Skocz do zawartości

Ranking

  1. abtb

    abtb

    Użytkownicy


    • Punkty

      146

    • Liczba zawartości

      5 654


  2. barszczo

    barszczo

    Użytkownicy


    • Punkty

      111

    • Liczba zawartości

      6 582


  3. jachud3

    jachud3

    Użytkownicy


    • Punkty

      97

    • Liczba zawartości

      3 189


  4. Moses

    Moses

    Użytkownicy


    • Punkty

      93

    • Liczba zawartości

      6 556


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 02.11.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Witam Od czasu do czasu uważam, że powinno się pokleić coś z żywicy, aby nie popaść w błogość budowy modeli z zestawów niemal doskonałych. Dlatego wygrzebałem takiego trupa z szafy i wyszło jak wyszło. Model przedstawia maszynę o nr 623/18 z Wyższej Szkoły Pilotów w Ławicy, z wiosny 1921r. W modelu od nowa wykonałem wszystkie wsporniki z metalowych profili, nową płozę, dolne okaptowanie ( ten garbik na dole z przodu kadłuba) i jakieś drobne detale. Naciągi to plecionka wędkarska, lozenga Quinta Studio. Zapraszam do oglądania
    37 punktów
  2. Cześć. Dawno mnie tu nie było - ale jak się nie ma co pokazać, to się człowiek nie wychyla. Chyba ze 3 lata minęły od ostatniego skończonego modelu, a i ten na warsztacie był dobre 5 lat. Ale udało się skończyć. Samolot z 21 BLT w Świdwinie, w ostatniej wersji malowania. Zestaw Kittyhawk, kalkomanie Modelmaker, malowany (jak to u mnie) Gunze i Hatakami. Z dodatków - żywiczny fotel i koła, OCP od Mastera, niektóre pylony uzbrojenia od AWC Models, dodatkowo trochę swojego wkładu.
    37 punktów
  3. Czołem, Modeli IBG mam już kilka na półce, ale do tej pory nie zmierzyłem się jeszcze z żadnym z nich. Aż pojawił się Spitfire. I stwierdziłem, że to dobry moment, żeby się z tym IBG wreszcie zaprzyjaźnić (albo wręcz przeciwnie). No i w sumie wyszło fajnie. Budowa modelu sprawiła mi dużo frajdy. Stwierdzenie, że zrobiłem go "prosto z pudełka" to lekka manipulacja, zważywszy w pudełku tym było sporo niespodzianek . Nie jestem wielkim (czyli w sumie żadnym) znawcą "złośnic", więc opracowanie dostarczone przez IBG (z jak rozumiem wybitnym wkładem pana Michała Skawińskiego@Skawinski) zrobiło na mnie duże wrażenie. Dobra robota! Na pewno zbuduję co najmniej jeszcze jednego takiego ptaszka (bo kupiłem dwupak ). Osobiście przypadł mi do gustu bardziej niż Eduard (choć doświadczenie mam małe, zrobiłem w tej skali tylko raz Mk.VIII). O samej maszynie nie będę się rozpisywał, bo została świetnie udokumentowana w instrukcji IBG. Miłego oglądania i krytykowania. Pozdrawiam, Marcin
    31 punktów
  4. Osobiste fiubździu na temat pustynnego Emila w końcu się ziściło Wypust Eduarda w wydaniu Weekend w skali 1:48, wzbogacony o Eduardowy zestaw Space, maski oszklenia i metalowe lufy działek MG FF od Mastera. Składalność poza dolną osłoną silnika całkiem przyjemna, niestety błąd własny spowodował problemy ze spasowaniem kabiny, a dokładając bliżej niezidentyfikowany fakap z polerką - wyszło jak wyszło. Niemniej cieszy oko w gablocie i przyznam szczerze, że mi to wystarcza Zdecydowałem się na ustawienie slotów i klap w pozycji schowanej, mimo że zestaw domyślnie daje konfigurację wysuniętą. Dla złamania monotonii wychyliłem też nieco kółko ogonowe. Długość filtra tropikalnego skorygowałem - dziękuję „warsztatowcom” za czujność. Wątek warsztatowy do znalezienia tutaj: Model przedstawia „czarną 1” Hauptmanna Ericha Gerlitza, dowódcy 2./JG27, podczas stacjonowania w libijskiej Ain-el-Gazala wiosną 1941 roku. Fotograf smartfonowy ze mnie żaden, ale mam nadzieję że coś niecoś da się zobaczyć, więc podstawa do rzucenia pomidorem będzie zapraszam do oglądania i komentarzy.
    30 punktów
  5. Po kilku wcześniejszych projektach postanowiłem zmierzyć się z czymś bardziej wymagającym i wybór padł na Sturmtigera w skali 1/35 od Rye Field Model. To zestaw, który od początku przyciąga bogatym wnętrzem i solidnym odwzorowaniem detali, ale też wymaga cierpliwości i dokładności. Model wykonałem w wersji z pełnym wnętrzem, obejmującym zarówno przedział bojowy, jak i silnikowy. Praca nad środkiem była jednym z bardziej satysfakcjonujących etapów – sporo czasu zajęło brudzenie podłóg, dopracowanie detali i wózka z pociskami. Gąsienice zaskoczyły mnie pozytywnie – mimo sporej liczby ogniw montaż był bardzo wygodny. Przy budowie zdecydowałem się na niewielkie poprawki powierzchni, ale faktura stali walcowanej i odlewów w zestawie okazała się na tyle dobra, że pozostawiłem ją praktycznie bez zmian. Nie obyło się oczywiście bez kilku wyzwań montażowych – dopasowanie wnętrza i płyty silnikowej wymagało trochę cierpliwości, ale finalnie wszystko złożyło się poprawnie. Jeśli chodzi o malowanie, zależało mi na realistycznym, ale nie przesadnie „umęczonym” wyglądzie. Sturmtigery brały udział w działaniach bojowych w bardzo ograniczonym zakresie, więc model nie został nadmiernie zużyty. Postawiłem na kamuflaż zgodny z historycznymi przykładami oraz umiarkowany weathering, podkreślający ciężar i charakter pojazdu. Całość uzupełniają drobne dodatki, elementy fototrawione jak i żywiczne figurki e – mam nadzieję – dobrze oddają klimat późnowojennego niemieckiego działa szturmowego. Budowa była czasochłonna (niewieleponad rok), ale bardzo satysfakcjonująca. RFM ponownie potwierdził, że potrafi robić świetne zestawy, a praca nad tym modelem pozwoliła mi dopracować kilka nowych technik malarskich i brudzenia wnętrz. Dziękuję wszystkim, którzy zaglądali do wątku warsztatowego, komentowali i doradzali w trakcie budowy. Mam nadzieję, że efekt końcowy przypadnie Wam do gustu. Zapraszam do komentowania i oceniania. Link do warsztatu Na początek przypomnienie jak wyglądał surowy model po budowie. A tak wyszło finalnie Parę zbliżeń poniżej.
    28 punktów
  6. Taki szybki model zrobiony dla oderwania się na chwilę od roboty. Założenie, budowa prosto z pudła plus jakieś ewentualne niewielki poprawki. Wyszedł ostatecznie trochę Airfix ProfiPak. Zdjęcia referencyjne tej konkretnej sztuki podczas operacji w Iraku. I model. Na końcu będzie kilka szczegółów z poprawek.
    28 punktów
  7. Kolejny MiG dołącza do "Projektu Bałałajka" MiG -21PFM, 11 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego Czechosłowackich Sił Powietrznych, lotnisko Żatec, Czechosłowacja (), marzec 1991r I w parze z czechosłowackim PF-em: I tyle o dzisiejszym, odrobinkę śnieżnym poranku Pora na
    25 punktów
  8. Witam Dziś w galerii kolejny "samolot z szachownicą" w moim wykonaniu - SBLim-1. Model został zbudowany na bazie "informacji" zaczerpniętych z filmu "Na niebie i na ziemi", gdzie ma swój kilku minutowy występ na płycie lotniska. O wszystkich niuansach i uwagach pisałem w warsztacie, więc jak ktoś chce się czegoś więcej dowiedzieć to proszę sobie poczytać: Ogólnie model zrobiłem sobie wg własnego widzimisię na własną półeczkę i jest to już ósmy model w kolekcji małych MiG-ów A zatem nasz bohater: SBLim-1, prawdopodobnie 1 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego "Warszawa" , Mińsk Mazowiecki, Polska, 1973/4 rok I z kolegą z warsztatu: oraz całe moje szkolne stadko "po polsku" Fotek jak to u mnie - dużo, a nawet bardzo dużo, bo mi się tak nacykało z powodu dwóch sesji fotograficznych Informacyjnie informuję, że jak na "niebieskim" wybiorą temat konkursu pt. "Czerwony", to jest duża szansa na to, że zbuduję jeszcze Lim-a (a może nawet i dwa )
    24 punktów
