 ProfiPACK w malowaniu Grupy Akrobacyjnej "Żelazny". Zbudowałem samolot numer 2, ponieważ byłem w Radomiu 1 września 2007 i widziałem tragedię, której ten samolot był częścią. Miałem też kontakt z "Żelaznymi" podczas mojej lotniczej kariery, zatem model nabrał wartości sentymentalnej i osobistej. Sam model przyjemny i dość prosty w budowie. Zajęła mi ona nieco ponad dwa miesiące, co przy moim trybie pracy, warunkach mieszkaniowych i potrzebach rodzinnych jest dużym sukcesem. Przyznam, że w ostatnich dniach praktycznie "rzuciłem wszystko" i cały czas wolny poświęciłem na dokończenie modelu. Model pomalowałem głównie farbami Mr. HOBBY (Mr.COLOR i AQUEOUS). Dodałem od siebie wydechy zrobione z pręcików plastikowych, przewody hamulcowe i rurkę Pitota zrobioną z igły do strzykawki. Pierwszy raz miałem do czynienia z nowymi kalkomaniami eduarda i muszę przyznać, że film nośny zszedł bardzo ładnie - używam Mr. MARK SETTERa i Mr. MARK SOFTERa. Jedyny mankament jaki zauważyłem, to fakt, że gdy nałożyłem jedną kalkomanię na drugą, to oczywiście ta druga pięknie schodziła z filmem nośnym pierwszej. Na szczęście wydarzyło się to w niewielu miejscach na modelu. Rady dla siebie na przyszłość: dodatkowe planowanie, nakładanie wierzchnich kalkomanii po wyschnięciu i zdjęciu filmu z tych pierwszych - co oczywiście wydłuży proces budowy. Delikatny wash przy użyciu MODELLERS WORD OIL WASH oraz TAMIYA PANEL LINE ACCENT COLOR. Zdjęcia niestety wykonane telefonem. Zapraszam do oglądania i oceniania. Pozdrawiam!
    20 punktów
  12. Witam Dziś do kawy kolejny model z "Projektu Bałałajka". Tym razem wypada napisać, że wyszło jak wyszło. Liczyłem że jakoś uda mi się go lepiej zmalować ale niestety, czasami każdemu zdarza się trochę robotę sknocić Choć w szczególe jestem nie do końca zadowolony, to w ogóle jakoś to jest i stawiam na półkę obok innych MiG-aczy MiG 21F-13, 47 Eskadra Rozpoznania Taktycznego, 3 Skrzydło Myśliwskie "Władimir Komarow" ze składu 1 Dywizji Obrony Powietrznej, lotnisko Preschen, Niemiecka Republika Demokratyczna, 1978r Fotek jak zwykle mnóstwo, ale jakoś tak mi się nacykało Teraz można komentować, pisać paszkwile, dosypywać dziegciu do beczki i ew. słodzić i miodzić
    20 punktów
  13. Kolejny MiG do "Projektu Bałałajka": MiG 21PFM, 927 Pułk Myśliwski, baza lotnicza Phuc Yen, Socjalistyczna Republika Wietnamu, 1979r.
    20 punktów
  14. 1 Maja święto pracy i ja ten dzień uhonorowałem godnie kończąc lewy luk wraz z mechanizmem składania skrzydeł dzięki, któremu powoli przemieściłem się do prawego luku. Sporo pracy w nim wykonałem kładąc tam liczne przewody. Na początek zrobiłem wzmocnienie i podstawę do montażu przewodów pod siłownikiem w sumie 8 elementów i na miejscu gotowy do podłączania przewodów to czas na sam mechanizm składania skrzydeł. Bardzo dobrze został on opisany i zilustrowany w czasopiśmie LOTNICTOW Z SZACHOWNICĄ nr16. Tam również mamy artykuł poświęcony słupskim migom a teraz ostatnie element wałki łączące bo reszta jest już zrobiona 9 godzin pracy i zostały sklejone 89 elementy. Sam okrągły element ma dwie średnice i z jednej strony za pomocą kółek z druciku zimitowałem osłonę gumową. Łączniki wałków to wycięte i sklejone dwa kwadraty. Dodatkowo z każdej strony doklejone kulki BGA o średnicy 0,25. Pomiędzy wstawione imitacje elementów gumowych. drobne składowe elementy sklejone ze sobą przymiarka na sucho i przed malowaniem-PASUJE!!! pomalowane ułożone na swoim miejscu: Pierwszy wklejony i w komplecie w przymiarce ze skrzydłem i tyle będzie widać w gotowym modelu teraz czeka mnie to- prawy luk mechanizmu
    20 punktów