  9. Czołem, Myślę, ze dziś jest dobry dzień na prezentację okrętu spod biało-czerwonej bandery. Mojego pierwszego spod naszego znaku, a trzeciego skończonego modelu szkutniczego (no, powiedzmy). Ponieważ materiałów o Osach (lub Morkach - tak je nazywano od skrótu oficjalnej nazwy Małe Okręty Rakietowe) jest w internecie dużo i jest on łatwo dostępny, tego wątku nie będę rozwijał. Natomiast przypomnę jedną rzecz. Kiedy w 1965 r. wcielano do polskiej służby pierwszy z 13 okrętów tej klasy, nikomu się nie śniło, że posłużą one ponad 40 lat i że kiedy na ostatnich opuszczane będą bandery, Polska będzie jednym z członków NATO. Właśnie ORP Władysławowu (wszystkie polskie Osy nosiły nazwy pomorskich miast) przypadł w udziale los "ostatniego Mohikanina". Po trzydziestu latach służby, zakończył ją w 2006 roku, aby po kilku latach trafić do muzeum w Kołobrzegu. Ot, taka pogmatwana ta nasza historia - o czym warto wspomnieć zwłaszcza dziś. Model wyprodukował kolega @pd-3d w technologii druku 3D, wzbogaconego bogatą i bardzo precyzyjną (miejscami nawet za bardzo - moim zdaniem) blachą fototrawioną. Na temat modelu dyskutowaliśmy choćby TUTAJ (in-box, wrażenia, uwagi). Oczywiście, polecam również lekturę mojego warsztatu. Jak widać, z modelu można wyciągnąć całkiem sporo. Jest to jednak zestaw dla zaawansowanych i gotowych na walkę z materią. Do głównych trudności zaliczyłbym poważne niedopasowanie części kadłuba, bezużyteczne relingi (konieczność dorobienia nowych od podstaw lub sztukowania z blaszek spoza zestawu) i niepotrzebną komplikację montażu niektórych części fototrawionych. Do zestawu nie dołączono też jakichkolwiek kalkomanii. Część z tych niedomagań wynika zapewne z mechanicznego przeskalowania modelu ze skali 1:200, w której został oryginalnie zaprojektowany. Muszę natomiast pochwalić producenta za "obsługę klienta". Kiedy poprosiłem o dosłanie blachy i kilku części, które zniszczyłem/zgubiłem/pożarł mi je dywan, za niewielką dopłatą, szybko i sprawnie Pan Darek mi je dosłał. Nadmienię jeszcze, że poza brakiem kalkomanii i nieszczęsnymi relingami, które ostatecznie dorobiłem z mosiężnych drucików i elastycznych nici Uschi, zestaw jest dość kompletny: zawiera wiele drobnych szczegółów, występujacych w oryginale. Musiałem jednak dodać brakujące: głośnik przez mostkiem, koła ratunkowe, koło sterowe, celownik krzyżowy, kilka ducików imitujących instalacje oraz wymieniłem wieżyczki strzeleckie AK-230 na nieco delikatniejsze, pochodzące z zestawu North Star Models. Lampy powstały z wyciągniętych kawałków przeźroczystych ramek (kilku brakuje, tak jak mi brakuje zapału do ich dorobienia). Z drutu dorobiłem też drabinki klamrowe oraz anteny na topach masztu (wiem, że na tych powiększeniach nie wyglądają najlepiej - uwierzcie mi, na żywo nie rzuca się to tak w oczy). Z drutu wolframowego powstały anteny i olinowanie. Niejakie kontrowersje wzbudziła konwencja prezentacji "odpalanego pocisku". Wiem, jest to swoista licentia poetica, na którą sobie pozwoliłem. Osobiście jestem z niej zadowolony, uważam że to ożywia model i dodaje oryginalności, ale rozumiem stanowisko odmienne. Dodam jeszcze, że paszcze na pociskach malowane przez naszych marynarzy, też nie były arcydziełem sztuki malarskiej... Last but not least... Ostateczną formę model zawdzięcza pomocy czterech osób, którym chcę ogromnie podziękować: Pawła @Sampo który podarował mi niewykorzystaną przez niego blaszkę, dzieki której mogłem uzupełnić zgubione przez siebie części, Zbyszka @M.A.V. który niezawodnie wspomógł mnie dokumentacją, ale przede wszystkim duetowi dwóch Marków @donalyah00 oraz@Soris Zaprojektowali i wykonali takie kalkomanie oraz tabliczki, że kiedy je po raz pierwszy zobaczyłem - nie wiedziałem, co powiedzieć. Wierzcie, nie zdarza mi się to często! Właściwie cała reszta modelu stała się tylko dodatkiem . Zresztą sami popatrzcie! W ogóle bardzo dziękuję wszystkim, którzy mnie dopingowali, podpowiadali i konstruktywnie krytykowali, czy też zechcieli zaprezentować nam w wątku warsztatowym swoje fascynujące zbiory. To był dodatkowy smaczek tej budowy. Na koniec jeszcze zdjęcie, pokazujące wielkość rzeczywistą modelu: Acha, no i jednak najważniejsze: wszystkiego najlepszego z okazji naszego WSPÓLNEGO święta. Warto o niej pamiętać: Michał
    23 punktów
  10. Ostatni, ponad planowy model, wykonany w warsztacie poświęconym szkolnym wersjom MiG-a-15. Tym razem po czechosłowacku, ( bo jak wiadomo, to mój ulubiony znak ) i z otwartą osłoną kabiny z wiadomych względów o których pisałem w warsztacie. W sumie to już trzeci "open" w mojej kolekcji po CF-104 i MiG-u 21PF. Na dwóch ostatnich fotkach "sparce" towarzyszy MiG-15bisSB, pochodzący z tego samego pułku. O modelu - jest to kolejny model zrobiony wg. mojego widzimisię i nie wiedzieć czemu - spełnia moje oczekiwania jako autora i trafia na półeczkę i dołącza do kolekcji małych MiG-ów pod numerem 9-tym Aero Vodochody CS-102 (licencyjny UTI MiG 15), 2 Eskadra 6-ego Pułku Myśliwsko-Bombowego, lotnisko Prerov, Czechosłowacja, lato 1974r. I w towarzystwie MiG-15bisSB z 1-ej Eskadry tego samego pułku: O, i tyle o nocnej porze
    23 punktów
  11. Witam, Gdy wiosną 2023 roku otrzymałem propozycję przygotowania książki dla jednej z największych firm modelarskich na świecie, wydawało mi się to zadaniem ogromnym, wręcz jak długa wyprawa w nieznane. Nie miałem pojęcia, ile ta droga zajmie, jak daleko mnie zaprowadzi — wiedziałem tylko, że oddam w to całe serce, wiedzę, pasję i doświadczenie. Dziś, dokładnie dwa i pół roku później, mam ogromną przyjemność zaprezentować Wam efekt tej pracy — gotową książkę Poles vs Soviets. To również opowieść o odwadze, poświęceniu, bohaterstwie i ludziach, którzy pozostają często w cieniu historii, choć zasługują, by ich imiona znów wybrzmiały. Poles vs Soviets jest moim hołdem dla tamtych ludzi i wydarzeń, które ukształtowały naszą historię. Zdecydowałem się założyć ten wątek, ponieważ w kolejnych dniach chciałbym podzielić się z Wami większą liczbą szczegółów. Zajrzymy razem do środka książki — pokażę fotografie modeli z warsztatów, kolorowe profile, unikatowe zdjęcia archiwalne i fragmenty dokumentacji, które udało się zgromadzić. Opowiem też o procesie powstawania całego projektu, decyzjach technicznych oraz kilku ciekawostkach, których nie udało się zmieścić w samej książce. Dziękuję wszystkim, którzy przez ten czas trzymali za mnie kciuki, wspierali dobrym słowem i pomagali w zbieraniu materiałów. To był ogrom pracy — ale też ogrom satysfakcji. Do zobaczenia niebawem. Łukasz Boch
    22 punktów
  12. Witam serdecznie, skonczony Migus od GWH. Model skladalo sie w sumie nienajgorzej poza malymi problemami, ktore szpachla czy piny zawsze naprawia, no i paroma bledami w instrukcji Jak chodzi o malowanie, to bylo doslownie mieszanie na oko ale wydaje mi sie, ze wyszlo ok. Model Maker - kalki Kelik - 3d kalki ResKit - kola, silniki, rakiety Master - pitot Ace Project Studio - konwersja do Polskiego Miga GWH - 1/48 Mig 29 9-12 a drabina znaleziona na cults3d i wydrukowana przeze mnie
    22 punktów
  13. Dziękuję wszystkim bardzo za miłe słowa i cieszę się, że się podoba. @greatgonzo myślę, że znów mocno nadinterpretujesz i nadbudowujesz moje słowa i w zasadzie na każde stwierdzenie z ostatniego posta mam kontrargument, ale wydaje mi się, że to wątek warsztatowy i chyba część osób jest już zmęczona dyskusją filozoficzną i dzieleniem każdego włosa na czworo, a mnie samego duch modelarstwa zaczyna straszyć po nocach więc może dyskusję filozoficzną kontynuujmy w innym wątku, aby nie gmatwać warsztatu Więc na ten moment dość już teorii i przejdźmy do praktyki i warsztatu. Po zakończeniu MiGa zabrałem się nieśpiesznie z powrotem do pracy i oto efekty, jakie przez te kilka miesięcy udało mi się osiągnąć. W pierwszej kolejności chciałem zająć się wręgą z naciągniętym płótnem za fotelem pilota. Na poprzednich zdjęciach widać, jak wygląda część zestawowa, od początku chciałem ją wymienić, ponieważ wydawała mi się zbyt płaska, uproszczona. Ja chciałem zaakcentować, że mamy do czynienia z płótnem, a ponadto podkreślić sznurowane mocowanie płótna do konstrukcji, zrobić je bardziej ażurowe. Problem polegał na tym, że w konstrukcji modelu ten element ma duże znaczenie, aby utrzymać wszystko w kupie i geometrii. Nie bardzo chciałem ją wykonywać od podstaw, bo było tutaj zbyt wiele zmiennych, dlatego wyjściem wydał mi się druk 3d. Poprosiłem o pomoc @Sasiniz Ace Projekt Studio, znając Jej znakomite zestawy z działu pancernego, i po wymianie maili, wiadomości i rysunków Ala wykonała kawał świetnej roboty. Początkowo chciałem mieć wydruk tylko wręgi i płótna, a linkę zaplatać sam. Jednak Ala tak świetnie zaprojektowała całość, że uznałem, że nie ma co wyważać już otwartych drzwi. Kolejnym problemem była konstrukcja górnej części wręgi. W Fokkerze D.VII górna część tej wręgi była wykonywana na dwa sposoby - tak jak w części zestawowej, był półokrągły pałąk i między nim rozpięte płótno. Całość była lekko cofnięta i schowana pod górnym pokryciem kadłuba. Jednakże w Fokkerze w Knowlton - a po dokładnym przestudiowaniu zdjęcia w 382/18 również - zastosowano nieco inne rozwiązanie. Płótno w górnej części nie było rozpięte między rurkami wręgi, a przymocowane do otoku włazu do kokpitu, tworząc coś w rodzaju "kołnierza" dookoła tylnej części włazu. Po długich przymiarkach Ala pięknie zaprojektowała i taką wersję, która wydawała się pasować idealnie. Niestety nie byłem w stanie wysłać jej całego kokpitu, a tylko połówki kadłuba i po wstępnym montażu już do kokpitu okazało się, że jednak "kołnierz" jest zbyt cofnięty i nie przylega do włazu. Odpuściłem na razie kolejne poprawki u Ali, i samemu spróbowałem - na bazie wydruku - poprawić kołnierz "dorzeźbiając" go z Tamiya Epoxy Putty Smooth. Na ten moment wygląda nieźle, muszę położyć podkład, aby sprawdzić powierzchnię i potem już wyrzeźbić fałdy i pomarszczenia. Zdjęcia Fokkera D.VII z Knowlton z charakterystycznym "kołnierzem" dookoła włazu do kokpitu. Na zbliżeniu zdjęcia 382/18 widać, że najprawdopodobniej ten element jest rozwiązany tak samo. Dodatkowo na tym zdjęciu widać, że płotno jest gładkie, bez nadrukowanej lozenge. Zgadza się to ze stwierdzeniem Achima Engelsa w [A4], że pierwsze partie Fokkerów nie miały płótna z lozenge wewnątrz, było one wykorzystywane dopiero w późniejszych egzemplarzach. Na zdjęciu widać piękne wydruki od @Sasini, również mała, półokrągła wręga z płótnem montowana do przedniej części ramy, nad płytę oddzielającą przedział silnikowy od zbiornika paliwa. Odkryłem jednak jeszcze jedną informację, która rzuca światło na ewentualne uszkodzenia samolotu, które zaszły już w trakcie walki, a których na zdjęciach nie widać (obszar ten jest w głębokim cieniu). Wusthoff opisuje: "[...] Teraz próbowałem wszystkiego, żeby ponownie uruchomić silnik, ale na próżno – zbiornik paliwa został przebity, a przewód do zbiornika awaryjnego najwyraźniej się zatkał. Huk – kula trafiła w zbiornik paliwa, z którego natychmiast buchnął płomień. Po krótkim namyśle postanowiłem odpiąć się i wyskoczyć z płonącego samolotu. Wolałem życie i zdrowie niż śmierć w płomieniach. Gdy się odpinałem, ogień zgasł z powodu pionowego lotu nurkowego i silnych podmuchów wiatru. Benzyna się wypaliła – szczęście, które towarzyszy lataniu. [...]" [A5] Z tego fragmentu wspomnień Wusthoffa wyciągam dwa wnioski - po pierwsze na kadłubie w okolicach zbiornika paliwa, w kierunku kokpitu (i być może w spodniej części górnego centropłata) musiały pozostać ślady ognia - jakieś osmalenia na górnej blaszanej osłonie. Pożar nie mógł być duży, bo samolot by po prostu eksplodował (zbiornik paliwa jest też bardzo blisko zasobnika z amunicją do MG 08/15), jak również udało się go ugasić w locie nurkowym. Nie mógł się też bardzo rozprzestrzenić, bo ogień szybko zająłby łatwopalne płótno. Na zdjęciach nic takiego nie widać, więc pożar miał stosunkowo mały zasięg, ograniczony do bezpośredniego sąsiedztwa zbiornika paliwa. Niemniej zamierzam uwzględnić ślady tego zdarzenia na moim modelu - a taki mały kawałek płótna w bezpośrednim sąsiedztwie zbiornika raczej na pewno został przynajmniej nadpalony. Z wielkim żalem zrezygnowałem z montażu wydrukowanej już części i wykonałem ten element z rurek, a nad wypalonymi resztkami płótna będę się zastanawiał (być może @Sorispomoże ). Wręga ze stelażem na fotel pilota - wykonanym z rurek, śruby motylkowe od Taurus Models. Dość karkołomnym pomysłem była za to koncepcja wykonania od podstaw z rurek mosiężnych konstrukcji łoża silnika. Do ostatniej chwili nie byłem pewien, czy uda mi się to wykonać, ze względu na spore skomplikowanie i przede wszystkim czające się ogromne problemy z geometrią. Najpierw wykonałem podstawowe elementy z wykorzystaniem szablonów zrobionych na podstawie części zestawowych. Konstrukcja musiała być wytrzymała, więc do połączenia większości rurek użyłem lutowania. Stąd też kawałki zapałek jako elementy szablonu - wysoka temperatura stopiłaby profile plastikowe. Ukośna górna rurka jest już wklejona, ale łączenie wzmocniłem za pomocą kołka z drutu wklejonego w nawiercone prostopadle w rurkach otwory pozycjonujące. Potem dokleiłem jeszcze "płytki" z opaskami, na których spoczywał silnik, zaprojektowałem je i zleciłem trawienie. Podobnie zresztą jak blaszaną ścianę oddzielającą silnik od zbiornika paliwa. Aby nadać jej trochę zużyty i zmęczony wygląd wyklepałem ją młotkiem jubilerskim. Mimo tego, że będę miał niemały kłopot z jej pomalowaniem, musiałem ją już na tym etapie zamontować, bo po wklejeniu łoża silnika nie dałoby się jej już wcisnąć na miejsce. Poza tym usztywniła mi ona całą konstrukcję, co bardzo pomogło. Największym wyzwaniem było wklejenie tych podzespołów w ramę modelu, aby zachować geometrię. Było to niesamowicie trudne, biorąc pod uwagę łączenie tych elementów z resztą ramy tylko w dwóch początkowo punktach... Gdy udało się je wkleić stopniowo doklejałem kolejne podzespoły, tworząc całe łoże silnika. Z niemałym zdumieniem skontastowałem na koniec, że udało mi się to wszystko złożyć do kupy i faktycznie trzyma to geometrię... Na zdjęciach widać także wklejony półokrągły pałąk, na którym będę próbował rozpinać spalone resztki płóciennej przegrody. Jeszcze przed MiGiem zdołałem też zrobić zasobniki na amunicję. Zależało mi na tym, żeby pokazać puste prowadnice, dlatego całość zaprojektowałem jako części fototrawione i zleciłem wytrawienie. Niestety - a w zasadzie na szczęście okazało się, że wykonany element jest za wysoki i prowadnice amunicji wystają zbyt wysoko ponad karabiny maszynowe. W sumie nawet się ucieszyłem, że wykonam tą część jeszcze raz, bo też estetycznie i merytorycznie nie do końca mi pasowała. Nity mocujące prowadnice wykonałem najpierw z kulek BGA - ale mimo przygotowania nadtrawionych otworów pozycjonujących nie udało mi się ich równo wkleić. Przy tak bliskim sąsiedztwie, każda nierówność rzuca się w oczy. Tak wyglądał stary zasobnik: Do nowego podszedłem nieco inaczej. Znów @Sasini wydrukowała mi "wkładkę" z prowadnicami, którą wkleiłem między fototrawione ścianki o skorygowanych wymiarach. Dawało to solidne oparcie konstrukcji i bez problemu dokleiłem już wytrawione paski z nitami od spodu prowadnic. Trawiene daje tylko dwa "poziomy" elementów - wciąż pozostał problem nitów mocujących prowadnice do skrzynki. Tutaj wytrawiłem otwory na wylot i w to miejsce powklejałem żywiczne nity 0,25 od Taurus Models - są one na nóżce, którą osadzałem w otworze. Dzięki temu pozycjonowanie było dokładne i uzyskałem równiutkie rzędy nitów. Naddatki nóżek od spodu po prostu zeszlifowałem. Brzmi łatwo i prosto, ale wklejałem te nity ze dwa dni a zużycie ich było spore... warto zaopatrzyć się w zapas przy takich operacjach. Kolejna rzecz, którą poprawiłem to boczna klapka, przez którą ładowano amunicję. Również ją wytrawiłem, ale problemem był zawias - połączony w oryginale cienkim drutem. Rurki AlbionAlloys (a musiałem wykorzystać rurkę, aby przeciągnąć drucik, inaczej nie byłbym w stanie tego skleić) mają najmniejszą średnicę 0.3 mm, ale wciąż były za grube. W końcu znalazłem igły do mezoterapii o średnicy 0.2 mm i to było to: Ostatni element, jaki udało mi się wykonać to zbiornik paliwa. Znów bohaterka tego odcinka - Ala przygotowała mi wydruk wg rysunków, który pełnił funkcję kopyta, na które nawinąłem wytrawioną blaszkę. Znów, niech Was nie zwiedzie pozorna prostota rozwiązania - dopiero trzecia (ostatnia - zawsze przygotowuję sobie zapas na próby i błędy) blaszka została nawinięta bez baboli... Resztę wyskraczowałem już z rurek AlbionAlloys. Znów - kąty rurek musiałem zgrać z otworami w pokrywie okapotowania - wstępnie się udało, ale wiadomo, jak jest z precyzją przymierzania elementów posklejanych na taśmę... Mogą mnie czekać w związku z tym niespodzianki, ale wtedy już otwory będę korygował na osłonie. Będzie to łatwiejsze, kiedy zbiornik będzie już pomalowany i wklejony na stałe. Jedynem elementem z zestawu jest wskaźnik poziomu paliwa, który jeszcze będzie lekko korygowany. I na koniec całość złożona do kupy do przymiarek: Tyle udało mi się do tej pory zrobić, teraz całość jest już gotowa do malowania. Aby ruszyć dalej te podzespoły muszą już być pomalowane i sklejone.
    20 punktów
  14. Trochę wstępu. Pewnie każdy z nas jak robi model to chce go zrobić jak najlepiej. Gdy zakończyłem malowanie i ściągnąłem maski ogarnęła mnie złość i ogromna frustracja.Pojawił się dylemat.Zrobić galerię czy nie.Trochę wstyd pokazać coś takiego.Z drugiej strony po prowadzonym oficjalnie warsztacie ludzie o obserwujący go oczekiwali prezentacji.Niestety negatywne nastawienie do tego modelu wzięło górę i wywiązała się zupełnie niepotrzebna dyskusja w wątku warsztatowym.Jednak cały czas myślałem co z tym modelem zrobić.Starałem się znaleźć pomysł na jego prezentację mimo zamglonej od środka owiewki.Jest sukces ale to będzie niespodzianka .Na ostatnim zdjęciu widać o co chodzi.Następnych parę modeli będzie bez warsztatu na forum. Trochę długi i nudny ale musiałem to napisać.
    19 punktów