  15. Bążur, przedmiotem tutejszego warsztatowania będą dwa Curtissy, jeden Zumbachowy: a drugi z trochę innego klimatu, nietypowy numer pod postacią zerówki: Co prawda nie planuję jakichś większych merytorycznych rozważań, bo klimat ma zmierzać bardziej w stronę relaksacyjną, natomiast strzelam że finowi co najmniej przyda się celownik z mocowaniem i wydechy bez osłon (chyba nawet są w ramkach). Potrzebowałem porobić testy drukarkowe, armowe pliki do druku 3d nadawały się doskonale. Testy wypadły pomyślnie, więc kokpity prawie skończone (czekam na dodatkową kalkę do tablicy przyrządów od rodowej starszyzny modelarskiej, bo oczywiście musiałem coś skopać z własnej winy). Zawsze moją największą bolączką są wszelkie metaliczne kolory w drobnicy i w detalach. Albo kilogram taśmy w dziwnym miejscu, żeby pomalować aero 1,5mm^2, albo pędzlowanie i brzydkie wykończenie. Tym razem wiedziony ciekawością oraz ogromnym lenistwem, sprawdziłem jak pisak chrome od Molotowa się zachowa po nałożeniu na niego półmatu. Otóż... jak na moje potrzeby zaskakująco dobrze. Delikatne ziarno jest widoczne, ale znika po nałożeniu flitrów/washa. Myślę, że na stałe wejdzie w mój repertuar takie sreberkowanie na szybko. Teraz czas znaleźć wolną chwilę na kolejną partię drukowania, bowiem "szalony japończyk" udostępnił na swojej stronie silnik do druku. Z racji że to zmodyfikowany inny jego model, to strzelam że może różnić się w kilku detalach od oryginału, ale na moje potrzeby będzie aż nadto: Także tego, do następnego
    19 punktów
  16. F-104C Starfighter to mój drugi ukończony w tym roku model (pierwszym jest F-14A Tomcat z Italeri) w skali 1/48. Tym razem wybór padł na zestaw Hasegawy. Model kupiłem od znajomego jako niekompletny, bez oszklenia i kalkomanii. Dzięki pomocy innego znajomego uzupełniłem brakujące oszklenie a kalkomanie dla samolotu NASA wykonał na moje zamówienie Bogdan Żołnierowicz. I tu ciekawostka model nosi oznaczenia N820NA, których nie nosił tak naprawdę w czasie swojej służby a został tak pomalowany na potrzeby Muzeum Lotnictwa, Boeing Field w Seattle. Prawdziwy samolot z rejestracją N820NA to F-104A, który jest prezentowany w Muzeum Testów Lotniczych Sił Powietrznych - AFFTC znajdującym się w kalifornijskiej bazie Edwards.
    19 punktów
  17. O samolocie Zlin Z-43 to czteromiejscowy, jednosilnikowy samolot szkolno-turystyczny, opracowany jako rozwinięcie dwumiejscowego Zlina Z-42. Samolot wyposażono w mocniejszy silnik, większą kabinę i skrzydła o większej rozpiętości, co pozwoliło na przewóz czterech osób. Pierwszy lot prototypu Z-43 miał miejsce 10 grudnia 1968 roku. O egzemplarzu W 1973 roku jeden z prototypów Z-43 został przebudowany do wersji sanitarnej. Miała ona umożliwiać przewóz chorego na noszach wraz z opiekunem medycznym. Samolot wykonał pierwszy lot w 1974 roku. Projekt nie wyszedł poza stadium prototypu i nie wszedł do produkcji seryjnej. O modelu Model to jedno z nowych opracowań Kovozávody Prostějov. Spasowanie jest całkiem niezłe (po usunięciu małych nadlewek ). Należy jednak starannie pasować wszystkie elementy do... przedniej szyby. O ile kadłub nie wymagał wielu zabiegów to już dopasowanie boczków kabiny wymagało wklejenia pomiędzy połówki kabiny paska HIPS grubości około 0,5mm. model pomimo informacji z pudełka nie zawiera wersji sanitarnej - brak noszy, pojedynczego siedzenia zamiast tylnej kanapy, zarysu zmodyfikowanych drzwi ułatwiających wsuwanie noszy oraz nawet najprostszej kalkomanii deski (sic!). Dorobiłem kilka detali jak np. światła pozycyjne czy przeciwwagi (?) przy lotkach. Reszta praktycznie prosto z pudła.
    18 punktów
  18. Chciałbym pokazać mój najnowszy zrobiony model. Jest nim P-51D Mustang z zestawu Tamiya. Malowanie pudełkowe, pilot John C. Meyer. Z dodatków wykorzystałem kalki 3D Quinta do kokpitu, żywiczne wydechy, żywiczny celownik i kolorowe światła od AK. Model malowany farbkami Mr.Color. Jak to u mnie parę niedoróbek jest niestety, które zazwyczaj wychwytuję na sam koniec :(.