  15. Pierwszy poważny sprawdzian możliwości Photo Crusadera nastąpił w październiku 1962 roku, gdy eskadry VFP-62 oraz elementy VMCJ-2 znalazły się w samym centrum wydarzeń politycznych podczas kryzysu kubańskiego. W okresie od 15 października do 26 listopada piloci wykonywali niskopułapowe loty rozpoznawcze nad radzieckimi instalacjami rakietowymi na Kubie. Wylatali ponad sto godzin i wykonali ponad 160 000 zdjęć. Większość misji realizowano z NAS Key West — zaledwie 160 km na północny zachód od Hawany — wykonując nawet dwie misje dziennie. Dodatkowo oddelegowane pododdziały VFP-62 działały z pokładów czterech lotniskowców Szóstej Floty, wspierając morską blokadę wyspy. Uzyskany materiał rozpoznawczy dostarczył prezydentowi Johnowi F. Kennedy’emu niepodważalnych dowodów na rozlokowanie na Kubie radzieckich rakiet, co umożliwiło wymuszenie ich ostatecznego wycofania. Za udział w operacji obie eskadry rozpoznawcze zostały uhonorowane Prezydenckimi Odznaczeniami Jednostkowymi (Presidential Unit Citation). Ponadto sześciu pilotów US Navy oraz czterech USMC latających na Photo Crusaderach wyróżniono Krzyżami Lotniczymi za Wybitne Osiągnięcia. Model z zestawu firmy SWORD nie należy do prostych bezproblemowych modeli. Jako ze mamy do czynienia z modelem wykonanym w technologii Shortrun, nad modelem trzeba było trochę popracować, dopasowyjąc do siebie w zasadzie każdą cześć. Relacja z prace nad modelem można obejżec na naszym formum Model został wzbogacony o następujące dodatki + F-8 Crusader Wheels ( early ) assembled Cat4 R72003 + F-8 Crusader Vought Ejection seat (early) Cat4 R72001 + Master AM-72-049 Chance Vought F-8E, J Crusader - Pitot Tube Pomalowany został farbmi Mr, Hobby H oraz C, Model przestawia maszyne Bu.No 145646 CY-1, z dywizjonu USMC VMCJ-2 "Playboys". NS Guantanamo Bay (Gitmo) - Kuba 1962
    19 punktów
  16. Składanie skończone jakiś czas temu, niestety nie miałem kiedy zrobić zdjęć. Jak to było z poprzednimi modelami ten też trafi na razie na półkę oczekując na wenę do malowania.
    18 punktów
  17. Pozytywnie mnie ten model zaskoczył, jak na 2012 rok jedynie zestawowe światła są słabszej jakości. Jak zwykle więcej zdjęć tutaj: https://imgur.com/a/italian-puma-apc-4x4-6RvnyyV
    18 punktów
  18. Witam serdecznie chciałbym zaprezentować pierwszą Panthere i 3 w ogóle model plastikowy w życiu. W modelu wymieniłem gąsienice na żywice od Panzerwerk Disign, haki na płycie, uplastyczniłem parę detali, poprawiłem niektóre spawy... Malowanie pudełkowe. Zapraszam do komentowania
    16 punktów
  19. @rymulusdziękuję, choć wszelkie porady techniczne zawsze chętnie przyjmę Częściowo tak nie jest moim celem odtworzenie zdjęcia czy wierność dokumentacji w sposób, w jaki pojmowane jest tradycyjne modelarstwo redukcyjne. Generalnie unikam takiego szufladkowania, choć z takiego podejścia nie rezygnuję - choćby poprzez dokładny research i pracę w oparciu o dokumentację. Owszem, mam zamiar zbudować możliwie wierną replikę samolotu, wzorując się na materiałach referencyjnych, jakimi dysponuję. Jednak kiedyś już rozmawialiśmy i ustaliliśmy, że słowa Maurice Denisa rozumiemy inaczej. Ja - przenosząc je w sferę modelarstwa - interpretuję je tak, że koniec końców model ląduje w gablocie/na półce/na stole konkursowym i stanowi swój własny, odrębny i autonomiczny świat i przez większość ludzi nigdy nie będzie z tymi materiałami referencyjnymi konfrontowany. Ale właśnie w swoim odrębnym i autonomicznym świecie - ograniczonym do gabloty czy podstawki - musi działać na widza, wywierać efekt. Wykonany z duchem tradycyjnego modelarstwa redukcyjnego, gdzie nieraz odtworzenie efektu 1:1 na modelu wygląda po prostu nudno i źle - czyli bez modulacji koloru, postshadingu, z niewidocznymi nitami i liniami podziału itp. Dlatego dopuszczam pewne odstępstwa od oryginału - nieprzypadkowo wspomniałem Fokkera z Kanady, który będzie mi służył za pewien punkt odniesienia przy malowaniu i weatheringu. Egzemplarz muzealny, w stanie nierestaurowanym na pewno wygląda gorzej niż samolot von Hantelmanna i Wusthoffa (Jasta 15 otrzymała nowe samoloty pod koniec maja. Dowódca JGII - Rudolf Berthold zasiadł za sterami nowo otrzymanego Fokkera D.VII 28 maja, von Hantelmann zdążył odnieść na swoim nowym Fokkerze zaledwie 3 + jedno niepotwierdzone - zwycięstwa, zanim rozbił mu go Wusthoff), był to więc samolot względnie nowy. Ale mam zamiar iść bardziej w kierunku efektu muzealnego i podbić malarsko pewne efekty, żeby model prezentował się bardziej atrakcyjnie. Podobnie decyzja ze śmigłem (i kilkoma jeszcze innymi elementami, które pojawią się w trakcie budowy - mam jak byk na zdjęciu, że zostało odpiłowane, ale połamane łopaty na pewno nadadzą nieco bardziej malowniczy efekt, który spotęguje wrażenie kraksy. Nie mam więc zamiaru kurczowo trzymać się zdjęcia, a raczej trochę bawiąc się rozwiązaniami formalnymi - także świadomą i zamierzoną deformacją czy wzmocnieniem - stworzyć możliwie atrakcyjną scenkę. Oczywiście będę starał się zachować równowagę pomiędzy jednym światem a drugim. Tymczasem - stan modelu w momencie rozpoczęcia budowy MiGa. Nie pokazuję wszystkich zdjęć, a tylko chciałbym pokazać do czego doszedłem i od jakiego miejsca kontynuowałem budowę. Konstrukcję oparłem o rurki mosiężne AK i Albion Alloys, które łączyłem zarówno za pomocą klejenia, jak i lutowania. Niestety do dziś z lutowaniem mam problem, nie mogę dobrze tego wyczuć i zrozumieć o co chodzi, kosztuje mnie to dużo prób, powtórek, zepsutych elementów i nerwów. Jednak w niektórych miejscach łączenie musi być bardzo wytrzymałe i nie ma innego wyjścia. Wymieniłem fotel zestawowy na żywiczny z Aviattica, moim zdaniem wygląda dużo lepiej i ma właściwszy kształt. Żeby jednak nie było tak różowo, to detal z zewnątrz przypominał ulep z plasteliny, więc za pomocą frezów, skalpela wyprowadziłem rant, aby wyglądał bardziej realistycznie. Na zdjęciu jest założony "mna sucho", oczywiście będzie wklejony dopiero po malowaniu. Także poduszka wygląda lepiej niż zestawowa, ale nad nią będę jeszcze pracował. Wykonałem też stelaż do siedzenia. Wykonanie od podstaw całą instalację i wajchę przepustnicy.Wcześniej zakupiłem kompletny zestaw części fototrawionych HGW dedykowanych do tego modelu, i okazało się, że nie ma to sensu. Z całego zestawu wykorzystam prawdopodobnie tylko pasy i może jeszcze kilka dosłownie detali. Produkcja HGW (a w praktyce Eduarda) nie za bardzo się nadaje do użycia, wybrane elementy, które wchodzą w skład blaszek akurat zupełnie się do takiej technologii nie nadają, bo w rzeczywistości są przestrzenne, a nie płaskie. Elementy przepustnicy z kolei można by wykorzystać, gdyby nie fakt, że są kompletnie przeskalowane - o wiele za duże. W takim razie zdecydowałem się sam zaprojektować blaszki i zleciłem ich wytrawienie. W ten sposób wykonałem całą instalację przepustnicy. Całość uzupełniłem drucikami i śrubkami od Taurus Models. Od podstaw wykonałem też z rurek Albion Alloys pompę paliwa (jedynym elementem zestawu, który użyłem, jest uchwyt odcięty od części oryginalnej). Elementem, który zajął mi sporo czasu, ale jestem z niego zadowolony jest busola, wykonana w zasadzie w całości od podstaw. Zestawowy element był tak mało szczegółowy i uproszczony, że aż szkoda było marnować potencjał tak pięknego elementu. Wykorzystałem rurki mosiężne, pręty polistyrenu, zaprojektowaną przez siebie blaszkę fototrawioną oraz tarczę busoli z zestawu do Albatrosa z Yahu i śrubki od Taurusa (w podobny sposób wykonałem też prędkościomierz). Busola i pompa paliwa wklejona tymczasowo na Liquid Tape, oba elementy będę chciał malować raczej osobno. Na tym etapie Fokker poszedł na dwa lata do pudełka, a na warsztat wjechał MiG 21.
    16 punktów
  20. Żeby zamknąć temat kadłuba trzeba się było udać na spód. Tam odtworzyłem trochę detalu na dolnej pokrywie silnika - podzielenie jej na dwie części i dodanie zawiasu oraz otworów na zaczepy. Dodałem też okucia z przodu i pogłębiłem miejsca za wywietrznikami żeby miał się gdzie zebrać wash. Potem dodanie gwoździ i okrągłej klapki na reszcie powierzchni brzuszka. Szpachlowałem przezroczystym klejem CA więc może wyglądać na nieobrobione łączenie kadłuba, ale pod światło wydaje się OK. Ostatecznie podkład wszystko pokaże. Na górze też trzeba było trochę popracować. Pierwsza sprawa to łączenie wsporników baldachimu z kadłubem. W modelu przewidziane jest ich doklejenie po bokach kadłuba, a w rzeczywistości ich obrys chował się w kadłubie cały. Miejsca pod nimi posiadały jeszcze półkoliste okucia. Będę się starał odtworzyć ten efekt - pogłębiłem miejsca styku wsporników z kadłubem i trochę je podniosłem bo zwiększając kąt miedzy nimi a kadłubem obniżę wysokość osadzenia górnego płata. Montując je wyżej prawdopodobnie uda mi się to zniwelować. Miejsca łączenia trzeba będzie jeszcze delikatnie zaszpachlować lub wstawić okucia z polistyrenu - to się zobaczy. Ale i tak prawdopodobnie będzie trzeba zmniejszyć objętość samych wsporników w miejscu łączenia żeby nie wystawały za obrys kadłuba. Wszystko trochę skomplikowane w opisie ale na dalszych etapach będzie lepiej wiadomo o co mi chodzi - oby się tylko udało. Bardzo toporny i ślepy wlot powietrza zastąpiłem rozwierconym okrągłym prętem polistyrenowym bo w rzeczywistości ten element był bezceremonialnie wystawioną na zewnątrz rurą. Spasowanie atrapy chłodnicy z resztą wymagało dorobienia wstawki z polistyreny i zaszpachlowaniu jej na gładko - to ten mały biały punkcik na styku atrapy chłodnicy, kadłuba i pokrywy silnika. Dodatkowo dorobiłem okucia na samym początku kadłuba, które w każdym modelu Balilli były malowane na czarno. Ostatnią rzeczą do zdetalizowania była okolica kabiny pilota. Dodałem metalowe okucie za fotelem pilota (jest za grube - cieńszego nie dałem rady dosztukować, ale jest) i wyrzeźbiłem skurzane obicie z przodu z masy dwuskładnikowej i pręcika 0.3. Sprawdzone szarym podkładem. Jak nadarzy się okazja to sam kadłub jest gotowy do malowania, ale najpierw pasowałoby zgrać geometrię podwozia jeszcze na niemalowanym.
    15 punktów
  21. Dziękuję bardzo To dalej z wirnikiem: Takie małe nic, łezkowate ciężarki w skali mające 1,5 mm, nie da się obrobić w rękach. Ale da się tak: Cały podzespół to maleństwa jak np. poniżej: Elemencik po elemenciku dało w sumie to: I fotka dla pokazania rozmiaru: Aaa - sanki też już są: Powoli do brzegu...
    15 punktów
  22. Dzięki wszystkim Robi się wirniczek główny - po staremu, z możliwie najprostszych składowych krok po kroku. Na koniec weekendu miałem tyle, ile na ostatnim zdjęciu...
    15 punktów
  23. Długo się zastanawiałem, czy pokazywać tem model ze względu na polityczne tło i kontekst... Ostatecznie doszedłem do wniosku, że robię modelarstwo, i modele maszyn historycznych, a nie politykę. A więc tak, współwinni w dziele tworzenia ... Rosyjski śmigłowiec rozpoznawczo- uderzeniowy Kamov Ka-52 Alligator, to wersja rozwojowa i kontynuacja starszego brata Ka-50 Black Shark. Maszyna przeznaczona do szerokiej gamy zastosowań, takich jak zwalczanie celów opancerzonych, powietrznych czy rozpoznania jak i koordynacji działań. Niepowtarzalna sylwetka tej maszyny od dawna nie dawała mi spokoju, tak więc po popełnionym wcześniej KA-50Sh (warsztat i galeria na forum, np. w portfolio) przyszedł czas na Aligatora. Zacierałem ręce do tego wiatraka od zawsze Sam model firmy Dream Model, bez zastrzeżeń i choc jest to edycja najuboższa, to nie potrzeba zasadniczo drażnić oczu dodatkami. Owszem, są i wirnik i działko i cała masa dodatków jak np kalkomanie firmy Quinta do tego modelu, ja jednak poszedłem w "hand made" i wzbogaciłem go nieco we własnym zakresie Wbrew pozorom najtrudniejszą częścią tego modelu, było malowanie. Ten jednobarwny kamuflaż i odcień koloru bazowego potrafi dać do wiwatu Bałem się tego, ale myślę że efekt końcowy był warty rozstroju żołądka... Na początek kilka zdjęć poglądowych, żeby był punkt odniesienia. Niestety zdjęcia robione telefonem... Wybaczcie No i miłego oglądania . PORTFOLIO
    14 punktów
  24. Ostatnio mnie wzięło na budowanie modeli polskich Shermanów więc do kolekcji pojazdów Wojska Polskiego dołączył kolejny model czołgu Sherman. Tym razem jest to Sherman V OP z 1 Polskiej Dywizji Pancernej a dokładnie to z 1 baterii 1 Pułku Artylerii Motorowej, która nosiła miano Baterii Śmierci. Pojazd nosił nazwę własną STRYJ. Model wykonałem z zestawu firmy Dragon a pomalowałem tym razem farbami AK Real Colours. Kalkomanie pochodzą z zestawu TORO. Model malowany aerografem. W modelu tym po raz pierwszy użyłem gumowych gąsienic, które były w zestawie modelu. Koledzy modelarze twierdzą, że te gąsienice nie wytrzymują próby czasu i z czasem niszczeją. Może ja będę miał więcej szczęścia. W modelu dorobiłem kilka elementów, które miały go upodobnić do STRYJ-a ale generalnie jest zrobiony prosto z pudła. Mam nadzieję, że model podoba Wam się.
    14 punktów
  25. Obecnie trwa proces przyklejania rampy - dlugo to trwa, bo jest dość ciężka i długa a punkt klejenia jest na jej końcu i co jakiś czas następowało jej urwanie. Praktycznie od południa z nią walczę i chyba mam na nią sposób. Zobaczymy jutro. Do końca prac pozostlo jeszcze - oprócz rampy - dorobić kilka pokryw otwartych wnęk, różnej maści anteny, światła, uchwyty, wycieraczki szyb, odgromniki..... No i przykleić śmigła, osłonę radaru i silnika RU-19A . Niby nie wiele, ale czasu trochę jeszcze potrzeba.
    14 punktów
  26. Ze względu na możliwość dodania tylko 4 zdjęć dorzucam tutaj resztę.
    13 punktów
  27. Czas rozpocząć kolejny warsztat, a w zasadzie kontynuować budowę modelu, od którego miałem dwuletnią przerwę na budowę MiGa 21 z Alei Migów. To był pierwszy model, jaki kupiłem po około trzydziestoletniej przerwie od modelarstwa, i dłubałem go w wolnych chwilach bez jakiejkolwiek nadziei na pomalowanie i ukończenie go ze względu na brak warsztatu, umiejętności malowania aerografem i znajomości technik weatheringu. Po wykonaniu części kokpitu (pokażę stan prac w kolejnych postach) na białym koniu wjechał Kamil Trembacz ze swoimi warsztatami, po których podchodzę do kontynuacji budowy już z zupełnie nowym nastawieniem. Nie tylko wiem, że już jestem w stanie go pomalować, mam do tego narzędzia i nabyte umiejętności, ale też - obserwując modelarzy, którzy są dla mnie autorytetem, wzorem i inspiracją - postanowiłem także trochę inaczej poprowadzić budowę. Po przemyśleniach nad moją wizją modelarstwa oraz dalszymi krokami w tym temacie raczej chcę przedstawić pewną historię za pomocą modelu - zarówno pod względem historycznym, ale przede wszystkim w warstwie formalnej, artystycznej, potraktowaniu modelu jako opowieści zawartej w bryle, niż w budowaniu po prostu tylko możliwie dokładnej repliki samolotu - jak planowałem początkowo. Warsztat będzie trwał długo i nieśpiesznie, ponieważ tym razem nie mam ograniczonych ram czasowych ani presji terminu, więc spokojnie mogę sobie dopracowywać każdy etap. Miałem sporo wątpliwości, czy go w ogóle rozpoczynać, ale relacja, którą prowadziłem podczas budowy MiGa bardzo pomogła mi potem przy tworzeniu dokumentacji budowy. Porządnie złożona i wydrukowana książka (na Babarybie można było obejrzeć finalną wersję, bytomska wykonana na ostatnią chwilę i fatalnie wydrukowana przez zawalenie zlecenia przez drukarnię - była tylko szkicem) stanowi fajne uzupełnienie modelu, zawiera szereg informacji i zdjęć referencyjnych, zdjęć detali, które z czasem mogą zginąć i zostać zapomniane. Jest to też pamiątka tych dwóch lat z MiGiem. Materiałem wyjściowym jest model Fokker D.VII (Fok early) 32067 w skali 1/32 firmy Wingnut Wings. Kupiłem go, gdy firma jeszcze funkcjonowała, a bezpośrednią inspiracją i impulsem była relacja na forum PWM autorstwa Pana Adama (nie pamiętam nazwiska), który budował model maszyny Wilhelma Leuscha. Wersja OAW Leuscha była już wtedy wyprzedana, więc kupiłem ten, który był aktualnie dostępny, a po krótkiej analizie malowań szybko dokupiłem dodatkowy zestaw kalkomanii WnW Fokker D.VII (Fok) Fighting Fokkers part 1 (30006), bo w oko wpadł mi samolot Georga von Hantelmanna. W ostatnim czasie dość mocno starałem się zgłębić historię tego egzemplarza (o czym szerzej za chwilę) i po analizie materiałów postanowiłem wykonać model bezpośrednio inspirowany zdjęciami samolotu po zestrzeleniu i przejęciu przez Brytyjczyków. W tym celu udało mi się zdobyć jeszcze model żywiczny Aviattica przyczepy RAF/RFC Towing Trailer (ATTKIT004). Być może pojawi się jeszcze jakiś zestaw (chodzi mi jeden po głowie), ale nad tym będę się zastanawiał dopiero przy wykonaniu podstawki… Zakupiłem też szereg dodatków, natomiast ich jakość i zakres wykorzystania w moim modelu będę omawiał stopniowo, w momencie, kiedy będą one pojawiać się podczas budowy. (Zdjęcie tylko poglądowe, ponieważ nie są to wszystkie zestawy dodatkowe, jakie przez te kilka lat zakupiłem, oraz - jak wspomniałem powyżej - ich wykorzystanie też będzie miało bardzo różny zakres) Jeszcze mała dygresja - nie widzę sensu w omawianiu modelu WnW, ich jakość jest powszechnie znana, aczkolwiek osobiście mam trochę sceptyczne podejście do rzekomo ich „legendarnego” detalu. Model jest wysokiej jakości, świetnie spasowany i zaprojektowany, co pozwoli skoncentrować się na waloryzacji i nie tracić czasu na zbędną walkę z materią w kwestiach podstawowych. Natomiast detal jest ok, ale też cudów w tych modelach też nie widzę i w tym temacie jest ogromne pole do popisu. Dlatego traktuję te modele jako