    18 punktów
  19. Mały update, tylko wieżyczka dowódcy. Kolejny mikroetap skończony.
    18 punktów
  20. MERIAN C. COOPER – HISTORIA Generał Tadeusz Rozwadowski, jeden z najwybitniejszych polskich dowódców okresu Wielkiej Wojny i walk o granice, od samego początku zabiegał o utworzenie ochotniczego Legionu złożonego z Amerykanów. Jego inicjatywa zbiegła się wiosną 1919 roku z gotowością Meriana Coopera do służby na rzecz Polski. Cooper od pewnego czasu czuł, że praca w ramach misji charytatywnej to za mało – sytuacja geopolityczna jasno wskazywała, że zderzenie z bolszewikami jest nieuniknione. Merian Cooper i Cedric Fauntleroy Nie wiadomo dokładnie, kiedy koncepcja indywidualnej służby Coopera przekształciła się w pomysł utworzenia całej eskadry. Można jednak przypuszczać, że stało się to na przełomie marca i kwietnia 1919 roku. W tym czasie gen. Rozwadowski został szefem Francusko-Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu – mieście, gdzie wciąż stacjonowały tysiące Amerykanów. Cooper postanowił jednak działać ostrożnie. W pierwszej kolejności chciał uzyskać zgodę na indywidualną służbę od samego Naczelnika Państwa. 29 kwietnia 1919 roku Cooper wysłał list do Józefa Piłsudskiego. Jego treść pozwala lepiej zrozumieć motywacje amerykańskiego ochotnika: „Moja rodzina uważa za mój obowiązek – a przy tym jest to moje szczere życzenie – ofiarować moje usługi Polsce w okresie jej walki o wolność. Z tego powodu poprosiłem o wysłanie mnie do pracy dla Polski z Amerykańską Misją Żywnościową. Jako oficer tej misji byłem odpowiedzialny za dystrybucję amerykańskiej żywności we Lwowie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy oblężenia i bombardowania. Teraz jednak, kiedy mój kraj nie jest już w stanie wojny, mam poczucie, że moim obowiązkiem jest służba w siłach bojowych. Jeśli Rzeczpospolita Polska zechce przyjąć moje usługi, natychmiast postaram się o przydział lub zgodę na przyjęcie przeze mnie obowiązków, które Rząd Polski uzna za stosowne mi wyznaczyć, pod warunkiem, że zostanę przydzielony do służby w siłach walczących na froncie. […] Proszę również o informację, jaki stopień będę posiadał, choć zaznaczam, że gotów jestem służyć na froncie niezależnie od stopnia.” Uderza osobisty ton listu. Nie ma w nim jeszcze mowy o planie stworzenia eskadry, lecz wyraźnie widać, że Cooper zakładał już zdjęcie amerykańskiego munduru i bezpośrednie wstąpienie w szeregi Wojska Polskiego. Jeszcze przed wyjazdem Coopera z Polski do Paryża (po zakończeniu jego misji charytatywnej) doszło do spotkania z Piłsudskim – prawdopodobnie na początku maja 1919 roku. Niestety, nie zachowały się z niego żadne relacje ani dokumenty. Ze wspomnień Coopera wiadomo, że spotkanie zostało zorganizowane przez gen. Rozwadowskiego. Wiemy też, że Piłsudski początkowo uznał Coopera za typowego najemnika – poszukiwacza sławy i pieniędzy. Gdy jednak wyraził swoje obiekcje, Cooper stanowczo zaprotestował, wyjaśniając, że nie pobierze ani centa więcej niż przysługuje polskiemu oficerowi w jego stopniu, a ewentualny awans przyjmie wyłącznie za zasługi zdobyte na froncie. Naczelnik Józef Piłsudski Po tej rozmowie Cooper uzyskał zgodę nie tylko na indywidualną służbę, ale też na sformowanie ochotniczej eskadry lotniczej, której członkowie mieli służyć na tych samych warunkach co on. Niebawem Cooper udał się do Paryża, aby dokonać formalnej demobilizacji z armii amerykańskiej. Stolica Francji wciąż świętowała zwycięstwo i zakończenie wojny. To właśnie tam, w niewielkiej kawiarni niedaleko Place d’Alma, doszło do przypadkowego, a jakże doniosłego spotkania – kapitan Merian C. Cooper natknął się na majora Cedrica Fauntleroya. Znali się z okresu szkolenia w centrum AEF w Issoudun, choć później ich drogi się rozeszły. Major Cedric Fauntleroy Fauntleroy, urodził się 22 listopada 1891 roku w Church Hill w stanie Mississippi, był niespokojnym duchem – już w wieku 14 lat uciekł z domu. Imał się różnych zajęć, był m.in. mechanikiem i poganiaczem bydła. Po zatopieniu „Lusitanii” wstąpił do lotnictwa. W czasie wojny służył w słynnej 94. Eskadrze „Hat in the Ring”, choć przede wszystkim był znakomitym pilotem doświadczalnym. Po dłuższej rozmowie Cooper ujawnił Fauntleroyowi swój pomysł. Major, najwyraźniej zaintrygowany, natychmiast zaangażował się w planowanie kolejnych kroków. Obaj lotnicy szybko uzyskali wsparcie Rozwadowskiego, który wystawił im list polecający uprawniający do prowadzenia werbunku ochotników. List ten został zacytowany w „New York Timesie” 28 sierpnia 1919 roku, już po zakończeniu akcji werbunkowej. Co ciekawe, pojawia się w nim nazwa "Eskadra im. Tadeusza Kościuszki", co oznacza, że została wymyślona i zatwierdzona jeszcze przed rozpoczęciem naboru, najpóźniej podczas spotkania z Rozwadowskim. Do akcji propagandowej zaangażowano szereg osób. Obaj oficerowie zgodzili się, że kandydatów trzeba dobrać wyjątkowo starannie. Nadchodząca wojna miała bowiem rzucać wyzwania zupełnie inne niż ta, którą właśnie zakończyli. Wiedzieli, że warunki w Polsce będą surowe, a sukces zależeć będzie od determinacji, pomysłowości oraz odporności fizycznej i psychicznej. Poszukiwali zatem doświadczonych, odważnych pilotów z żyłką do brawury i oddaniem dla sprawy Polski. Przez resztę lipca i sierpień trwała akcja werbunkowa. Zakończyła się 26 sierpnia 1919 roku, kiedy to major i kapitan zameldowali się u gen. Rozwadowskiego z informacją, że udało im się zrekrutować ośmiu ochotników gotowych do wyjazdu do Polski. CDN... Oeffag D.III – aktualizacja warsztatu Malowanie płyt i skórzanego otoku kokpitu Ciąg dalszy przygotowań wnętrza kadłuba. Obowiązki znów nieco utrudniają zaangażowanie na takim poziomie, jakiego bym sobie życzył, ale założyłem sobie cel: dopracowanie wnętrz przed sklejeniem połówek kadłuba. Każdego dnia udawało się popchnąć prace o krok do przodu. Tym razem zająłem się oddzieleniem płyt osłony silnika i przygotowaniem ich do malowania. Na całość poszedł czarny podkład, potem różnicowanie powierzchni przy użyciu mieszanki kolorów, następnie srebro oraz wykonanie obić i otarć. Niby niewiele, ale zamaskowanie czterech kadłubów i przeprowadzenie rotacji kolorystycznych zajęło mi kilka wieczorów. Na szczęście efekt końcowy uznałem za satysfakcjonujący – pozostał więc ostatni etap przed malowaniem imitacji drewna. Chodzi o wykonanie skórzanego otoku wokół kokpitu. Po sklejeniu połówek kadłuba dostęp do tego miejsca będzie ograniczony, więc wewnętrzną część otoku postanowiłem pomalować już teraz. Kolejne maskowania, dość czasochłonne, ale bezproblemowe przy odrobinie cierpliwości. Po położeniu koloru bazowego – ciemnego brązu – wykonałem przetarcia i pęknięcia przy pomocy suchego pędzla. Malowanie drewna Przyszedł czas na imitację drewna. Do malowania użyłem farb olejnych – w tym przypadku artystycznych, które wielokrotnie dobrze się u mnie sprawdziły. Żeby zróżnicować nieco całość, zdecydowałem się na dwa odcienie drewna. Jeden nieco bardziej mahoniowy w obrębie silnika i klasyczny na pozostałej powierzchni. Z całości niewiele raczej będzie widać, ale skoro już powstają zdjęcia, to nie można było zostawić tego byle jak. Powierzchnia z drukowanej żywicy okazała się jednak nieco inna niż plastik – mniej gładka, co wpływało na sposób prowadzenia słojów. Wymagało to lekkiej modyfikacji techniki, ale efekty są zadowalające. Teraz całość odstawiona na minimum dobę, zanim położę warstwę zabezpieczającą lakieru. Jeśli chcecie zobaczyć filmik z tego etapu, niebawem pojawi się na moich socialach. Linki tradycyjnie w stopce. To tyle na dziś... Pzdr. Łukasz
    17 punktów
  21. Kilka zdjęć modelu Sokoła w barwach TOPR/LPR. Wyprodukowany w 1994 roku, śmigłowiec z numerem seryjnym 370507. Początkowo był własnością WSK PZL Świdnik i latał z rejestracją SP-SYE, następnie trafił do TOPR-u i otrzymał rejestrację SP-SXZ. W 2002 roku (?) otrzymał barwy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w których latał do 29 stycznia 2003 roku, do wypadku w Murzasichlu. Sam model produkcji Answera z blaskami Yahu.
    16 punktów
  22. JN-4 "Jenny" – maszyna, która stworzyła amerykańskie lotnictwo Powiedzieć, że JN-4 Curtissa przyczynił się do rozwoju lotnictwa wojskowego i cywilnego w USA, to jak nic nie powiedzieć. Ta maszyna, znana szerzej jako "Jenny" (przydomek pochodzący od oznaczenia JN), wyszkoliła około 95% amerykańskich pilotów Armii i Piechoty Morskiej, którzy później walczyli nad Europą podczas I wojny światowej. Po zakończeniu wojny Jenny nie trafiła na złom – wręcz przeciwnie. Stała się ikoną złotej ery lotnictwa w latach 20. XX wieku. Lotnictwo było wtedy tym, czym dziś jest AI – czymś nowym, ekscytującym, pozbawionym nadmiaru regulacji i dostępniejszym niż mogłoby się wydawać. Setki egzemplarzy JN-4, często jeszcze w fabrycznych skrzyniach, trafiały na rynek wtórny. Można je było kupić za 50 dolarów – co dziś odpowiada około 800 USD (czyli mniej więcej 3000 zł). To sprawiło, że Jenny trafiły do prywatnych właścicieli, latając w pokazach lotniczych, jako samoloty pocztowe, a także podczas słynnych lotów cross-country przez całe Stany. Ale Jenny służyła nie tylko do zabawy. To właśnie na tej maszynie dokonano kilku przełomowych osiągnięć: W 1919 roku z pokładu JN-4 przeprowadzono pierwszą w historii transmisję radiotelefoniczną samolot-samolot oraz samolot-ziemia. JN-4 zasłynęła też jako pierwszy samolot, z którego przeprowadzono skuteczny atak bombowy z lotu nurkowego. Ten ostatni wyczyn należy do porucznika USMC Lawsona H. Sandersona. W czasie okupacji Haiti przez USA, jego eskadra (Szwadron E) wspierała działania 1st Provisional Brigade of Marines. Gdy amerykańscy Marines zostali osaczeni przez rebeliantów Cacos, Sanderson został wysłany na wsparcie… problem w tym, że nie dostarczono wyrzutników bomb do jego Jenny. Z pomocą przyszedł improwizowany celownik – rura karabinu zamontowana przed kabiną – i bomba umieszczona w worku pocztowym pod kadłubem. Atak, choć ryzykowny, okazał się skuteczny, a Sanderson zaczął rozwijać techniki bombardowania z nurkowania, które z czasem stały się podstawą doktryny lotniczej. Dla mnie było więc oczywiste, że tak zasłużonego samolotu nie może zabraknąć w mojej kolekcji. Model wykonałem z zestawu wydanego przez ukraińską firmę Olimp Model w 2004 roku. Model nie dostepny już w sklepach, jest typowym shortrunem z tamtych czasów, czyli nie było lekko, i w kilku miejscach nie miło mnie zaskoczył. Mimo wszystko składało się go fajnie, i moze nie pokochałem szmatopłatów, ale napewno nie są już takie straszne a proces powstawania można obejrzeć w warsztacie (tu przy okazji dziekuje wszystkim za komentarze i wsparcie ) Model przedstawia Curtissa JN-4H podaczas jednego z modnych w latach 20stych lotów Cross Country. Maszyna stacjonowała w Marine Flying, Field, Miami, Florida, około 1922 roku Można się pastwić
    16 punktów
  23. W okresie zimowym intensywnie wróciłem do klejenia bądź sklejania....palcy. Na wokandę trafił oklepany temat Bismarcka. Nie byłbym sobą jak bym zestawu Flyhawka nie wzbogacił kilkunastoma zestawami drukowanymi dedykowanymi dla Kriegsmarine od HEAVY HOBBY. Krótko mówiąc cel uświęca środki.Miało być łatwo i przyjemnie. Jak to w modelarskim życiu bywą łatwo nie było ale efekt może się mniej wymagającym podobać.Zatem niech obraz broni się sam .