znakomitą bazę i punkt wyjścia do realizacji swojej wizji. Starałem się zrobić też dokładny reaserch jeśli chodzi o literaturę i materiały źródłowe. Na ten moment na mojej półce z książkami i dyskach w komputerze zebrałem następujące pozycje: Literatura podstawowa [A]: Ray L. Rimell (editor) „Fokker D.VII Anthology” 1 - 3; Albatros Publications Ltd. Berkhamsted, 1997. - „biblia” Fokkera D.VII, jedna z podstawowych pozycji na temat tego samolotu, obejmuje zarówno budowę (jest trochę zdjęć szczegółów konstrukcji, plany i rysunki) jak i przegląd jednostek i malowań maszyn. Kolejne tomy omawiają samoloty budowane przez wytwórnie Fokker, OAW i Albatros. W tomie 1 jest też rozdział dokładnie opisujący budowany przeze mnie samolot 382/18: Dave Roberts „382/18 - Casualty of War. Dave Roberts Re-Examines a Familiar Fokker…”, w [1], str. 56 - 58. - Bardzo dokładny opis i analiza samolotu von Hantelmanna, w zasadzie podstawowy i najważniejszy materiał dotyczący tej maszyny. Mimo, że stanowi fragment poprzedniej pozycji, wyodrębniam go, ze względu na jego podstawowe znaczenie przy budowie modelu. Tomasz J. Kowalski, Marek Ryś „Fokker D.VII. The Lethal Weapon” Legends of Aviation in 3D - Kagero; Lublin 2015; Wyd. 2. - dość szeroki rys historyczny oraz duża ilość renderów 3D ukazujących szczegóły konstrukcji. Przy konfrontacji ze zdjęciami rendery okazują się nieraz nieco uproszczone, ale pozycja jest bardzo pomocna w zgłębianiu konstrukcji samolotu i analizie budowy poszczególnych podzespołów - co przy waloryzacji i skraczu sporo pomaga. Achim Sven Engels „Engels E.3 (Fokker D.VII) In Detail. Volume 1 - Structure”; QAU/FTS/FokkerNutz Models/Achim Engels, 2020 - bardzo szczegółowa relacja z budowy replik Fokkera przez jednego z najbardziej znanych rekonstruktorów samolotów z 1 w.św. - Achima Engelsa i jego ekipę Fokker-Team-Schorndorf. Bardzo dużo zdjęć pokazujących szczegóły budowy stanowi doskonałe źródło materiałów referencyjnych dla modelarza. Oczywiście opisane i pokazane są tutaj szczegóły budowy replik, natomiast Achim Engels i jego manufaktura słyną z dokładności i bardzo dokładnych studiów w oparciu o materiały źródłowe. Dodatkową zaletą jest fakt, że ta pozycja jest dostępna bezpłatnie, jako .pdf do pobrania. O’Brien Browne „Ambition and Glory - Letters and Documents Concerning Kurt Wusthoff” w „Cross&Cockade International Journal” Vol. 34, No.3, 2003. - odkryty po długich poszukiwaniach wartościowy artykuł przybliżający sylwetkę Kurta Wusthoffa, w którym znalazłem także kilka dodatkowych ciekawych informacji nt. ostatniej walki powietrznej oraz stanu 382/18 po zestrzeleniu przez Brytyjczyków. Norman Franks, Greg VanWyngarden „Fokker D VII Aces of World War 1. Part 1.” Osprey Aircraft Of The Aces 53; Osprey Publishing Limited 2003. - książka opisująca działania operacyjne jednostek wyposażonych w Fokkery D.VII oraz przybliżająca sylwetki najważniejszych pilotów. Dla mnie interesujący i wartościowy był oczywiście rozdział dotyczący Jasta 15 pod dowództwem Bertholda oraz sylwetki pilotów 382/18 - Georga von Hantelmanna i Kurta Wusthoffa. „Report On The 180-hp Mercedes Aero Engine” Windsock Datafile Specials; Albatros Publications Ltd. - faksymile opublikowanego w 1918 oficjalnego raportu Ministry of Munitions na temat niemieckiego silnika lotniczego Mercedes DIII. Wraz ze zdjęciami pochodzącymi z National Air and Space Museum w Waszyngtonie oraz moją dokumentacją zdjęciową wykonaną w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie jest świetnym źródłem wiedzy na temat silników lotniczych tego typu, stosowanych min. w Fokkerze D.VII. Podobnie jak kolejna książka: Michael Dusing „German & Austro-Hungarian Aero Engines of WWI. Vol. 2” Aeronaut Book 2022. - cała seria trzech tomów to pełny przegląd silników lotniczych, używanych w samolotach niemieckich i austro-węgierskich w czasie I wojny światowej. W tomie 2 możemy znaleźć zdjęcia, rysunki, schematy i specyfikacje silników z wytwórni Daimlera - w tym interesujące nas w tym przypadku silniki serii Mercedes DIII. Kolejna pozycja - z artykułem dotyczącym Kurta Wusthoffa, powinna dotrzeć do mnie na dniach, wtedy też ją pokażę i w skrócie opiszę. Jestem w trakcie poszukiwań jeszcze jednego - być może wartościowego źródła - zamieszczonego w którymś z wczesnych numerów „US Cross&Cockade Journal”. Została tam opublikowana czwarta - mało znana fotografia 382/18 (być może również jakieś dodatkowe informacje). Sam skan fotografii z tego magazynu już zdobyłem, niestety jest on bardzo słabej jakości. Pozycje dodatkowe/pomocnicze [B]: P.M. Grosz „Fokker DVII”; Windsock Datafile 9; Albatros Publications Ltd., Berkhamsted, 1989. - posiadając „Fokker Anthology” jest to pozycja bardziej uzupełniająca, zakupiłem do kompletu. Achim Sven Engels „Engels E.3 (Fokker D.VII) In Detail. Volume 2 - The Odd ‚Munich’ Fokker D.VII”; QAU/FTS/FokkerNutz Models/Achim Engels. Walkaround egzemplarza prezentowanego w Deutsche Museum w Monachium. Dla mnie pozycja mniej przydatna, ponieważ prezentuje egzemplarz samolotu powojennego, ze sporymi modyfikacjami. „The Fokker D.VII”; Profile Publications 25; Coburg House, England. - mała książeczka, nie wnosząca nic nowego w stosunku do poprzednich pozycji. Ray Rimell „World War One Survivors”, Aston Publications Ltd. 1990 - bardzo ciekawe kompendium zawierające zestawienie i opis zachowanych w muzeach samolotów z 1 wojny światowej. Przy okazji chciałbym bardzo podziękować @zaruki @Boch za udostępnienie mi materiałów ze swoich zbiorów. Oczywiście, jeżeli ktoś dysponuje jeszcze jakimiś materiałami lub informacjami to bardzo będę wdzięczny za każdy trop. Ciekawym i pomocnym źródłem - zwłaszcza przy śledzeniu karier Georga von Hantelmanna i Kurta Wusthoffa było też forum https://www.theaerodrome.com/, na którym znalazłem zarówno dokładne wykazy zestrzeleń pilotów, jak również informacje o składzie, wyposażeniu, dowódcach i asach w poszczególnych jednostkach. W przypadku budowy modeli samolotów z 1 wojny światowej dużym problemem jest zdobycie materiałów referencyjnych. W przypadku mojego 382/18 zachowały się tylko 4 zdjęcia, wykonane po przejęciu go przez Brytyjczyków w wyniku zestrzelenia i przymusowego lądowania. Mimo, że są niezłej jakości, to jednak nie widać bardzo wielu szczegółów budowy, malowania (zdjęcia są oczywiście czarno białe) czy śladów eksploatacji. Siłą rzeczy pozostaje bardzo duże pole do przypuszczeń i interpretacji. Będę więc oczywiście bazował na innych zdjęciach tych samolotów z epoki, a także zachowanych egzemplarzach muzealnych. Jednym z najważniejszych źródeł tego typu - zwłaszcza przy malowaniu i weatheringu - będą dla mnie zdjęcia jednego z najbardziej autentycznych okazów z 7 zachowanych egzemplarzy Fokkera D.VII. Pieczołowicie przechowywany w Lac-Brome Museum w Knowlton, Quebec w Kanadzie samolot jest zachowany w stanie rzeczywistym (nie restaurowany, z autentycznym, oryginalnym pokryciem płótnem lozenge) i nosi numer 6810/18. Zdaję sobie sprawę, że jest to wersja budowana przez Albatrosa (a w zasadzie zachowany egzemplarz złożony jest z elementów pięciu samolotów - numer 6810 widnieje na kadłubie i większości pokryw, oprócz części nosowej noszącej oznaczenie OAW 6504. Pozostałe zidentyfikowane elementy to usterzenie ogonowe 6506, ster wysokości 8313, prawa 8502 i lewa lotka 8502), pokryty jest też 4 kolorową lozenge (328/18 miał 5 kolorową), aczkolwiek zużycie powierzchni, wypłowienia płótna i drewna, część rozwiązań konstrukcyjnych (pokrywających się z wersją Fokkera) będzie dla mnie referencją dla przedstawienia „mojego” samolotu w służbie frontowej, po dość poważnych uszkodzeniach. referencją i punktem wyjścia będą fotografie wykonane po przejęciu samolotu przez Brytyjczyków, wykonane prawdopodobnie na lotnisku RAF Conteville, gdzie Fokker leży na przyczepie, uszkodzony po przymusowym lądowaniu. Nie będę jednak ściśle odwzorowywał tej fotografii - chcę przedstawić samolot tuż po przywiezieniu go na lotnisko, jeszcze z załadowanym połamanym podwoziem na przyczepie (na zdjęciu leży przy wejściu do hangaru), złamanym (wydaje mi się zdecydowanie bardziej malownicze), a nie odpiłowanym śmigłem, pozdejmowanymi osłonami okapotowania silnika (aby oczywiście ten silnik mocno wyeksponować), rozładowanym karabinem maszynowym ze zwisającą z zasobnika amunicyjnego taśmą i jeszcze kilkoma innymi smaczkami. Ma wyglądać tak, jakby przed chwilą został wciągnięty na przyczepę na miejscu kraksy i przywieziony na lotnisko. (zdjęcia do celów dyskusji, bardzo dziękuję Greg VanWyngarden za udostępnienie mi ich ze swojej kolekcji) Prześledziłem bardzo dokładnie historię i losy tego samolotu oraz jego obydwu pilotów (na tyle ile dałem radę), znalazłem też kilka informacji, które wydaje mi się, że uzupełniają powszechną wiedzę o stanie i wyglądzie tej maszyny, jednakże wyszła mi z tego całkiem spora rozprawa - na razie 7 stron samego tekstu, bez zdjęć - więc chyba nie ma tu za bardzo miejsca na tak długie wywody... Opracowałem to tak dokładnie na potrzeby dokumentacji, oraz z racji, że bardzo wciągnęło mnie takie "śledztwo". Podobnie jak przy MiGu na koniec stworzę sobie taką książkę z dokumentacją budowy, a tutaj chyba po prostu w odpowiednich miejscach budowy będę się odwoływał do pozyskanych informacji, które będą uzasadniały takie a nie inne rozwiązania.