    16 punktów
  24. Dla odmiany, trochę wagi ciężkiej. Stirling w nowej odsłonie z edycji 2022 nie zachwyca może finezją form, ale daje pewne możliwości, aby ukazać go w ciekawej postaci. W założeniu były uchylne klapy lądowania, ale skończyło się jedynie na wycięciu tylnych prawych drzwi strzelca ogonowego i wykonania ich od podstaw (plastrut). To jedyna ingerencja w oryginalne formy. Z pewnością atrakcyjniej wyglądałby z tymi odchylonymi klapami, ale jak popatrzyłem na konstrukcję i potencjalną możliwość wykrojenia ich z wypraski, odechciało mi się. Tak więc prezentuję model w zasadzie z pudełka. No może nie do końca, bo włożyłem w kokpit trochę Eduarda. Karol Jagusiński.
    15 punktów
  25. Jeden z ostatnich ś-ców PZL W-3A. Trafił do policji Ugandy, gdzie był bardzo intensywnie eksploatowany. Odczucia własne co do modelu. Mam wrażenie że zamiast się rozwijać idzie mi coraz gorzej, albo biorę się za zbyt ambitne malowania. Galeria na ścianie. Tu zdjęcia grupowe wszystkich cywilnych Sokołów popełnionych prze ze mnie. Od lewej w kolejności budowy. Galeria na stole pod pomidorem. To by było na tyle jeśli chodzi o cywilne Sokoły.
    14 punktów
  26. Samobieżna gąsienicowa haubica, Miała być rozwiązaniem przejściowym, jednak produkowano je (chrzest bojowy w operacji Cytadela - czyli pod Kurskiem w lipcu 1943) do końca wojny. Link do ruchomych obrazków Kilka fotek warsztatowych:
    14 punktów
  27. Ok Panowie, chyba to mamy. Do przyklejenia została jeszcze antena i można odstawiać na półkę Zastanawiałem się trochę co zrobić z wirnikiem ale ostatecznie został zestawowy. Jest też parę niedoróbek ale postanowiłem z nimi żyć w ramach nauczki na przyszłość Jak znajdę czas to zrobię jakąś galerie.
    14 punktów
  28. Model znany wielu modelarzom , bezproblemowy w składaniu za wyjątkiem (dla mnie) traków , zastąpiłem oryginalne z modelu zakupionymi na Ebayu metalowymi , pod ciężarem niektóre pojedyncze traki rozsuwają się . Dokupiłem również zestaw SKP Lenses And Tallights For D9R Doobi nr.243 , przewody i łańcuszki pochodzą z moich szpargałów. Podstawka jest tymczasowa. https://www.mojehobby.pl/zdjecia/3/6/8/3705_rd.jpg
    14 punktów
  29. „Likwidator Oficerów” W 1945 roku Biuro Lotnictwa Marynarki (BuAer) ogłosiło specyfikację OS-105 na nowy, dzienny myśliwiec pokładowy. Maszyna miała być uzbrojona w cztery działka 20 mm i napędzana dwoma silnikami odrzutowymi – Westinghouse 24C (J34) lub General Electric TG-180 (J35). Po analizie zgłoszeń, 25 kwietnia 1946 roku kontrakt na budowę trzech prototypów trafił do firmy Vought. Tak narodził się XF7U-1, który po raz pierwszy wzbił się w powietrze w 1948 roku. Problemy zaczęły się szybko. Opóźnienia w pracach nad silnikami J34 sprawiły, że samolot nie osiągał zakładanych parametrów, co uniemożliwiało przeprowadzenie pełnych testów w locie. Projekt był o włos od skasowania. Mimo to powstało 14 egzemplarzy F7U-1, a w grudniu 1951 roku oblatano nową, gruntownie zmodernizowaną wersję – F7U-3. Ta wersja była o 25% większa, wreszcie dostała docelowe silniki Westinghouse J46-WE-8B z dopalaczami, a konstrukcja została wzmocniona. Piloci testowi docenili pewne cechy Cutlassa – był stabilną platformą uzbrojenia, zaskakująco zwrotny, dość przyjemny w pilotażu i wytrzymały. Niestety, lista problemów była dłuższa. Legendarne stały się opowieści o zawodnym układzie napędowym, trudnym lądowaniu na lotniskowcu i niestabilnym zachowaniu w locie. Wally Schirra – późniejszy astronauta – w swojej autobiografii napisał wprost, że F7U-3 był "twórcą wdów", i niestety statystyki to potwierdzają. W ciągu niespełna dekady służby utracono aż 1/4 wyprodukowanych maszyn (78 katastrof na około 550 000 godzin nalotu), co uczyniło Cutlassa najbardziej wypadkowym myśliwcem US Navy ze skośnymi skrzydłami wg badań marynarki z 1957 roku. Pierwszy Pierwszy amerykański myśliwiec pokładowy zaprojektowany z myślą o silnikach z dopalaczem Pierwszy ze skośnymi skrzydłami w lotnictwie US Navy Pierwszy w układzie bezogonowym Pierwszy z aktywnym układem sterowania hydraulicznym ze „sztucznym czuciem” Pierwszy z przednim kółkiem kierowanym, systemem tłumienia drgań i nieodwracalnym sterowaniem Pierwszy operacyjny nosiciel pocisków AIM-7 Sparrow A gdzie w