    13 punktów
  28. Pracę przeniosły się w okolice wnęk podwozia. A w zasadzie to ich pokrywy - zostały wykonane nowe do podwozia przedniego i wykonana wewnetrzna ich strona podwozia głównego. Zrobiłem też nowy zespół suwnicy w kabinie transportowej, bo to co daje a-model to można określić tylko jako kawałek plastiku - na fotce jest porównanie.
    13 punktów
  29. Rozmyślałem czy waloryzować silnik i zrobić go widocznym, jednak spasowanie jego drewnianego stelaża wyszło dosyć słabo ze ściankami kadłuba i ostatecznie odpuściłem bo kiedy upgradeowany sinik by mi się jakoś nie zmieścił lub stałby na drodze KMu to bym się wściekł. Zatem pokrywa będzie zamknięta i trzeba się było zająć jej sklejeniem. Składała się z dwóch połówek a po jej złożeniu trochę nie pasowała do kadłuba - między pokrywą a drewnianym kadłubem zrobił się spory schodek. Z drugiej strony też choć mniej widoczny. Trzeba się było tym zająć, więc nadrzuciłem w tych miejscach trochę szpachli i zeszlifowałem na wymiar. Poza tym po obejrzeniu zdjęć referencyjnych okazało się, że sporo detalu na niej brakuje. Linie podziałowe, dziury na zaczepy do kadłuba, klapki inspekcyjne i wywietrzniki po lewej stronie przy rurach wydechowych. Jak umiałem, tak dorobiłem brakujące rzeczy i wyrysowałem rysikiem zagłębienia za wywietrznikami żeby miał się gdzie zebrać wash udający otwory w tym miejscu. Całość sprawdzona panelinerem Tamki. Wyszło tak (choć trochę brudno bo paneliner powżerał mi się też w okolice linii podziałowych): Lekka korekta kształtu tego elementu za pomocą szpachlówki przyniosła zadowalający efekt - nie ma uskoku między osłoną o kadłubem i wygląda to teraz jakby oba były z tego samego zestawu
    12 punktów
  30. Podrzucam najnowsze rendery. Jesteśmy coraz bliżej końca tej wyboistej drogi. Nie sądziłam, że coś mnie projektowo zaskoczy równie mocno jak Leopard 2PL... Merida godna przeciwniczka.
    12 punktów
  31. … czyli pierwszy na świecie śmigłowiec produkowany seryjnie oraz pierwszy, który został użyty bojowo
    11 punktów
  32. Koniec projektu An-26 „1403” zbliża się coraz szybciej. Od ostatniego postu doszło kilka drobiazgów, m.in. - zamek/blokada rampy - przyrząd nawigacyjny – tak mi się wydaje – w kopule bocznej - wykonałem odpryski farby na osłonie radaru i lewej wnęce wyposażenia radiowego
    11 punktów
  33. Cześć Przedstawiam ukończony model brytyjskiego pojazdu Universall Carrier Mk.IIC w służbie Polskich Sił Zbrojnych a dokładniej 3 Brygadzie Strzelców Karpackich - Włochy 1945. Model firmy Riich w skali 1/35. Poniżej wątek warsztatowy na tymże forum, gdzie kilka zdań o tym modelu napisałem: Pozdrawiam i zapraszam do galerii. Krzychu
    11 punktów
  34. Drobnica w produkcji, kraty do okien, drzwi i o dziwo nawet da sie toto poskladac jakoś razem, zostało finalne poszycie dachu i kawałek nad miejscem kierownika, potem reszta poręczy stopnie, oświetlenie itd.
    11 punktów
  35. Wywołany do tablicy @Kon_Bar-owym Jakiem 17, kontynuuję odgrzewanie kotletów czyli modeli dawno temu zrobionych . Krótka historia - pierwszym odrzutowym Jakiem był Jak-15. Na bazie tej konstrukcji postanowiono opracować wersję szkolną. I tak światło dzienne ujrzał Jak-21. Ale niestety, albo i stety, wiedziano już, że samolot z kółkiem ogonowym jest nie perspektywiczny i zbudowano tylko jeden prototyp. Jakowlew Jak-21, gdzieś w ZSRR., lata 40-te XX wieku
    11 punktów
  36. Kolejny "model z szachownicą" w moim wykonaniu - SBLim-1:
    11 punktów
  37. Aktualizacja warsztatu – J2F-5 Duck Lukgraph 1/32 Witajcie. Nazbierało się trochę materiału i czas na nową aktualizację z budowy Kaczora. Jestem w ostrej fazie modelarskiej — czas na pracę wyrywam desperacko z codzienności — ale dzięki temu aktualizacja pojawia się wyjątkowo szybko. Prace trwają każdego dnia i każdego dnia udaje mi się zrobić choć kilka kroków naprzód, licząc, że wreszcie moja miniatura zacznie przypominać samolot. Zanim jednak przejdziemy do relacji, małe ogłoszenie. W najbliższy poniedziałek będę miał przyjemność zaprezentować Wam zwieńczenie projektu, nad którym pracowałem przez ostatnie dwa lata. Będzie to rzecz dla mnie wyjątkowo ważna i mam nadzieję, że część z Was również zainteresuje. Informacja pojawi się 1 grudnia w odpowiednim dziale na forum. A teraz wracamy do warsztatu. Po zamontowaniu usterzenia ogonowego podjąłem decyzję, że malowanie muszę przesunąć do czasu, aż zbuduję zasadniczą bryłę samolotu i połączę z kadłubem wszystkie duże elementy. Najprawdopodobniej na tym etapie nie będę montował tylko silnika, owiewki wiatrochronu i podwozia. Zdecydowałem natomiast, że zamocuję dolne płaty — pozwoli mi to przy okazji przetestować spasowanie płata górnego, a podczas właściwego malowania pomalować skrzydła razem z kadłubem. Przed montażem dolnych płatów konieczne było przygotowanie ich powierzchni za pomocą gąbek i papierów ściernych. Płaty mają dwa potężne otwory na stalowe pręty. Producent zakładał, że pręty wchodzą jedynie „do połowy” w kadłub, jednak po analizie uznałem, że wolę zastosować pręty o pełnej długości — przechodzące przez płat, kadłub i wychodzące w płacie po drugiej stronie. Kaczor dostał więc dwa stalowe pręty o długości 35 cm, które mają zapewnić absolutną stabilność płatów. Będą one dźwigały nie tylko ciężar skrzydła górnego, ale również bocznych pływaków. Pręty musiały zostać wygięte pod odpowiednim kątem — dolny płat ma 3 stopnie wzniosu. Przygotowałem dla nich szablon, a po serii przymiarek i dopracowaniu kątów wkleiłem je na stałe. Chcąc uzyskać najładniejsze możliwe łączenia, szpachlowałem je klejem CA, szlifowałem i wyprowadzałem do momentu, aż efekt mnie zadowolił. Niestety kosztowało to kilka utraconych linii nitów przy nasadzie skrzydeł — wkrótce je odtworzę. Kolejnym etapem był spory panel zamykający górną część pływaka, tuż przy jego przednim odcinku. Panel pasował całkiem dobrze, ale chciałem uzyskać subtelniejszą linię podziału. Dlatego po jego wklejeniu zaszpachlowałem łączenie klejem CA, wyszlifowałem i wyprowadziłem tak długo, aż efekt stał się bez zarzutu. Uznałem, że to miejsce musi być wykonane perfekcyjnie — pływak będzie jednym z najbardziej zwracających uwagę elementów całego modelu. Następnie przygotowałem wszystkie elementy do podkładowania — dolne płaty oraz górny panel pływaka. Użyłem Mr. Surfacer 500, aby przy okazji zniwelować ewentualne mikroskopijne ślady rastra, jeśli gdzieś je przeoczyłem. Z efektu jestem bardzo zadowolony — powierzchnie wyglądają czysto, równo i są gotowe na kolejne prace. Przede mną lakierowanie, odtworzenie brakujących nitów i przygotowanie płata górnego. Przed malowaniem całego modelu chcę mieć pewność, że siedzi on idealnie na kadłubie. To tyle na dziś. Do zobaczenia w następnej aktualizacji — i do zobaczenia w poniedziałek. Łukasz
    10 punktów
  38. Dziś skromnie - skrzynia biegów, ale element mnie trochę zmęczył... Wymyśliłem sobie malować oddzielnie elementy czerwone, ciemno szare i czarne. Łatwo było z malowaniem za to z montażem już gorzej. Chyba wychodzi małe doświadczenie w klejeniu plastików ehm... Na zdjęciach już potraktowane olejami, ale po złożeniu w całość wyjdzie czy nie trzeba będzie jeszcze czegoś poprawić. Zapraszam do komentowania Cyprian
    10 punktów
  39. Witam. Mój ulubiony śmiglak.Z dodatków to koszmarna przekładnia ogonowa z black doga, km z reskita, kalki 3D z kelika i quinty i troche skraczu. Model zdobył nagrodę na tegorocznym Bytomiu. Przepraszam za chaotyczne fotki, pogubiłem gdzięś te z galerii.
    10 punktów
  40. Przedstawiam swoją ostatnią ukończoną pracę. Model to stug iv od Rfm z bujanymi ekranami na dioramie z wagonem thunder model. Wszystko w skali 1:35. Z dodatków użyłem tory miniart, gąsienice panzerwerk design, wszystko wzbogacone figurkami. Mam nadzieję że się podoba. Pozdrawiam
    10 punktów