tym wszystkim Marines? W kwietniu 1951 roku Szef Operacji Morskich (Chief of Naval Operations) ogłosił wymagania dla nowego dużego wodnosamolotu odrzutowego, porównywalnego rozmiarami z B-47. Maszyna ta miała pełnić specjalistyczną rolę: minowanie akwenów przy bardzo dużych prędkościach i na niskiej wysokości. Konkretnie chodziło o zrzut min z wysokości 500 stóp (ok. 150 metrów) przy minimalnej prędkości 500 węzłów, czyli około 926 km/h. Zadanie opracowania nowego uzbrojenia powierzono Naval Ordnance Laboratory Test Facility na Florydzie, a testy w locie realizowane były przez jednostki marynarki operujące z NAS Miami. W lutym 1952 roku baza NAS Miami została przekazana pod zarząd Korpusu Piechoty Morskiej i przekształcona w MCAS Miami. Nowi gospodarze przejęli również trwający projekt testowania nowego uzbrojenia. Początkowo do testów używano samolotów F7F Tigercat oraz F3D Skynight. Niestety, żadna z tych maszyn nie była w stanie osiągnąć wymaganej prędkości 500 węzłów. Pojawiła się więc potrzeba znalezienia szybszego nośnika zdolnego do przenoszenia dużego zasobnika z minami. Wybór padł na F7U-3 Cutlass Pierwszy Cutlass Bu.No 129466 trafił do MCAS Miami 16 kwietnia 1954 roku. Był napędzany silnikami J35 bez dopalaczy. Już podczas przelotu z MCAS El Toro do Miami pilot zgłosił aż sześć awarii – głównie układu hydraulicznego. Maszyna szybko zyskała przydomek Hangar Queen (Królowa Hangaru), ponieważ spędzała więcej czasu w naprawie niż w powietrzu. 12 kwietnia 1955 roku została przeniesiona do Naval Air Technical Training Center w Jacksonville, gdzie służyła jako pomoc dydaktyczna dla przyszłych mechaników USMC. Drugi Cutlass BuNo 129582, tym razem wyposażony już w silniki J46, przybył do jednostki H&HS Miami 21 czerwca 1955 roku – dwa dni po oblocie nowego wodnosamolotu P6M Seamaster, dla którego testowano nowy typ min. W ciągu dwóch lat służby maszyna wylatała 137 godzin. Po zakończeniu eksploatacji została przekazana na... plac zabaw w Fort Lauderdale. Trzeci Cutlass BuNo 129602, wcześniej użytkowany przez dywizjon VA-66, trafił do USMC w grudniu 1957 roku. W ciągu 8 miesięcy zaliczył zaledwie 28 godzin w powietrzu. Następnie został przekazany do NAF Litchfield Park. Paradoksalnie, mimo że był najkrócej używany przez Marines, to właśnie ten egzemplarz był ostatnim myśliwskim Cutlassem, który zakończył służbę. Model Moja miniatura przedstawia drugą maszynę, czyli F7U-3 Cutlass BuNo 129582. Model wykonany został z zestawu Fujimi, z dosatkiem kalkomani 3d firmy Kelik. Malowany Alcladami oraz AK Extreme Metal. Wash to Panel Line Dark Grey od Tamiya. Kalkomanie to mieszanka zestawowych (insygnia) oraz drukowanych w domu na drukarce atramentowej) Budowę modelu można obejrzeć w warsztacie
    14 punktów
  30. Jak w temacie, kolejny wózek z Wielkiej Wojny trafia do garażu na półce. Model to wydruk z F&A (całe 4 części) plus lufy karabinów maszynowych z SyndikateCo. Żołnierzyki - też druk z Peddinghaus-Decals Malowany pędzlem zestawem farbek od AK, czarne obwódki to marker. Ciapy na wzór plansz barwnych z monografii, po fakcie zorientowałem się, że jedna strona jest trochę jakby nie halo w stosunku do fotek pierwowzoru. Sad but true. Ja jestem w miarę zadowolony, bałem się jak marker wytrzyma zabiegi dewastacji, ale dał radę. Co bym zmienił? Na pewno grubość markera, kupiłem jeden do S35 i tego klocka, tu pojedyncza linia wydała mi się za cienka a poprawianie wyszło jak wyszło. Jak ktoś będzie w najbliższą niedzielę w Rybniku to będzie sobie mógł zerknąć na żywo (o ile dojadę, ale taki jest plan). Na żywca wygląda IMO lepiej, chyba za bardzo fotki wykadrowałem A oto i on: Z perspektywy Hansa w okopie: I I grupowa sweet focia w kolegami:
    14 punktów
  31. Kolega abtb zaprezentował nam wspaniałą kolekcję modeli samolotu F-104 Starfighter w skali 1/72. Jako fan Starfightera także i ja buduję kolekcję modeli tej maszyny ale w moim wydaniu będzie trochę inaczej bo będą to modele samolotów w malowaniach specjalnych i skali 1/48. Na początek dwa kolorowe jeden zero cztery a więc niemiecki z JABOG 34 w malowaniu na 25 lecie jednostki oraz 50 lecie powstania bazy w Memmingen 5 maja 1984 roku i amerykański F-104C w barwach NASA o numerze rejestracyjnym N820NA.