  41. Aktualizacja warsztatu – J2F-5 Duck Lukgraph 1/32 Czas na aktualizację! Dawno żadnej nie było, choć muszę przyznać, że praca w tym czasie trwała dość intensywnie. Ostatnie etapy, które dziś Wam przedstawię, były mozolne i czasochłonne, ale jednocześnie bardzo satysfakcjonujące. Postaram się streścić poszczególne fragmenty prac i — tradycyjnie — opatrzyć je solidną porcją zdjęć. Nie przedłużając – zaczynajmy. Ostatnią aktualizację zakończyliśmy na odtwarzaniu detali dna pływaka. Przyszedł więc czas na test podkładu. Użyłem Mr. Surfacer 500 – dość gęstego, by przy okazji sprawdzić też wyszlifowanie burt kadłuba. Przygotowywałem je bardzo starannie, oszczędzając jak najwięcej oryginalnych nitów. Efekt okazał się naprawdę zadowalający – zarówno burty, jak i dno pływaka prezentują się dobrze. Wszystkie linie podziału zostały odtworzone, a model był gotowy na kolejny etap: nitowanie. W tak zwanym międzyczasie postanowiłem przetestować posiadane zestawy nitów – głównie po to, by mieć pewność co do wyboru i sposobu aplikacji. Sięgnąłem po produkty firm Archer i Quinta Studio. Test przeprowadziłem na próbce kadłuba, którą pokryłem podkładem i pozostawiłem do wyschnięcia. Wynik? Archer zdecydowanie wygrywa. Film nośny jest znacznie cieńszy, praktycznie znika pod warstwą podkładu i po dalszych warstwach farby nie będzie w ogóle widoczny. Wybór był więc oczywisty – Archer idzie w ruch. Zanim jednak przeszedłem do aplikacji, musiałem odtworzyć linie prowadzące pod nity. To etap wymagający ogromnej dokładności i cierpliwości. Za pomocą tekturowej linijki, taśmy maskującej i ołówka naniosłem wszystkie szeregi nitów w oparciu o dokumentację i układ z oryginału. Następnie całość pokryłem lakierem X-22 Tamiya, przygotowując powierzchnię pod kalki. Oczywiście po drodze zdarzyło się kilka poprawek i przeszlifowań – jak to w modelarstwie. W międzyczasie dotarły też śruby z firmy Taurus Models, które posłużą mi do odtworzenia mocowań pokrywy maski silnika. Oryginalne śruby, niestety, zniknęły w akcji podczas szlifowania kadłuba. No i zaczęło się — nitowanie. Długa, żmudna, ale niesamowicie satysfakcjonująca praca. Pomagały mi: nożyk Olfa, pęsety Dispiae oraz zestaw płynów Micro Set i Micro Sol. Kalki Archera układają się znakomicie — doskonale reagują na płyny i trzymają się powierzchni. Największym wyzwaniem były długie linie biegnące wzdłuż pływaka, dodatkowo idące po łuku. Szybko jednak odkryłem, że najlepiej kłaść je w krótszych odcinkach, co znacznie ułatwia pracę i poprawia precyzję. W pewnym momencie nawet próbowałem policzyć, ile nitów muszę nałożyć… po 130 liniach - przestałem. Liczba nie miała już znaczenia. Ważne, że efekt wygląda dokładnie tak, jak chciałem. Po kolejnych kilku dniach... Ponownie po kilku następnych dniach... Prace wciąż trwają — każdego dnia spędzam przy modelu przynajmniej godzinę, czasem dwie, nakładając kolejne fragmenty. Myślę, że jeszcze kilka wieczorów i etap dna pływaka będzie zakończony. Wtedy przyjdzie pora na odtworzenie nitów w pozostałych częściach kadłuba – na burtach, grzbiecie i w okolicach maski silnika. Ale o tym opowiem w kolejnej aktualizacji. To tyle na dziś. Dzięki za uwagę i do zobaczenia przy następnej części warsztatu! Łukasz
    10 punktów
  42. O samolocie: Grumman F8F-1 Bearcat to amerykański pokładowy samolot myśliwski z końca II wojny światowej. Samoloty te weszły do służby od maja 1945, lecz nie zdążyły wziąć udziału w działaniach wojennych przed zakończeniem konfliktu. F8F-1 był o 20% lżejszy od swojego poprzednika F6F Hellcat i osiągał maksymalną prędkość ok. 730 km/h. Uzbrojony był w 4 karabiny 12,7 mm oraz rakiety lub bomby podwieszone pod skrzydłami. Był jednym z najlepszych tłokowych myśliwców US Navy i ostatnią tego typu maszyną firmy Grumman. Produkcja seryjna trwała do 1948 roku – powstało 1014 egzemplarzy. O egzemplarzu: Samolot używany przez zespół akrobacyjny "Blue Angels" US. Navy. Malowanie "późne" - inny krój cyfr identyfikacyjnych na ogonie, niebieska piasta śmigła. O modelu: Model zbudowany w oparciu o właściwie "blokowy" model Bearcata firmy Hobby Boss. Dorobiłem światła pozycyjne i uchylone klapy silnika, nawierciłem wydechy i to chyba komplet modyfikacji. Producent zestawu przewiduje malowanie w barwach "Blue Angels" z okresu po 1949 gdy Bearcat symulował samoloty strony przeciwnej - był malowany na żółto. Ponieważ chciałem mieć niebieski musiałem sam opracować kalki i natrafiłem na problem z wydrukiem soczystego koloru. Na modelu znajdują się 4 warstwy kalki a kolor nadal nie satysfakcjonuje. W przyszłości, gdybym miał powtórzyć ten model (nie wykluczam) to chyba zdecydowałbym się czekać na sprowadzone kalki z DRAWDecal - merytorycznie akurat zestaw dla Bearcat-ów nie wygląda źle. Tak czy siak model-"półkowiec" jest i początkuje mam nadzieję dłuższą kolekcję samolotów używanych przez "Blue Angels".
    10 punktów
  43. Minął świąteczny zapiątek, podczas którego sporo udało się zrobić. Poprawiłem malowanie podstawki ( drobne odpryski farby, przetarcia podkładu) i położyłem pigment Vietnam Earth. Nie zmienił jakoś radykalnie jej wyglądu, ale wprowadził delikatną czerwonawą barwę, która nieźle się komponuje. Przyszedł również czas na wklejanie różnych drobiazgów. Uzupełniłem okna kabiny pilotów o imitację mechanizmu zamykającego i klamki: Przygotowałem też koła do wklejenia modelu na podstawkę. Zwykle mocowania robię przy pomocy igieł lekarskich lub stalowego drutu. Najpierw delikatnie nawiercam koło, a krawędź otworu frezuję w "lejek". Następnie wnętrze otworu smaruję Poxipolem i wklejam docięty fragment igły. Poxipol zastyga przez 10 min, mam więc sporo czasu na wklejenie wszystkich 3 igieł i spokojną korektę ich pionowości. Na koniec, w wyfrezowany lejek wpuszczam kroplę kleju CA. Dzięki temu frezowi na powierzchni stykającej się z podstawką nie tworzy się żadna "górka" powodująca odstawanie opony od podłoża. Po wklejeniu igieł model ustawiam na podstawce i małym pędzelkiem z czerwoną farbą stawiam kropki na podstawce tuż przed każdą igłą. W zaznaczonych miejscach wiercę otwory i frezuję "lejki". Gdy model będzie gotowy, operację klejenia powtórzę dla otworów w podstawce. A tymczasem zająłem się wklejaniem różnych drobiazgów. Na pierwszy ogień poszły okna kabiny pilotów i pokrywy przedziałów awioniki. Wkleiłem je na CA a siłowniki wykonałem drutu 0,2mm. Ostatnią rzeczą, którą wczoraj wkleiłem były pokrywy silnika wraz z siłownikami. Za dwa tygodnie model pójdzie na podstawkę i zasadnicze prace zostaną zakończone. Pozostanie kosmetyka, sprzęt lotniskowy i figurki.
    10 punktów
  44. IBG nie zejdzie z ceny. Ma inną strukturę kosztów i gdzie indziej lokalizuje punkt równowagi między jakością i ceną. Za te 30zł różnicy modelarz dostaje: - zupełnie inny poziom researchu - i to zarówno w kwestii płatowca, jak i malowań (oglądałem sobie ramki i niestety to jest kopia modelu w 1/48 ze wszystkimi niedociągnięciami, a jeśli chodzi o wiele z malowań w 48, hmmmm...). W kolejnym modelu IBG, w sekcji z podziękowaniami pojawi się nazwisko Wojtka Matusiaka. - dużo bardziej kompletny zestaw wersji z pełnym uwzględnieniem jej elementów charakterystycznych - chodzi zarówno o PR, jak i o mniej liczne odmiany myśliwskie - inny podział, który nie zmasakruje tych wszystkich nitów - jednoczęściową chłodnicę cieczy z formy suwakowej, jednoczęściową chłodnicę oleju (też z formy suwakowej), jednoczęściową górną pokrywę silnika, jednoczęściową pokrywę kadłubowego zbiornika oleju, spód kadłuba zintegrowany ze skrzydłem pozwalający zachować nity - drukowane koła 3D, czasem więcej - np. jak widać na tym co wrzuciłem (w wątku IBG) będzie też drukowany nieopancerzony zbiornik z tymi wszystkimi pięknymi nitami. I zewnętrzna fotokamera. - kalkomanie Techmodu (ok, to kwestia preferencji - kto co lubi) - arkusz kalkomanii ze stencilami adekwatnymi do danej fabryki i czasu. To co było w 1/48 w Edku (i podejrzewam pojawi się i w 1/72) to późnowojenne stencile jednego z warsztatów remontowych - inne malowania, wybierane też pod innym kątem Ok, dla równowagi - Edek da maski, których IBG (jeszcze?) nie daje. Jeśli kogoś interesuje tylko i wyłącznie cena i nie jest w stanie lub nie jest zainteresowany zapłaceniem 30zł za powyższe - ma do tego pełne prawo. Jak to było wspomniane w innym wątku - można sklejać model, a można też budować model. Obie firmy nastawiają się raczej na innych odbiorców. MS
    9 punktów
  45. A ja za chwilę wejdę do odpowiedniego panelu i posprzątam -kolejnych nadgorliwych z "politykowaniem" nie będę upominał tylko obdzielę odpoczynkiem... to forum modelarskie.
    9 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.