    14 punktów
  32. Po długiej przerwie coś drgnęło. Po polakierowaniu błyszczącym zapuściłem washa z farby olejnej Vandyke Brown. Następnie lakier satynowy, trochę obić, brudzenia. Zacząłem robić naciągi, ale słabo to idzie...
    13 punktów
  33. W 97% pomalowany. Zostaly dysze, jedna podmalówka, i dwa panele i będzie można klasc kalkomanie. Pomalowany Alcladem 2 Chrome, i AK Extreme Matt Aluminium. Alclady może i fajne ale nie są idioto odporne. Strasznie delikatne, najlepiej nie dotykać, o maskowaniu aby zróżnicować panele nawet nie ma co myśleć. Ale jakoś wyszło.
    13 punktów
  34. Lewa wnęka podwozia głównego została „uzbrojona” w kabelki, rurki itp. - ten żółty element to centralny węzeł tankowania a czerwone stanowią element systemu p.poż A tak wyglądają obie razem Na ten moment jestem na etapie wykonywania różnych cięgieł przy goleniach podwozia głównego – mechanizm chowania podwozia i zamykania pokryw. Na fotce poniżej z lewej strony jest część zestawowa a po prawej już lekko zmodyfikowana goleń plus nowe cięgła. Tak to wygląda w całości – przymiarka „na sucho”
    13 punktów
  35. Zapraszam do galerii kolejnego Antka z mojego hangaru O modelu słów kilka Oto następny model An-2 w moim wykonaniu i kolejny Trumpeter w skali 1/72. Model powstawał bez ciśnienia jakieś półtora roku, a w między czasie trwały ustalenia co do użycia odpowiednich odcieni farb bazując na kilku fotografiach z czasów służby wojskowej samolotu. Problematyczne okazało się ustalenie górnej-otwieranej powierzchni oszklenia kabiny pilotów (pełne oszklenie, czy oblachowane). Każda fotografia do której miałem wgląd nie ukazuje tego fragmentu w taki sposób aby można było jednoznacznie stwierdzić jak to faktycznie wyglądało. Po wielu perturbacjach jak widać udało się doprowadzić projekt do końca, przyjmując że była to wersja pasażerska i najprawdopodobniej miała oblachowaną górę osłony. Mimo wszystko zostawiłem sobie bramkę awaryjna gdyby okazało się inaczej… Jako oznakowanie posłużyły mi kalkomanie firmy Print Scale. Modelu zbytnio opisywać nie trzeba bo jaki chińczyk jest, każdy widzi. Ma swoje zady i walety, ale można z tego coś ulepić. W modelu dodałem trochę samowolki takiej jak, pitoty, anteny, uchwyty wejściowe na kadłub, wydech z rurki metalowej, naciągi z ramki ciągnionej nad gazem. Kilka faktów o samolocie Model przedstawia maszynę o numerze seryjnym 1G159-26 zbudowaną jako wersja pasażerska "P". Wyprodukowany w 1974 roku egzemplarz przekazano wojsku gdzie nadano mu numer taktyczny 5926 i przydzielono do 28 plm w Słupsku. Pod koniec lat 80-tych samolot przekazano do klucza łącznikowego w 6 plmb w Pile. W 1997 roku skreślono go ze stanu i po zmianie malowania i nadaniu cywilnych znaków SP-AOP trafił do Aeroklubu Ziemi Pilskiej gdzie wykorzystywany był do skoków spadochronowych, lotów widokowych, a także używany był w akcji szczepienia lisów przeciwko wściekliźnie, aż do 2012 roku. W 2013 roku samolot sprzedano do Korei Południowej i jego dalsze losy nie są znane. Foto: Ray Pettit lotnisko Piła, 1994 rok. Foto: Borys Sas lotnisko Piła, 1995 rok. Foto: Jarosław Kania lotnisko Piła, ostatnie zdjęcia 2012 rok. Pilski Antek jednak powraca na pilskie lotnisko w formie poniższej miniatury Jego domem od 7 czerwca br. będzie wystawa w hangarze Pilskiego Muzeum Wojskowego. Obok prawdziwego Su-22 „Tygryska” będzie eksponowany w gablocie poświęconej samolotom z pilskiego lotniska. Polecam wszystkim chętnym wizytę w muzeum z bardzo ciekawymi eksponatami i fajnymi cyklicznymi imprezami Zapraszam do krótkiej galerii modelu. Dziękuję wszystkim za uwagę
    12 punktów
  36. Nie udając Greka powiem, że Grecy przygotowali bardzo dobrą platformę do zbudowania modelu w rzeczonej skali. Z całym szacunkiem, Gaspatch zdeklasował Italeri, której model był jedynym dotychczas dostępnym w tej skali. To co dodałem, to tablica przyrządów Yahu, odciągi kadłub - centropłat, wzmocnienia przy mocowaniu kółka ogonowego (plastrut) i antena. Farby MRP odpowiednio do kamuflażu z tego okresu wojny. Na tym Hs-123 latał we wrześniu 1939 A. Galland. Czekam z niecierpliwością na ICM w „32”. Karol. Jagusiński
    12 punktów
  37. Jak wspomniałem, dzięki tym zabiegom skłądanie kokpitu było łatwe i przyjemnie, od siebie dodałem między innymi kable do radiostacji. Na tym etapie postanowiłem tez sprawdzić spasowanie oszklenia, siedzi nienajgorzej: Mogłem skleić kadłub i przykleić oszklenie: Przy nosie miałem troche szpachlowania, musiałem odtworzyć linię podziału Również przy stateczniku były drobne problemy, za głęboki pin montażowy statecznika pionowego. Trzeba również zebrać nieco plastiku z tego "szpica" który wchodzi w kadłub. Na koniec nawierciłem otwory konstrukcyjne w tylnej ściance stateczników: To by było tyle na razie. Wkrótce wrzuce resztę zdjęć tak żeby dogonić stan faktyczny.
    12 punktów
  38. Mój pierwszy czołg, więc proszę o wybaczenie za wszelkie babole i inne takie bo się nie znam. Stara Tamiya + lufa Abera i blaszka Edka Malowany Tamiya, Mr.Color, syfienie to głównie specyfiki MIG. Stwierdzam, że klejenie czołgów bardzo fajne jest ? Pacynka dówódcy z Miniart będzie malowana raz jeszcze - bo wyszła słabo. Jakąś podstawkę jeszcze muszę ogarnąć.
    12 punktów
  39. Wszem i wobec ogłaszam budowę za skończoną. Najwięcej zabawy zajął mi dźwig. Sporo małych pierdołów do lutowania. Nie pokazuję narzędzi na burtach bo to dopiero będzie mocowane po malowaniu. Przedstawiam też ogólny zarys koncepcji modelu po skończeniu. Jeśli ktoś ma jakieś uwagi co do ewentualnych poprawek jestem otwarty na nie.
    12 punktów
  40. Pozostało jeszcze tylko poprawić goleń podwozia plus nowe cięgła ze sprężynami i prawą wnękę podwozia będzie można zamknąć.
    12 punktów
  41. 9/JG54 Ludwigslust, February 1944.
    11 punktów
  42. Witam, Jak w tytule F-14A od Tamiya w skali 1:32 w malowaniu Sundowners. Pozdrawiam
    10 punktów
  43. Trochę to trwało bo drewno musiało porządnie wyschnąć, ale kokpit już gotowy. Przyda się taki trening do trzonków łopat i młotków w czołgach Najpierw bez zabudowy: No i tyle go widzieli już po zamknięciu (w rzeczywistości widać więcej ale ciężko wjechać aparatem w ten otwór): Zamknięcie połówek kadłuba znacznie wcześniej niż w instrukcji w celu zgubienia tego nieszczęsnego łączenia w środku prawdopodobnie okupiłem bardzo słabym spasowaniem na linii skrzydło-kadłub. Bardzo ciasno się tam zrobiło i kadłub nie mógł dosięgnąć skrzydeł. Sporo tam teraz szpar i nadtopionego plastiku po cienkim kleju. Zdjęcie niestety nie załadowało mi się na kompa więc nie pokażę, ale będzie co robić. Nożyk, frezarka i szpachla będą musiały poczekać, bo na razie wypad w góry, a w weekend wszystkie szlaki prowadzą do Nowego Targu
    10 punktów
  44. Hetzer jaki jest, każdy widzi Czyli jedna z najlepszych (jeśli nie najlepsza) konstrukcja niszczyciela czołgów z II WW. „Debiut” w '44, czyli znowu „za późno” dla Niemców na odwrócenie losów wojny... Link do ruchomych obrazków -> google drive
    10 punktów
  45. Tyle mi na dzisiaj starczy (o, dopiero teraz widzę, że jakiś fafrun dołączył się do sesji na gapę):
    10 punktów
  46. Czasu mało, ale coś tam się dzieje. Mozolnie do przodu
    10 punktów
  47. 10 punktów
  48. Bążur, dłuższy czas chodziło za mną zrobienie drugiej sztuki, bo pierwsza dawien dawno już powstała i niekoniecznie w takim kubraczku jaki sobie wymarzyłem: Jednostka pozostaje ta sama, bowiem malowanie będzie te: Kiedyś widziałem zrobioną jedną sztukę w większej skali w brązowym wdzianku (a o takim wydaniu marzyłem). Niestety powyższy malunek trochę zrewidował moje zapędy, więc zacząłem grzebać. Zwłaszcza żeby dobrać coś, co miałoby jakieś ręce i nogi. Dogrzebałem się do: http://www.aviationofjapan.com/2013/11/hayate-thoughts.html takie połączenie bardzo me gusta: więc dobrałem sobie do testów z pakietu MRP dwie farby, jedną Olive Drab FS 34087 a drugą IJAAF #7 Ohryoku Nana Go Shoku. Niestety, na żywo ta druga okazała się na moje oko bez brązowej nuty, więc wypadł na Olive Drab. Druknięto bambotle i pomalowano. Teraz zacząłem się zastanawiać, jak daleko jestem od powyższych kolorów na grafice pomimo wzięcia sugerowanego FSa przez autora, no ale cóż. Uznałem, że nie chce mi się bawić w kabelkologię, albo raczej tym razem poddałem się po pierwszym podejściu. Myślałem, że po prostu sobie zmodyfikuję model szalonego japończyka dedykowany do ki-43, ale niestety skończyło się na samotnej próbie odtworzenia chociaż w części podobnej miniatury do oryginału na podstawie zlepku kilku zdjęć i rysunku, którego ciężko nazwać dokładniejszym rzutem. Tak więc zostaje ogarnianie proporcji i wymiarowych zależności "na oko" (na to ponoć w szpitalu chłop umarł, a ja się idę za to pochlastać). Na szczęście w planach mam próbę przenitowania całości, więc brak manualnej pracy, w oczekiwaniu na silnik, mi nie grozi.
    10 punktów
  49. Witajcie, Dziś od rana przygotowuje model do malowania. Postawiłem na takie rozwiązanie, reszta to już kolory bazowe. Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale jestem dobrej myśli
    10 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.